Czy to zdrada?

napisał/a: rkedar 2009-03-11 23:18
Olinko - jako facet powiem Ci, ze areobik to za malo dla Ciebie a opiekunka przyda sie na to abyscie mogli razem wyjsc!
Kiedy byliscie w restauracji?
Kiedy ostatni raz podbijalas z nim jakis klub?
Ja to nazywam gonic kroliczka!
Wpadacie w marazm zycia.
Pozdrawiam
napisał/a: Frotka 2009-03-11 23:37
Ol-ineku, czujesz się przytłoczona, zniechęcona i nawet nie masz ochoty uwodzić na nowo męża -to zrozumiałe. Wydaje mi się, że bardzo przytłacza Cię to poczucie,
o którym pisałaś, że rezygnujesz z siebie, aby było dobrze, a i tak nie jest, oraz to, że masz poczucie, ze on nie docenia Twoich starań. Nie staraj się być taka jak on
-każde z Was ma prawo do własnej indywidualności i wyrażania siebie na swój sposób. Wydaje mi się, że najważniejszą rzeczą, którą dobrze by było, abyś teraz zrobiła jest to, abyś powoli zaczęła wychodzić z formy, którą nadał Ci on, sytuacja i na którą sama pozwoliłaś. Piszesz, że nie możesz w domu wyrażać siebie. Dlaczego? To także Twój dom. Zacznij wyrażać siebie i nie bój się tego. Na początek powolutku, małymi kroczkami. Jak każdy człowiek, masz własną osowość, marzenia, pragnienia -jesteś indywidualnością. Nie można na siłę wchodzić do jakiejś formy, aby kogoś zadowolić, sprostać jakiemuś wyobrażeniu. I co ciekawe, chociaż teraz pewnie wydaje Ci się to nie możliwe, to może właśnie wtedy, gdy przestaniesz się starać być kimś kim nie jesteś, on na nowo się Tobą zainteresuje. A to dlatego, że będąc sobą, będziesz autentyczna. Imitacja zawsze będzie tylko imitacją, a autentyczność zawsze jest interesująca.
Nie musisz być taka jak on.
Chciałabyś, aby doceniał smaczny obiad, porządek w domu -doskonale Cię rozumiem.
Mężczyźnom czasem nie przychozi do głowy, aby wyrażać słowami swoje uznanie, dlatego też możesz go tego nauczyć, zaczynając go sama od czasu do czasu chwalić za coś tam, mówiąc mu czasem komplement (szczery i nie wymuszony, jeśli akurat coś naprawdę Ci się spodoba) -sądzę, że podchwyci to i sam też zacznie się tak zachowywać w stosunku do Ciebie.
Zanim jednak zaczniesz wprowadzać jakieś zmiany, myślę, że zasłużylaś na odpoczynek. Powinnaś wyjechac na kilka dni, a jemu zostawić dzieci. Jeśli robiłby problemy, że nie może wziać uropu, to zrób to w wolny weekend, albo w inny przypadający wolny dzień.
Uważam, że bardzo, ale to bardzo tego potrzebujesz -dla złapania oddechu, pozbierania myśli, oderwania się od rzeczywistości. Jeśli nie jest możliwy wyjazd na kilka dni, to wyjedź chociaż na jeden cały dzień. Jest ojcem -zajmie się w tym czasie dziećmi.
On ma prace, przebywa z innymi ludźmi, Ty masz tylko dom i jego. Pora malutkimi kroczkami zaczać to zmieniać. Świetnie, że chodzisz na aerobik. Przydałoby się jednak coś jeszcze, jakieś spontaniczne wyjścia, tak, aby w Twoje życie nie wkradała się rutyna, by naprało barw, by zawiało świeżością. Wiem, że to trudne w Twojej sytuacji, ponieważ masz małe dzieci, ale wg mnie to bardzo ważne.
Jego pragnienie obiadu z koleżanką, też pozostawię to bez komentarza :/ To Ciebie powinien zabierać na obiad i kawę!
