O co chodzi z tą_religią_w_szkole?
napisał/a:
~Ed
2012-09-10 14:08
W dniu 2012-09-07 18:32, Aicha pisze:
> W dniu 2012-09-07 08:08, Ed pisze:
>
>>>>> Właśnie napisałam mojej heretyczce zwolnienie ("bo trzeba") z
>>>>> pierwszej
>>>>> w tym roku lekcji religii, na którą jest defaultowo niejako
>>>>> zapisana. Na
>>>>> szczęście to ostatnia lekcja w jutrzejszym dniu. Następną religię w
>>>>> tym
>>>>> tygodniu spędzi w bibliotece, a w poniedziałek na zebraniu będziemy
>>>>> się
>>>>> oficjalnie wypisywać z czegoś, na co się nie zapisywałyśmy.
>>>>
>>>> Boisz się, że Twoja córka być może nauczy się czegoś więcej niż jej
>>>> potrzeba do posłuszeństwa
>>>
>>> Bogu? :P
>>
>> Być bezbożnikiem w kraju, gdzie jak sama napisałaś - 98% społeczeństwa
>> jest wierząca, to tak, jakby być murzynem wśród białych.
>
> To kościół uważa, że jest ich tyle. W rzeczywistości ta liczba jest ciut
> mniejsza.
> A biali są też różni - i tolerancyjni, i normalni, i "patrioci".
>
>> Różne konflikty są w życiu i dotyczy to każdego, jednak w tym przypadku
>> będzie ona z góry na gorszej pozycji, bo przykrość czy krzywda
>> wyrządzona bezbożnikowi redukuje poczucie winy katolika co najmniej do
>> połowy.
>> W dodatku prędzej czy później ktoś wmówi jej, że to jej wina.
>
> Oj, nie mów, że się będziesz litował. Moje dziecko ma wystarczająco
> silną osobowość, żeby sobie poradzić z takim mało katolickim zachowaniem.
>
>>>> i jej świadomość rozwinie się na tyle, że
>>>> będzie potem mogła mieć problem ze znalezieniem szczęścia w życiu? ;>
>>>
>>> Życzę jej tego, żeby miała większą świadomość niż ja w jej wieku.
>>
>> A robisz dokładnie na odwrót.
>> Tak jak już napisałem, bywają rożne konflikty i nikt ich nie uniknie.
>> Czy to w pracy, czy na forum lub we własnym domu i związku.
>> A podczas konfliktu ludzie są sobie wrogami.
>> Imo powinna więc tym bardziej poznać swojego wroga, który będzie ją
>> deprecjonował z powodu braku wiary czy nieznajomości religii.
>
> Sugerujesz, że ułomna i uproszczona interpretacja biblii autorstwa pani
> od religii jest jedyną dostępną poznaniu i że samemu nie można tejże
> biblii w domu studiować?
> I że nie znajdzie sobie przyjaciół równie niewierzących jak ona?
> Jak na razie spędziła lekcję religii w bibliotece jako jedna z
> dziesięciu osób w klasie (1/3).
> Więc nie musisz tak bardzo dbać o naszą reputację :P
Sugerujesz, że znacznie lepiej objaśnisz swojemu dziecku Pismo Święte i
religię w procesie nauczania metoda chałupniczą, która w warunkach
szkolnych trwa kilka lat?
Nie chodzi mi o niczyją reputację, jednak IMO kwestie wiary czy religii
dość często przewijają się chociażby mediach czy w rozmowach
towarzyskich i tak się wpisały w standardy wykształcenia, że bardzo
łatwo rozpoznać, kto jest w tym zakresie burakiem, a kto człowiekiem na
jakimś względnym poziomie.
Komu jak komu, ale Tobie chyba nie powinno się tego tłumaczyć ;>
> W dniu 2012-09-07 08:08, Ed pisze:
>
>>>>> Właśnie napisałam mojej heretyczce zwolnienie ("bo trzeba") z
>>>>> pierwszej
>>>>> w tym roku lekcji religii, na którą jest defaultowo niejako
>>>>> zapisana. Na
>>>>> szczęście to ostatnia lekcja w jutrzejszym dniu. Następną religię w
>>>>> tym
>>>>> tygodniu spędzi w bibliotece, a w poniedziałek na zebraniu będziemy
>>>>> się
>>>>> oficjalnie wypisywać z czegoś, na co się nie zapisywałyśmy.
>>>>
>>>> Boisz się, że Twoja córka być może nauczy się czegoś więcej niż jej
>>>> potrzeba do posłuszeństwa
>>>
>>> Bogu? :P
>>
>> Być bezbożnikiem w kraju, gdzie jak sama napisałaś - 98% społeczeństwa
>> jest wierząca, to tak, jakby być murzynem wśród białych.
>
> To kościół uważa, że jest ich tyle. W rzeczywistości ta liczba jest ciut
> mniejsza.
> A biali są też różni - i tolerancyjni, i normalni, i "patrioci".
>
>> Różne konflikty są w życiu i dotyczy to każdego, jednak w tym przypadku
>> będzie ona z góry na gorszej pozycji, bo przykrość czy krzywda
>> wyrządzona bezbożnikowi redukuje poczucie winy katolika co najmniej do
>> połowy.
>> W dodatku prędzej czy później ktoś wmówi jej, że to jej wina.
>
> Oj, nie mów, że się będziesz litował. Moje dziecko ma wystarczająco
> silną osobowość, żeby sobie poradzić z takim mało katolickim zachowaniem.
>
>>>> i jej świadomość rozwinie się na tyle, że
>>>> będzie potem mogła mieć problem ze znalezieniem szczęścia w życiu? ;>
>>>
>>> Życzę jej tego, żeby miała większą świadomość niż ja w jej wieku.
>>
>> A robisz dokładnie na odwrót.
>> Tak jak już napisałem, bywają rożne konflikty i nikt ich nie uniknie.
>> Czy to w pracy, czy na forum lub we własnym domu i związku.
>> A podczas konfliktu ludzie są sobie wrogami.
>> Imo powinna więc tym bardziej poznać swojego wroga, który będzie ją
>> deprecjonował z powodu braku wiary czy nieznajomości religii.
>
> Sugerujesz, że ułomna i uproszczona interpretacja biblii autorstwa pani
> od religii jest jedyną dostępną poznaniu i że samemu nie można tejże
> biblii w domu studiować?
> I że nie znajdzie sobie przyjaciół równie niewierzących jak ona?
> Jak na razie spędziła lekcję religii w bibliotece jako jedna z
> dziesięciu osób w klasie (1/3).
> Więc nie musisz tak bardzo dbać o naszą reputację :P
Sugerujesz, że znacznie lepiej objaśnisz swojemu dziecku Pismo Święte i
religię w procesie nauczania metoda chałupniczą, która w warunkach
szkolnych trwa kilka lat?
Nie chodzi mi o niczyją reputację, jednak IMO kwestie wiary czy religii
dość często przewijają się chociażby mediach czy w rozmowach
towarzyskich i tak się wpisały w standardy wykształcenia, że bardzo
łatwo rozpoznać, kto jest w tym zakresie burakiem, a kto człowiekiem na
jakimś względnym poziomie.
Komu jak komu, ale Tobie chyba nie powinno się tego tłumaczyć ;>
napisał/a:
~Ed
2012-09-10 14:13
W dniu 2012-09-07 18:36, Aicha pisze:
> W dniu 2012-09-07 13:22, Ed pisze:
>
>> Imo to problem bardziej ich ofiar, ale jak uważasz.
>> Ja tylko przekazałem swoją opinie, a tak się składa, że znam trochę od
>> tej strony problemy osób nawet nieochrzczonych.
>> Że już nie wspomnę o problemach ze ślubem i ich konsekwencjach,
>> jak to jedna czy druga rodzina musi oczami świecić przed ludźmi.
>
> Hehe. No tak, tylko o opinię wśród ludzi chodzi.
> A ja nie miałam żadnych problemów ze ślubem. Cywilnym.
> Znacznie większe problemy są przy rozwodzie, kiedy to pan bóg nie chce
> rozłączyć bez stosownej żmudnej procedury oraz (bywa) załącznika w
> kopercie.
Pan Bóg rozłącza ślub cywilny?
No to trzeba było tak od razu, a nie ja tu odwołuję się do jakiejś
elementarnej znajomości tematu nadaremno.
W takim układzie nie mam już żadnych uwag ;>
> W dniu 2012-09-07 13:22, Ed pisze:
>
>> Imo to problem bardziej ich ofiar, ale jak uważasz.
>> Ja tylko przekazałem swoją opinie, a tak się składa, że znam trochę od
>> tej strony problemy osób nawet nieochrzczonych.
>> Że już nie wspomnę o problemach ze ślubem i ich konsekwencjach,
>> jak to jedna czy druga rodzina musi oczami świecić przed ludźmi.
>
> Hehe. No tak, tylko o opinię wśród ludzi chodzi.
> A ja nie miałam żadnych problemów ze ślubem. Cywilnym.
> Znacznie większe problemy są przy rozwodzie, kiedy to pan bóg nie chce
> rozłączyć bez stosownej żmudnej procedury oraz (bywa) załącznika w
> kopercie.
Pan Bóg rozłącza ślub cywilny?
No to trzeba było tak od razu, a nie ja tu odwołuję się do jakiejś
elementarnej znajomości tematu nadaremno.
W takim układzie nie mam już żadnych uwag ;>
napisał/a:
~Ed
2012-09-10 14:31
W dniu 2012-09-07 16:55, medea pisze:
> W dniu 2012-09-07 13:48, Lolalny Lemur pisze:
>> W dniu 2012-09-07 12:27, medea pisze:
>>
>>> BTW A dlaczego chcesz się awanturować o te sprawdziany? Wiesz, jak one
>>> wyglądają?
>>
>> W pierwszej klasie nie powinno być testów semestralnych oraz
>> tradycyjnych ocen, zwłaszcza niedostatecznych. Wytyczne MEN związane z
>> metodą nauczania w klasach początkowych.
>
> Wytyczne wytycznymi, ale w szkole mojej córki nie ma chyba ani jednego
> nauczyciela 1-3, który stosowałby się do nich (NB nie jestem pewna, czy
> te wytyczne dotyczą także ocen cząstkowych, a nie tylko końcowej
> klasyfikacji, która powinna być opisowa). Nawet młoda pani, która
> przyszła w zeszłym roku i entuzjastycznie na pierwszym zebraniu
> oznajmiła, że u niej nie będzie żadnych ocen, bo ona już należy do
> innego pokolenia nauczycieli, po krótkim czasie zaczęła dzieciom oceny
> stawiać, he he.
> W moim odczuciu te oceny akurat nie stanowią większego problemu, o ile
> nauczyciel jasno na początku wyartykułuje, jakie są jego wymagania i za
> co będzie je stawiał.
