Czy to zdrada?

napisał/a: mgieXka2009 2009-03-23 12:38
ol-inek - Ty sama musisz wiedziec czego chcesz
mozna cos zmienic w zyciu ale nie mozna siebie zmienic - mozna isc na kompromis - mozna dawac ale musimy rowniez i otrzymac

jaka zmiana musi nastapic w Tobie bys mogla byc z nim - dlaczego musisz sie zmienic - nie kocha ciebie takiej jaka jestes - tak mozna nauczyc sie byc mila, mozna robic kanapki na sniadanie - mozna wiele rzeczy robic bo tego oczekuje zmiana lecz czy bedziesz te czynnosci robic z milosci???
czy zmieniajac sie nadal bedziesz soba ??

pieniadze to nie wszystko - jestem sama z dzieckiem na wsparcie ojca nie mam co liczyc - bo podjelam decyzje - licze kazdy grosz ale wiem ze jestem dla siebie ... zrezygnowal ze mnie - nie zawalczyl o mnie - schowal glowe w piasek i jak potulny piesesk wrocil do zony ... czy beda szczesliwi - moze
wiem jedno - ja jestem juz od nich z daleka - nie bede patrzec jak kazdego dnia ona stawia warunek a on obiecuje lecz obietnic nie dotrzymuje.

Zycie jest zbyt krotkie - ja wiele miesiecy potrzebowalam zeby podjac decyzje o wyprowadzce z miasta - wiele nocy przeplakalam, wciaz nie wiem dlaczego tak sie stalo i nie poznam przyczyny.

Mowil ze kocha mnie i dziecko - wrocil do zony.

Kocham i pozwolilam mu odejsc - chce miec spokojne zycie i wiesz mi nie chce patrzec na zegarek czy moze sie pojawi, nie chce czekac - chce zyc

Zacznij zyc i zastanow sie co sprawia Tobie przyjemnosc bo nie mozna czlowieka zamknac i kazac mu sie zmienic ...bo to jest jedyny warunek zeby byc razem.

mozna ustalic zasady, mozna z czegos zrezygnowac w imie milosci ... mozna wiele ale Ty musisz tego chciec i musisz wiedziec ze to jest dobre
napisał/a: olXinek 2009-03-23 15:04
jaka zmiana musi nastapic w Tobie bys mogla byc z nim - dlaczego musisz sie zmienic - nie kocha ciebie takiej jaka jestes - tak mozna nauczyc sie byc mila, mozna robic kanapki na sniadanie - mozna wiele rzeczy robic bo tego oczekuje zmiana lecz czy bedziesz te czynnosci robic z milosci???
czy zmieniajac sie nadal bedziesz soba ??

Muszę się zmnienić, to przykre, ale nie kocha mnie takiej jaka jestem, on w ogóle mnie nie kocha, choć nie jestem mu całkowicie obijętna. Moja zmiana ( już wcześniejszych postach napisałam jaka według niego powinnam być) jest warunkiem, choć nie gwarancją, że jeszcze uda nam się uratować ten związek.
Problem jest w tym, że ja nie chce sie zmieniać i mam z tego powodu wyrzuty sumienia, bo świadomie niszczę nasz związek, ale zmieniając się, a raczej dostaosowując się do jego życzeń, nie będę sobą, zrobie to wbrew swojej naturze i wierz mi Mgiełko, że coraz bliżej jestem podjęcia decyzji, którą i Ty musiałaś podjąć.
napisał/a: mgieXka2009 2009-03-23 15:43
dostosować sie do jego zyczen ?? a co dostaniesz w zamian - spojrzysz pozniej w lustro ??
nie mozesz zrobic nic wbrew sobie.
ja wiem - ze kocham ale jestem sama,
Ty sama musisz czuc potrzebe zmiany, musisz chciec

