Czy to zdrada?

napisał/a: Mari 2009-03-24 14:30
No tak emocje poniosły i byk na byku hi,hi ..sorki
napisał/a: Ankaaaa 2009-03-24 15:03
rozstania sa bolesne, nie mowiac juz o tym, ze mozna je mocno odchorowac,tylko trzeba miec czego zalowac, zeby bac sie podjac taka decyzje. nie widze u was bliskosci, nie widze z jego strony cienia szansy na zmiane.czy gdybys teraz go znala, takim, jaki jest- wyszlabys za niego jeszcze raz?

Mari -podejscie: rani- bo kocha- mozna tolerowac u nastolatkow, a nie doroslego faceta, ktory ma rodzine. ciagle piszesz o ratowaniu zwiazku, "zakopaniu topora wojennego"- ale w ktorym punkcie widzisz Ich porozumienie, skoro z mezem nie da sie rozmawiac? przyzwyczajony jest do uleglosci? swietnie. odzwyczaic go trzeba.
napisał/a: olXinek 2009-03-24 15:41
Zdecydowanie NIE, nie wyszłabym za niego.
Hmm poznałyście mojego męża od tej złej strony, bo tak go przedstawiłam, bo tak go dzisiaj odbieram. Ale ma on równiez dobre strony, zalety , ale pomimo tych dobrych cech , mając tą swiadomść, którą mam dzisiaj nie poślubiłabym mojego męża, a on nie ożeniłby się ze mną. W moim małżeństwie chyba wiecej łez wylałam niż się śmiałam.


Mari. jeżeli twierdzisz, że on mnie kocha to dlaczego świadomie mi powtarza, że nie kocha. Mój mąż wie, że przyczyną dla której ja chcę odejść jest ten bolesny dla mnie fakt.
Powiem Tobie, że ja nawet w złych emocjach, nie wiem nawet w chęci "zachowania twarzy" powiedziałbym mężowi, ze go już nie kocham ( jako usprawiedliwienie zdrady) i była świadoma, że on chce właśnie z tego powodu odejść, odwołałbym to, a nie szła w zaparte. Tu przecież chodzi o nasze być, czy nie być, więc w jakim celu wciąż mi udawadnia, że nic dla niego nie znaczę, poza tym, że jestem matką jego dzieci no i ileś tam lat razem przeżyliśmy. Nie rozumiem tego.
napisał/a: Mari 2009-03-24 16:41
ol-inek kochanie jak ma Ci mówić ,że Cię kocha kiedy Ty mówisz mu to co piszesz?...Boziu... słowa które chyba są prawdziwe???.
Zostawmy tego Twojego drania :) ...co z Tobą ??? jak można przestać kochać? ...nie , nie potrafię ..wyobraźnia nie przetwarza, nie ze mną takie tematy.
Ja nie mam nieprzyjaciół ! ..może dlatego nie potrafię zrozumieć..hi! jestem normalna inaczej..po prostu podchodzę do ludzi z uśmiechem i ciepłem.
Zapytasz dlaczego?...życie i ciężka nauka życia... patrzyłam na "szczęście" pogrzebane na własne życzenie przez rodziców..

Ankaaaa kochanie i tu trafiłaś w sedno ..ja chcę żyć i cieszyć się nim na maksa :D
a reszta się jakoś ułoży a to jest naprawdę podejście małolaty...pytanie ? czy z tego powodu mam się smucić ? . Mąż mnie uwielbia , z córą chodzę czasami na dyskoteki ...wyrywać "chwasty" ..jak to ona mówi ;) ...czego mi więcej trzeba?.
Nie chcę dorównać Szymborskiej :) :p ...ja po prostu chcę żyć i cieszyć się z każdego dnia.