> Testy z angielskiego są w pierwszych klasach w przewadze rysunkowe i
> słuchowe (typu zaznacz, co usłyszałeś; pokoloruj itd.) i są banalne dla
> dzieciaków. Gorzej, że dzieciaki z takich testów dostawały piątki i
> szóstki, a na koniec drugiej klasy zrobili im jakąś diagnozę ni z
> gruszki ni z pietruszki i na świadectwach podostawali w większości
> "zadowalające" (cokolwiek to znaczy).
>
>> Wytyczne pani są takie jak dla czwartoklasisty mniej więcej. Nawet za
>> moich czasów szkolnych w pierwszych klasach tak nie było.
>
> Przesadzasz. W naszych czasach nie uczono angielskiego w pierwszych
> klasach, więc nie mamy porównania.
> Ewa
Ja zaczynałem podstawkę w latach 80-tych i w mojej szkole był język
niemiecki. Do tego popołudniowe lekcje dodatkowe za odpłatnością.
Podejrzewam, że w innych szkołach było podobnie, bo każdy mógł wtedy
nauczać w szkole nawet bez przygotowania pedagogicznego.
Mój kuzyn w czasach współczesnych woził swoje pierwszaki dodatkowo
popołudniami do szkoły English Perfect czy coś i jak z nimi rozmawiałem,
to też nie skarżyli się nigdy na jakiś nadmierny wysiłek intelektualny w
zapamiętaniu kilku słówek czy jakichś regułek.
A nawet wręcz odwrotnie.
Ale w klasach integracyjnych niektórzy uczniowie lub potem ich
absolwenci być może mogą mieć z tym jakiś problem ;>
> W dniu 2012-09-07 13:48, Lolalny Lemur pisze:
>> W dniu 2012-09-07 12:27, medea pisze:
>>
>>> BTW A dlaczego chcesz się awanturować o te sprawdziany? Wiesz, jak one
>>> wyglądają?
>>
>> W pierwszej klasie nie powinno być testów semestralnych oraz
>> tradycyjnych ocen, zwłaszcza niedostatecznych. Wytyczne MEN związane z
>> metodą nauczania w klasach początkowych.
>
> Wytyczne wytycznymi, ale w szkole mojej córki nie ma chyba ani jednego
> nauczyciela 1-3, który stosowałby się do nich (NB nie jestem pewna, czy
> te wytyczne dotyczą także ocen cząstkowych, a nie tylko końcowej
> klasyfikacji, która powinna być opisowa). Nawet młoda pani, która
> przyszła w zeszłym roku i entuzjastycznie na pierwszym zebraniu
> oznajmiła, że u niej nie będzie żadnych ocen, bo ona już należy do
> innego pokolenia nauczycieli, po krótkim czasie zaczęła dzieciom oceny
> stawiać, he he.
> W moim odczuciu te oceny akurat nie stanowią większego problemu, o ile
> nauczyciel jasno na początku wyartykułuje, jakie są jego wymagania i za
> co będzie je stawiał.
> Testy z angielskiego są w pierwszych klasach w przewadze rysunkowe i
> słuchowe (typu zaznacz, co usłyszałeś; pokoloruj itd.) i są banalne dla
> dzieciaków. Gorzej, że dzieciaki z takich testów dostawały piątki i
> szóstki, a na koniec drugiej klasy zrobili im jakąś diagnozę ni z
> gruszki ni z pietruszki i na świadectwach podostawali w większości
> "zadowalające" (cokolwiek to znaczy).
>
>> Wytyczne pani są takie jak dla czwartoklasisty mniej więcej. Nawet za
>> moich czasów szkolnych w pierwszych klasach tak nie było.
>
> Przesadzasz. W naszych czasach nie uczono angielskiego w pierwszych
> klasach, więc nie mamy porównania.
> Ewa
Ja zaczynałem podstawkę w latach 80-tych i w mojej szkole był język
niemiecki. Do tego popołudniowe lekcje dodatkowe za odpłatnością.
Podejrzewam, że w innych szkołach było podobnie, bo każdy mógł wtedy
nauczać w szkole nawet bez przygotowania pedagogicznego.
Mój kuzyn w czasach współczesnych woził swoje pierwszaki dodatkowo
popołudniami do szkoły English Perfect czy coś i jak z nimi rozmawiałem,
to też nie skarżyli się nigdy na jakiś nadmierny wysiłek intelektualny w
zapamiętaniu kilku słówek czy jakichś regułek.
A nawet wręcz odwrotnie.
Ale w klasach integracyjnych niektórzy uczniowie lub potem ich
absolwenci być może mogą mieć z tym jakiś problem ;>
napisał/a:
~czeremcha
2012-09-10 17:13
W dniu poniedziałek, 10 września 2012 14:02:07 UTC+2 użytkownik Ed napisał:
> W dniu 2012-09-07 16:24, czeremcha pisze:
>
> > W dniu piątek, 7 września 2012 13:24:07 UTC+2 użytkownik Ed napisał:
>
> >
>
> >>>> Różne konflikty są w życiu i dotyczy to każdego, jednak w tym przypadku
>
> >>>> będzie ona z góry na gorszej pozycji, bo przykrość czy krzywda
>
> >>> wyrządzona bezbożnikowi redukuje poczucie winy katolika co najmniej do
>
> >>> połowy.