Musisz - dlaczego tam gdzie powinna byc milosc sa slowa - musisz
milosc trzeba pielegnowac ale nie mozna tworzyc nakazow i zakazow

dzis odezwal sie ojciec dziecka - duzo wysilku go kosztowalo zyskanie mojego nowego nr telefonu (znali go jedynie moi rodzice)
prosi mnie by mogl miec kontakt z dzieckiem - ze kocha dziecko i ze jest najwazniejsze na swiecie
na moje pytanie czy zona mu pozwoli na kontakt z dzieckiem powiedzial ze to nie jest wazne co ona chce :(
rozlaczylam sie - nie chce zyc w takiej toksynie

ol-inek - widzisz moglabym wykorzystac sytuacje - lecz on wczesniej zdradzil moja milosc, w imie milosci ucieklam - bo wiem ze nie moge byc z tym facetem

Milosc - ta prawdziwa boli, a gdy jest zdradzona - to wowczas caly swiat sie wali
napisał/a: olXinek 2009-03-23 16:31
Widzisz, obydwie mamy dzieci, ja dla dzieci szukam dobrego wyjścia z tej sytuacji, ale czy przypadkiem Ty nie zrobisz krzywdy swojemu dziecku, ograniczając mu kontakty z ocjem?. Ojciec Twojego dziecka zdradzł Ciebie, nie dziecko.
Ojciec moich dzieci, nie kocha mnie- nie dzieci i tylko dlategoo mam dylemat, odejść czy zostać?
Co będę miała w zamian mojego "poświecenia" - to jest warunek by znowu mnie pokochał, ale ja już nie chce żerbrać o jego uczucia. Szukam wyjścia, żeby tak zrobić, by na tym naszym roztaniu jak najmniej ucierpiały dzieci.
napisał/a: Mari 2009-03-23 16:54
Nie ..... :confused:...

-"dostosować sie do jego zyczen ?? a co dostaniesz w zamian "

Tak to i anioła zrazić można do siebie. Związek nie tak wygląda...to nie związek , tylko transakcje pomiędzy pożyczającym a lichwiarzem.
napisał/a: Mari 2009-03-23 17:09
Ja także byłam poproszona ..a to trochę inaczej brzmi prawda?...Kochanie wróć tamta sprzed całej tej sprawy...
Na początku tego nie potrafiłam zrozumieć , ale po jakimś czasie dotarło do mnie co ja robię?! ..kłótnie dąsy, brak śniadania, czy obiadu...różne i mogę tak bez końca dużo przykładów ..
Robiłam ze złości , przekornie, ale nigdy czy było dobrze , czy źle nie traktowałam tej pracy jako coś za co w zmian mam dostać coś zwrotnie :(. Także mąż zabierał się za naprawę syfonu pod zlewem , czy trzeszczące drzwi smarował nie oczekując żadnych gratyfikacji .

Ot ,błahe, proste codzienne przykładziki życia we dwoje :).

Można miłość zabić na własne życzenie ...jesteśmy zbyt dumnymi istotami by znosić poniżenia, ale często sami jesteśmy temu winni.
napisał/a: rkedar 2009-03-24 09:21
mgiełka2009 napisal(a):dostosować sie do jego zyczen ?? a co dostaniesz w zamian - spojrzysz pozniej w lustro ??
nie mozesz zrobic nic wbrew sobie.
ja wiem - ze kocham ale jestem sama,
Ty sama musisz czuc potrzebe zmiany, musisz chciec

Musisz - dlaczego tam gdzie powinna byc milosc sa slowa - musisz
milosc trzeba pielegnowac ale nie mozna tworzyc nakazow i zakazow

dzis odezwal sie ojciec dziecka - duzo wysilku go kosztowalo zyskanie mojego nowego nr telefonu (znali go jedynie moi rodzice)
prosi mnie by mogl miec kontakt z dzieckiem - ze kocha dziecko i ze jest najwazniejsze na swiecie
na moje pytanie czy zona mu pozwoli na kontakt z dzieckiem powiedzial ze to nie jest wazne co ona chce :(
rozlaczylam sie - nie chce zyc w takiej toksynie

ol-inek - widzisz moglabym wykorzystac sytuacje - lecz on wczesniej zdradzil moja milosc, w imie milosci ucieklam - bo wiem ze nie moge byc z tym facetem

Milosc - ta prawdziwa boli, a gdy jest zdradzona - to wowczas caly swiat sie wali


