Czy to problemy hormonalne? Jeśli tak, to co dalej?

napisał/a: bakelolo 2016-04-04 10:39
Hmm...moje objawy chyba częsciowo są związane z nietolerancją glutenu (którą chyba mam).
Widzę to np. po dłoniach - kilka dni temu przez dwa dni jadłam pieczywo i po dwóch dniach nagle dłonie zrobiły mi się strasznie suche i skóra zaczęła się łuszczyć, do tego zaczęły mi znowu wyskakiwać takie drobne krostki na dłoniach.
Do tego "widzę", że chyba częściowo za moje problemy związane ze zmęczeniem odpowiedzialna jest ta przepuklina kręgosłupa bo jednak to ból i obciążenie.
Co mnie ostatnio zastanowiło, to że żółknie mi prawa dłoń :/. Tak miejscowo, gdzie są kostki pięści kciuka i palca wskazującego.

Co dodiety, to muszę jednak zrezygnować z potraw obfitych w tłuszcz bo znowu mam biegunki po takim jedzeniu. Natomist pociesza mnie fakt, że znalazłam makaron bez glutenu i węglowodanów więc mogę wreszcie zjeść spaghetti z mięsem :D.
napisał/a: bakelolo 2016-04-06 11:08
Byłam dziś u innego (nowego) lekarza z nadzieją, że będzie on miał świerze/inne spojrzenie na mój przypadek.
Cóż, wnioski są takie, że moje problemy głownie biorą się przez spadki cisnienia, do którego dochodzi głownie po posiłku oraz wysiłku fizycznym.

Wyszłam dziś z samego rana z psem na spacer i nie było tragicznie - wprawdzie ciągle czuję się jakby krew nie do końca mi do mózgu dochodziła bo cały czas czuję się otepiała. Ale nie straciłam przytomności.
Zjadłam śniadanie i wyszłam ponownie z psem no i się zaczęło. Szłam i nagle totalny zjazd, nastapił reset (chwilowa utrata przytomności), przechodnie mi pomogli, doczłapałam się jakoś do domu. Mirzę ciśnienie i wynik 85/59, cukier 100 więc to nie wina ewentualnego spadku cukru.

Generalnie wiem, że po posiłku układ pokarmowy zabiera znaczną część krwi, żeby wspomóc jego pracę więc wnioskuję, że faktycznie moje problemy mają związek z problemami z prawidłowym ukrwieniem wszystkich części ciała (stopy, dłonie no i mózg), zwłaszcza, że generalnie mam niskie ciśnienie.

Nie mam tylko pojęcia co z tym zrobić :/.
napisał/a: soaring 2016-04-06 11:52
Już nie raz pisałam, że mnie to sugeruje problem z nadnerczami..
napisał/a: bakelolo 2016-04-06 13:31
No ale w jaki sposób nadnercza wpływają na niskie ciśnienie i jego spadki po posiłku?
napisał/a: bakelolo 2016-04-07 00:05
Zerknęłam na wyniki hormonów - przysadka i nadnercza i dziwnie to wygląda:
ACTH - 17.4%
Aldosteron - 34% (chociaż tutaj mam zagwózdkę bo w wynikach badań normy są opisane dla pozycji stojącej lub leżącej a mi krew pobierano w pozycji siedzącej hmm...jeśli by mój wynik interpretować wzledem pozycji leżacej, to wychodzi 68%))
Kortyzol z krwi - 68%
Kortyzol z DZM - 88%
DHEA-S - 94%

Wynikałoby z tego, że jak już, to mam nadczynność nadnerczy a to raczej wiąże się z ewentualnym nadcisnieniem a nie odwrotnie...
Nie wiem już co o tym myśleć.
Idę w przyszłym tygodniu zrobić kontrolnie glukozę i insulinę na czczo, to zrobię jeszcze raz badania ACTH, Aldosteronu i Dhea-S, tylko nie wiem, czy dzieńcyklu ma jakieś znaczenie w tym przypadku, czy nie patrzeć na to?
napisał/a: soaring 2016-04-08 09:08
poczytaj ten lub inne posty MS na temat nadnerczy.
http://www.tlustezycie.pl/2013/03/samodzielna-diagnostyka-wypalenia.html

