Czy to zdrada?

napisał/a: mgX26 2009-04-01 01:12
Mari napisal(a):MG.26 każda z Nas przeżywała katusze.., takie jak Ty huśtawki nastrojów:o od miłości , zwierzęcego pożądania po nienawiść ..

Wiesz, ja wyszłam z tego i naprawdę poprzez głupie może pytanie , które sobie zadałam ...a co bym zrobiła gdyby On zniknął i nigdy ...nie! nie! przeżyłabym tego bo zbyt mocno kocham...ot , takie proste pytanie, ale jakie ważne w momencie gdy te skrajne uczucia całe dnie nami szarpały...

Drugie , które zadaliśmy sobie wzajemnie ...po dłuuugich na siłę spokojnych rozmowach... wobec tego dlaczego się niszczymy ?.

Przestaliśmy to robić i bacznie uważaliśmy aby żadne z nas nie popadało w "te nastroje" natychmiast reagując przytuleniem ...były przy tym tylko... łzy.., ale poczucie ciepła i męskiego ramienia szybko mi je osuszały i z mojej strony takie same zachowanie...
Trwało to jeszcze jakieś pół roku i?... przestało boleć . W międzyczasie podejście męża do mnie było piękne ...naprawdę.
Cudownie wyczuwał mnie ..zresztą to mu zostało i trwa...wrócił ten , który był zanim się pogubiliśmy...

MG.26 jeśli kochasz bardzo to wybacz i nie wracaj do tego.
Czuję ,że brakuje Ci jeszcze czegoś... co On powinien był zrobić, powiedzieć by Cię wyciszyć , byś mogła powoli oddalać od Siebie te przykre myśli...

ZASTANÓW SIĘ I POWIEDZ PROSZĘ najpierw nam :) a my albo pochwalimy , albo opieprzymy ;):D.


Widzisz moja droga- miedzy Twoja sytuacja a moja jest ta roznica, ze Wy rozmawialiscie ze soba i razem pragneliscie dojsc do wspolnych wnioskow. U mnie jest tak, ze to ja probuje cos zaczac, cos zmienic. A jak kazdy wie, do tanga trzeba dwojga. Ty masz ten komfort, ze Twoj partner jest "rozmowny", moj niestety nigdy taki nie byl i raczej nie bedzie. Ale jezeli masz jakies pomysly jakbym mogla to w nim zmienic, to jestem otwarta na wszelkie propozycje.

Podrawiam Wszystkich
napisał/a: olXinek 2009-04-01 09:22
MG26, ja również czuję, że tylko wtedy odzyskam do siebie szacunek, jeżeli odejdę! I wiesz co jeszcze mi "przeszkadza" w powrocie do równowagi to, że on uważa, że ja jestem winna sytuacji, że on zafascynował się inną kobietą!
To mnie tak wkurza, że mam ochote go prządnie trzepnąć! żadnej skruchy i co gorsza chce, abyśmy ze sobą byli pod warunkiem, że coś się zmieni w naszym zyciu, że ja zacznę "działać", aby go znowu "przyciągnąć". I niestety nie jest tak jak w przypadku Mari, że obydwoje pracujemy nad swoim związkiem tylko ja mam zakasać rękawy i do roboty.
Od kilku dni jestem u mamy. Mąż przywiózł mi dzieci, bo przecież ktoś musi pracować i straszył mnie rozwdem...
I mam teraz dylemat, bo mam mieć za kilka dni rozmowę o pracę, ale musiałabym wrócić..i dlaczego to wszystko jest tak trudne..
Pozdrawiam
napisał/a: olXinek 2009-04-01 09:34
Wiesz, ja wyszłam z tego i naprawdę poprzez głupie może pytanie , które sobie zadałam ...a co bym zrobiła gdyby On zniknął i nigdy ...nie! nie! przeżyłabym tego bo zbyt mocno kocham...ot , takie proste pytanie, ale jakie ważne w momencie gdy te skrajne uczucia całe dnie nami szarpały...

I ja też zadałam sobie to pytanie i odpowiedź mnie przestraszyła: jak ja sama dam radę wychować dzieci? Czy będę w stanie zarobić dla nich na porządne życie?.
Nie ma co ukrywać, jestem mamą małych dzieci, to nie bardzo odpowiada pracodawcą ( przekonałam się o tym już kilka razy)
i to w czasie, gdy bezrobocie rośnie.
Ot zwykła proza życia, w której nie mam miejsca na miłość...
napisał/a: Ankaaaa 2009-04-01 09:46
uwazam, ze nie powinnas wracac do domu, bo wtedy juz nigdy nic sie nie zmieni.chociaz patrzac na Twojego meza stwierdzam, ze nigdy nikt nie opisal tak despotycznego i egoistycznego czlowieka na tym forum:|

stwierdzam rowniez,ze nie moge i nie bede namawiac Cie do rozstania,bo na pewno kochasz meza,i tego nie zrobisz.ale rownoczesnie przypuszczam, ze zawsze juz zostaniesz taka uwiklana w to wszystko i nieszczesliwa,bo nie widze tu innego rozwiazania.Twoj maz sie nie zmieni.

