Wejście do kościoła - z kim i jak?

napisał/a: agniesia7741 2008-03-09 10:34
My wchodzimy do kościoła z moim narzeczonym trzymając się za rękę, za nami nasi świadkowie a przed nam prawdopodobnie 2 dziewczynki sypiące kwiatki. To opcja nr 1 a nr 2 jest taka sama tylko bez dziewczynek
napisał/a: aptekara 2008-03-09 10:36
agniesia774 ja wybrałabym opcję nr 2.
napisał/a: evilgirl89 2008-03-09 11:47
agniesia774, opcja 1 fajna ale teraz przyszło mi do g łowy czy nie trzeba było by na drugi dzień lecieć do kościoła sprzątać kwiatków??
ja jak w opcji 2
napisał/a: arTemida 2008-03-09 12:34
ja bym wybrała tylko drugą opcje
napisał/a: agniesia7741 2008-03-09 13:08
hehehe-przyznam szczerze że ja też się ciągle zastanawiam nad tym sprzątaniem.... Więc pewnie zostaniemy przy opcji nr 2 tak jak radzicie
napisał/a: ysmay 2008-03-18 14:20
a ja jeszcze nie do konca wiem. My chcemy zeby narzeczony czeka przed oltarzam a zeby mnie prowadzil tata. Z racji tego ze nie bylam w domu od 22 azdziernika to bede musiala to wszystko obgadac z rodzicami swoimi i narzeczonego bo nie wiem czy oni chce koniecznie blogoslawienstwo.
napisał/a: Chromowana 2008-07-05 00:25
A mi się jakoś nie podoba jak tata odprowadza panią młodą... Ta opcja sprawdza się jak wcześniej nie było właśnie błogosławieństwa bo wtedy pan młody widzi po raz pierwszy wybrankę i wygląda to naprawdę wyjątkowo a tak... to troszkę takie ceregiele... widzieliście się na błogosławieństwie potem się rozdzielacie pan młody biegnie do kościoła a Ty zostajesz... takie to troszkę naciągane My będziemy szli do kościoła sami za nami świadkowie a ksiądz będzie na Nas czekał przed ołtarzem Tak sobie to wymarzyłam hmmmy a i w tyle marsz weselny
napisał/a: Apple 2009-01-12 21:03
marzyłam o tym odkąd jako mała dziewczynka obejrzałam jakiś amerykański film:
mój przyszły mąż, goście czekają w kościele...przyjeżdżam z rodzicami, tata bierze mnie pod rękę i prowadzi do ołtarza, a tam oddaje mnie pod opiekę kolejnemu mężczyźnie mojego życia (drugiemu, po tacie :) ).
Niestety okazuje się, że w cale nie jest tak łatwo spełnić marzenie Zależało mi aby pierwszy raz zobaczył mnie w dniu ślubu przed ołtarzem. Już nawet wykombinowałam sobie, że błogosławieństwa udzielili by nam rodzice przy ołtarzu - na początku ceremonii. I tu zaczynają się schody. Moja mama powiedziała, że to dla nich za duży stres, że z pewnością będzie płakać i chce by błogosławieństwo odbyło się u nas w domu, żebym nie kombinowała..itp. Dobrze dam radę - zrezygnuję z tego.

Więc druga wersja: Mój M. pochodzi z innego miasta niż ja. Goście z jego strony podjeżdżają od razu pod kościół, "teście" z M. przyjeżdżają do nas i w kameralnym gronie odbywa się błogosławieństwo: my i rodzice (bez żadnych cioć, wujków, kamerzysty, kapeli...itp. dla mnie to bardzo intymna ceremonia). Po tym teście z M. jadą do kościoła, a po paru min. jadę ja z rodzicami. Mój M. wchodzi do środka, goście też i dopiero wchodzę ja z tatą. Wszystko pięknie...i nagle moja "cudowna teściowa" że tak nie wypada bo przy błogosławieństwie to powinni być jeszcze chrzestni, babcie i dziadkowie no i jak to bez wykupywania młodej, bez kamerzysty...itp :< Moja mama też nie zadowolona bo jak ktoś będzie chciał przyjechać z rodziny i popatrzeć , że przecież nie mozna nikogo wyprosić itp. ja myślę, że przecież subtelnie można porozmawiać z najbliższą rodziną, że zależy mi na kameralnym błogosławieństwie, że chyba zrozumieją...