>
> >
>
> >>> To już problem dotyczący katolików. Niedawno wyczytałam, że osoby wierzące mają zaniżoną ocenę własnych złych postępków... Widać wierzą, że Bóg im jakoś wybaczy...
>
> >
>
> >> Imo to problem bardziej ich ofiar, ale jak uważasz.
>
> >
>
> > Ofiar? Czyli moralność katolika zbliżona jest do moralności Kalego. Katolik krzywdzący katolika - duży grzech. Katolik krzywdzący nie-katolika - grzech o połowę mniejszy... Katolik nie widzi tu wypaczenia?
>
>
>
> Nie chciałbym tu krytykować katolików, ale z tego co mi wiadomo, to
>
> Biblia ani kościół nie pochwalają raczej bezbożności.
Czyli bezbożnych można bez zbytnich wyrzutów sumienia kopać w dupę? Czyli bliźni, którego trzeba miłować jak siebie samego - to wyłącznie bliźni katolik? Pozostałych miłować nie trzeba... Dziwne - to kolejny raz, kiedy spotykam się z takim podejściem tych, którzy dostali od swojego boga przykazania miłości bliźniego...
> >> jak to jedna czy druga rodzina musi oczami świecić przed ludźmi.
> > Dulszczyzną wali na odległość...
> A gdzie się kończy obrona tradycji i wartości chrześcijańskich, a
> zaczyna dulszczyzna?
Tam, gdzie kończą się wewnętrzne przekonania, a zaczyna myślenie o świeceniu oczami.
> >> Jakkolwiek prostackie by te problemy się nie wydawały, to niestety, ale
> >> dotykają one ludzi nadal.
> >> I potem raczej rzadko jest coraz lepiej.
> > Łatwo je rozwiązać. Łatwiej, niż się wydaje.
> Jeśli masz gdzieś odczucia swojej rodziny lub Twojego partnera to pewnie
> łatwo ;>
Widać, że twoje doświadczenie jest zerowe i teoretyzujesz.
Ania
> W dniu 2012-09-07 16:24, czeremcha pisze:
>
> > W dniu piątek, 7 września 2012 13:24:07 UTC+2 użytkownik Ed napisał:
>
> >
>
> >>>> Różne konflikty są w życiu i dotyczy to każdego, jednak w tym przypadku
>
> >>>> będzie ona z góry na gorszej pozycji, bo przykrość czy krzywda
>
> >>> wyrządzona bezbożnikowi redukuje poczucie winy katolika co najmniej do
>
> >>> połowy.
>
> >
>
> >>> To już problem dotyczący katolików. Niedawno wyczytałam, że osoby wierzące mają zaniżoną ocenę własnych złych postępków... Widać wierzą, że Bóg im jakoś wybaczy...
>
> >
>
> >> Imo to problem bardziej ich ofiar, ale jak uważasz.
>
> >
>
> > Ofiar? Czyli moralność katolika zbliżona jest do moralności Kalego. Katolik krzywdzący katolika - duży grzech. Katolik krzywdzący nie-katolika - grzech o połowę mniejszy... Katolik nie widzi tu wypaczenia?
>
>
>
> Nie chciałbym tu krytykować katolików, ale z tego co mi wiadomo, to
>
> Biblia ani kościół nie pochwalają raczej bezbożności.
Czyli bezbożnych można bez zbytnich wyrzutów sumienia kopać w dupę? Czyli bliźni, którego trzeba miłować jak siebie samego - to wyłącznie bliźni katolik? Pozostałych miłować nie trzeba... Dziwne - to kolejny raz, kiedy spotykam się z takim podejściem tych, którzy dostali od swojego boga przykazania miłości bliźniego...
> >> jak to jedna czy druga rodzina musi oczami świecić przed ludźmi.
> > Dulszczyzną wali na odległość...
> A gdzie się kończy obrona tradycji i wartości chrześcijańskich, a
> zaczyna dulszczyzna?
Tam, gdzie kończą się wewnętrzne przekonania, a zaczyna myślenie o świeceniu oczami.
> >> Jakkolwiek prostackie by te problemy się nie wydawały, to niestety, ale
> >> dotykają one ludzi nadal.
> >> I potem raczej rzadko jest coraz lepiej.
> > Łatwo je rozwiązać. Łatwiej, niż się wydaje.
> Jeśli masz gdzieś odczucia swojej rodziny lub Twojego partnera to pewnie
> łatwo ;>
Widać, że twoje doświadczenie jest zerowe i teoretyzujesz.
Ania
napisał/a:
~Ed
2012-09-11 07:57
W dniu 2012-09-10 17:13, czeremcha pisze:
>
> Czyli bezbożnych można bez zbytnich wyrzutów sumienia kopać w dupę? Czyli bliźni, którego trzeba miłować jak siebie samego - to wyłącznie bliźni katolik? Pozostałych miłować nie trzeba... Dziwne - to kolejny raz, kiedy spotykam się z takim podejściem tych, którzy dostali od swojego boga przykazania miłości bliźniego...
Dziwne, jak to bliźni chętnie powołuje się wybiórczo na przykazanie
miłości wyrwane z wszelkiego kontekstu religijnego i oczekuje jego
zastosowania od wszystkich, tylko nie od siebie.
Czy to nie jest czasem klasyczna projekcja mentalności Kalego na
katolików? ;>
>>>> jak to jedna czy druga rodzina musi oczami świecić przed ludźmi.
>
>>> Dulszczyzną wali na odległość...
>
>> A gdzie się kończy obrona tradycji i wartości chrześcijańskich, a
>> zaczyna dulszczyzna?
