Jakie są skutki uboczne rzucenia palenia?

napisał/a: marplus4 2010-02-22 14:30
Iwetkaaa tobie serducho chce wyskoczyć jak wychodzisz pod góre a mnie nawet gdy wychodze schodami na drugie pietro zero kondycji.
napisał/a: jola666 2010-02-22 16:04
pramolan to te leki niby nie sa mocne mam jeszcze 3 tabletki w torebce na czarna godzine przewidzialam taka mozliwosc bralam moze 17 dni te tabletki dzis mi troche lepiej zobaczymy jak w dalsze dni
napisał/a: Mariuszemaen 2010-02-23 09:43
bedzie dobrze przejdzie zima i bedziemy sie czuc jak nowi zobaczycie ;) slonko,woda zero smrodu w buzi !!!! :))))

SPIEPRZAJ ZIMO !!!
napisał/a: Jezior 2010-02-23 12:23
Sie ma
Mój nowy związek sie posypał i o.
tyle chciałem powiedzieć
napisał/a: ~Anonymous 2010-02-23 12:30
tak mi przykro......
napisał/a: Iwetkaaa 2010-02-23 13:03
Jezior, ale mam nadzieję, że z natłoku problemów nie sięgniesz po najszybszego `ANTY DEPRESACZA` - śmierdziela !
napisał/a: Jezior 2010-02-23 13:47
Nie nie sięgnę
napisał/a: przemeksw 2010-02-23 16:59
Hej jak tam się czujecie ?. Czy nadchodząca wiosna daje wam siwe znaki ?
Ja poprostu czuje się taki wypruty - ciągle zmęczony i śpiący.....
A ręka i serce nadal mnie tlą. Przez to wszystko płakać mi się chce bo nie wiem czy coś się z moim sercem nie dzieje, bo jakoś tak dziwnie bije zwalnia przyspiesza...
Jest to straszne, a to dopiero 8 dzień niepalenia. Wiem że zapytam poraz kolejny o to samo ale czy u was też to tak długo trwało?
Uczucie niepokoju i strachu jest niesamowite, odechciewa się wszystkiego, a rodzina patrzy i się martwi
Pomóżcie
napisał/a: agulina11 2010-02-23 18:22
Witam wszystkich starych i nowych" rzucaczy".Dawno do Was nie zaglądałam,ale widzę że sympatyczne grono się zebrało we wspólnej walce ze śmierdzielami.Ja tak tylko na chwilkę cały czas o Was myślałam ale niestety nie miałam dostępu do netu aby coś skrobnąć.Jeszcze raz Wszystkim powtarzam nie jesteście chorzy serce bije raz wolniej raz szybciej bo tak ma być i już tak sobie trzeba to tłumaczyć.Wszystko wróci do normy.Ja np. w czasie pierwszych dni odstawiennych miałam ciśnienie 180/110 koszmar serducho wyskakiwało /nic się nie stało/a teraz niekiedy mam 90/70 i tez tłucze się serce a teoretycznie nie powinno i gdzie tu logika.KOchani musicie to przetrzymać wszystko będzie dobrze.Ja dziś przetrzymałam straszna diagnozę i się trzymam więc Wy tak samo musicie .Jestem z wami myślami będę często tu zaglądać i czytać jak idą Wasze postępy.Pozdrawiam serdecznie.
Jezior widocznie to nie było to trzymaj się niedługo wiosna i ani się waż myśleć o śmierdzielu.
napisał/a: Iwetkaaa 2010-02-24 09:59
Przemek, 8 dzień, ehh, no to jeszcze długa droga przed Tobą : > Mi się to trzymało/trzyma hmmm od 10 grudnia do teraz do lutego, co prawda, przez ostatnie 2 tygodnie jest już lepiej-bo nie codziennie mam te wszystkie męki, ale zdarza się że nagle serducho chce mi wyskoczyć, zaczynam się od środka trząść, głupie myśli mi na myśl przychodzą, no ale dzięki wam już tak nie świruję, próbuję się wyciszyć, wtulić w drugą połówkę, położyć się, posprzątać, zasnąć. Taką drogę wybraliśmy sami, i musimy się uporać z tymi mękami. : ) Ale głowa do góry do pół roku, powinno minąć. Aczkolwiek tęsknię za czasami gdy wszystko było ok, prawdę mówiąc, czasami zastanawiam się czy ja jeszcze potrafię czuć się `normalnie`, czy to dalej ten `matrix`, ehhhhh. Ale jestem dzielna, przeszłam najgorsze, z tym też tam sobie radę.


Tak więc moi kochani, GŁOWA DO GÓRY, i cieszmy się Wiosną, [pomijając że u mnie 60 cm śniegu i minus 10] aleee będzie ok. : )



BUŹKI.
napisał/a: Nesule 2010-02-24 17:27
Cześć,

nie palę 3-ci dzień. I dla mnie to jest coś.

Trafiłam na wasz wątek szukając zupełnie innych objawów odstawienia, nie tak dotkliwych. Dotąd znajomi po rzucieniu palenia skarżyli się na zaparcia, odkrztuszanie flegmy i rozdrażnienie. Nie miałam pojęcia, że co poniektórzy przeżywają takie katusze jak wy!

Ja się na razie nie mam na co uskarżać, ale fajne to forum, niebanalne - więc zostanę :) Poza tym musze się wygadać, a znajomi i rodzina nie chcą mnie już słuchać.