pamiętaj, że nieprawidłowo przygotowałaś próbkę do badania kortyzolu z DZM, więc tego wyniku w ogóle komentować nie można.
pozostałe badania to pojedyncze pomiary, też nic na ich podstawie nie można powiedzieć. wyczerpane nadnercza w takich badaniach nie wyjdą, trzeba zrobić albo pomiary ze śliny, albo minimum to DZM, a i tak najważniejsze są objawy.
przeciętny endo w ogóle nie będzie wiedział o co chodzi, bo zmęczone nadnercza to nie jest niedoczynność nadnerczy, w związku z tym najpewniej w ogóle nie będzie wiedział, że na świecie się taki stan leczy.
napisał/a: bakelolo 2016-04-08 09:51
Zaczynam sie co raz bardziej gubic w tym wszystkim....
napisał/a: soaring 2016-04-08 11:35
Cały czas Ci powtarzam, że Twoje problemy nie są banalne, masz sporo zaburzeń metabolicznych i hormonalnych, którymi powinien się zająć albo bardzo dobry lekarz albo bardzo duetu naturopata, sama nie dasz rady.
napisał/a: nolimit1 2016-04-11 03:09
Ogólnie j.w. Natomiast - uważam, że jedynie Ty mozesz dać radę. Nikt inny nie da za Ciebie. Więc nie licz na lekarzy. Musisz wszystko zrobić sama -znaleźć najlepszego lekarza- spróbować mu zaufać, ale wcześniej musisz mieć więcej wiedzy od niego. Żeby w ogóle chciał Cię słuchać. Jak trafisz na lekarza z wiedzą, ale na bufona - który nie słucha pacjenta, nic ci to nie da. Także powodzenia... Na pewno będzie to ciężkie - ale może maszkogoś kto zrobi to za ciebie. Całą tę operację logistyczną... inaczej jak wyżej- nie dasz sama rady. Myślę, że nie znajdziesz siły na to w tym kraju. Pocieszenie - idzie ku lepszemu. Pisze Ci to niezdiagnozowany pacjent od min 15 lat.... Ostatnio dopiero coś sie ruszyło. Natomiast jak nagle uwieżyć w to że coś ci jest skoro kilkanaście lat byłeś symulantem dla lekarzy, rodziny, itd. Nadzieja w tym, że poziom lekarzy jest coraz wyższy. Nie ważne tez czy idziesz prywatnie czy 'na państwo'. Musisz trafić na lekarza nim stracisz cały majątek. Co nie jest łatwe z nie typowymi wynikami/objawami.
napisał/a: bakelolo 2016-04-26 22:04
Chyba powoli klaruje się obraz przyczyn moiich objawów.

Istnieje duże prawdopodobieństwo, że to wina niskiego cisnienia oraz dośc gęstej krwi przec co nie dość, że gęsta krew ma problemy z dopływem do wszystkich komórek, tak niskie cisnienie jeszcze pogłębia ten stan.

Zaczęłam używać więcej soli (do tej pory nie używałam jej w ogóle) i ciśnienie zaczęło iść w górę i zaczęłam czuć się co raz lepiej. Co raz rzadziej dopadało mnie uczucie nagłego niedokrwienia mózgu, stóp i dłoni. Stopy i dłonie miewałam zimne tylko po posiłku - to normalne bo większość krwi skupiona jest wtedy w układzie trawiennym.

Cisnienie zaczynało już przekraczać 100/70 więc było co raz lepiej. Zdarzało się, że rozkurczowe dobijało nawet do 110. Oczywiście miewałam gorsze dni, gdzie czułam się mocniej zmęczona i nadal miewałam takie nagłe uczucia niedokrwienia (zwłaszcza podczas przebywania w pozycji stojącej a głównie w bezruchu) natomiast zaczęły wystepować o wiele rzadziej i w drugiej połowie dnia, gdy układ krwioności nieco się rozchulał czułam się całkiem dobrze.
Poczułam się o wiele gorzej w pierwszym dniu miesiączki ale to może przez stres dla organizmu.

Było co raz lepiej, już się cieszyłam aż do wczoraj kiedy poszłam do stomatologa, żeby wyrwać "osemkę". Facet przez 1.5h grzebał mi w zębie, wiercił, próbował wyciągać i tyle mi z tego przyszło, że po 1.5h totalnej męczarni (bo znieczulenie średnio działało), bólu, płaczu i już prawie padaczki bo serce mi powoli wariowało nadal mam ząb - kur...

Po powrocie do domu, gdy położyłam się spać od razu dopadły mnie straszne dreszcze, mega zimno w całym ciele, temperatura spadła mi do 35.8*, cisnienie było wysokie bo 114/88 ale objawy były masakryczne, do tego mega mrowienie w stopach, rekach. Gdy tylko odrobinę wyżej od serca miałam dłoń, to od razu mi całkowicie drętwiała, do tego cała noc "schizów", nagłe kilkusekundowe tachykardie, uczucie zapadania się i odrealnienia.
Nie do końca wiem, czy wiązać to ze stresem dla organizmu, ponad godziną strasznego bólu, utraty krwi czy czymś innym. Prawie całą noc miałam nieprzespaną a dziś rano, to była katastrofa. Ciśnienie 80/60, omdlenia, straszne szumy i piski w uszach, nie byłam w stanie utrzymać się na nogach.

Wraz z upływem dnia zrobiło mi się trochę lepiej, poszłam z psem na spacer ok 2km, trochę mi się krew rozchulała po organizmie bo przestałam mieć lodowate stopy i dłonie. Wprawdzie kilka razy lekko zasłabłam ale nie straciłam przytomności.

A teraz, wieczorem z powrotem dopadło mnie niesamowite zmęczenie, dreszcze przechodzące po głowie, lodowate stopy, dłonie, nos, światłowstręt, drgania wewnątrz całego ciała.
Wczoraj miałam jeszcze w miarę dobrze wyglądające dłonie a dziś rano moje dłonie to był suchy wiór utrzymujący się do teraz.