>
> Tam, gdzie kończą się wewnętrzne przekonania, a zaczyna myślenie o świeceniu oczami.
IMO każdy świeci oczami za wychowanie swoich dzieci czy się to jemu
podoba czy nie.
Jak ktoś wychowa swoje dzieci prawidłowo w poszanowaniu tradycji i
wartości zarówno katolickich jak i świeckich, to na pewno zostanie to
przekazane w następnych pokoleniach.
A jeśli nie, to mamy tutaj właśnie przykład naszej koleżanki.
Co z tego, że umysł niby światły i wykształcony, jak kręgosłup moralny
gnije i taki też zostanie przekazany dalej.
>>>> Jakkolwiek prostackie by te problemy się nie wydawały, to niestety, ale
>>>> dotykają one ludzi nadal.
>>>> I potem raczej rzadko jest coraz lepiej.
>
>>> Łatwo je rozwiązać. Łatwiej, niż się wydaje.
>
>> Jeśli masz gdzieś odczucia swojej rodziny lub Twojego partnera to pewnie
>> łatwo ;>
>
> Widać, że twoje doświadczenie jest zerowe i teoretyzujesz.
>
> Ania
Widać także, że Twoje tendencyjne wnioski dot. katolików zbudowane są
bardziej na brakach w wiedzy o nich i ich religii niż na rzetelnej
wiedzy o nich.
Myślę, że moi bracia i siostry bez trudu rozpoznają Twoje dzieci i
potraktują je odpowiednio ;>
>
> Czyli bezbożnych można bez zbytnich wyrzutów sumienia kopać w dupę? Czyli bliźni, którego trzeba miłować jak siebie samego - to wyłącznie bliźni katolik? Pozostałych miłować nie trzeba... Dziwne - to kolejny raz, kiedy spotykam się z takim podejściem tych, którzy dostali od swojego boga przykazania miłości bliźniego...
Dziwne, jak to bliźni chętnie powołuje się wybiórczo na przykazanie
miłości wyrwane z wszelkiego kontekstu religijnego i oczekuje jego
zastosowania od wszystkich, tylko nie od siebie.
Czy to nie jest czasem klasyczna projekcja mentalności Kalego na
katolików? ;>
>>>> jak to jedna czy druga rodzina musi oczami świecić przed ludźmi.
>
>>> Dulszczyzną wali na odległość...
>
>> A gdzie się kończy obrona tradycji i wartości chrześcijańskich, a
>> zaczyna dulszczyzna?
>
> Tam, gdzie kończą się wewnętrzne przekonania, a zaczyna myślenie o świeceniu oczami.
IMO każdy świeci oczami za wychowanie swoich dzieci czy się to jemu
podoba czy nie.
Jak ktoś wychowa swoje dzieci prawidłowo w poszanowaniu tradycji i
wartości zarówno katolickich jak i świeckich, to na pewno zostanie to
przekazane w następnych pokoleniach.
A jeśli nie, to mamy tutaj właśnie przykład naszej koleżanki.
Co z tego, że umysł niby światły i wykształcony, jak kręgosłup moralny
gnije i taki też zostanie przekazany dalej.
>>>> Jakkolwiek prostackie by te problemy się nie wydawały, to niestety, ale
>>>> dotykają one ludzi nadal.
>>>> I potem raczej rzadko jest coraz lepiej.
>
>>> Łatwo je rozwiązać. Łatwiej, niż się wydaje.
>
>> Jeśli masz gdzieś odczucia swojej rodziny lub Twojego partnera to pewnie
>> łatwo ;>
>
> Widać, że twoje doświadczenie jest zerowe i teoretyzujesz.
>
> Ania
Widać także, że Twoje tendencyjne wnioski dot. katolików zbudowane są
bardziej na brakach w wiedzy o nich i ich religii niż na rzetelnej
wiedzy o nich.
Myślę, że moi bracia i siostry bez trudu rozpoznają Twoje dzieci i
potraktują je odpowiednio ;>
napisał/a:
~czeremcha
2012-09-11 10:42
W dniu wtorek, 11 września 2012 07:58:07 UTC+2 użytkownik Ed napisał:
> Dziwne, jak to bliźni chętnie powołuje się wybiórczo na przykazanie
> miłości wyrwane z wszelkiego kontekstu religijnego i oczekuje jego
> zastosowania od wszystkich, tylko nie od siebie.
> Czy to nie jest czasem klasyczna projekcja mentalności Kalego na
> katolików? ;>
Przecież o tym właśnie JA napisałam.
> IMO każdy świeci oczami za wychowanie swoich dzieci czy się to jemu
> podoba czy nie.
Ja nie świecę oczami za moje dzieci. Nigdy nie musiałam. Są dobrze wychowane z dala od "tradycji katolickich".
> Co z tego, że umysł niby światły i wykształcony, jak kręgosłup moralny
> gnije i taki też zostanie przekazany dalej.
Nie wiem, kogo masz na myśli, ale myślę, że koleżanka ma się dobrze i nic jej nie gnije.
> Widać także, że Twoje tendencyjne wnioski dot. katolików zbudowane są
> bardziej na brakach w wiedzy o nich i ich religii niż na rzetelnej
> wiedzy o nich.
Wiem znacznie więcej, niż ty o wyznaniach innych niż katolickie. I o ateistach również.