Mam 27 lat, paliłam 12. Przez ostatnie lata ponad 2 paczki dziennie, a co! Pierwszy papieros w ciągu 10 sekund od przebudzenia i dalej cały dzień układał się dookoła papierosów. Czasami miałam wrażenie, że obiad jest tylko po to żeby mieć wiekszą przyjemność z palenia po. Nie rozumiałam jaką niepalący mają przyjemność z życia, siedzą sobie przy piwie i co.. i tak tylko siedzą? Jak gołebie? Albo idą w pracy na kawę i tylko rozmawiają? Nuda. Pustka. Próżnia. A już wogóle nie rozumiałam palaczy okazyjnych, przez cały tydzień nic a w piątek "dla przyjemności" ze dwa, trzy dymki. Kiedy dla mnie papierosy to jak powietrze! I nawet się nie przymierzałam szczególnie do rzucenia, byłam zadeklarowaną palaczką. "To co, że pożyję 10 lat krócej? Za to szczęśliwiej". Do czasu aż mi się przyśniło, że lekarz diagnozuje u mnie śmiertelnego raka płuc. Przedziwne uczucie obudzić się po takim koszmarze i zrozumieć, że jeszcze nie jest za późno :) To było jakoś rok temu..

No i fajnie, motywacja jest. To teraz pokażemy jaką mamy silną wolę i rzucimy z dnia na dzień. Przerobiłam Nicoretki, plasterki, biorezonans magnetyczny, dupa. Przy okazji: jesli czyta to ktoś próbujący właśnie rzucić - nie dajcie się nabrać! Biorezonans magnetyczny to naprawdę, ale to NAPRAWDĘ ściema i zwykłe wyciąganie pieniędzy. I nie ma, że "pomógł cioci koleżanki z pracy i mamie sąsiadki", jeśli rzuciły to pogratulować im wytrwałości, zasługa biorezonansu zerowa. Aż mi sie nóż w kieszeni otwiera jak sobie przypomnę.. Oczywiście próbowałam również silnej woli, przeczytałam książkę Allena Carr'a, obkleiłam ściany afirmacjami i chodziłam przez jeden dzień radosna. Jeden dzień. A potem się zaczeło.. napady szału, myśli samobójcze, no cyrk jakiś! Nie panowałam nad swoimi myślami ani zachowaniem. Powtarzałam tylko "Chcę zapalić - nie wolno mi palić" i tak w kółko. I wkrótce znów paliłam. Zresztą, najdłużej dotąd nie paliłam kiedy miałam zapalenie oskrzeli, i to nie z wyboru - leżałam w malignie nie odróżniając dnia od nocy, więc nie było tak trudno..

Dla mnie niepalenie 3 dni to jest niewyobrażalnie wielkie osiągnięcie, pomógł mi Tabex. Oczywiście musiałam zchrzanić sprawę i zamiast zakończyć palenie 5-ego dnia to paliłam jeszcze 2 tygodnie. Nie miałam głodu nikotynowego, papierosy smakowały jak mokre siano a ja dalej paliłam.. bo tak. "Przestanę jutro". I się w końcu wkurzyłam na samą siebie, bo już nie miałam żadnej wymówki. Szkoda, że nie można sobie samemu skopać tyłka. Przyszło mi do głowy hasło przewodnie: "Dosyć, k***a!". Krótkie, wulgarne, działa ;) W moim życiu jakoś główną siłą motywacyjną była zawsze złość.. :/

Dobra, koniec wynurzeń, czego się nauczyłam:

1) Rzucenie musimy sobie ułatwić jak tylko możliwe, wspomagać się farmaceutykami. To nie zawody "kto ma silniejszą wolę", żeby potem chodzić i się chwalić jak to się rzuciło siłą woli. Za 20-stym razem.

2) Nie rzucać na urlopie wypoczynkowym! Efekt będzie taki, że skopiesz sobie wakacje a do palenia i tak wrócisz. Bo "nie po to jechałem na wakacje w tropiki, żeby sie teraz męczyć!".

3) Nie przechodzić na dietę. Na to będzie czas, nie katujmy się podwójnie.

4) Nie unikać palaczy, pubów, picia kawy, nie wyrzucać z domu popielniczek itd.. przecież nie przenosimy się na resztę życia na inna planetę, trzeba sie nauczyc z tym żyć.. Inaczej efekt może byc taki, że jak nam spadnie motywacja i później zaciągniemy się w korytarzu cudzym dymem - zachce nam się palić ze zdwojoną siłą.

5) Niekoniecznie "informować całe otoczenie" o zamiarze rzucenia, jak to radzi wiele poradników. W moim przypadku po nieudanej próbie musiałam od rodziny wysłuchiwać jaka ze mnie idiotka, jaka jestem słaba, beznadziejna i jaką wspaniałą szansę zmarnowałam zapalając ponownie papierosa. Histeria i krzyki. Od tego odechciało mi się kolejnych prób..

6) Nauczyć się ignorować ludzi, którzy nigdy nie byli uzależnieni od używek a uwielbiają się wymądrzać. Jak pisał Allen Carr; palacze doskonale wiedzą i rozumieją, że palenie jest niezdrowe, śmierdzące i drogie. Powtarzanie im tego w kółko nie sprawi, że rzucą!

No, to się wygadałam :)

Mam nadzieję, że nie będę cierpiała na opisywane przez was objawy, ani że sobię ich nie wmówię po lekturze tego forum, różnie bywa. A w razie czego przynajmniej nie będę zagubiona.

Serdecznie pozdrawiam.
napisał/a: Jezior 2010-02-24 19:34
BRAWO DLA TEJ PANI

Tak Nesule da rade z silna wola wiem to po sobie oj da rade.

Ale super jesteś masz gadane , ale nie którzy nie rozumieją rzucających i kit im w d..e.

Pozdrawiam nowych i swoich naj na tym forum oni wiedza o kim pisze

A mój nowy związek "R.I.P"

Pozdrowinoka i więcej tu takich chce widzieć ludzi bo aż mi lepiej na pompce .