Moja osobista teoria jest taka, że po pierwsze zaniedbałam nieco wątrobę (pewnie przez kilka lat spożywania alkoholu co drugi dzień, do tego sporo słodyczy) przez co jakość krwi może być wątpliwa. Wprawdzie morfologia jest w porządku natomiast koagulogram pokazuje:

- APTT - czas kaolinowo-kefalinowy: 27.02 sekundy (norma laboratorium to 22.60-42.20, natomiast ogólnie przyjęta norma, to 28-34 sekundy), zauważyłam, że w tym labie normy badań są bardzo mocno rozrzucone w stosunku do innych labów więc bardziej ufam uogólnionym normom.

- Czas protrombinowy INR: 10.77 sekund (norma labu to 10.10-15.20, normy ogólne, to 13-17 sekund)

- Fibrynogen: 3.76 (norma lab. 2-4.50, norma ogólna 1.8-3.5)

Generalnie wyniki wskazują na gęstą krew przez to tworzące się zakrzepy a te z kolei mogą wynika z chorobą wątroby - u mnie panel wątrobowy wykazał autoagresję w kierunku wątroby, do tego mam dośc wysokie (prawie przekraczające normy) prób wątrobowych. wątroba nie oczyszcza należycie krwi więc jest ona gęsta. Do tego niskie ciśnienie robi swoje.
To jest najbardziej pewna teoria, która potwierdza pogorszenie się stanu po posiłku oraz w pozycji stojącej.

Jutro jadę powtórzyć kilka badań związanych z wątrobą więc zobaczymy. Natomiast USG jamy brzusznej sprzed 2 lat nie wykazało żadnych nieprawidłowości także hmm...
napisał/a: soaring 2016-04-27 08:26
jesteś otyła, więc ryzyko problemów naczyniowych, od zakrzepów po zatory, jest oczywiście większe. na pewno powinnaś dbać o nawadnianie, czyli minimum 2 litry płynów dziennie i najlepiej by woda była z odrobiną soli i soku z cytryny, opcjonalnie z odrobiną miodu, choć przy Twoich zaburzeniach insulinowych raczej bez. sól jest bardzo potrzebna dla prawidłowej gospodarki wodno-elektrolitowej (sód, potas, magnez, wapń, chlorki warto badać regularnie), a także pracy nadnerczy.
napisał/a: bakelolo 2016-04-27 10:25
Jeśli chodzi o zatory itp. to robiłam Dopplery żyłi tetnic kończyn, począwszy od aorty, szyi i nie wykryło żadnych zatorów także to jest plus.

Z wodą niestety mam tak, że piję około 4 litry dziennie natomiast woda przeze mnie po prostu przelatuje. Co wypiję, to "za chwilę" wydalę. Chociazby tobiąz dobową zbiórkę moczu to wypijając 4 litry wody prawie 4 litry moczu miałam wydalone.

Jesli chodzi o gospodarkę elektrolitową, to zawsze miałam dobrą, chociaż ostatnio stosunek sodu do potasu był zaburzony z przewagą sodu - czyli zakładam, że gówniane pomidory jadam ;).

Generalnie bardzo długo odczuwam zmęczenie i stress. Dziś jest o wiele lepiej niż wczoraj natomiast i tak czuję się strasznie zmęczona, jakbym tydzień nie spała.

Waga niestety stanęła mi w miejscu między 80-82kg więc chyba będę musiała jakieś intensywniejsze ćwiczenia dorzucić do diety bo sama dieta już nie działa. Natomiast będę odstawiać powoli metforminę, skoro węglowodanów i tak za bardzo nie jestm, to osobiście nie widzę sensu zażywać tabsów. Wszak one i tak nie powodują chudnięcia/spalania tkanki tłuszczowej.

Dorzucę do diety naturalne rozrzedzacze krwi - kurkuma, imbir, może coś pomoże.

Zrobiłam dziś ponownie:
- lipidogram,
- koagulogram,
- poszerzony panel wątrobowy,
- próby wątrobowe,
- proteinogram
Ta wątroba mnie intryguje bo faktycznie często odczuwam ból i gniecenie w jej okolicy ale to równie dobrze może być pęcheżyk żółciowy.

Faktem jest, że gdy ciśnienie mi pójdzie w górę, to czuję się lepiej więc to raczej na 100% wszystko wina gęstej krwi. Przez ostatnie lata niestety mocno krew obciążałam paleniem, alkoholem, niezdrowym jedzeniem do tego kilka godzin dziennie ćwiczeń fitness obniżyło odporność i wymęczyło organizm.

Plusem jest to, że po odstawieniu glutenu, nabiału i cukru nie mam juz żadnych problemów jelitowych. Obawiam się natomiast tego, czy aż tak długo utrzymujący się stan niedokrwienia (o ile to faktycznie przyczyna) nie spowodował jakiś nieodwracalnych zmian. Chociaż resonans mózgu sprzed ponad roku niczego nie wykazał. No ale to było ponad rok temu.