:)
napisał/a: rkedar 2009-03-24 17:40
Olinko - nie chce wchodzic w dyskusje nad wyzszoscia rozwiazan ale piszac o walce o dzieci to powiem tylko tyle, ze to nie jest material na poligon.
Nie zaleznie od rozwiazan pod wzgledem wychowania i odpowiedzialnosci za Nie musicie isc razem do ich doroslosci.
Tylko tyle
Pozdrawiam
rkedar
napisał/a: Mari 2009-03-24 17:57
Zgadzam się .
A słowa wypowiedziane przez bardzo kochającą nas córkę powtórzę ..." nie ma mnie bez Was" niech będą drogowskazem do słusznych i przemyślanych wspólnie decyzji.
napisał/a: Ankaaaa 2009-03-24 23:50
mari- ale nie chodzi o to, czego Ty chcesz i co Tobie sprawia radosc, tylko chodzi o olinke :|
pisalas, ze maz olinki mowiac "nie kocham" wyraza milosc (no troche w uproszczeniu ) ale jako samiec alfa inaczej nie umie. ciekawe, co byc powiedziala, jakby w ten sposob milosc okazywal dziecku? tez radosnie znajdziesz jakies sensowne wytlumaczenie (np.kocha, ale ma problem z okazywaniem uczuc) ?
poza tym, wiesz o co chodzi- to nie sa slowa wypowiedziane w klotni, ktore mozna darowac, bo poniosly ich emocje. jezeli facet mowi ze nie kocha zony, ze chce sobie ulozyc zycie z inna kobieta, a potem, ze bedzie walczyl o dzieci itd.- to jest po prostu jakis bezczelny i arogancki.wiem, ze mozna byc uzaleznionym od drugiej osoby, ale chyba sa jakies granice?
napisał/a: rkedar 2009-03-25 07:50
Aniuuu - zaczynam uwazac, ze dla Ciebie rozwod lub rozstanie leczy wszystko.
Czy amputacja to jedyne lekarstwo na gangrene?
Znamy tylko jedna strone medalu!
Dla Twojej ciekawosci powiem Ci, ze moja zona oczerniala mnie i przedstawiala jako potwora w oczach swoich przyjaciolek i rodzicow aby wybielic siebie. Oczywiscie to nie dotyczy Olinki tylko ja juz stwierdzam, ze na tym etapie mozemy byc spowiednikiem i wsparciem.
1.Musisz uwzglednic to, ze sie z jakiegos powodu pobrali, moze to byla milosc.
2. Maja 2-ke dzieci chyba nie z powietrza.
3. Olinka sama napisala, ze jest dobrym ojcem.
4. Gosc potrzebuje siekierki do ociosania i do tego moze potrzebny psycholog a nie sad.
5. Ponownie czytam slowo 'walczyc o dzieci' raz jeszcze to nie jest dobry material na poligon ani trofeum, jako malzenstwo moga sie nie dogadac jako rodzice musza.
Milego dnia
rkedar
napisał/a: olXinek 2009-03-25 09:47
rkedar napisal(a):Aniuuu - zaczynam uwazac, ze dla Ciebie rozwod lub rozstanie leczy wszystko.
Czy amputacja to jedyne lekarstwo na gangrene?
Znamy tylko jedna strone medalu!
Dla Twojej ciekawosci powiem Ci, ze moja zona oczerniala mnie i przedstawiala jako potwora w oczach swoich przyjaciolek i rodzicow aby wybielic siebie. Oczywiscie to nie dotyczy Olinki tylko ja juz stwierdzam, ze na tym etapie mozemy byc spowiednikiem i wsparciem.
1.Musisz uwzglednic to, ze sie z jakiegos powodu pobrali, moze to byla milosc.
2. Maja 2-ke dzieci chyba nie z powietrza.
3. Olinka sama napisala, ze jest dobrym ojcem.
4. Gosc potrzebuje siekierki do ociosania i do tego moze potrzebny psycholog a nie sad.
5. Ponownie czytam slowo 'walczyc o dzieci' raz jeszcze to nie jest dobry material na poligon ani trofeum, jako malzenstwo moga sie nie dogadac jako rodzice musza.
Milego dnia
rkedar


Rkedar, ja wszystko zrobię, aby oszczędzić dzieciom widoku" walczacy" o nich rodziców. Myślę, że mąż celowo powiedział, że będzie "walczył", on doskonale wie, że dzieci są dla mnie najważniejsze i po prostu zabrakło jemu pomysłów jak mnie zatrzymać. Kiedy powiedziałam jemu, że nie mam zamiaru o nie "walczyć" ( argumentując słowami, które napisałeś, że dzieci to nie materiał na poligon) i jeżeli sobie życzy to ok, będę je odwiedzała w weekendy. Mina trochę mu zrzędła, ponieważ: po pierwsze nie spodziewał się, że ja zostawię dzieci ( i tak bym tego nie zrobiła), a po drugie oboje wiemy, że ciężko byłby jemu samemu wychowywać dzieci, pewnie by sobie poradził...gdyby musiał.
I co by tu nie pisać, w razie naszego roztania, nadal pozostaniemy rodzicami dla naszych dzieci, na zawsze.

Druga sprawa, gdyby mąż pisał na tym forum to pewnie też z jego postów by wynikało, że jestem "wredna babą", "jędzą" itp.
Tak to już jest, że kiedy jesteśmy na kogos źli, to nie jesteśmy obiektywni i pamiętamy tylko te złe rzeczy.