Mgielko ciesze sie, ze masz cel zycia. Pamietaj, ze przed Toba przyslosc dla niego beda tylko mysli ktore beda go zjadaly od srodka. Jako ociec dziecka ktory nie zna wlasnego biologiczego ojca to lepiej, ze nie ma kontaktu z dzieckiem ale czy dla dziecka juz nie jestm tego przekonany bo czasami zastanawia sie po kim ma takie a nie inne cechy osobowoci lub charakteru.
Wybor nalezy bo Ciebie jednak pamietaj, ze wynik tej gry moze okazac sie bolesny dla kazdej ze stron.
napisał/a: olXinek 2009-03-24 10:10
Mari napisal(a):Ja także byłam poproszona ..a to trochę inaczej brzmi prawda?...Kochanie wróć tamta sprzed całej tej sprawy...
Na początku tego nie potrafiłam zrozumieć , ale po jakimś czasie dotarło do mnie co ja robię?! ..kłótnie dąsy, brak śniadania, czy obiadu...różne i mogę tak bez końca dużo przykładów ..
Robiłam ze złości , przekornie, ale nigdy czy było dobrze , czy źle nie traktowałam tej pracy jako coś za co w zmian mam dostać coś zwrotnie :(. Także mąż zabierał się za naprawę syfonu pod zlewem , czy trzeszczące drzwi smarował nie oczekując żadnych gratyfikacji .

Ot ,błahe, proste codzienne przykładziki życia we dwoje :).

Można miłość zabić na własne życzenie ...jesteśmy zbyt dumnymi istotami by znosić poniżenia, ale często sami jesteśmy temu winni.




ooo tak miłość można zabić na własne życzenie....

Mari, mamy podobne doświadczenie, zarówno Ty jak i ja zostałyśmy "zdradzone emocjonalnie" więc myslę, że mnie zrozumiesz. Ja również po odkryciu prawdy nie byłam sobą,straciłam grunt pod nogami, stałam się nie ufna, podejrzliwa, mało okazywałam, że mi zależy, i do tego zrobiłam się bardzo złosliwa, czułam się zraniona. A ta jego postawa, że on niczemu nie jest winien jeszcze bardziej mnie prowakowała.
Ale nigdy nie traktowałam swoich obowiązków domowych jak coś za co mi się należy wdzięczność, że muszę w zamian dostać coś zwrotnie! choć miło byłoby czasami usłyszeć, kochanie te kotleciki są pyszne.

Mąż zarabiał, ja zajmowałam się domem i dziećmi, taki przyjęliśmy podział obowiązków. Zawsze miał obiad na stole, nie zależnie od moich fochów!

jesteśmy zbyt dumnymi istotami by znosić poniżenia, ale często sami jesteśmy temu winni
Kiedy dowiedziałam się o tej dziewczynie, prosiłam, błagałam, aby nie "rozwijał" tej znajomości. Nie chciał...Jego odmowa, to, że żadne argumenty do niego nie docierały sprawiły, że poczułam się bardzo upokorzona i gdybym właśnie unisła się dumą dzisiaj byłabym daleko i nie przechodziła załamania nerwowego. Dałam się poniżyć w imię wyższch wartości: takich jak rodzina!
napisał/a: olXinek 2009-03-24 10:47
Mari napisal(a):Nie ..... :confused:...

-"dostosować sie do jego zyczen ?? a co dostaniesz w zamian "

Tak to i anioła zrazić można do siebie. Związek nie tak wygląda...to nie związek , tylko transakcje pomiędzy pożyczającym a lichwiarzem.


Miłość... to żart.
Wczoraj wysyłając aplikacje do pracy, niby żartem, niby serio powiedziałam, że jeszcze tylko możliowość podjęcia pracy mnie tutaj jeszcze trzyma i okazało się, że mój mąż tak nie chce! Zapomniał biedaczek, jak pół roku temu chciał, żebyśmy spróbowali żyć razem, choć osobno, dla dobra dzieci. Nie omieszkałm mu tego przypomnieć i w takiej sytuacji mam mu dać znać, czy ma sobie szukać innej osoby, bo on nie chce być ze mną jeżeli ja nie postanowię się zmienić ( on też spróbuje!) Tak to nie jest związek to jest transakcja. Chociaż zawsze myślałam, że miłość jest pomimo, a nie za coś. Ok zgodzę się, są pewne cechy charakteru które trzeba zmienic, by lepiej razem sie żyło.

