O co chodzi z tą_religią_w_szkole?

napisał/a: ~Ed 2012-09-10 14:08
W dniu 2012-09-07 18:32, Aicha pisze:
> W dniu 2012-09-07 08:08, Ed pisze:
>
>>>>> Właśnie napisałam mojej heretyczce zwolnienie ("bo trzeba") z
>>>>> pierwszej
>>>>> w tym roku lekcji religii, na którą jest defaultowo niejako
>>>>> zapisana. Na
>>>>> szczęście to ostatnia lekcja w jutrzejszym dniu. Następną religię w
>>>>> tym
>>>>> tygodniu spędzi w bibliotece, a w poniedziałek na zebraniu będziemy
>>>>> się
>>>>> oficjalnie wypisywać z czegoś, na co się nie zapisywałyśmy.
>>>>
>>>> Boisz się, że Twoja córka być może nauczy się czegoś więcej niż jej
>>>> potrzeba do posłuszeństwa
>>>
>>> Bogu? :P
>>
>> Być bezbożnikiem w kraju, gdzie jak sama napisałaś - 98% społeczeństwa
>> jest wierząca, to tak, jakby być murzynem wśród białych.
>
> To kościół uważa, że jest ich tyle. W rzeczywistości ta liczba jest ciut
> mniejsza.
> A biali są też różni - i tolerancyjni, i normalni, i "patrioci".
>
>> Różne konflikty są w życiu i dotyczy to każdego, jednak w tym przypadku
>> będzie ona z góry na gorszej pozycji, bo przykrość czy krzywda
>> wyrządzona bezbożnikowi redukuje poczucie winy katolika co najmniej do
>> połowy.
>> W dodatku prędzej czy później ktoś wmówi jej, że to jej wina.
>
> Oj, nie mów, że się będziesz litował. Moje dziecko ma wystarczająco
> silną osobowość, żeby sobie poradzić z takim mało katolickim zachowaniem.
>
>>>> i jej świadomość rozwinie się na tyle, że
>>>> będzie potem mogła mieć problem ze znalezieniem szczęścia w życiu? ;>
>>>
>>> Życzę jej tego, żeby miała większą świadomość niż ja w jej wieku.
>>
>> A robisz dokładnie na odwrót.
>> Tak jak już napisałem, bywają rożne konflikty i nikt ich nie uniknie.
>> Czy to w pracy, czy na forum lub we własnym domu i związku.
>> A podczas konfliktu ludzie są sobie wrogami.
>> Imo powinna więc tym bardziej poznać swojego wroga, który będzie ją
>> deprecjonował z powodu braku wiary czy nieznajomości religii.
>
> Sugerujesz, że ułomna i uproszczona interpretacja biblii autorstwa pani
> od religii jest jedyną dostępną poznaniu i że samemu nie można tejże
> biblii w domu studiować?
> I że nie znajdzie sobie przyjaciół równie niewierzących jak ona?
> Jak na razie spędziła lekcję religii w bibliotece jako jedna z
> dziesięciu osób w klasie (1/3).
> Więc nie musisz tak bardzo dbać o naszą reputację :P

Sugerujesz, że znacznie lepiej objaśnisz swojemu dziecku Pismo Święte i
religię w procesie nauczania metoda chałupniczą, która w warunkach
szkolnych trwa kilka lat?
Nie chodzi mi o niczyją reputację, jednak IMO kwestie wiary czy religii
dość często przewijają się chociażby mediach czy w rozmowach
towarzyskich i tak się wpisały w standardy wykształcenia, że bardzo
łatwo rozpoznać, kto jest w tym zakresie burakiem, a kto człowiekiem na
jakimś względnym poziomie.
Komu jak komu, ale Tobie chyba nie powinno się tego tłumaczyć ;>

napisał/a: ~Ed 2012-09-10 14:13
W dniu 2012-09-07 18:36, Aicha pisze:
> W dniu 2012-09-07 13:22, Ed pisze:
>
>> Imo to problem bardziej ich ofiar, ale jak uważasz.
>> Ja tylko przekazałem swoją opinie, a tak się składa, że znam trochę od
>> tej strony problemy osób nawet nieochrzczonych.
>> Że już nie wspomnę o problemach ze ślubem i ich konsekwencjach,
>> jak to jedna czy druga rodzina musi oczami świecić przed ludźmi.
>
> Hehe. No tak, tylko o opinię wśród ludzi chodzi.
> A ja nie miałam żadnych problemów ze ślubem. Cywilnym.
> Znacznie większe problemy są przy rozwodzie, kiedy to pan bóg nie chce
> rozłączyć bez stosownej żmudnej procedury oraz (bywa) załącznika w
> kopercie.