> Myślę, że moi bracia i siostry bez trudu rozpoznają Twoje dzieci i
> potraktują je odpowiednio ;>
O tak, zgodnie z wytycznymi z Księgi Psalmów... Zabić, zgładzić, zniszczyć... Nic się nie zmieniło od stuleci... Tradycja katolicka jest w tej mierze u wielu niezmienna...
Ania
> Dziwne, jak to bliźni chętnie powołuje się wybiórczo na przykazanie
> miłości wyrwane z wszelkiego kontekstu religijnego i oczekuje jego
> zastosowania od wszystkich, tylko nie od siebie.
> Czy to nie jest czasem klasyczna projekcja mentalności Kalego na
> katolików? ;>
Przecież o tym właśnie JA napisałam.
> IMO każdy świeci oczami za wychowanie swoich dzieci czy się to jemu
> podoba czy nie.
Ja nie świecę oczami za moje dzieci. Nigdy nie musiałam. Są dobrze wychowane z dala od "tradycji katolickich".
> Co z tego, że umysł niby światły i wykształcony, jak kręgosłup moralny
> gnije i taki też zostanie przekazany dalej.
Nie wiem, kogo masz na myśli, ale myślę, że koleżanka ma się dobrze i nic jej nie gnije.
> Widać także, że Twoje tendencyjne wnioski dot. katolików zbudowane są
> bardziej na brakach w wiedzy o nich i ich religii niż na rzetelnej
> wiedzy o nich.
Wiem znacznie więcej, niż ty o wyznaniach innych niż katolickie. I o ateistach również.
> Myślę, że moi bracia i siostry bez trudu rozpoznają Twoje dzieci i
> potraktują je odpowiednio ;>
O tak, zgodnie z wytycznymi z Księgi Psalmów... Zabić, zgładzić, zniszczyć... Nic się nie zmieniło od stuleci... Tradycja katolicka jest w tej mierze u wielu niezmienna...
Ania
napisał/a:
~Ed
2012-09-11 11:03
W dniu 2012-09-11 10:42, czeremcha pisze:
> W dniu wtorek, 11 września 2012 07:58:07 UTC+2 użytkownik Ed napisał:
>
>> Dziwne, jak to bliźni chętnie powołuje się wybiórczo na przykazanie
>> miłości wyrwane z wszelkiego kontekstu religijnego i oczekuje jego
>> zastosowania od wszystkich, tylko nie od siebie.
>> Czy to nie jest czasem klasyczna projekcja mentalności Kalego na
>> katolików? ;>
>
> Przecież o tym właśnie JA napisałam.
Coś podobnego ;)
>> IMO każdy świeci oczami za wychowanie swoich dzieci czy się to jemu
>> podoba czy nie.
>
> Ja nie świecę oczami za moje dzieci. Nigdy nie musiałam. Są dobrze wychowane z dala od "tradycji katolickich".
No wiesz, dzieci bardzo wiele mówią werbalnie i niewerbalnie o swoich
rodzicach i o domu rodzinnym, w którym lub poza którym są kształtowane
choć najwyraźniej nie jesteś chyba tego świadoma.
>> Co z tego, że umysł niby światły i wykształcony, jak kręgosłup moralny
>> gnije i taki też zostanie przekazany dalej.
>
> Nie wiem, kogo masz na myśli, ale myślę, że koleżanka ma się dobrze i nic jej nie gnije.
Znam chyba ciut inny modelowy przykład rodziny, kobiety i matki, ale jak
dobrze to dobrze. Grunt, że dobrze ;>
>> Widać także, że Twoje tendencyjne wnioski dot. katolików zbudowane są
>> bardziej na brakach w wiedzy o nich i ich religii niż na rzetelnej
>> wiedzy o nich.
>
> Wiem znacznie więcej, niż ty o wyznaniach innych niż katolickie. I o ateistach również.
Nie wątpliwie prezentujesz dość bogaty zbiór uprzedzeń, ale z tym do
wiedzy to jeszcze troszkę daleko.
>> Myślę, że moi bracia i siostry bez trudu rozpoznają Twoje dzieci i
>> potraktują je odpowiednio ;>
>
> O tak, zgodnie z wytycznymi z Księgi Psalmów... Zabić, zgładzić, zniszczyć... Nic się nie zmieniło od stuleci... Tradycja katolicka jest w tej mierze u wielu niezmienna...
>
> Ania
Bardzo wiele się zmieniło od czasu tej Księgi tylko tego nie widzisz.
Obraz wiary, religii i jej wyznawców budowany jest słowo po słowie, aż
wszystkie wskoczą na swoje miejsce.
Nie bardzo da się sprowadzić go do jakiegoś wybiórczego streszczenia czy
coś tam zasłyszanego.
U Ciebie ten obraz poprzetykany jest różnymi konfabulacjami, które chyba
znacznie więcej mówią o Twojej mentalności niż ludzi, których próbujesz
określić.
> W dniu wtorek, 11 września 2012 07:58:07 UTC+2 użytkownik Ed napisał:
>
>> Dziwne, jak to bliźni chętnie powołuje się wybiórczo na przykazanie
>> miłości wyrwane z wszelkiego kontekstu religijnego i oczekuje jego
>> zastosowania od wszystkich, tylko nie od siebie.
>> Czy to nie jest czasem klasyczna projekcja mentalności Kalego na
>> katolików? ;>
>
> Przecież o tym właśnie JA napisałam.
Coś podobnego ;)
>> IMO każdy świeci oczami za wychowanie swoich dzieci czy się to jemu
>> podoba czy nie.
