Czy to zdrada?

napisał/a: olXinek 2009-03-25 13:40
I "tak" źle i "tak" nie dobrze.
Ostatnim czasem działamy na siebie jak "płachta na byka" i mam wrażenie, że jeszcze trochę i się znienawidzimy.
Potrzebuję nabrać dystansu i właśnie zdecydowałam, że jadę do mamy.
Nie wiem na ile, miesiąc, dwa, czy na zawsze, ale muszę odpocząć- mam mętlik w głowie.
Pozdrawiam
napisał/a: Ankaaaa 2009-03-25 15:01
no i to jest moim zdaniem wreszcie jakas decyzja.

Kedar-nie mam dzieci. i pewnie to zmienia wiele, ale jak juz kiedys pisalam, wychowalam sie w niepelnej rodzinie, i chociaz bywalo mi przykro, to moją sytuacje z perpektywy czasu oceniam jako duzo lepsza, niz gdyby rodzice trwali dla mojego dobra.wazniejsi sa rodzice, ktorzy sa osobno i sa szczesliwi, niz ludzie skazani na siebie z powodu dzieci.

dzieci nie naucza sie milosci i szacunku w domu, w ktorym tego nie ma, gdzie rodzice wiecznie krzycza na siebie lub nie rozmawiaja, gdzie miedzy slowami wiecnie sa pretensje.dlatego bardzo sie buntuje przeciwko tak zle pojmowanemu dobru dzieci, bo bede sie upierac, ze to jest wytlumaczenie, ktore pozwala niepodejmowac zadnej decyzji, szczegolnie tej o rozstaniu. ale w konsekwencji- wszyscy sa przegrani. dziecko, bo nie umie stworzyc normalnych relacji z partnerem (jak ma umiec rozmawiac i rozwiazywac problemy, skoro rodzice nie rozwiazywali?), oraz rodzice- ktorzy po wyfrunieciu dzieci z gniazda zostaja albo obok siebie albo rozchodza sie z takimi bliznami, ze ciezko im ulozyc sobie zycie. brak umiejetnosci podjecia stanowcej decyzji to jes tkalectwo dla calej rodziny.i nawet olinka pisze, ze wolalaby, aby to wsyzstko sie rozpadlo,chodzi tylko o to, kto powie pas.

nie wiem, czy to rozstanie w zwiazku olinki cos da- uwazam, ze maz jest zbyt pewien tego, ze ona do niego i tak wroci. musialoby dojsc do jakiegos "Wstrzasu" zeby zobaczyl, ze rodzina nie jest constans, tylko czyms, co tez mozna stracic.
napisał/a: olXinek 2009-03-25 16:38
Tak siedzę sobie i czytam te wszystkie posty i myślę. Ja się w tym wszystkim trochę zapętliłam. Pamiętam jak po wyjściu sprawy na światło dzienne, to miałam okazję do ostatecznej rozgrywki. Otóż powiedziałam mężowi, że skoro wybrał inną, już mnie nie kocha to nie wiedzę sensu bycia razem i on mi przyznał rację. Jak wypowiadał te słowa, czułam jak się „osuwam”, takie ogromny skurcz w sercu i wtedy wpadłam a panikę, jak to mnie nie kocha, jak to nie chce ze mną być, nic już dla niego nie znaczę, a co z nasza rodziną, co z naszymi planami, poczuła ogromny strach i chyba on sprawił, że przestałam racjonalnie myśleć, moja jedyną obsesyjną myślą było koniecznie muszę go odzyskać. Czy takie zachowanie jest normalne?
Dzisiaj wiem, że to chyba był obrona przed odrzuceniem, a może duma - jak to on mnie zawiódł i odchodzi?