To byłoby podłe z jego strony, gdybyś Ty siedziała w domu, sprzątała, gotowała, prasowała, zajmowała się dziećmi,
a on by sobie chodził z koleżanką na kawę i na dotatek mówił jej jaka to ona jest kochana i w ogóle wspaniała! A żona to co? Robot do prac domowych?
Ciekawe jakby się czuł, gdyby to siedział całymi dniami w domu, a Ty nie tylko byś tego nie doceniała, ale chodziłabyś sobie z kolegą na kawę. A potem jeszcze pisałabyś smsy do tego kolegi, jaki to on jest męski. Wątpie, aby Twój mąż to zaakceptował i jestem pewna, że czułby się z tym źle. Gdyby do tych obiadków i kolacji doszło, byłoby to z jego stony wstrętne, egoistyczne i okrutne. Już sam pomysł i chęć uważam za niedopuszczalną. I nie dziwię Ci się, że nie masz ochoty go uwodzić.
Wiesz co go fascynuje w tej kobiecie? Prawdopodobnie w dużej mierze to, czego Ty jesteś w tym momencie pozbawiona zajmując się tylko i wyłącznie domem. Skoro nie potrafi docenić Skarbu jaki ma w domu w postaci Ciebie, pora otworzyć mu oczy...
Piszesz, że już nie chce Ci się go uwodzić i starać się być atrakcyjna dla niego (co doskonale rozumiem, bo okazując zainteresowanie inną kobietą odebrał Ci skrzydła).
A zatem nie rób tego dla niego, rób to dla siebie!!! Tylko dla siebie, dla własnego samopoczucia. Wspominał o kawie z tą kobietą? Zacznij wychodzić na kawę
z koleżankami, a on niech w tym czasie będzie z dziećmi. Też masz prawo do życia towarzyskiego, dom to nie jest więzienie. Nie pozwól się stłamsić, bo się udusisz.
Pomyśl czasem o sobie, bo inaczej za kilka kolejnych lat będzie jeszcze gorzej. Powodzenia, wierzę, że Ci się uda....
napisał/a: olXinek 2009-03-12 11:56
rkedar napisal(a):Olinko - jako facet powiem Ci, ze areobik to za malo dla Ciebie a opiekunka przyda sie na to abyscie mogli razem wyjsc!
Kiedy byliscie w restauracji?
Kiedy ostatni raz podbijalas z nim jakis klub?
Ja to nazywam gonic kroliczka!
Wpadacie w marazm zycia.
Pozdrawiam


W tamtym roku chodziłam na studia podyplomowe, w tym czasie, co drugi weekend przyjeżdżałam moja mama, aby zaopiekować się maluchami i wyobraź sobie, że ani razu nie poszliśmy, ani do kina, ani do restauracji. Zawsze miał wymówke, że albo zmęczony, albo nie mamy pieniędzy, co było nie prawdą bo zawsze umiałam coś zorganizować, poza tym ile kosztuje wyjście do kina...Prawda jest taka, że on nie miał ochoty ze mną wychodzić. I co o tym rkedar sądzisz? wierz mi naprawdę się starałam.
Pozdrawiam
napisał/a: olXinek 2009-03-12 13:09
Dziękuję Frotko za te słowa, dały mi trochę do myślenia. Faktycznie zamknęłam się w domu i to powoli zaczęło mnie uwierać, a sytuacja z "koleżanką" mnie dobiła.
