Nerwica

napisał/a: patyśka 2012-11-15 11:50
Skoro chorujesz już 10 lat, to powinnaś wiedzieć, że są to ''normalne'' objawy nerwicy. Leczysz się u psychiatry? Chodzisz do jakiegoś terapeuty?. Jeżeli nie, to idź, zapewniam Cię, że lepiej nie będzie. Powiem Ci tak, jak powiedział mój psychiatra..nie da rady zemdleć jeżeli ma się wysokie tetno, serce bije szybko itp. Jest to typowy objaw paniki. W domu czujesz się lepiej bo jest to tzw. punkt bezpieczeństwa, tam po prostu czujesz się najbezpieczniej
I jeszcze jedno pytanie, napisałaś: ''przy zyciu trzymaja mnie dzieci- szczegolnie 2 latek!'' .... na pozostałych dzieciach/dziecku Ci nie zależy?
Zrób podstawowe badania, w tym hormony tarczycy, jeżeli wszystko będzie ok idź do psychiatry, to naprawdę żaden wstyd, są po to żeby nam pomagać. Bedzie dobrze. Pozdrawiam
napisał/a: adriana4 2012-11-15 15:46
Patyśka-

derealizacja to coś strasznego. Ale od kilku tygodniu pojawiło się u mnie jeszcze coś gorszego co mnie wykańcza. Bezdechy nocne. Śpie spokojnie a tu nagle ze snu wyrywają mnie te duszności. nikomu tego nie życzę. doszło do tego ze boję się zasypiać. ale trzeba jakoś sobie radzić jakoś żyć. obecnie szukam jakiejś terapii grupowej. zobaczymy czy mi się uda. pozdrawiam i życzę wytrwałości!!!
napisał/a: Ajjc 2012-11-15 23:02
patyśka napisal(a):Skoro chorujesz już 10 lat, to powinnaś wiedzieć, że są to ''normalne'' objawy nerwicy. Leczysz się u psychiatry? Chodzisz do jakiegoś terapeuty?. Jeżeli nie, to idź, zapewniam Cię, że lepiej nie będzie. Powiem Ci tak, jak powiedział mój psychiatra..nie da rady zemdleć jeżeli ma się wysokie tetno, serce bije szybko itp. Jest to typowy objaw paniki. W domu czujesz się lepiej bo jest to tzw. punkt bezpieczeństwa, tam po prostu czujesz się najbezpieczniej
I jeszcze jedno pytanie, napisałaś: ''przy zyciu trzymaja mnie dzieci- szczegolnie 2 latek!'' .... na pozostałych dzieciach/dziecku Ci nie zależy?
Zrób podstawowe badania, w tym hormony tarczycy, jeżeli wszystko będzie ok idź do psychiatry, to naprawdę żaden wstyd, są po to żeby nam pomagać. Bedzie dobrze. Pozdrawiam




kochana u psychiatry leczylam sie kupe lat- sukkces zaden!
zemdlec nie..wiem ze przy wysokim tetnie...ale uczucie jest i trudno sie go pozbyc.

przy zyciu trzymaja mnie dzieci szczegolnie dwulatek bo starszy sobie poradzi.... tak? ma swoje zycie swoich kolegow, dziewczyne...kocham go tak samo jak malego..tylko maly nie rozumie pewnych rzeczy- zle mnie zrozumilas

dzieci to moje zycie moj swiat.......


hormony tarczycy kiedy nie robie a wierz mi latalam po lekarzach jak szalona sa ok..

teraz juz nie chodze bo mam ich poprostu dosc..

wszystkie wyniki badania norma... zawsze wynik, opinia lekarzy nerwica natrectw


czy sa tu dziewczyny z ktorymi pisalamo 2 lata temu?
napisał/a: Ajjc 2012-11-15 23:03
adriana napisal(a):Patyśka-

derealizacja to coś strasznego. Ale od kilku tygodniu pojawiło się u mnie jeszcze coś gorszego co mnie wykańcza. Bezdechy nocne. Śpie spokojnie a tu nagle ze snu wyrywają mnie te duszności. nikomu tego nie życzę. doszło do tego ze boję się zasypiać. ale trzeba jakoś sobie radzić jakoś żyć. obecnie szukam jakiejś terapii grupowej. zobaczymy czy mi się uda. pozdrawiam i życzę wytrwałości!!!



te bezdechy mam takze od lat...one mi juz nie przeszkadzaja tak bardzo...mi strasznie dokuczaja zawroty glowy, sa okropne koszmarne.

a bezdecgy..tez tak masz ze zasypiasz i nagle wrazenie ze lecisz w dol.....ze nie mozesz chwycic oddechu i sie zrywasz i jest ok? koszmar!