Miałam szanse i ją odrzuciłam i być może „zyskałabym” w oczach męża i dzisiaj nie miałby tej pewności, że ja i tak nie odejdę. Wtedy uniosłabym się dumą i honorem i myślę, ze w oczach „innych” postąpiłabym dobrze. Mąż by to zrozumiał. Dzisiaj odchodząc wykazałabym, że odchodzę, bo nic nie chce zrobić, żeby „naprawić”, idę na łatwiznę.

I dzisiaj żałuje, że wróciłam, a może potrzebowałam czasu, na pewne przemyślenia, mieć pewność, że zrobiłam wszystko, aby spróbować odbudować nasze małżeństwo. Nabrać pewności, ze jednak nie chce z nim być, czy może chodzi o moja dumę, mieszkając z nim ciągle czuję w sobie pewien bunt, że jednak to ja sama chciałam wrócić. Może wyda się to dziecinadą, ale myślę, że gdyby to mąż chciał mnie z powrotem odzyskać, może byłoby mi łatwiej pogodzić się z ta całą sytuacją, a tak to wciąż się czuję jakbym to ja była winna….
No dobra, koniec tego gdybania, nie pierwszy raz popełniłam błąd i nie skorzystałam z okazji… ot takie życie, ale do mamy jadę
napisał/a: olXinek 2009-03-28 10:53
Dzisiaj rana jak się pakowałam mąż wpadł w furię, zaczął kłócić się , wrzeszczeć, że aż mnie zatkało, stałam jak słup, bo jeszcze wczoraj uzgodniliśmy, że wyjadę, oboje odpoczniemy, jeszcze wczoraj był za wyjazdem, a dzisiaj nie wiem co go ugryzło, jeszcze wczoraj miał mnie "dosyć", ale nie to jest problemem! Zabrał dzieci i wyszedł i powiedział, że skoro mi tu tak źle to Mam się WYNOSIć!!! ale bez dzieci, Że jak wróci mam mnie już tu nie być! Boże co jaj mam robić, nie ma mnie bez DZIECI! POMOCY!!!!!!
napisał/a: Ankaaaa 2009-03-28 13:35
olinku, Mari pewnie powie, ze on Cie kocha, a robi tak, bo nie chce, zebys wyjezdzala.
byc moze nawet cos w tym jest, ale przekonalas mnie teraz osttecznie, ze Twoj maz jest niewiele wartym mezczyzna. szantazowanie Ciebie- mamy, opiekunki jego dzieci, jest ciosem ponizej pasa. juz nie mam zadnych watpliwosci-ja bym wyjechala i zlozyla papiery rozwodowe.

Ty zrob jak uwazasz. ale pomysl, ile warte sa jego slowa...
napisał/a: olXinek 2009-03-28 14:32
Ankaaaa napisal(a):olinku, Mari pewnie powie, ze on Cie kocha, a robi tak, bo nie chce, zebys wyjezdzala.
byc moze nawet cos w tym jest, ale przekonalas mnie teraz osttecznie, ze Twoj maz jest niewiele wartym mezczyzna. szantazowanie Ciebie- mamy, opiekunki jego dzieci, jest ciosem ponizej pasa. juz nie mam zadnych watpliwosci-ja bym wyjechala i zlozyla papiery rozwodowe.

Ty zrob jak uwazasz. ale pomysl, ile warte sa jego slowa...


Tym razem się z Tobą zgadzam i wierz co zrobię ( jeszcze nie wrócili, ale jestem spokojna bo wiem, że są u naszych znajomy, a poza tym on wie ,że dopiero o 16 mam pociąg), wyjadę sama.! Jestem więcej niż pewna, że tego się nie spodziewa i mam tylko nadzieje, że kiedyś to się nie obróci przeciwko mnie, żeby później nie stwierdził ( w sądzie), że opuściłam dzieci, ale ostatecznie nie jestem więźniem we własnym domu, choć ostatnio tak się czuję..
Pozdrawiam
napisał/a: Ankaaaa 2009-03-28 14:59
no tym razem i mnie zaskoczylas! ciezko sie w tej sytuacji usmiechac, ale mysle, ze dorbze robisz :)

mam nadzieje, ze jestes tego pewna,bo nie chce, zebys zalowala tej decyzji.radzilabym
wyjechac bez "pozegnania" lub zostawic kartke "wyjezdzam, tak, jak ustalilismy, ucaluj dzieci". nikt Ci nie zarzuci, ze "porzucilas" swoje potomstwo!