myslalam o tym, co pisala MARI - zeby zadac sobie jedno pytanie " czy umiem zyc bez tego czlowieka". ja sobie zadalam i stwierdzam, ze nie umiem zyc bez mojego narzeczonego. ale bez takiego, jakim teraz jest i jak sie nam teraz uklada. bo kiedy naprawde mnie ranil- odchodzilam.

moze porownanie bedzie nie na miejscu, ale mysle, ze jesli nie umiemy zyc bez czlowieka, ktory nas krzywdzi, podobnie jak wiele ofiar przemocy nie moze byc bez swojego "kata", to nie moze to byc milosc,tylko chore uzaleznienie, ktore, jak inne nalogi, mozna wyleczyc.maltretowane dzieci tez kochaja swoich rodzicow-to jest zwierzece, i nie ma sie czym szczycic i przypisywac temu wyzszych wartosci prawdziwej "milosci".

jesli zrobilam wszystko, zeby cos zmienic, a nic sie nie zmienia- i nie umiem odejsc- to to nie jest milosc. ludzie lubia mowic o trwaniu- owszem, zgadzam sie, częścia milosci jest trwanie i walka- ale nie w sytuacji, gdy to jest z gory przegrane.

Zycze Ci olinko duzo sily, madrych decyzji, pozytywnych zmian.i pisz, jak to dalej sie bedzie ukladalo.
napisał/a: olXinek 2009-04-01 10:15
Aniu, na dzień dzisiejszy mogę powiedzieć, ze nie kocham męża, może coś w tym jest, ze czuję się od niego uzalezniona, ale nie ma to nic wspólnego z miłością, może z taką bezradnością życiową?

Kiedy mąż przywiózł mi dzieci to przegadaliśmy cały dzień w sumie to ja gadałam. Przeczytałam kiedyś Twoją wypowiedź, że osoba zdradzona musi wyrzucić cały swój ból, a osoba zdradzajaca powinna przyjąć to na swoja klatę.

U nas tak nie jest, mąż nie rozumie, że mnie slrzywdził i jedyne rozwiązanie widzi w rozwodzie, skoro nie potrafię mu wybaczyć, o przepraszam zrozumieć, że są pewne przyczyny i skutki tego, że zakochał się w innej.
napisał/a: rkedar 2009-04-01 12:15
MG.26 napisal(a):Nigdy nie mialam, ani tym bardziej teraz nie mam zamiaru sie mu odwdzieczyc pieknym za nadobne-to nie bylabym JA.
Zawsze chcialam z nim byc, miec dzieci, stworzyc dom-ponoc on tez.
Mowisz o kokieterii i flirtowaniu, bo to zawsze powoduje jakas nutke zadrosci, ale chyba nie w naszym przypadku-moj maz nie jest o mnie zazdrosny w ogole:eek:
Dzisiaj wydaje mi sie, ze te jego starania o mnie, byly przede wszystkim po to, aby nie stracic kontaktu z dzieckiem- chociaz dobrze mnie zna i wie, ze nigdy bym mu nie utrudnila kontaktow po naszym rozstaniu, bo ojcem jest najlepszym na swiecie.
I czy zaluje. TAK i NIE. Nie, bo juz wiesz jak bardzo go kocham (chociaz moze to nie milosc z mojej strony tylko juz jakas schiza). Tak, bo jak juz wczesniej napisalam, zeby aby odzyskac szacunek do samej siebie powinnam odejsc...:confused:

Nie wydaje mi sie, ze odejscie odbudowuje szacunek. Mari jest naszym dobrym duszkiem ktory trzyma nas w nadzieji, ze podjelismy dobre decyzje w walce o zwiazek.
Aaa jeszcze jedno kazdy facet jest zazdrosny ja tez kiedys tego nie okazywalem
napisał/a: rkedar 2009-04-01 12:28
Olinko tez uwazam, ze nie powinnas teraz wracac a najgorsze jest to, ze to Ty blakasz sie swiecie z dziecmi a on chce rozwodu.
Wroc do pracy bo to spowoduje u Ciebie wieksza wiare w siebie.
Pozdrawiam
napisał/a: olXinek 2009-04-01 19:02
Bardzo bym chciała. dzisiaj byłam na rozmowie i niestety pracodawców bardziej interesuje ile mam dzieci, a nie co umiem.:mad:
napisał/a: Mari 2009-04-01 20:17
rkedar dobry duszek to ja byłam "przed zdradą" ...teraz znam też postać diablicy :) .

" czy umiem zyc bez tego czlowieka".

Ankaaaa kochanie nie zgadzam się z Twoim zdaniem ..
" ja sobie zadalam i stwierdzam, ze nie umiem zyc bez mojego narzeczonego. ale bez takiego, jakim teraz jest i jak sie nam teraz uklada. bo kiedy naprawde mnie ranil- odchodzilam."