Pan Bóg rozłącza ślub cywilny?
No to trzeba było tak od razu, a nie ja tu odwołuję się do jakiejś
elementarnej znajomości tematu nadaremno.
W takim układzie nie mam już żadnych uwag ;>

napisał/a: ~Ed 2012-09-10 14:31
W dniu 2012-09-07 16:55, medea pisze:
> W dniu 2012-09-07 13:48, Lolalny Lemur pisze:
>> W dniu 2012-09-07 12:27, medea pisze:
>>
>>> BTW A dlaczego chcesz się awanturować o te sprawdziany? Wiesz, jak one
>>> wyglądają?
>>
>> W pierwszej klasie nie powinno być testów semestralnych oraz
>> tradycyjnych ocen, zwłaszcza niedostatecznych. Wytyczne MEN związane z
>> metodą nauczania w klasach początkowych.
>
> Wytyczne wytycznymi, ale w szkole mojej córki nie ma chyba ani jednego
> nauczyciela 1-3, który stosowałby się do nich (NB nie jestem pewna, czy
> te wytyczne dotyczą także ocen cząstkowych, a nie tylko końcowej
> klasyfikacji, która powinna być opisowa). Nawet młoda pani, która
> przyszła w zeszłym roku i entuzjastycznie na pierwszym zebraniu
> oznajmiła, że u niej nie będzie żadnych ocen, bo ona już należy do
> innego pokolenia nauczycieli, po krótkim czasie zaczęła dzieciom oceny
> stawiać, he he.
> W moim odczuciu te oceny akurat nie stanowią większego problemu, o ile
> nauczyciel jasno na początku wyartykułuje, jakie są jego wymagania i za
> co będzie je stawiał.
> Testy z angielskiego są w pierwszych klasach w przewadze rysunkowe i
> słuchowe (typu zaznacz, co usłyszałeś; pokoloruj itd.) i są banalne dla
> dzieciaków. Gorzej, że dzieciaki z takich testów dostawały piątki i
> szóstki, a na koniec drugiej klasy zrobili im jakąś diagnozę ni z
> gruszki ni z pietruszki i na świadectwach podostawali w większości
> "zadowalające" (cokolwiek to znaczy).
>
>> Wytyczne pani są takie jak dla czwartoklasisty mniej więcej. Nawet za
>> moich czasów szkolnych w pierwszych klasach tak nie było.
>
> Przesadzasz. W naszych czasach nie uczono angielskiego w pierwszych
> klasach, więc nie mamy porównania.
> Ewa

Ja zaczynałem podstawkę w latach 80-tych i w mojej szkole był język
niemiecki. Do tego popołudniowe lekcje dodatkowe za odpłatnością.
Podejrzewam, że w innych szkołach było podobnie, bo każdy mógł wtedy
nauczać w szkole nawet bez przygotowania pedagogicznego.
Mój kuzyn w czasach współczesnych woził swoje pierwszaki dodatkowo
popołudniami do szkoły English Perfect czy coś i jak z nimi rozmawiałem,
to też nie skarżyli się nigdy na jakiś nadmierny wysiłek intelektualny w
zapamiętaniu kilku słówek czy jakichś regułek.
A nawet wręcz odwrotnie.
Ale w klasach integracyjnych niektórzy uczniowie lub potem ich
absolwenci być może mogą mieć z tym jakiś problem ;>
napisał/a: ~czeremcha 2012-09-10 17:13
W dniu poniedziałek, 10 września 2012 14:02:07 UTC+2 użytkownik Ed napisał:
> W dniu 2012-09-07 16:24, czeremcha pisze:
>
> > W dniu piątek, 7 września 2012 13:24:07 UTC+2 użytkownik Ed napisał:
>
> >
>
> >>>> Różne konflikty są w życiu i dotyczy to każdego, jednak w tym przypadku
>
> >>>> będzie ona z góry na gorszej pozycji, bo przykrość czy krzywda
>
> >>> wyrządzona bezbożnikowi redukuje poczucie winy katolika co najmniej do
>
> >>> połowy.
>
> >
>
> >>> To już problem dotyczący katolików. Niedawno wyczytałam, że osoby wierzące mają zaniżoną ocenę własnych złych postępków... Widać wierzą, że Bóg im jakoś wybaczy...
>
> >
>
> >> Imo to problem bardziej ich ofiar, ale jak uważasz.
>
> >
>
> > Ofiar? Czyli moralność katolika zbliżona jest do moralności Kalego. Katolik krzywdzący katolika - duży grzech. Katolik krzywdzący nie-katolika - grzech o połowę mniejszy... Katolik nie widzi tu wypaczenia?
>
>
>
> Nie chciałbym tu krytykować katolików, ale z tego co mi wiadomo, to
>
> Biblia ani kościół nie pochwalają raczej bezbożności.