mysle,ze ten wieczor on bedzie dluuuugo myslal. a cokolwiek bedzie potem- nie daj sie opanowac emocjom, bo jestem przekonana, ze bedzie probowal roznymi sposobami wyprowadzic Cie z rownowagi i zranic.badz spokojna i rzeczowa-albo wreszcie zacznie rozmawiac i przezwyciezycie ten kryzys albo to sie skonczy. kazda sytuacja powinna przyniesc polepszenie obecnej.
napisał/a: Mari 2009-03-28 16:13
ol-inek tak zrób :) a zobaczysz w mig jak Twój mąż się zmieni ...będzie jakieś działanie!.
Jestem pewna ,że przemyśli wszystko od nowa i będzie chciał "naprawiać" Wasz związek .
Hmm..inne spojrzenie ...czy to Mu się uda? , czy to były gierki słowne z Tobą do tej pory ?, czy naprawdę przestał kochać ...różnica dla Ciebie olbrzymia przecież.
Zostanie z Tobą bo kocha? , czy zostanie z Tobą bo boi się ,że sprezentujesz mu dzieci po rozwodzie ...
napisał/a: mgX26 2009-03-31 17:10
Napisze Ci jak bylo u mnie.
Moj "ukochany" zdradzil mnie 2 lata temu (zaden romans i fascynajcja-"zwykly" skok w bok-alez to delikatnie ujelam).
To byl dla mnie koszmar-szok, placz, awantury, krzyki,lzy, depresja i wszystko co najgorsze. On blagal, plakal, przepraszal,chodzil za mna na kolanach, w domu mialam wiecej kwiatow jak w kwiaciarni (chyba myslal, ze te piekne kwiaty zmniejsza moj bol i cierpienie).
Wkoncu dalam sie przekonac, abysmy sprobowali nadal zyc ze soba. Zrobilam to rowniez dla dziecka, nie chcialam Maluchowi rozwalac domu, bo tatus poszedl "na lewo".
Nie bylo latwo razem byc, zreszta i dzisiaj nie jest. Sa tygodnie, ze w ogole o tym nie mysle, ale jest tez tak, ze mysle o tym nonstop. Sa momenty, ze bardzo go pragne (i nie chodzi tylko o sex, ale poprostu pragne z nim byc, tworzyc dom), a na drugi dzien jedyne o czym mysle to zeby sie wyprowadzic i nie widziec gnoja na oczy.
Mam tak jak Ty-sama nie wiem czego chce i zaczynam sie w tym gubic, strasznie mnie te moje hustawki mecza!!!!!
Kilka miesiecy w domu jest jak w bajce, pozniej wszystko do mnie wraca i mysle, ze aby odzyskac szacunek do siebie musze od niego odejsc (bo nie ukrywam, ze ta sytuacja calkowicie zniszczyla poczuje mojej wartosci-zreszta juz o tym pisalam na watku u Niki76, tylko wtedy mialam nick Marta26, dzisiaj go zmienilam na ten).

Pozdrawiam mocno...
napisał/a: rkedar 2009-03-31 19:24
M.G 26 - jak ja to widze jako facet!
Moim zdaniem dopoki Ty go nie zdradzisz to jestes kims ponad niego tak bylo u mnie bo jak ja zdradzilem to w moich oczach zona byla swieta, siebie potepialem za brak kregoslupa moralnego zgodzilem sie na wszystkie warunki stawiane przez Nia.
Niestety ta swietosc prysla jak sie okazalo, ze w niczym nie jest lepsza!
Badz dumna z tego, ze jestes kim lepszym, kokietuj, flirtuj bo to powoduje, ze zawsze istnieje nutka zazdrosci ale nie przekraczaj tej granicy.
Czy z perspektywy tych dwoch lat zalujesz swojej decyzji?
napisał/a: Mari 2009-03-31 23:22
MG.26 każda z Nas przeżywała katusze.., takie jak Ty huśtawki nastrojów:o od miłości , zwierzęcego pożądania po nienawiść ..

