Jak go przekonać?

napisał/a: aisab 2007-05-15 21:07
Droga Łucjo, może moja historia pomoże Ci w rozwiązaniu Twojego problemu. Otóż ja też byłam i jestem zazdrosna o wyjścia (teraz męża) z domu na spotkania z kolegami. Kiedyś wpadałam w furię dowiedziawszy się, że znów siedzi z kolegami przy piwie. Następnego dnia próbowałam sugerowac, że to mi się nie podoba, że czuję się samotna, że jestem takim samym człowiekiem jak on, że znajomi z którymi się spotyka są też moimi znajomymi. To do niego nie docierało. A ponieważ bardzo go kochałam nie dawałam za wygraną i próbowałam dalej walczyc. Kilka razy, po jego wyjściu z domu robiłam się na bóstwo i wychodziłam w to samo miejsce co on. Podchodziłam do stolika przy którym siedział i z uśmiechem mówiłam -Witaj kochanie postawisz mi drinka? Kilka razy świetnie spędziliśmy w ten sposób wieczór. Ale tak naprawdę czułam pustkę, rozgoryczenie, dlaczego to ja mam się starac o dobre relacje w związku, dlaczego nie wychodzimy razem z domu i w końcu, dlaczego ON nie dba o te relacje. Winiłam się, choc teraz nie wiem dlaczego. On jednak nie wyszedł naprzeciw naszemu problemowi, wręcz odwrotnie, im więcej rozmawialiśmy wprost tym bardziej się oddalał. On po prostu chciał beztroskiego życia, uważał, że on ma prawo do wszelkich przyjemności a ja jak chcę byc z nim to powinnam się dostosowac. W pewnym momencie tak się rozpędził, że zwabiony przez "MOJE KOLEŻANKI" o mało mnie nie zdradził. Czułam ogromny ból, nie mogłam się pogodzic z tym co mnie spotyka. W między czasie (w lepszych okresach związku) pobraliśmy się, mamy dwoje dzieci. Jesteśmy już 11 lat razem w tym 7 jako małżeństwo. Ten najgorszy czas przypadł na 3 pierwsze lata małżeństwa. To był koszmar! ALE NIE BŁAGAŁAM GO O UCZUCIA! To on w końcu zaczął się obawiac. W tym casie skończyłam studia, wychowałam dzieci, rozpoczęłam pracę. Dostrzegł "diament" który był przy nim, nie chce wspominac nawet tamtego czasu. Jestem atrakcyjna, mądra, wykształcona i jak on to mówi -z klasą. Zapytasz pewnie jak ma ci pomóc to co przeczytałaś? Zadaj sobie pytanie, czy chcesz przechodzic przez to wszystko??, marnowac energię na coś co się uda albo i nie. Weż się w garśc, faceci nie są warci naszych poświęceń. On może dojrzec, tak jak mój mąż, ale nigdy nie doceni Twoich starań. Trudne są rozstania, ale jeszcze trudniejsze życie z osobą, która jest zwykłym egoistą. W takim związku zaistnieją sytuacje, z których trudno się będzie wyplątac np.dzieci. A póżniej pozostaje tylko wspomnienie, że gdybym wtedy spojrzała trzeżwo a nie przez pryzmat miłości, moje życie byłoby piękniejsze a przynajmniej nie czuła bym bólu na wspomnienie tamtych dni.
Wiedz, że ani Ty nie pozbędziesz się w głebi duszy swojej zazdrości ani on tak naprawdę się nie zmieni. Są mężczyżi na świecie, którzy szanują kobiety, traktują je jak kumpli, rozmawiają z nimi, żartują, potrafią byc romantyczni i pogodzic to z wypadami w towarzystwie kumpli. Popatrz w koło, czy naprawdę nie widzisz szczęśliwych par? Nie trwaj w bólu! Wychodz do ludzi, uśmiechaj się, bądz energiczna, idż do dyskoteki, zrzuc z siebie ten ciężar i NOś GŁOWĘ WYSOKO, choc pewnie uronisz jeszcze łzę przez tego faceta. Zobaczysz, będzie chciał wrócic, ale niech Cię zdobywa długo i z przeszkodami a gdy wszystko przetrwa to Ty postaw warunki na jakich rozpoczniecie od nowa. Grunt to znac swą wartośc i nie błagac o uczucia!!!!
napisał/a: Anielka9 2007-05-16 01:48
napisal(a):

Powiem krótko,bo znam sytuacje z autopsji-jeśli Ty wyjdziesz z inicjatywą spotkania i postanowicie kontynuować związek to On prawdopodobnie będzie wychodził jeszcze częściej bez Ciebie.Ty będziesz cierpieć, może nawet przestaniesz na te jego wypady reagować, bylebyście tylko byli razem. Ale po co Ci to? