RAK MÓZGU -GLEJAK

napisał/a: Margaret_ 2010-01-13 23:13
Witajcie!

Mar, dziękuję za wsparcie!
Przede wszystkim okazało się, że u wujka to nie glejak tylko przerzut z płuc. Pierwsza operacja prawdopodobnie źle przeprowadzona... Cudem odbył się dzisiaj rezonans, cudem, bo żona wujka chciała żeby umierał w domu, bez dania mu szansy na badanie. Lekarz powiedział, że jeżeli będzie guz operacyjny to się podejmie (w październiku był ale onkolog stwierdził, że nic nie da się zrobić...)Czekamy na wynik...Trzymajcie kciuki! Ja jeszcze wierzę, że może być dobrze!
Mar, napisałaś żeby walczyć, my tzn. moja mama i ja walczymy ale paradoksalnie najlbliższa wujkowi osoba spisała go na straty i stwierdziła, że czy jej umrze za miesiąc czy teraz to nie ma znaczenia, więc nie ma sensu nic robić...Kupiła jemu już garnitur do trumny....zapobiegliwa...wrrr
napisał/a: beta32 2010-01-14 08:00
Margaret_ napisal(a):Witajcie!

Mar, dziękuję za wsparcie!
Przede wszystkim okazało się, że u wujka to nie glejak tylko przerzut z płuc. Pierwsza operacja prawdopodobnie źle przeprowadzona... Cudem odbył się dzisiaj rezonans, cudem, bo żona wujka chciała żeby umierał w domu, bez dania mu szansy na badanie. Lekarz powiedział, że jeżeli będzie guz operacyjny to się podejmie (w październiku był ale onkolog stwierdził, że nic nie da się zrobić...)Czekamy na wynik...Trzymajcie kciuki! Ja jeszcze wierzę, że może być dobrze!
Mar, napisałaś żeby walczyć, my tzn. moja mama i ja walczymy ale paradoksalnie najlbliższa wujkowi osoba spisała go na straty i stwierdziła, że czy jej umrze za miesiąc czy teraz to nie ma znaczenia, więc nie ma sensu nic robić...Kupiła jemu już garnitur do trumny....zapobiegliwa...wrrr



Matko!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!jak tak można, spisać na straty.....trzeba walczyć do końca........jesteś wspaniałą osobą i dzielną........wujek na pewno docenia Twoje poświecenie , i dobre serce;)
Trzymam kciuki , i wierzę , ze jeszcze wszystko wróci na swój tor:) ciocia nie powinna takich rzeczy robić, chyba , ze ona już zwątpiła...niestety...ludzie na takie wiadomości różnie reagują:( ......Jestem z Wami serduszkiem....informuj nas jak toczy się leczenie........
napisał/a: ~Anonymous 2010-01-14 08:49
Margaret_ napisal(a):Witajcie!

Mar, dziękuję za wsparcie!
Przede wszystkim okazało się, że u wujka to nie glejak tylko przerzut z płuc. Pierwsza operacja prawdopodobnie źle przeprowadzona... Cudem odbył się dzisiaj rezonans, cudem, bo żona wujka chciała żeby umierał w domu, bez dania mu szansy na badanie. Lekarz powiedział, że jeżeli będzie guz operacyjny to się podejmie (w październiku był ale onkolog stwierdził, że nic nie da się zrobić...)Czekamy na wynik...Trzymajcie kciuki! Ja jeszcze wierzę, że może być dobrze!
Mar, napisałaś żeby walczyć, my tzn. moja mama i ja walczymy ale paradoksalnie najlbliższa wujkowi osoba spisała go na straty i stwierdziła, że czy jej umrze za miesiąc czy teraz to nie ma znaczenia, więc nie ma sensu nic robić...Kupiła jemu już garnitur do trumny....zapobiegliwa...wrrr



Skąd ja to znam...moj brat jak mama była operowana przyszedł w żałobnym stroju i zapytał tylko czy zyje.Jak usłyszał,że zyje wyszedł szybciej niż wszedł.Jak mama zachorowała to zamiast pomyslec na leczeniem zaczał zamartwic sie,ze umarli sciągają najbliższe osoby na tamten świat.Wczoraj minał tydzien od operacji mamy.Guza udało sie wyciąć można powiedziec w całosci tzn w całości na tyle na ile bylo go widac.Czekamy na wynik badan.Dzisiaj mam już mame w domu,słabiutka ale ślicznie wygląda,zrobilam jej sniadanie i rozmawiamy sobie :).Nie poddamy sie! Walczymy! wierze w cuda :)
napisał/a: Margaret_ 2010-01-14 11:17
Dziękuję Wam bardzo za miłe słowa. Uważam, że takie zachowanie powinno być normalne..A jego żona to nie jest moja ciocia, ja mówię jej po imieniu, zresztą sama to zaproponowała bo mówiłam "pani". To jest trzecia żona wujka, są ze sobą około 10 lat, ale my nie mieliśmy kontaktu..Dopiero jak zachorował przyjechał do mamy, dobrze wiedział co go czeka jeśli zupełnie sam zostanie na łasce tej kobiety..Ona jest alkoholiczką, ciagłe imprezy jej w głowie, a teraz jeszcze dostała duży spadek, więc wujek jej tylko przeszkadza...Nie macie pojęcia nawet jaką walkę stoczyłyśmy z tą kobietą żeby udało się zawieźć wujka na rezonans..Jak kłamała, manipulowała, kręciła, nie chciała załatwić skierowania od lekarza rodzinnego...Brak słów, no ale na szczęście udało się..
Neta, straszne to co piszesz:( Brat zamiast się cieszyć...Ech, brak słów! Nadal trzymam kciuki za Twoją mamę!!!

Didusia, bardzo Ci współczuję, przytulam...

Beta, dziękuję:)

Piszę zpracy więc trochę chaotycznie...
napisał/a: beta32 2010-01-14 12:24
Neto walcz , nie patrz na brata!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!walcz , a zostanie ta Twoja walka doceniona.......mama wie , ze dla niej jesteś aniołem w ludzkiej skórze.......świat byłby lepszy gdyby było więcej takich ludzi jak Ty.....
napisał/a: didusia 2010-01-15 20:03
Załamany_23_:( 2009-03-20, 19:28
"boże tak sie boje :((( ja juz przewiduje najgorsze... "


Przeczytałam Twój post jest dosyć dawno napisany i pewnie już tu nie zaglądasz. Mam nadzieję, że miałeś więcej szczęścia niż ja :,( . pochowalam mojego Skarba. Ja też sie boje,tak bardzo boje sie życia... Staram sie jakoś normalnie żyć ... narazie ciężko mi idzie. 6lat razem ,w sierpniu miał być nasz ślub. Nie mieliśmy oboje łatwego życia.. pamiętam jak mówił "kochanie damy rade,tylko musimy trzymać się razem" . i jak ja mam teraz żyć normalnie, no jak! mieliśmy tyle planów,teraz żyje z dnia na dzień,to tak bardzo boli.Już nikt mnie tak nie zrozumie ... ta choroba zabrała mi sens życia :,( pojechalismy z nadzieją do bydgoszczy niestety niedało sie operować, jedynym ratunkiem było naświetlanie, to tylko rozwścieczyło góza było coraz gozej. patrzyłam jak życie sie nam wymyka. chciałabym ale nie mam siły więcej pisać :,( .Chcę wszystkim z tego forum życzyć bardzo dużo siły na przetrwanie ...
napisał/a: Margaret_ 2010-01-15 22:29
Didusia, tak bardzo mi przykro...:(