Praktycznie byłam o krok od rozwodu. Jak mąż stwierdził, że ok, to nie już nie ma naszego małżeństwa, to poczułam ulgę, spokój, niestety nie na długo. Spytałam to jak dalej widzi nasze życie. Ja nie będę przecież siedziała w naszym domu i czekała, aż on znajdzie sobie jakąś panienkę, to absurd!
Z kolei on powiedział, że jak wywiozę stąd dzieci to on będzie o nie walczył w sądzie. ble ble ble , niech sobie pogada musiałabym być alkoholiczką, narkomanką i musiał by mi udowdnić, że jestem nieodpowiedzialną matką, ale pierwszy raz w jego oczach zobaczyłam coś, co przekonało mnie, że on nie żartuje, że naprawde będzie o nie walczył!

Proszę niech mi jakiś facet to wytłumaczy, po co on to robi, dlaczego nie da mi w spokoju odejść, przecież mnie nie kocha, ma w stosunku do mnie wciąż jakieś ale, jak nie zrobisz tego czy tamtego, że to moje zachowanie go prowokuje do takich, a nie innych zachowań, więc po co mi to tak utrudnia?
napisał/a: Ankaaaa 2009-03-24 12:38
nie wiem, po co Ci utrudnia, ale mysle, ze bawi go w jakis sposob to, ze ma nad Toba wladze, ze tWoje decyzje zawsze beda zalezaly od jego decyzji,nigdy nie zrobisz nic samodzielnie. ciekawa jestem, czy Ty to w ogole dostrzegasz? nawet odejscie uzalezniasz od jego decyzji, nie wiem, czekasz na jego zgode, sprzeciw,czy co??
bezsensownie potyczkujesz sie z nim na slowa,jestem przekonana, ze nie chcesz/ nie umiesz odejsc, ale zastanawiam sie na jakie jeszcze rady/slowa czekasz na tym forum? opisujesz sytuacje, z kroku na krok coraz gorsza, ja juz mam w glowie obraz Twojego meza jako tyrana i chama, a Ty jestes zawsze ten jeden krok OD rozwodu, odejscia-nigdy jeden krok ZA.
napisał/a: Mari 2009-03-24 14:04
ol-inek napisal(a):Miłość... to żart.
Wczoraj wysyłając aplikacje do pracy, niby żartem, niby serio powiedziałam, że jeszcze tylko możliowość podjęcia pracy mnie tutaj jeszcze trzyma i okazało się, że mój mąż tak nie chce! Zapomniał biedaczek, jak pół roku temu chciał, żebyśmy spróbowali żyć razem, choć osobno, dla dobra dzieci. Nie omieszkałm mu tego przypomnieć i w takiej sytuacji mam mu dać znać, czy ma sobie szukać innej osoby, bo on nie chce być ze mną jeżeli ja nie postanowię się zmienić ( on też spróbuje!) Tak to nie jest związek to jest transakcja. Chociaż zawsze myślałam, że miłość jest pomimo, a nie za coś. Ok zgodzę się, są pewne cechy charakteru które trzeba zmienic, by lepiej razem sie żyło.

Praktycznie byłam o krok od rozwodu. Jak mąż stwierdził, że ok, to nie już nie ma naszego małżeństwa, to poczułam ulgę, spokój, niestety nie na długo. Spytałam to jak dalej widzi nasze życie. Ja nie będę przecież siedziała w naszym domu i czekała, aż on znajdzie sobie jakąś panienkę, to absurd!
Z kolei on powiedział, że jak wywiozę stąd dzieci to on będzie o nie walczył w sądzie. ble ble ble , niech sobie pogada musiałabym być alkoholiczką, narkomanką i musiał by mi udowdnić, że jestem nieodpowiedzialną matką, ale pierwszy raz w jego oczach zobaczyłam coś, co przekonało mnie, że on nie żartuje, że naprawde będzie o nie walczył!