Masz rację, że każdy jest indywidualnością, ale niestety mój mąż jej nie toleruje, ale sama jestem sobie winna. Od poczatku naszej znajmości dałam się przez niego "przytłoczyć" robiłam zawsze tak, jak on chciał ( jest bardzo apodyktycznym człowiekiem i do tego cholerykiem), po jego awanturach robiłam tak, jak on sobie życzył. W pewnym momencie wpadałam w paranoje ,kiedy zbliżała się godzina jego powrotu do domu, to szybko odkurzałam, zbierałam zabawki, żeby tylko był porządek, bo do szewskiej pasji doprowadza go zabawka na środku pokoju. O to przez 10 lat prowadzę wojnnę i wciąz przegrywam, on nie rozumie tego, że jak są dzieci to jest bałagan,. Kwestia tego kto, co rozumie przez bałagan. Dla mnie bałagan jest wtedy, kiedy są brudne podłogi, 2 cm kurz na meblach, itd, ale nie pozostawiona szklanka na stole, a powinna być przynajmniej w zlewie. Pewnie zastanawiasz się dlaczego tak się daję traktować. Dzisiaj juz wiem, że było to spowodowane niskim poczuciem własnej wartości i tym, że go kochałam i się bałam, nadal się go boję. Nie, on mnie nie bije, on tylko stosuje przemoc psychiczną ( według niego bzdury opowiadam, bo już zwróciłam jemu na ten problem uwagę). I dzisiaj już wiem, że tym moim zachowaniem spowodowałam, że zakochał się w innej kobiecie. Ponieważ on lubi kobiety aktywne, mające swoje zdanie, przedsiębiorcze. Kiedy staram sie być aktywan, chce gdzieś pojechać, zrobić to zawsze napotykam na jego opór: po co, dlaczego. W sylwestra chciałam pójść na solarium, kiedy wstałam mąż siedział akurat przy kompie i mówię, że wychodze i wróce za 15 minut i usłyszałam: najpierw nakarm dziecko, ja: przecież ty mogłeś, poza tym wrócę za chwilę ON: trzeba było wstać wczesniej ( wstałam o 8)...oczywiście nie poszłam, wiem wiem powinnam trzasnąć drzwiami i wyjść, ale ja po takiej kłótni zamykam się w sobie, a dopiero później analizuje sytuację. Zaczęłam wyrażać swoje zdanie to się okazało, że się zmieniłam, zrobiłam kłótliwa i nie da się ze mna wytrzymąć. Moja przedsięboirczość ogranicza sie do budżetu domowego, planuję , organizuję, wyliczam dokładnie wydatki, niestety za mało, powinnam znaleźść sposób na większe oszczędności. Pamietam pewną sytuację, kiedy byli u nas znajomi to powiedział,że kiepska ze mnie księgowa ( obrażanie mnie przy innych nie stanowi dla niego problemu), bo nie umiem zaplanować budżetu. Według niego powinnam codziennie zapisywać ile kosztyje poszczególny artykuł i robić comiesięczną kalkulacje i okreslić na czym da się oszczędzić. Dla jasności powiedzmy chleb w sklepie x kosztyje np. 2 zł, a w sklepie y 1,90 reasymując powinnam chodzic do sklepu y. Tylko ten idiota nie rozumie, że trudno jest codziennie zapisywać, co ile kosztuje, ( a może się mylę?) robię ogólny budżet, dziś na jedzenie wydałam 50 , wczoraj na pieluchy 40 i sumuje cały miesiąc. Ale cóż mój mąż uważa, że jestem leniwa i tyle. Inny przykład, byliśmy na wakacjach ( zapomniałam,że wybraliśmy się tylko razem na wakację), a dlaczego o tym zapomniałam, bo to był koszmar. Pojechalismy do mojej cioci do Czech i na miejscu okazało sie ,że pogoda jest do bani i to moja wina, bo powinnam przed wyjazdem zrobić rozeznanie, jaka w ciągu ostatniu kilku lat była pogoda w lipcu, przeważają deszcze czy słońce, to przeciez nie jest trudne, przecież mogłam zapytać ciocię, powinna się zorientować gdzie najkorzystniej wymienić korony i co odwiedzić, w końcu skończyłam organizacje usług turystyczno-hotelarskich, a na koniec bylismy u kuzynki, króra właśnie kupiła dom, mieli urządzone super, ale też mi się dostałao: widzisz jak można mieć porządek, wszystko na swoim miejscu, dlaczego inne dziewczyny potrafią a ty nie? ( w obecności mojej cioci). Jak ktoś to przeczyta to pomysli jak ze mnie bałaganiara, ale uwierzcie mi naprawdę dbam o swój dom, że okulary nie leżą na pólce niżej tylko wyżej dla mnie nie ma to znaczenia , dla męża kolosalne, nie daje rady przez cały dzień kontrolować czy wszystko jest na miejscu.