Jeżeli chodzi o psychologa to niestety mąż prędzej by się sam wyprowowadził, niż zasięgnął rady psychologa. On problemu nie ma , a jeżeli ja mam to mam iść sama, on tego nie potrzebuje.( już to przerabialiśmy, ja szukam różnych sposobów, aby uratować nasze małżęństwo, kiedy nastąpi kryzys, stwierdzę, że już nie daję rady, to wtedy odejdę...albo co szybciej on zostawi mnie.
Czasami myślę, że szkoda, że "im" nie wyszło, pewnie by się już wyprowadził i miałabym już spokój, no tak, nie zły ze mnie tchórz.:mad:
napisał/a: Ankaaaa 2009-03-25 10:19
Kedar-hmmm, duzo mi sie teraz kumuluje mysli.
rozstanie jest dla mnie wznym elementem zwiazku,jest to najskuteczniejszy sposob wyznaczenia granic,ktorych przekroczyc nie wolno.i nie mowie tu o rozstaniu jako szantazu,tylko bardzo odpowiedzialnej umiejetnosci pokazywania swojej rownorzednej pozycji.

u mnie to skutkowalo i skutkuje w wielu zwiazkach, gdy mezczyzna jest za bardzo przekonany o tym, ze jest "panem i wladca kobiety" ( i na odwrot- gdy kobieta jest za bardzo pewna, ze on jest na kazde jej skinienie). prawde mowiac umiejetnosc odchodzenia, pokazanie, ze sobie na cos nie pozwole- nauczycly mojego narzeczonego rozmawiac-bo jesli chcial mnie zatrzymac, musial zaczac mowic o swoich uczuciach i swoim stanowisku,a nie tylko odpowiadac polslowkami. ale zaznaczam,ze rozstanie, to nie szantaz.teraz, gdy potrafimy ze soba rozmawiac zadne z nas do tej metody sie nie ucieka.

dlatego mowie o rozstaniu jako umiejetnosci-nie na zasadzie, ze trzaskasz drzwiami i wychodzisz, ale mowisz "kocham cie, chce z toba byc, ale zle mnie traktujesz, tak nie wolno, musze odejsc". obydwoje wtedy maja czas na przemyslenia. przy czym kazde rozstanie, moze byc koncem zwiazku, i to zawsze zaznaczam.tylko z drugiej strony- nie lepiej wiedziec szybciej, ze osoba nas nie kocha i potrafi bez nas zyc, niz wmawiac sobie pol zycia, ze nas kocha, tylko jest arogancka i wredna, bo nie umie okazywac uczuc??

a ostatnia kwestia, z ktora sie jednak nie zgodze-baaaardzo czesto ludzie mowia o swoich partnerach ze sa dobrymi ojcami/ matkami dla swoich dzieci- i to ma byc zaleta tych osob. dla mnie to jest mylenie rol spolecznych. tak samo, jak ktos moze byc swietnym sprzedawca lub biznesmenka- i czy to wplywa jakos na malzenstwo? nie. dobry ojciec i dobra matka- to role spoleczne, ktore przyjmujemy wzgledem dzieci, nie partnerow.owszem, wspaniele miec kogos, kto kocha dzieci, ale ojcem i matka bedzie sie niezaleznie od tego, czy bedzie sie razem w zwiazku czy nie. to tak, jakby maz -alkoholik bil dziennie zone, ale ona nie odejdzie, bo on jest dla dzieci- bardoz dobrym ojcem :| ( w koncu jedno drugiego nie wyklucza).
i zawsze, jak slysze, ze ktos jest dobrym ojcem/ dobra matka- to mysle, ze to jest takie troche mydlenie oczu, nie ma juz w sumie dla NAS zadnych innych zalet, ale jest dobrym rodzicem. no ale jakim ma byc rodzicem dla wlasnych dzieci? zlym?
napisał/a: rkedar 2009-03-25 11:50
Olinko - dla kazdego z nas przychodza ciezkie chwile podjecia decyzji. I z racji mojego wyksztalcenia o drodze podejmowania decyzji, analizie i konsekwencjach wiem duzo to co innego teoria i zycie zawodowe a co innego zycie prywatne.
Pewne jest to, ze
nikt za Ciebie tej decyzji nie podejmie.
Z tego co piszesz to oboje raz chcecie sie rozstac a raz nie chcecie wiec jest jakas nic ktora was laczy.
Jesli nie psycholog to moze przyjaciel meza ktory go otworzy spowoduje, ze poznacie czego tak naprawde oboje pragniecie.
Mam podobne zdanie co Aniaaa co do funkcji rodzica (choc mam inne zdanie, ze bycie dobrym ojcem/matka dziala na in plus) i zawsze bedziecie rodzicami i w oczach dzieci starajcie sie przedstawiac jak w najlepszym swietle.


Aniuuu - czytanie Twoich postow to prawdziwy poligon dla moich szarych komorek ( tych dwoch ).
Rozstanie jako nauka rozmowy moze zadzialac jak narkotyk. Niestety brzmi jak szantaz

Aniuuu czy masz dzieci?
Przepraszam za tak niedyskretne pytanie. Dlatego pytam, bo stosowanie narzedzia rozstania nie powoduje wstrzasu tylko u partnera ale szczegolnie u dzieci, a to moze wywolac dodatkowe problemy.
Pozdrowionka
napisał/a: gochaaXp 2009-03-25 12:44
powinnaś sie zastanowić czy warto nadal być razem tylko ze względu na dzieci, bo jeśli brak u Was miłości - one to wyczują.