Dzisiaj wreszcie udało mi się porozmawiać o wyniku z lekarzem, guz jest operacyjny, problemem jest termin operacji..Trzeba czekać, nie wiem jak długo..
Lekarz powiedział mi, że się odezwie..Jak myślicie ile to może potrwać?? Każdy dzień się liczy, boję się, że nie zdążymy..
napisał/a: beta32 2010-01-16 08:51
Margaret_ nadzieja jest zawsze, skoro guz jest operacyjny......to trzeba czekać, wiem , ze każdy dzień jest cenny, ale to zależy kiedy będzie miejsce w szpitalu...bo najprawdopodobniej chodzi tu o to . Wiele ludzi załamuje ręce, bo wie , ze każdy dzień sie liczy...ale czy tak naprawdę , oprócz osób chorych i ich rodzin tym ktoś się przejmuje? ja czekałam ponad tydzień na przyjęcie na oddział....ale ludzie czekają znacznie dłużej....chodź może Wam uda sie prędzej..nikt do końca nie wie ....trzymam kciuki i mam nadzieję, ze lekarz szybko zadzwoni z dobrą nowiną:)
napisał/a: 0sa 2010-01-16 13:24
Margaret, mysle ze nie bedzie dlugo czekac na operacje.
My rowniez myslelismy ze to potrwa wieki, a czasu nie bylo, lekarz tak nam ladnie opisal zycie po operacji..( ze chcielismy jak najszybciej miec za soba.
Tato moj mowil, eh pewnie nie znajda miejsca, trzeba po znajomosci ...
ale bylo inaczej, 24 sierpnia moj tatus wyszedl ze szpitala z diagnoza - trzeba operowac.
a na poczatku wrzesnia lekarz zadzwonil ze 15 wrzesnia ma sie wstawic w Bydgoszczy w szpitalu, 16 wrzesnia byla operacja:(
nie pomogla nam, niestety, 24 wrzesnia moj tatus odszedl:(((((
wierze ze kazdy z was bedzie mial inne wspomnienia ze szpitala, ze wrocicie do domku z najblizszymi i beda zdrow i szczesliwi.
Pozdrawiam i sil zycze .
napisał/a: Margaret_ 2010-01-16 21:45
Osa, bardzo współczuję :( Straszne.. Mój wujek miał już dwie operacje na mózgu, zniósł je świetnie, nie wiem jak bardzo ryzyko komplikacji wzrasta w przypadku trzeciej..
Beta, dziękuję! Jak Ty się czujesz?
Trochę martwi mnie to, że oddział jest zapewne oblegany z uwagi na świetnych fachowców, dodatkowo z tego co się dowiedziałam w sekretariacie wynika, że lekarz wujka idzie na urlop od połowy tego tygodnia...
napisał/a: Bercia 2010-01-17 02:32
witajcie. nie umiem pisać na tym forum...
Glejak to wyrok ale... zdarzają się cuda! Jak uslyszałam diagnozę w sprawie mojego męza to kolana wrosly mi w ziemie. Ale zalamalam sie dopiero wtedy jak poczytalam o TYM w internecie(miedzy innymi na TYM forum).On powiedzial guz to guz! Wytną i po sprawie! Ja wiedzialam, że gdyby był starszy, to ,,guz,, bylby nieoperacyjny! Ale mój mąż ma dopiero 31lat! Zakwalifikowano Go do operacji. Miałam świadomość ryzyka. Jak go zabrali(pojechał karetką,) wtedy dopiero puściły mi hamulce. Siedziałam pod szpitalem i wyyyłam. Wiedziałam, że albo wróci sparaliżowany, albo nieprzytomny, albo nie będzie widział czy słyszał. A wiecie co mnie najbardziej przerażało?
Ze nie będzie mnie pamiętał... I naszych córek... Ja nie mam takich pieniędzy, żeby byc z Nim.
A On po 2 dniach zadzwonił do mnie! Była przy Nim jego mama i siostry, a ON zadzwonił do mnie. To był 2 najszczęśliwszy dzien mojego życia. 2 jeśli chodzi o nas bezpośrednio.
po operacji pani neurolog(kocham tą kobietę) skierowała nas na radioterapię, bardzo miła pani onkolog(też jąkocham) umożliwiła mojemu mężowi konsultację. Pojechał na 6 tyg. Co tydz. był w domu, dojeżdżał sam pociągiem!Bo chciał być z nami. 15 paz. wyszedł ze szpitala a 16 już do niego wrócił... Tyle,że w naszym mieście. Mial 2 ataki padaczki.
Potem trochę zwątpił w swoje siły i ja też zwątpiłam... Wypisali Go do domu z lekami antypadaczkowymi i dali termin za 2 mies.
29 grudnia 2009 miał rezonans(kolejny) i 7 stycznia tego roku konsultację. Wiem, że jeszcze droga przez mękę przed nami(mimo tego co było-informacja dla wtajemniczonych) ale jest dobrze! Powiem więcej, super! Zmniejszył się obrzęk(w porównaniu z poprzednim rezonansem) i zmniejszyło się TO CO zostało po operacji. mam świadomość tego, że w każdej chwili może być pogorszenie. Jeśli czyta to OSA to powiem CI, że nie masz racji. Np. mój mąż potrzebował operacji... Gdyby nie ona to pewnie umarłby w męczarniach. TEN BÓL BYŁ NIE DO ZNIESIENIA! P jest teraz na tyle silny i sprawny, że sam chodzi na zakupy i nawet był już raz po córkę w szkole! to wymaga tylko lekkiej kontroli. Całuski gorące dla WAS FORUMOWICZE! Fajnie wiedzieć, że jesteście! B.B.
napisał/a: natasza1234 2010-01-17 10:45
Witam!Jestem nowa i bardzo proszę o szczerą odpowiedż lub rade...mój tata od pażdziernika gorzej się poczuł,miał problemy z chodzeniem-leczyli go na kręgosłup i tak przez 1,5 miesiąca do momentu zdjęcia płuc-okazało się,że jest guz,następnie zaczeły się okropne bóle głowy,odwieżliśmy ojca nieprzytomnego do szpitala,zrobiono mu rezonans głowy-opinia lekarza:w głowie jest duży guz i najprawdopodobniej nie jest to przrzut z płuc(takie były nasze przypuszczenia) ale lekarze nie są pewni i mamy czekać...nie wiem na co tata leży już w tym szpitalu pond tydzien nie jest leczony,tylko podają mu środki przeciwbólowe,jego stan jest coraz gorszy-nie chodzi,już nawet nie siedzi tylko leży,wzrok mu się pogorszył,boli głowa,ma zaburzenia pamięci,ma 69 lat-czego możemy się spodziewadz jakie są szanse na poprawienie stanu taty??? Lekarze mają czas,mój tata chyba nie ...z góry dziękuje za każdą odpowiedż,chce wiedzieć co nas czeka i co dalej!!!