To tylko niektóre przykłady z naszego życia i one spowodowały,że w pewnym momencie zaczęłam się powoli "wypalać", coraz wyraźniej widzę,że on mną manipuluje, rządzi i nic dziwnego, że już mnie nie kocha, takiej ofiary, którą na własne życzenie sie staję.....Ja to wszystko widzę i czuję, że to nie to, nie chce dalej tak żyć, on nie chce odejść, ja nie mam dokąd, ja się powoli wykończę, czy da się żyć z takim człowiekiem? Mam takiego doła, że nawet nie pomiętam za co go pokochałam,...nie pamietam kiedy ostatnio usłyszałam od niego dobre słowo, kiedy do mnie się uśmiechnął, a za co on mnie pokochał? może za to, że kiedyś byłam spontaniczna, wesoła, i często się uśmiechałam, czy naprawdę taka byłam...
napisał/a: olXinek 2009-03-12 13:16
Dziękuję Frotko za te słowa, dały mi trochę do myślenia. Faktycznie zamknęłam się w domu i to powoli zaczęło mnie uwierać, a sytuacja z "koleżanką" mnie dobiła.
Masz rację, że każdy jest indywidualnością, ale niestety mój mąż jej nie toleruje, ale sama jestem sobie winna. Od początku naszej znajomości dałam się przez niego "przytłoczyć" robiłam zawsze tak, jak on chciał ( jest bardzo apodyktycznym człowiekiem i do tego cholerykiem), po jego awanturach robiłam tak, jak on sobie życzył. W pewnym momencie wpadałam w paranoje ,kiedy zbliżała się godzina jego powrotu do domu, to szybko odkurzałam, zbierałam zabawki, żeby tylko był porządek, bo do szewskiej pasji doprowadza go zabawka na środku pokoju. O to przez 10 lat prowadzę wojnę i wciąż przegrywam, on nie rozumie tego, że jak są dzieci to jest bałagan,. Kwestia tego kto, co rozumie przez bałagan. Dla mnie bałagan jest wtedy, kiedy są brudne podłogi, 2 cm kurz na meblach, itd., ale nie pozostawiona szklanka na stole, a powinna być przynajmniej w zlewie. Pewnie zastanawiasz się dlaczego tak się daję traktować. Dzisiaj juz wiem, że było to spowodowane niskim poczuciem własnej wartości i tym, że go kochałam i się bałam, nadal się go boję. Nie, on mnie nie bije, on tylko stosuje przemoc psychiczną ( według niego bzdury opowiadam, bo już zwróciłam jemu na ten problem uwagę). I dzisiaj już wiem, że tym moim zachowaniem spowodowałam, że zakochał się w innej kobiecie. Ponieważ on lubi kobiety aktywne, mające swoje zdanie, przedsiębiorcze. Kiedy staram się być aktywna, chce gdzieś pojechać, zrobić to zawsze napotykam na jego opór: po co, dlaczego. W sylwestra chciałam pójść na solarium, kiedy wstałam mąż siedział akurat przy kompie i mówię, że wychodzę i wrócę za 15 minut i usłyszałam: najpierw nakarm dziecko, ja: przecież ty mogłeś, poza tym wrócę za chwilę ON: trzeba było wstać wcześniej ( wstałam o 8)...oczywiście nie poszłam, wiem wiem powinnam trzasnąć drzwiami i wyjść, ale ja po takiej kłótni zamykam się w sobie, a dopiero później analizuje sytuację. Zaczęłam wyrażać swoje zdanie to się okazało, że się zmieniłam, zrobiłam kłótliwa i nie da się ze mną wytrzymać. Moja przedsiębiorczość ogranicza się do budżetu domowego, planuję , organizuję, wyliczam dokładnie wydatki, niestety za mało, powinnam znaleźć sposób na większe oszczędności. Pamiętam pewną sytuację, kiedy byli u nas znajomi to powiedział, że kiepska ze mnie księgowa ( obrażanie mnie przy innych nie stanowi dla niego problemu), bo nie umiem zaplanować budżetu. Według niego powinnam codziennie zapisywać ile kosztuje poszczególny artykuł i robić comiesięczną kalkulacje i określić na czym da się oszczędzić. Dla jasności powiedzmy chleb w sklepie x kosztuje np. 2 zł, a w sklepie y 1,90 reasumując powinnam chodzić do sklepu y. Tylko ten idiota nie rozumie, że trudno jest codziennie zapisywać, co ile kosztuje, ( a może się mylę?) robię ogólny budżet, dziś na jedzenie wydałam 50 , wczoraj na pieluchy 40 i sumuje cały miesiąc. Ale cóż mój mąż uważa, że jestem leniwa i tyle. Inny przykład, byliśmy na wakacjach ( zapomniałam, że wybraliśmy się tylko razem na wakacje), a dlaczego o tym zapomniałam, bo to był koszmar. Pojechaliśmy do mojej cioci do Czech i na miejscu okazało się ,że pogoda jest do bani i to moja wina, bo powinnam przed wyjazdem zrobić rozeznanie, jaka w ciągu ostaniu kilku lat była pogoda w lipcu, przeważają deszcze czy słońce, to przecież nie jest trudne, przecież mogłam zapytać ciocię, powinna się zorientować gdzie najkorzystniej wymienić korony i co odwiedzić, w końcu skończyłam organizacje usług turystyczno-hotelarskich, a na koniec byliśmy u kuzynki, która właśnie kupiła dom, mieli urządzone super, ale też mi się dostało: widzisz jak można mieć porządek, wszystko na swoim miejscu, dlaczego inne dziewczyny potrafią a ty nie? ( w obecności mojej cioci). Jak ktoś to przeczyta to pomyśli jak ze mnie bałaganiara, ale uwierzcie mi naprawdę dbam o swój dom, że okulary nie leżą na półce niżej tylko wyżej dla mnie nie ma to znaczenia , dla męża kolosalne, nie daje rady przez cały dzień kontrolować czy wszystko jest na miejscu.
To tylko niektóre przykłady z naszego życia i one spowodowały, że w pewnym momencie zaczęłam się powoli "wypalać", coraz wyraźniej widzę, że on mną manipuluje, rządzi i nic dziwnego, że już mnie nie kocha, takiej ofiary, którą na własne życzenie się staję.....Ja to wszystko widzę i czuję, że to nie to, nie chce dalej tak żyć, on nie chce odejść, ja nie mam dokąd, ja się powoli wykończę, czy da się żyć z takim człowiekiem? Mam takiego doła, że nawet nie pomiętam za co go pokochałam,...nie pamietam kiedy ostatnio usłyszałam od niego dobre słowo, kiedy do mnie się uśmiechnął, a za co on mnie pokochał? może za to, że kiedyś byłam spontaniczna, wesoła, i często się uśmiechałam, czy naprawdę taka byłam...
napisał/a: rkedar 2009-03-12 15:04
Olinko,
opisujac swoje zycie przypomina mi sie dowcip
' Maz wraca do domu i szuka zaczepki, mowi:
Zupa! Zona podaje goraca smaczna zupe.
Maz kiwa glowa niezadowolony bo nie ma pretekstu, mowi.
Drugie! W tym samym momecie zona wnosi schabowego i bigosik. Jego ulubione danie.
Mowi do zony. Pod stol, ona myk i pod stolem.
Maz wsciekly po nie dala mu zadnego pretekstu, mowi do niej.
Szczekaj! Ona, hau, hau!
Na swego szczekasz !!!'

Olinko, to bedzie smiech przez lzy.
To ucieszy Ankeee ale Tu napisze, ze nie ma o co walczyc bo to juz jest znecanie a nienawidze agresji i nie musi Cie bic abys czula sie pobita.
Odzyskaj wlasna wartosc i nie mam na mysli innego faceta.
Trzymam kciuki
napisał/a: Frotka 2009-03-12 21:19
Ol-ineko
Bardzo smutno się czyta to, co napisałaś. Rozumiem Twój ból i zniechęcenie, bo każdy, kto by się znalazał w takiej sytuacji cierpiałby.