Czyli bezbożnych można bez zbytnich wyrzutów sumienia kopać w dupę? Czyli bliźni, którego trzeba miłować jak siebie samego - to wyłącznie bliźni katolik? Pozostałych miłować nie trzeba... Dziwne - to kolejny raz, kiedy spotykam się z takim podejściem tych, którzy dostali od swojego boga przykazania miłości bliźniego...


> >> jak to jedna czy druga rodzina musi oczami świecić przed ludźmi.

> > Dulszczyzną wali na odległość...

> A gdzie się kończy obrona tradycji i wartości chrześcijańskich, a
> zaczyna dulszczyzna?

Tam, gdzie kończą się wewnętrzne przekonania, a zaczyna myślenie o świeceniu oczami.

> >> Jakkolwiek prostackie by te problemy się nie wydawały, to niestety, ale
> >> dotykają one ludzi nadal.
> >> I potem raczej rzadko jest coraz lepiej.

> > Łatwo je rozwiązać. Łatwiej, niż się wydaje.

> Jeśli masz gdzieś odczucia swojej rodziny lub Twojego partnera to pewnie
> łatwo ;>

Widać, że twoje doświadczenie jest zerowe i teoretyzujesz.

Ania
napisał/a: ~Ed 2012-09-11 07:57
W dniu 2012-09-10 17:13, czeremcha pisze:

>
> Czyli bezbożnych można bez zbytnich wyrzutów sumienia kopać w dupę? Czyli bliźni, którego trzeba miłować jak siebie samego - to wyłącznie bliźni katolik? Pozostałych miłować nie trzeba... Dziwne - to kolejny raz, kiedy spotykam się z takim podejściem tych, którzy dostali od swojego boga przykazania miłości bliźniego...

Dziwne, jak to bliźni chętnie powołuje się wybiórczo na przykazanie
miłości wyrwane z wszelkiego kontekstu religijnego i oczekuje jego
zastosowania od wszystkich, tylko nie od siebie.
Czy to nie jest czasem klasyczna projekcja mentalności Kalego na
katolików? ;>

>>>> jak to jedna czy druga rodzina musi oczami świecić przed ludźmi.
>
>>> Dulszczyzną wali na odległość...
>
>> A gdzie się kończy obrona tradycji i wartości chrześcijańskich, a
>> zaczyna dulszczyzna?
>
> Tam, gdzie kończą się wewnętrzne przekonania, a zaczyna myślenie o świeceniu oczami.

IMO każdy świeci oczami za wychowanie swoich dzieci czy się to jemu
podoba czy nie.
Jak ktoś wychowa swoje dzieci prawidłowo w poszanowaniu tradycji i
wartości zarówno katolickich jak i świeckich, to na pewno zostanie to
przekazane w następnych pokoleniach.
A jeśli nie, to mamy tutaj właśnie przykład naszej koleżanki.
Co z tego, że umysł niby światły i wykształcony, jak kręgosłup moralny
gnije i taki też zostanie przekazany dalej.

>>>> Jakkolwiek prostackie by te problemy się nie wydawały, to niestety, ale
>>>> dotykają one ludzi nadal.
>>>> I potem raczej rzadko jest coraz lepiej.
>
>>> Łatwo je rozwiązać. Łatwiej, niż się wydaje.
>
>> Jeśli masz gdzieś odczucia swojej rodziny lub Twojego partnera to pewnie
>> łatwo ;>
>
> Widać, że twoje doświadczenie jest zerowe i teoretyzujesz.
>
> Ania

Widać także, że Twoje tendencyjne wnioski dot. katolików zbudowane są
bardziej na brakach w wiedzy o nich i ich religii niż na rzetelnej
wiedzy o nich.
Myślę, że moi bracia i siostry bez trudu rozpoznają Twoje dzieci i
potraktują je odpowiednio ;>
napisał/a: ~czeremcha 2012-09-11 10:42
W dniu wtorek, 11 września 2012 07:58:07 UTC+2 użytkownik Ed napisał:

> Dziwne, jak to bliźni chętnie powołuje się wybiórczo na przykazanie
> miłości wyrwane z wszelkiego kontekstu religijnego i oczekuje jego
> zastosowania od wszystkich, tylko nie od siebie.
> Czy to nie jest czasem klasyczna projekcja mentalności Kalego na
> katolików? ;>

Przecież o tym właśnie JA napisałam.