Może niefortunnie ujęte w zdaniu ?...
Ja trwałam przy moim mimo ,że ranił ...dlaczego? , bo nie uwierzyłam ,że człowiek , który tak bardzo mnie kochał przez cały czas razem nagle mógł przestać !...to nie przetwarzał mój mózg ...szczerze?...nie wierzyłam ani minutę .
Zmiana następowała powoli i systematycznie ...widziałam to , aż zaczęłam coraz częściej zauważać w jego czach otwartą wrogość...straszne :(, uwierz.

Płakałam nocami a w dzień prosiłam o rozmowę ...zgadzał się,choć często kończyło się kłótnią , a odpowiedzią na moje pytania było ..
- bo Ty się zmieniłaś
-czuję ,że mnie nie kochasz , ze jesteś , bo jesteś
-gdzie jest ten Twój uśmiech , który nigdy nie schodził Ci z ust... wróć tamta , którą pokochałem przed laty...

Na moje pytanie dlaczego ze mną nie chciał rozmawiać a z Tamtą to robił godzinami ?
..nie wiem dlaczego ..

no i jak ja miałam na to zareagować? ..odejść ? ..najłatwiej , bo ranie , a jak przestanie to znowu będziemy razem?.

Nie! przeżyć to trzeba razem , wyjaśnić każdą zadrę , płakać i tulić się razem i nie powie mi nikt ,ze nie można ..przecież w końcowej fazie naszego "maratonu"mąż mnie nienawidził wręcz ..............................................a wszystkiemu była winna choroba o którą to właśnie miałam podejrzenia.
Choroba zmieniająca pracę mózgu tak ,że osoba chorująca odbiera każdą nawet najdrobniejszą uwagę co do swojej osoby jako atak i akt wrogości :( .

Nie mogłam Go zmusić aby poszedł do lekarza ..zmusiły go dopiero papiery rozwodowe na stole ...ostatni krzyk rozpaczy z mojej strony..zresztą pozorancki ...i udało się ..poszedł.

Dziś jest zdrowy i cudowny :D .



ol-inek wybacz ..nie zrozumiem nigdy ...jak można przestać kochać ..czepiam się ..sory , ale.. -zrozumieć mogę ..kocham, lecz cierpię .. bo on mnie poniża , nie zachowuje się tak jak kiedyś, nie faworyzuje ..zapomniał o mnie jako kobiecie itd.

Chole*a ..to tak jakbyś powiedziała ,ze przestałaś kochać własne dziecko?...ja tak odczytuję miłość i przepraszam hi! ..jestem chyba normalna inaczej i mam dziwne podejście do ludzi których kocham ...
- kocham ich i nic tego nie zmieni , nawet gdyby wyrządziliby mi wielką krzywdę , to będę czuła żal , smutek , ale nie wrogość ...


pozdrawiam cieplutko :).
napisał/a: Ankaaaa 2009-04-01 20:52
dlatego napisalam ponizej Mari, ze milosc to rowniez trwanie- ale,owszem, nie za wszelka cene. moge do kogos mowic, zacisnac zęby, wytrzymac duzo, ale jesli ktos ma to w d***- ja sie prosic o litosc i milosc nie chce.i nikomu nie polecam- bo potem te zwiazki sa chore, kalekie a ludzie nieszczesliwi.i po co? zeby udowodnic, ze milosc przetrwa wszystko? ja mowie- nie.

Ty mowisz, ze Twoj mozg nie przetwarzal, ze moze Cie juz maz nie kochac- a czasem jest tak, ze mozg nie przetwarza- a maz/zona naprawde nie kocha...

kobiety sa zdradzane m.in. dlatego, ze mezczyni dobrze wiedza, ze one nie odejda.beda plakac,"rozmawiac", robic pieklo, ale jesli to maz wspomni o rozwodzie- kobieta milknie. wlasnie dlatego, ze jej mozg "nie przetwarza", ze to moglby byc koniec, ze on JĄ moglby porzucic.moglby.to ona nie moze.
napisał/a: Ankaaaa 2009-04-01 21:02
MARI- przyklad z dzieckiem ( do mnie ) nie przemawia- milosc miedzy ludzmi -partnerami NIE JEST bezwarunkowa.gdyby tak bylo- odeszlabys od meza, gdy Cie "zdradzil", bo zalozylabys, ze widocznie TAM jest bardziej szczesliwy. a Ty chcesz, MUSISZ byc z mezem- dla siebie,dla swojego "ego". to Twoj mozg "nie przetwarza", ze mogloby byc inaczej, ze jego moze nie byc. Ty bez niego nie istniejesz ( jak to wczesniej napisalas)- zatem koniecznosc istnienia jego przy Tobie- jest juz pewnym "warunkiem ".
napisał/a: Mari 2009-04-01 21:04
Pytanie ...czy to o czym piszesz to była miłość , czy "okresowa" fascynacja i pożądanie ?.