Nie obwiniaj siebie za to wszystko. Twój mąż bardzo Cie krzywdzi, stosuje nad Tobą przemoc psychiczną i nie przejmuje się Twoimi uczuciami. Zupełnie tak, jakbyś była robocikiem do określonych zadań, lub jakby odczuwał jakąś satysfakcje z zadawania Ci bólu. On się Ciebie ewidentnie czepia, a pewne rzeczy sam mgłby równie dobrze zrobić.
Co z niego za mężczyzna, skoro nie potrafi uszczęśliwić własnej żony?
Wiesz dobrze Ol-ineko, że jeśli nic się nie zmieni w Waszym życiu, to on sam się nie zmieni. Może jest nieczuły, może odczuwa przyjemność z takiego traktowania Ciebie? Nie do pomyślenia jest poniżanie ukochanej osoby, a coś takiego przy innych jest niewybaczalne. Pamiętaj: Ty nie jesteś żołnierzem,
a on nie jest Twoim dowódcą! Nie na tym polega związek i małżeństwo! On ma jakiś problem z określeniem swojej roli w małżeństwie, ale to nie jest Twoja wina. To jest wina jego psychiki.
Nie daj się Ol-ineko, bo staracisz nie tylko radość życia, ale i chęci do życia.
Bo co to za życie pod dyktando? Masz tylko jedno życie i jedną szansę,
by przeżyc je najlepiej jak tylko umiesz. Jeśli masz niskie poczucie własnej wartości, potrzebujesz kogoś, kto doda Ci skrzydeł, a nie będzie traktował
jak sprzątaczkę, kucharkę, księgową i niańkę do dzieci. Jesteś przecież wspaniałą kobietą, a tak nawiasem mówiac jestem przekonana, że masz
w domu większy porządek niż ja, a w prowadzeniu rachunków z pewnościa takze radzisz sobie lepiej ode mnie. On nie jest Twoim pracodawcą, a Ty nie jestes jego pracownikiem, aby miał prawo mieć do Ciebie tego typu pretensje. On jest Twoim mężem i należy Ci się od niego troska i szacunek! Ol-ineko, musi się coś zmienić, nie może tak dalej być, bo się zamęczysz. Pewnie jakbyś wyjechała sama na weekend (co doradzałam Ci wcześniej) to oskarżyłby Cię, że porzuciłaś dzieci. On we wszystkim znajdzie dziurę, nigdy go nie zadowlolisz, bo nie da się robić wszystkiego idealnie. Masz prawo być sobą, masz prawo być szczęśliwa. Jeżeli widzisz, że on się nie zmieni, to lepiej nawet odejść i samej wychowywać dzieci, a on niech płaci alimenty. Przecież i tak nie masz od niego tego, co najważniejsze: ciepła, troski, czułości... A dzieci czerpią wzorce z obserwacji rodziców. Co będą widzieć? Poniżaną mamę... To może odcisnąć ślad na ich psychice. Zresztą co to za ojciec, który nie pomaga w zajmowaniu się dziećmi, nie może ich nawet nakarmić, gdy Ty potrzebujesz na 15 minut wyjść. Wiem, że ciężko się zdecydować na taki krok mając małe dzieci i będac bez pracy, ale zastanów się, czy jesteś w stanie nadal tak żyć? On zabija w Tobie wszystko to, co masz w sobie najpiękniejsze. Zabija Twoją delikatność, kobiecość, Twój urok, że o indywidualności nie wspomnę. Pomyśl, czy nie chciałabyś się z dziećmi od niego na razie na jakiś czas wyprowadzić, na pewno jest ktoś
z rodziny kto Ci pomoże. Na początek np na tydzień, nie zwracając uwagi na jego marudzenie. Np pod jego nieobecnośc zostawiając mu list. Wtedy albo to nim wstrząśnie i zacznie rozumieć co robi źle i że Ty cierpisz, albo jesli nie, mogłabyś się zastanowić wtedy nad rozwodem. Należy Ci się zdaje się połowa wspólnego majątku i alimenty. Poradziłabyś sobie, przecież jesteś dzielna co uwowodniłaś znosząc jego traktowanie. Zastanów się nad tym. A na początek może wyprowadź się z dziećmi na tydzień, dwa. Niech on poczuje, niech zatęskni... Niech odczuje jak ważną jesteś osoba w jego życiu. Być może jest tak, że on się potrafi zmienić, tylko potrzebuje wstrząsu. A jak było dawniej? Przed małżeństwem, w pierwszym okresie małżeństwa?