> IMO każdy świeci oczami za wychowanie swoich dzieci czy się to jemu
> podoba czy nie.

Ja nie świecę oczami za moje dzieci. Nigdy nie musiałam. Są dobrze wychowane z dala od "tradycji katolickich".

> Co z tego, że umysł niby światły i wykształcony, jak kręgosłup moralny
> gnije i taki też zostanie przekazany dalej.

Nie wiem, kogo masz na myśli, ale myślę, że koleżanka ma się dobrze i nic jej nie gnije.

> Widać także, że Twoje tendencyjne wnioski dot. katolików zbudowane są
> bardziej na brakach w wiedzy o nich i ich religii niż na rzetelnej
> wiedzy o nich.

Wiem znacznie więcej, niż ty o wyznaniach innych niż katolickie. I o ateistach również.

> Myślę, że moi bracia i siostry bez trudu rozpoznają Twoje dzieci i
> potraktują je odpowiednio ;>

O tak, zgodnie z wytycznymi z Księgi Psalmów... Zabić, zgładzić, zniszczyć... Nic się nie zmieniło od stuleci... Tradycja katolicka jest w tej mierze u wielu niezmienna...

Ania


napisał/a: ~Ed 2012-09-11 11:03
W dniu 2012-09-11 10:42, czeremcha pisze:
> W dniu wtorek, 11 września 2012 07:58:07 UTC+2 użytkownik Ed napisał:
>
>> Dziwne, jak to bliźni chętnie powołuje się wybiórczo na przykazanie
>> miłości wyrwane z wszelkiego kontekstu religijnego i oczekuje jego
>> zastosowania od wszystkich, tylko nie od siebie.
>> Czy to nie jest czasem klasyczna projekcja mentalności Kalego na
>> katolików? ;>
>
> Przecież o tym właśnie JA napisałam.

Coś podobnego ;)

>> IMO każdy świeci oczami za wychowanie swoich dzieci czy się to jemu
>> podoba czy nie.
>
> Ja nie świecę oczami za moje dzieci. Nigdy nie musiałam. Są dobrze wychowane z dala od "tradycji katolickich".

No wiesz, dzieci bardzo wiele mówią werbalnie i niewerbalnie o swoich
rodzicach i o domu rodzinnym, w którym lub poza którym są kształtowane
choć najwyraźniej nie jesteś chyba tego świadoma.

>> Co z tego, że umysł niby światły i wykształcony, jak kręgosłup moralny
>> gnije i taki też zostanie przekazany dalej.
>
> Nie wiem, kogo masz na myśli, ale myślę, że koleżanka ma się dobrze i nic jej nie gnije.

Znam chyba ciut inny modelowy przykład rodziny, kobiety i matki, ale jak
dobrze to dobrze. Grunt, że dobrze ;>

>> Widać także, że Twoje tendencyjne wnioski dot. katolików zbudowane są
>> bardziej na brakach w wiedzy o nich i ich religii niż na rzetelnej
>> wiedzy o nich.
>
> Wiem znacznie więcej, niż ty o wyznaniach innych niż katolickie. I o ateistach również.

Nie wątpliwie prezentujesz dość bogaty zbiór uprzedzeń, ale z tym do
wiedzy to jeszcze troszkę daleko.

>> Myślę, że moi bracia i siostry bez trudu rozpoznają Twoje dzieci i
>> potraktują je odpowiednio ;>
>
> O tak, zgodnie z wytycznymi z Księgi Psalmów... Zabić, zgładzić, zniszczyć... Nic się nie zmieniło od stuleci... Tradycja katolicka jest w tej mierze u wielu niezmienna...
>
> Ania

Bardzo wiele się zmieniło od czasu tej Księgi tylko tego nie widzisz.
Obraz wiary, religii i jej wyznawców budowany jest słowo po słowie, aż
wszystkie wskoczą na swoje miejsce.
Nie bardzo da się sprowadzić go do jakiegoś wybiórczego streszczenia czy
coś tam zasłyszanego.
U Ciebie ten obraz poprzetykany jest różnymi konfabulacjami, które chyba
znacznie więcej mówią o Twojej mentalności niż ludzi, których próbujesz
określić.
napisał/a: ~Qrczak 2012-09-11 11:45
Dnia 2012-09-11 11:03, obywatel Ed uprzejmie donosi:
> W dniu 2012-09-11 10:42, czeremcha pisze:
>> W dniu wtorek, 11 września 2012 07:58:07 UTC+2 użytkownik Ed napisał:
>>
>>> IMO każdy świeci oczami za wychowanie swoich dzieci czy się to jemu
>>> podoba czy nie.
>>
>> Ja nie świecę oczami za moje dzieci. Nigdy nie musiałam. Są dobrze
>> wychowane z dala od "tradycji katolickich".
>
> No wiesz, dzieci bardzo wiele mówią werbalnie i niewerbalnie o swoich
> rodzicach i o domu rodzinnym, w którym lub poza którym są kształtowane
> choć najwyraźniej nie jesteś chyba tego świadoma.