Proszę niech mi jakiś facet to wytłumaczy, po co on to robi, dlaczego nie da mi w spokoju odejść, przecież mnie nie kocha, ma w stosunku do mnie wciąż jakieś ale, jak nie zrobisz tego czy tamtego, że to moje zachowanie go prowokuje do takich, a nie innych zachowań, więc po co mi to tak utrudnia?


Proste jak drut... On Cię kocha:) tylko zasłania się dziećmi a ,że zawinił (panienka) to na Twoje ataki reaguje agresją...dlaczego ? bo Twój facet nie znosi ogólnie przegrywać i to jeszcze w Twoich oczach?..to facet typu alfa ..przywódca , który da się pokroić a nie zniesie porażki...Ty go złapałaś i cierpisz ...dokładnie było u mnie.
Były same przykre chwile przez dwa lata i tylko te smutne oczy..mimowolne zapatrzenie się w okno długą chwilę ...smutny i rozrywający serce widok..mimo, że nienawidząc kochałam .

Ileż można znieść cierpienia , zadawania bólu ukochanej osobie..ano tyle i z taką siłą ile się naprawdę kocha.

On straszy Cię dziećmi ...wydaje mu się ,że właśnie w ten sposób będzie Ciebie mógł zatrzymać ..to jego deska ratunkowa ..ot i tyle .
Gdybanie , szukanie , dlaczego .to jest nie potrzebne.. Na wyjaśnienie i otwarcie się Twojego faceta musisz "zapracować" i jaki i gdzie znajdziesz klucz do niego to taka będzie wygrana Twoja ..szczęście na Waszych wspólnie uzgodnionych "warunkach" i kompromisie albo rozstanie .

Mój po tych dwuch latach ...uwież jest cudownym facetem , lepszym nawet jak żeśmy się poznali i jestem pewna ,że już nigdy nie dojdzie między nami do takiej wrogości . Jesteśmy bardzo po tym wszystkim wyczuleni na siebie i reagujemy natychmiast na humory i rozwiązujemy problem bez niedomówień .

Nie są ważne słowa wypowiedziane w złości ..jest to głupawa obrona własnego ja i pokazanie ,że nie jest się mazgajem , kapciem , czy inną częscią garderoby ;). Robimy tak wszyscy , tylko nieliczni się do tego potrafia przyznać.
Choć teraz mi przyszło na myśl ,że robią tak też mężczyźni , którzy już nic nie czuja do swojej połóweczki , ale wydaje mi się ,ze nie szukają wtedy kontrargumentów .

Spróbujcie zakopać topór wojenny i zacznijcie od nowa poznawać siebie ...od delikatnego dotyku po coraz to śmielsze plany na przyszłość ...obserwuj i bądź piękna , dumna bez przemilczeń , które to roztrząsaj z nim na gorąco ..co sie podoba , co nie... i znajdujcie razem wyjście a może....:)
napisał/a: olXinek 2009-03-24 14:23
To prawda ciężko mi odejść. Wiem, że nie powinnam dziećmi się zasłaniać, bo dzieci niby odrębna sprawa, a jednak mają decydujący wpływ na to, czy dany związek będzie ze sobą czy nie i nic na to nie poradzimy.
Nie czekam na jego zgodę, ani sprzeciw, on przyjął postawę, jak zadecyduję to tak będzie, ale jeżeli będę chciała odejść to mam się liczyć z tym, że nie odda mi tak łatwo dzieci. Ja wiem, że raczej sąd przyzna mi dzieci, ale po co nam ta wojna?
Faktycznie on mną manipuluje, o nie, my obydwoje sobą manipulujemy, żadne z nas nie chce podjąć decyzji o odejściu, aby uchronić się od oskarżeń, to przecież nie ja odeszłam/odszedłem.
Po prostu się boję, i Aniu nie dziw mi się, tyle lat, jakby nie patrzeć była zależna od męża i nagle mam zacząć decydować nie tylko o sobie, ale też być odpowiedzialna za dzieci.
Ty masz silny charakter i silną osobowość, ja muszę nauczyć się niezależności, bo to się nie dzieje z dnia na dzień ( a może sie mylę?)
Jestem jeszcze słaba, ale mam już śwadomość, że czas na zmiany, narazie to tyle....