>
> Ja nie świecę oczami za moje dzieci. Nigdy nie musiałam. Są dobrze wychowane z dala od "tradycji katolickich".
No wiesz, dzieci bardzo wiele mówią werbalnie i niewerbalnie o swoich
rodzicach i o domu rodzinnym, w którym lub poza którym są kształtowane
choć najwyraźniej nie jesteś chyba tego świadoma.
>> Co z tego, że umysł niby światły i wykształcony, jak kręgosłup moralny
>> gnije i taki też zostanie przekazany dalej.
>
> Nie wiem, kogo masz na myśli, ale myślę, że koleżanka ma się dobrze i nic jej nie gnije.
Znam chyba ciut inny modelowy przykład rodziny, kobiety i matki, ale jak
dobrze to dobrze. Grunt, że dobrze ;>
>> Widać także, że Twoje tendencyjne wnioski dot. katolików zbudowane są
>> bardziej na brakach w wiedzy o nich i ich religii niż na rzetelnej
>> wiedzy o nich.
>
> Wiem znacznie więcej, niż ty o wyznaniach innych niż katolickie. I o ateistach również.
Nie wątpliwie prezentujesz dość bogaty zbiór uprzedzeń, ale z tym do
wiedzy to jeszcze troszkę daleko.
>> Myślę, że moi bracia i siostry bez trudu rozpoznają Twoje dzieci i
>> potraktują je odpowiednio ;>
>
> O tak, zgodnie z wytycznymi z Księgi Psalmów... Zabić, zgładzić, zniszczyć... Nic się nie zmieniło od stuleci... Tradycja katolicka jest w tej mierze u wielu niezmienna...
>
> Ania
Bardzo wiele się zmieniło od czasu tej Księgi tylko tego nie widzisz.
Obraz wiary, religii i jej wyznawców budowany jest słowo po słowie, aż
wszystkie wskoczą na swoje miejsce.
Nie bardzo da się sprowadzić go do jakiegoś wybiórczego streszczenia czy
coś tam zasłyszanego.
U Ciebie ten obraz poprzetykany jest różnymi konfabulacjami, które chyba
znacznie więcej mówią o Twojej mentalności niż ludzi, których próbujesz
określić.
napisał/a:
~Qrczak
2012-09-11 11:45
Dnia 2012-09-11 11:03, obywatel Ed uprzejmie donosi:
> W dniu 2012-09-11 10:42, czeremcha pisze:
>> W dniu wtorek, 11 września 2012 07:58:07 UTC+2 użytkownik Ed napisał:
>>
>>> IMO każdy świeci oczami za wychowanie swoich dzieci czy się to jemu
>>> podoba czy nie.
>>
>> Ja nie świecę oczami za moje dzieci. Nigdy nie musiałam. Są dobrze
>> wychowane z dala od "tradycji katolickich".
>
> No wiesz, dzieci bardzo wiele mówią werbalnie i niewerbalnie o swoich
> rodzicach i o domu rodzinnym, w którym lub poza którym są kształtowane
> choć najwyraźniej nie jesteś chyba tego świadoma.
A nawet niektórym to zostaje pomimo wyrośnięcia z krótkich majtek.
qr.a
--
Co widać, słychać i czuć.
> W dniu 2012-09-11 10:42, czeremcha pisze:
>> W dniu wtorek, 11 września 2012 07:58:07 UTC+2 użytkownik Ed napisał:
>>
>>> IMO każdy świeci oczami za wychowanie swoich dzieci czy się to jemu
>>> podoba czy nie.
>>
>> Ja nie świecę oczami za moje dzieci. Nigdy nie musiałam. Są dobrze
>> wychowane z dala od "tradycji katolickich".
>
> No wiesz, dzieci bardzo wiele mówią werbalnie i niewerbalnie o swoich
> rodzicach i o domu rodzinnym, w którym lub poza którym są kształtowane
> choć najwyraźniej nie jesteś chyba tego świadoma.
A nawet niektórym to zostaje pomimo wyrośnięcia z krótkich majtek.
qr.a
--
Co widać, słychać i czuć.
napisał/a:
~Ed
2012-09-11 13:14
W dniu 2012-09-11 11:45, Qrczak pisze:
> Dnia 2012-09-11 11:03, obywatel Ed uprzejmie donosi:
>> W dniu 2012-09-11 10:42, czeremcha pisze:
>>> W dniu wtorek, 11 września 2012 07:58:07 UTC+2 użytkownik Ed napisał:
>>>
>>>> IMO każdy świeci oczami za wychowanie swoich dzieci czy się to jemu
>>>> podoba czy nie.
>>>
>>> Ja nie świecę oczami za moje dzieci. Nigdy nie musiałam. Są dobrze
>>> wychowane z dala od "tradycji katolickich".
>>
>> No wiesz, dzieci bardzo wiele mówią werbalnie i niewerbalnie o swoich
>> rodzicach i o domu rodzinnym, w którym lub poza którym są kształtowane
>> choć najwyraźniej nie jesteś chyba tego świadoma.
>
> A nawet niektórym to zostaje pomimo wyrośnięcia z krótkich majtek.
>
> qr.a
Że o warunkach sanitarnych, w jakich musiały dorastać niektóre i co w
związku z tym przywykły robić innym do piaskownicy ze względu na
kurtuazję nie wspomnę.