A nawet niektórym to zostaje pomimo wyrośnięcia z krótkich majtek.

qr.a
--
Co widać, słychać i czuć.
napisał/a: ~Ed 2012-09-11 13:14
W dniu 2012-09-11 11:45, Qrczak pisze:
> Dnia 2012-09-11 11:03, obywatel Ed uprzejmie donosi:
>> W dniu 2012-09-11 10:42, czeremcha pisze:
>>> W dniu wtorek, 11 września 2012 07:58:07 UTC+2 użytkownik Ed napisał:
>>>
>>>> IMO każdy świeci oczami za wychowanie swoich dzieci czy się to jemu
>>>> podoba czy nie.
>>>
>>> Ja nie świecę oczami za moje dzieci. Nigdy nie musiałam. Są dobrze
>>> wychowane z dala od "tradycji katolickich".
>>
>> No wiesz, dzieci bardzo wiele mówią werbalnie i niewerbalnie o swoich
>> rodzicach i o domu rodzinnym, w którym lub poza którym są kształtowane
>> choć najwyraźniej nie jesteś chyba tego świadoma.
>
> A nawet niektórym to zostaje pomimo wyrośnięcia z krótkich majtek.
>
> qr.a

Że o warunkach sanitarnych, w jakich musiały dorastać niektóre i co w
związku z tym przywykły robić innym do piaskownicy ze względu na
kurtuazję nie wspomnę.
napisał/a: ~czeremcha 2012-09-11 13:16
Zaraz, zaraz - w dyskusje _sam_i_nie_zmuszany_przez_nikogo_ wtrąciłeś stwierdzenia, że trzeba dzieci ochrzcić i posyłać na religię, żeby nie świecić oczami, żeby nie narażać ich na zemstę katolików i żeby nie utrudniać im życia.

Ładny obraz katolika...

Gdzie tu miejsce na wiarę? Prawdziwą, nie tą "na pokaz"?

Ania
napisał/a: ~czeremcha 2012-09-11 13:21
W dniu wtorek, 11 września 2012 13:16:06 UTC+2 użytkownik Ed napisał:

> >> No wiesz, dzieci bardzo wiele mówią werbalnie i niewerbalnie o swoich
> >> rodzicach i o domu rodzinnym, w którym lub poza którym są kształtowane
> >> choć najwyraźniej nie jesteś chyba tego świadoma.

No i?

Nie należę do żadnej zakazanej sekty, żeby się musieć ukrywać.

I żeby było jasne - w naszej rodzinie rośnie już drugie, nieochrzczone pokolenie. Problemów póki co nie ma żadnych, zaś to pierwsze - problemy miało ani większe, ani mniejsze, niż /kolejno/ reszta dzieci, młodzieży i dorosłych.
Zatem wiem, o czym mówię i straszyć mnie nalotem inkwizycji nie musisz.

Ania
napisał/a: ~Ed 2012-09-11 13:42
W dniu 2012-09-11 13:16, czeremcha pisze:
> Zaraz, zaraz - w dyskusje _sam_i_nie_zmuszany_przez_nikogo_ wtrąciłeś stwierdzenia, że trzeba dzieci ochrzcić i posyłać na religię, żeby nie świecić oczami, żeby nie narażać ich na zemstę katolików i żeby nie utrudniać im życia.
>
> Ładny obraz katolika...
>
> Gdzie tu miejsce na wiarę? Prawdziwą, nie tą "na pokaz"?
>
> Ania

Obawiam się, że właśnie Twoja postawa wyrażana m.in. stwierdzeniami typu
"Ładny obraz katolika..." nie pozwoli Ci znaleźć odpowiedzi na te
pytania, a moje ew. próby pomocy w tym zakresie odniosą raczej odwrotny
efekt, prawda?
Poza tym swoje dobrowolne stwierdzenia kierowałem bardziej w kontekście
Aichy i jej możliwości zrozumienia.
Twoje ew. zrozumienie, jak już wyczytałem w następnym poście i tak już
niczego nie wniesie ;>