ol-inek napisal(a): a za co on mnie pokochał? może za to, że kiedyś byłam spontaniczna, wesoła, i często się uśmiechałam, czy naprawdę taka byłam...


Taka byłaś, a on sam to w Tobie niszczy. Sam niszczy, a potem zwraca uwagę na inną. Masz prawo być szczęśliwa, a żaden człowiek nie jest własnością drugiego. Zacznij powolutku odnajdować przyjemności w różnych drobiazgach, zacznij planować lepszą przyszłość, zacznij myśleć więcej o sobie...

Dasz radę.
napisał/a: Mari 2009-03-12 21:44
Zrób coś ol-inek i to jak najszybciej ,żeby nie zabił w Tobie resztek człowieczeństwa ...wybacz nie napiszę nic więcej bo przed oczami mam mojego tatę i moją ukochaną mami ...biedną , sfrustrowaną przytuloną do podusi mokrej od łez....
napisał/a: blueyes7 2009-03-12 23:32
Ol-inko, nie daj się tak traktowac. To co opisałaś jest straszne. Niech sobie Twój mąż porządzi kimś innym. Brak słów na takiego tyrana.
Dokładnie tak jak napisała Frotka, wyjedz z dziecmi na jakiś czas i niech sam sobie rządzi - zobaczymy jak długo wytrzyma. Jeśli dostrzeże to co robisz i jaki ogromny wkład wnosisz w dom i rodzinę, to może się opamięta.
Pozdrawiam
napisał/a: olXinek 2009-03-13 08:35
Popłakałam się jak czytałam Wasze odpowiedzi na mój ostatni post., zwłaszcza po Twoim Frotko, ponieważ jest to PRAWDA!!! Gdybym to ja to czytała taką historię, a nie była jej autorem też poradziłabym: dziewczyno wyjeżdżaj i to jak najszybszej. Może jednak on już zabił we mnie resztki poczucia własnej wartości, zabił wiarę, że sama sobie poradzę.? Tak się składa ,że te wszystkie posty zmusiły mnie do odbycia z nim kolejnej bezowocnej rozmowy. Powiedziałam mu, że nie chce tak dalej żyć, że nie chce, żeby mnie tak traktował ( zresztą nie pierwszy raz, ale nic się nie zmieni, gdyż on uważa, że sama jestem sobie winna, że doprowadzam do szewskiej pasji. Jestem świadoma tego i boje się, że kiedyś dzieci nie będą mnie szanowały, skoro będą świadkami poniżania mamy. Zaobserwowałam to u męża w rodzinie ( co go w żaden sposób nie tłumaczy, a nawet dziwi, że będąc świadkiem takiego traktowania własnej mamy traktuje mnie tak samo, ale najgorsze jest to, że on do tego się nie przyznaje, bo przecież mnie nie bije!). Przez całe życie teściowa była poniewierana, bita i ustawiana do pionu. Nie dość ,że teraz dzieci jej nie szanują ( smutne) to i ona stała się sfrustrowaną kobietą i często źle mnie traktuje, ale wynika to z tego ,że” ... głęboko zakorzenione, często nawet nie uświadamiane zachowanie jest typowe dla ofiar, które bojąc się kata, szukają obiektu zastępczego, żeby na nim wyładować swoje leki, cierpienia i frustracje... „Dopiero jak przeczytałam książkę Domagalik i Kofty zrozumiałam dlaczego ta kobieta tak źle mnie traktuje skoro nic jej nie zrobiłam.
Ale nie o tym rzecz, chce przez to powiedzieć, że nie chcę tak skończyć, wyżywać się na innych za swoje niepowodzenia, ( choć czasami wstyd mi przyznać, ale czasami krzyczę na bogu ducha winne dzieci) za drugiej strony jestem TAKA SŁABA, ŻEBY ODEJŚĆ!