> Dnia 2012-09-11 11:03, obywatel Ed uprzejmie donosi:
>> W dniu 2012-09-11 10:42, czeremcha pisze:
>>> W dniu wtorek, 11 września 2012 07:58:07 UTC+2 użytkownik Ed napisał:
>>>
>>>> IMO każdy świeci oczami za wychowanie swoich dzieci czy się to jemu
>>>> podoba czy nie.
>>>
>>> Ja nie świecę oczami za moje dzieci. Nigdy nie musiałam. Są dobrze
>>> wychowane z dala od "tradycji katolickich".
>>
>> No wiesz, dzieci bardzo wiele mówią werbalnie i niewerbalnie o swoich
>> rodzicach i o domu rodzinnym, w którym lub poza którym są kształtowane
>> choć najwyraźniej nie jesteś chyba tego świadoma.
>
> A nawet niektórym to zostaje pomimo wyrośnięcia z krótkich majtek.
>
> qr.a
Że o warunkach sanitarnych, w jakich musiały dorastać niektóre i co w
związku z tym przywykły robić innym do piaskownicy ze względu na
kurtuazję nie wspomnę.
napisał/a:
~czeremcha
2012-09-11 13:16
Zaraz, zaraz - w dyskusje _sam_i_nie_zmuszany_przez_nikogo_ wtrąciłeś stwierdzenia, że trzeba dzieci ochrzcić i posyłać na religię, żeby nie świecić oczami, żeby nie narażać ich na zemstę katolików i żeby nie utrudniać im życia.
Ładny obraz katolika...
Gdzie tu miejsce na wiarę? Prawdziwą, nie tą "na pokaz"?
Ania
Ładny obraz katolika...
Gdzie tu miejsce na wiarę? Prawdziwą, nie tą "na pokaz"?
Ania
napisał/a:
~czeremcha
2012-09-11 13:21
W dniu wtorek, 11 września 2012 13:16:06 UTC+2 użytkownik Ed napisał:
> >> No wiesz, dzieci bardzo wiele mówią werbalnie i niewerbalnie o swoich
> >> rodzicach i o domu rodzinnym, w którym lub poza którym są kształtowane
> >> choć najwyraźniej nie jesteś chyba tego świadoma.
No i?
Nie należę do żadnej zakazanej sekty, żeby się musieć ukrywać.
I żeby było jasne - w naszej rodzinie rośnie już drugie, nieochrzczone pokolenie. Problemów póki co nie ma żadnych, zaś to pierwsze - problemy miało ani większe, ani mniejsze, niż /kolejno/ reszta dzieci, młodzieży i dorosłych.
Zatem wiem, o czym mówię i straszyć mnie nalotem inkwizycji nie musisz.
Ania
> >> No wiesz, dzieci bardzo wiele mówią werbalnie i niewerbalnie o swoich
> >> rodzicach i o domu rodzinnym, w którym lub poza którym są kształtowane
> >> choć najwyraźniej nie jesteś chyba tego świadoma.
No i?
Nie należę do żadnej zakazanej sekty, żeby się musieć ukrywać.
I żeby było jasne - w naszej rodzinie rośnie już drugie, nieochrzczone pokolenie. Problemów póki co nie ma żadnych, zaś to pierwsze - problemy miało ani większe, ani mniejsze, niż /kolejno/ reszta dzieci, młodzieży i dorosłych.
Zatem wiem, o czym mówię i straszyć mnie nalotem inkwizycji nie musisz.
Ania
napisał/a:
~Ed
2012-09-11 13:42
W dniu 2012-09-11 13:16, czeremcha pisze:
> Zaraz, zaraz - w dyskusje _sam_i_nie_zmuszany_przez_nikogo_ wtrąciłeś stwierdzenia, że trzeba dzieci ochrzcić i posyłać na religię, żeby nie świecić oczami, żeby nie narażać ich na zemstę katolików i żeby nie utrudniać im życia.
>
> Ładny obraz katolika...
>
> Gdzie tu miejsce na wiarę? Prawdziwą, nie tą "na pokaz"?
>
> Ania
Obawiam się, że właśnie Twoja postawa wyrażana m.in. stwierdzeniami typu
"Ładny obraz katolika..." nie pozwoli Ci znaleźć odpowiedzi na te
pytania, a moje ew. próby pomocy w tym zakresie odniosą raczej odwrotny
efekt, prawda?
Poza tym swoje dobrowolne stwierdzenia kierowałem bardziej w kontekście
Aichy i jej możliwości zrozumienia.
Twoje ew. zrozumienie, jak już wyczytałem w następnym poście i tak już
niczego nie wniesie ;>
> Zaraz, zaraz - w dyskusje _sam_i_nie_zmuszany_przez_nikogo_ wtrąciłeś stwierdzenia, że trzeba dzieci ochrzcić i posyłać na religię, żeby nie świecić oczami, żeby nie narażać ich na zemstę katolików i żeby nie utrudniać im życia.
>
> Ładny obraz katolika...
>
> Gdzie tu miejsce na wiarę? Prawdziwą, nie tą "na pokaz"?
>
> Ania
Obawiam się, że właśnie Twoja postawa wyrażana m.in. stwierdzeniami typu
"Ładny obraz katolika..." nie pozwoli Ci znaleźć odpowiedzi na te
pytania, a moje ew. próby pomocy w tym zakresie odniosą raczej odwrotny
efekt, prawda?
Poza tym swoje dobrowolne stwierdzenia kierowałem bardziej w kontekście
Aichy i jej możliwości zrozumienia.
Twoje ew. zrozumienie, jak już wyczytałem w następnym poście i tak już
niczego nie wniesie ;>