zycze wszystkim dobrej i spokojnej nocy bez nerwicy czyli naszej francy:)
napisał/a: adriana4 2012-11-16 07:22
Ajjc-ja nie mam wrażenia jakbym spadała. U mnie jest tak, ze duszności wyrywają mnie ze snu i nie umiem złapać normalnego oddechu. Dlatego, to mnie dusi i jest krótki i płytki oddech. Dzisiejsza noc była spokojna. pozdrowienia
napisał/a: adriana4 2012-11-16 07:24
zawroty głowy też mam,i są bardzo uciążliwe.
napisał/a: lucyna21 2012-11-18 16:14
Witajcie dziewczyny, cześć Ajcc, ja pisałam 2 lata temu, myślę, że poradziłam sobie z pewnymi rzeczami. Chociaż wiem, że nerwica może wrócić. Zrozumiałam, wiele rzeczy, a i wiele zawdzięczam nerwicy. Wiem, że był to ogromny koszmar, ale i pozwolił zrozumieć i docenić wiele rzeczy. Trzeba zrozumieć, że w chorobie psychicznej chemia mózgu zmienia nasze myślenie, a w nerwicy nasze myśli zmieniają chemię w mózgu. Dlatego kiedy zaczynamy o niej myśleć, o naszych objawach one się pojawiają, albo potęgują. Dlatego jedyne co musicie zrobić, to nauczyć się od nowa inaczej myśleć. Mi się udało, Wam również może się udać. Wiem że nie jest to proste, bo myśli same się nasuwają. Dlatego polecam pisać, ja mam wiele stron zapisanych, by się koncentrować, a w końcu zmienić swoje myślenie na pozytywne, na swoim zdrowiu nie chorobie.
napisał/a: Polis1 2012-11-19 00:20
Witam wszystkich,
Mój problem zaczął sie ok 5-6 miesięcy temu, chociaż już wcześniej pojawiały sie sytuacje ktore zwiastowaly problemy psychiczne. Otóż kilka lat temu zaczęłam martwić sie o swoje zdrowie. Początkowo było to dość łagodne, bałam sie ze jak zmarzne to sie rozchoruje itp, z biegiem czasu zaczęło to niestety przebierać coraz gorsza formę. Bałam sie ze moge miec jakieś poważniejsze choroby, aż w końcu wymyśliłam sobie ze mam guza mozgu i bałam sie ze umrę. Moja faza na guza mozgu trwała ok roku i jakoś w końcu o tym zapomniałam. Żyłam całkowicie normalnie, aż zaczely pojawiać mi sie dolegliwości od strony serca. Kolatanie, dodatkowe skurcze. Kilka razy zdazylo sie ze miałam niski puls ok 48-50 i zaczęłam sie bać ze mam chore serce i ze sie zatrzyma. Przez ok pol roku funkcjonowałam z myślą o chorobie serca w miarę normalnie, jedynie przy dodatkowych skurczach czy kolataniu wpadalam w panikę ze umieram.
W czerwcu po pojawieniu sie dwoch skurczy dodatkowych pod rząd wpadalam w totalny atak paniki, byłam przekonana ze umieram. Kręcilo mi sie w głowie, serce biło jak szalone, było mi słabo, nie mogłam sie podnieść z łóżka. Po tyg pojawił sie kolejny tak mocny atak, ktory rownież zapoczątkowany był kilkoma skurczami dodatkowymi. Przez miesiąc zylam, z ciągłym przeświadczeniem ze umieram, serce mi wariowalo non stop, caly czas bałam sie ze jest chore. Pozniej przyszedł czas ze jakoś to sie uspokoiło. Przez ok miesiąc funkcjonowałam normalnie (moze raz czy dwa miałam mini ataki paniki).
Najgorszy koszmar zaczął sie w połowie sierpnia. Od tego czasu moje zycie zmieniło sie o 180 stopni. Nie potrafię normalnie funkcjonować. Cały czas żyje z przeświadczeniem ze W każdej chwili moge umrzeć. Cały mój lek skupia sie wokol serca. Boje sie że jest chore. Robiłam echo- wszystko w normie. W miedzy czasie rzucilam palenie i po tym bardzo obniżył mi sie puls. W ciagu dnia mam zazwyczaj ok 55 czasami mniej, czasami wiećej. Zrobiłam holtera ktory poza nielicznymi dodatkowymi skurczami i skłonnością do wolnej czynnosci serca nic złego nie wykazał. Kardiolog powiedział ze to nic poważnego, żebym dużo spacerowala i puls sie powinien podwyzszyc. Jednak mimo zapewnień lekarza boje sie ze serce mi przestanie bić. Nie moge normalnie funkcjonować. Nie ma dnia bym nie myślała o sercu o chorobach o smierci. Non stop mierze sobie puls. Przestałam sie spotykać ze znajomymi, jedyne osoby z którymi sie widuje to mój chłopak i rodzina. A zawsze byłam bardzo towarzyska, lubiłam jak cos sie działo. Od 3 miesięcy boje sie napić nawet lyka alkoholu. Nie mam na nic ochoty. Jedyne co mam ochotę robic to lezec w łóżku. Nie moge już tak funkcjonować. Zawsze miałam tak dużo energii i radości z zycia. Nigdy nawet nie bywalam smutna. Zawsze zarazalam wszystkich optymizmem i uśmiechem. Uwielbialam podroze. Uwielbialam jak cos sie działo. A teraz boje sie wyjść z domu. Unikam wyjść ze znajomymi, ale z drugiej strony sama w domu tez sie boje siedzieć. Najchętniej siedzialabym w domu z moim chłopakiem, bo tylko przy nim czuje sie względnie bezpiecznie. Nie radzę sobie już z tym wszystkim. Chyba czas wybrać sie do psychiatry bo podejrzewam ze sama sobie nie poradzę.:(
napisał/a: Ajjc 2012-11-20 21:45
witajcie ponownie ,witaj Lucynko i Polis