Wracając do rozmowy z mężem to na koniec powiedział : jak tobie tutaj tak źle to pakuj się i wyjeżdżaj do mamy, ale nie masz już tu po co wracać i wybij sobie z głowy, że sprzedam ( nasze wspólne) mieszkanie. Szkoda mi tylko dzieci, tam będą nieszczęśliwe pozbawiając je ojca i mieszkając w takiej dziurze nic w życiu nie osiągną i to będzie twoja wina. Koniec, kropka.
Po takich słowach zaczęłam to rozważać. Prawda jest taka, że wyprowadzając się do mamy to będziemy wszyscy mieszkali na dwóch pokojach, ja najprawdopodobniej znajdę prace w sklepie, bo prawda jest taka, że jest tam duże bezrobocie. Mama mi powiedziała, że drzwi mam zawsze otwarte i że ona juz dawno by kopnęła go w tyłek, była świadkiem wielu moich upokorzeń, ale to ma być moja decyzja.
Druga sprawa: wyjadę daleko, mąż będzie miał dość daleko i tak często nie będzie ich odwiedzał. Czasami obserwując jego stosunek do dzieci, to mam wrażenie, że byłyby szczęśliwsze widząc go od czasu do czasu. na przykład naszego 4 letniego syna, kiedy ma wolne, to uczy liczyć i pisać i wyzywa od głąbów , bo ten 4 latek nie umie napisać swojego imienia, a inne dzieci już umieją. Skąd on ma takie rozeznanie to ja nie wiem. Ale pomijając to, że wiecznie też na nich krzyczy i zastanawia się dlaczego to my mamy takie żywotne dzieci, które 5 minut na tyłku nie usiedzą, to wierzę, że je kocha.
Ale przecież nie wiem, czy kiedyś nie będą miały do mnie żalu, że odeszłam od ich ojca.
Wiecie co to jest dziwne, że nie chce, abym odeszła a z drugiej strony deklaruje, że mnie nie kocha i powinnam pomyśleć o dzieciach, a nie o sobie.
Pytam się go to po jaką cholerę mi mówisz, że mnie nie kochasz, bo jestem szczery wobec ciebie. Jaki wspaniałomyślny facet.
napisał/a: olXinek 2009-03-13 09:00
A na początek może wyprowadź się z dziećmi na tydzień, dwa. Niech on poczuje, niech zatęskni... Niech odczuje jak ważną jesteś osoba w jego życiu. Być może jest tak, że on się potrafi zmienić, tylko potrzebuje wstrząsu. A jak było dawniej? Przed małżeństwem, w pierwszym okresie małżeństwa?

Frotko, ja po tym jak się dowiedziałam, że fascynuje jego inna kobieta, wyjechałam na 3 tygodnie do siostry, później wróciłam, by dać nam szansę.błąd.
Kiedy wczoraj rozmawialismy to zapytał, po co wróciłam, od tamtej pory nic się nie zmieniłam, odpowiedziałam: by nigdy nie żałowć, że nie spróbowałam uratowć nasz związek....
Widzisz, mój wyjazd tylko na okreslony czas nie mam sensu, bo teraz wyszło na to, że to ja chciałm wrócić, a nie on chciał naszego powrotu. Powiem Tobie Frotko jedno, jemu jest tak wygodnie, bez dzieci, chałasu, bałaganu, on wtedy czuje, że żyje, a najgorsze jest to, że jak ja wyjadę to on nie będzie miał sobie nic do zarzucenia, przecież to ja odeszłam. Więc jak odejść to na dobre....
Powoli do mnie dociera, że to nie związek bynajmniej nie partnerski.

W sumie od początku "mnie prowadził", ale też okazywał miłość. Jeżeli mnie pouczał to wyglądało to tak, jakby robił to dla mojego dobra, chciał w ten sposób ukształtować mój charakter ( miałam 18 lat, jak się poznaliśmy), ale jak zauważyłaś zabił we mnie moją czułość, kruchość, po prostu kobiecość.
Pozdrawiam
napisał/a: rkedar 2009-03-13 09:12
Olinko!

Jesli nie zalezy mu na dzieciach tym bardziej masz odpowiedz, co powinnas zrobic.