Czy ja naprawdę jakieś fanaberie sobie wymyśliłam? Bo już zaczyna mi się odechciewać wszystkiego . A może macie pomysł jak to inaczej zaangażować?
Czy którąś z Was również poprowadzi ojciec do ołtarza? jak to u Was będzie przebiegać?
napisał/a: Karolinka_U 2009-01-12 21:27
Mnie tata prowadził do ołtarza i wyglądało to trochę inaczej niż ty sobie marzysz

Po błogosławieństwie pojechaliśmy ze świadkami do Kościoła. Przed Kościołem przywitaliśmy gości razem a kiedy byli już w środku mój mąż poszedł pod ołtarz i czekał na mnie razem ze świadkami. Kiedy organista zaczął grać wtedy ruszyłam z tatą w stronę mężą

Tak to wyglądało u mnie
napisał/a: MałaAgacia 2009-01-12 21:44
No próby łączenia tradycji nie są łatwe - znam to z autopsji. To co sobie wymarzyłaś pochodzi właśnie z tradycji amerykańskiej i niekatolickiej, gdzie absolutnie pod żadnym pozorem Pan Młody nie może zobaczyć Panny przed samym momentem ślubu, bo to duuuży pech. Dlatego czeka przy ołtarzu. Chcesz dołozyć do naszych obrzędów ślubnych inny, nie tutejszy zwyczaj, który w połączeniu z naszymi praktykami (i silna presja magicznego zwrotu "to nie wypada"!) jest raczej niewykonalny.

Ja uważam, że to Wasz ślub i wszystko co z nim związane powinno być Waszą decyzją, a nie teściowej. Jej gadaninę bym zignorowała i sugeruję opcję takie:

1. Błogosławieństwo przed przygotowaniami, albo w ogóle dzień wcześniej. Kto powiedział, że musicie być błogosławieni w strojach, możecie to zrobić z samego rana przecież. Albo dzień wcześniej.

2. Błogosławieństwo może nastąpić w jakimś zacisznym miejscu w kościele - na pewno pełno tam takich zakamarków.

Przy opcji pierwszej zachowasz tajemniczość swojego wyglądu do ostatniej chwili!

No i teściowa niech nie zapomina że błogosławieństwo wychodzi od RODZICÓW a nie chmary krewnych i znajomych i sąsiadów może jeszcze. To wzruszający moment i nie każdy ma sie ochotę afiszować!

P.S. Ja też będę prowadzona do Pana Młodego, który nota bene na dobę przed nie będzie mnie oglądał i nie będzie spał w naszym mieszkaniu - ach te przesądy
napisał/a: margaret3 2009-01-12 21:51
A u mnie ksiądz proboszcz na naukach przedmałżeńskich które odbywały się u nas w parafii powiedział, że to jakiś amerykański wymysł i że u nas się tego nie praktykuje. My mamy nasze tradycje i je powinniśmy pielęgnować.

Ja jestem za tradycyjnym przebiegiem tej części ceremonii. Dla mnie wspólna droga przed ołtarz to taki symbol początku wspólnego życia.
napisał/a: patik1 2009-01-12 22:12
Apple napisal(a):marzyłam o tym odkąd jako mała dziewczynka obejrzałam jakiś amerykański film:
mój przyszły mąż, goście czekają w kościele...przyjeżdżam z rodzicami, tata bierze mnie pod rękę i prowadzi do ołtarza, a tam oddaje mnie pod opiekę kolejnemu mężczyźnie mojego życia (drugiemu, po tacie ).

aj ja mam to samo.. ale niestety w praktyce nie wyjdzie dokladnie tak..
u mnie- tradycyjne blogoslawienstwo w domu, potem jedziemy do kosciola, pan mlody wchodzi ze swiadkami do kosciola (gdzie sa juz wszyscy goscie) i potem moje wejscie pod reke z tata :)


Jeżeli chcesz kameralne blogoslawienstwo to mi jak najbardziej podoba sie wersja druga!