wiem o zym piszesz, poniewaz mam dokladnie to samo co ty...jak puls mam bardzo wysoki co zdarza sie zcesto mysle ze zaraz serce peknie, jak niski mierze cisnienie co kikla seknud bo moze sie zatrzymac serce.

Od tygodnia nerwica wrocila i to z sila wulkanu...
nawet teraz piszac czuje,ze to koniec ale momentami mam to juz gdzies.
oblewaja mnie poty, rece robia sie zimne jak lód....czuje jakies palpitacje w srodku, mierze cisnienie norma jak dla mnie 90/60 puls 72 o dziwo..w ciagu dnia puls przyspiesz do 130... robi mi sie slabo, kreci sie w glowie, boje sie wstac z krzesla bo mam wrazenie ze upadne i juz nie wstane.... ciezko mi chwycic powietrze, w klatce bol, pieczenie, klucie, zle mi sie oddycha.

zaczelam chodzic na zumbe-ditnnes- w czasie zumby zapominam ze nerwica jest i jest ok...ale po serce wali 130 albo i wiecej, czasami juz nawet nie mierze bo sie boje tego co zobacze.

do lekarzy przestalam chodzic bo skutki sa oplakane...probuje duzo rozmawiac z mezem, mama, kolezanka ktora tez cierpi na to cholerstwo....jak przeczytam setny raz objawy nerwicy i wszystko mi sie zgadza- czuje sie lepiej...jakby przechodzi.

ale az takich atakow tak dlugo trwajacych to jeszce nie mialam.
napisał/a: kamilwin 2012-11-21 23:35
Witam Wszystkich!

Zanim zacznę się mądrzyć ;) chciałbym się dowiedzieć od kogoś miłego, jak dodać tutaj podpis, który będzie się pojawiał pod moimi wpisami? Z 10 minut przeglądałem wszystkie (jak mi się wydaje) zakładki w "Moim koncie".
napisał/a: Ajjc 2012-11-22 20:14
witam, dzis mam tragiczny dzien:
-ciezko mi nabrac powietrza
- ciezko mi sie oddycha
- straszliwe klucie w serce, okolice
- bol reki, klucie, dretwienie, bol w nadgarstku

wkrecam sobie juz rozne jazdy-ze to zawal...ze to juz koniec, po czym mowie sobie ze to tylko nerwica:(

nie wiem czy znowu zaczynac swoje wyscigi po lekarzach i badac na nowo serce.... jestem w kropce,

dzis caly dzien czuje zxe mam poczatki zawalu i ze umre:(
napisał/a: monissa0117 2012-11-23 08:17
Ajjc,strasznie Ci współczuję,że tak się czujesz rozumiem Cię,jeszcze rok temu przeżywałam to samo.Wstając rano,już coś mi dolegało,a w ciągu dnia było co raz gorzej i taki stan,,umierania'' towarzyszył mi prawie codziennie.Kochana,piszesz,że na nerwicę chorujesz 10 lat,powiedz mi czy były okresy,że nerwica Ci odpuściła,czy brałaś lub bierzesz leki i czy jesteś pod opieką psychologa?Pytam,bo ja właśnie skończyłam terapię,powoli odstawiam leki,czuję się dobrze,skończyły się dolegliwości somatyczne,w miarę się uspokoiłam,zmieniłam myślenie,nie nakręcam się,chociaz czasami mam kiepski dzień,ale tłumacze sobie,że przecież ,,to'' już znam,że nic mi nie będzie.Piszę tak ,ale mam obawy czy dam radę,czy to cholerstwo znowu nie wróci?Jak było u Ciebie? Trzymaj się mocno,pozdrawiam cieplutko