Wiesz, ja wyszłam z tego i naprawdę poprzez głupie może pytanie , które sobie zadałam ...a co bym zrobiła gdyby On zniknął i nigdy ...nie! nie! przeżyłabym tego bo zbyt mocno kocham...ot , takie proste pytanie, ale jakie ważne w momencie gdy te skrajne uczucia całe dnie nami szarpały...

Drugie , które zadaliśmy sobie wzajemnie ...po dłuuugich na siłę spokojnych rozmowach... wobec tego dlaczego się niszczymy ?.

Przestaliśmy to robić i bacznie uważaliśmy aby żadne z nas nie popadało w "te nastroje" natychmiast reagując przytuleniem ...były przy tym tylko... łzy.., ale poczucie ciepła i męskiego ramienia szybko mi je osuszały i z mojej strony takie same zachowanie...
Trwało to jeszcze jakieś pół roku i?... przestało boleć . W międzyczasie podejście męża do mnie było piękne ...naprawdę.
Cudownie wyczuwał mnie ..zresztą to mu zostało i trwa...wrócił ten , który był zanim się pogubiliśmy...

MG.26 jeśli kochasz bardzo to wybacz i nie wracaj do tego.
Czuję ,że brakuje Ci jeszcze czegoś... co On powinien był zrobić, powiedzieć by Cię wyciszyć , byś mogła powoli oddalać od Siebie te przykre myśli...

ZASTANÓW SIĘ I POWIEDZ PROSZĘ najpierw nam :) a my albo pochwalimy , albo opieprzymy ;):D.
napisał/a: mgX26 2009-04-01 01:01
rkedar napisal(a):M.G 26 - jak ja to widze jako facet!
Moim zdaniem dopoki Ty go nie zdradzisz to jestes kims ponad niego tak bylo u mnie bo jak ja zdradzilem to w moich oczach zona byla swieta, siebie potepialem za brak kregoslupa moralnego zgodzilem sie na wszystkie warunki stawiane przez Nia.
Niestety ta swietosc prysla jak sie okazalo, ze w niczym nie jest lepsza!
Badz dumna z tego, ze jestes kim lepszym, kokietuj, flirtuj bo to powoduje, ze zawsze istnieje nutka zazdrosci ale nie przekraczaj tej granicy.
Czy z perspektywy tych dwoch lat zalujesz swojej decyzji?


Nigdy nie mialam, ani tym bardziej teraz nie mam zamiaru sie mu odwdzieczyc pieknym za nadobne-to nie bylabym JA.
Zawsze chcialam z nim byc, miec dzieci, stworzyc dom-ponoc on tez.
Mowisz o kokieterii i flirtowaniu, bo to zawsze powoduje jakas nutke zadrosci, ale chyba nie w naszym przypadku-moj maz nie jest o mnie zazdrosny w ogole:eek:
Dzisiaj wydaje mi sie, ze te jego starania o mnie, byly przede wszystkim po to, aby nie stracic kontaktu z dzieckiem- chociaz dobrze mnie zna i wie, ze nigdy bym mu nie utrudnila kontaktow po naszym rozstaniu, bo ojcem jest najlepszym na swiecie.
I czy zaluje. TAK i NIE. Nie, bo juz wiesz jak bardzo go kocham (chociaz moze to nie milosc z mojej strony tylko juz jakas schiza). Tak, bo jak juz wczesniej napisalam, zeby aby odzyskac szacunek do samej siebie powinnam odejsc...:confused: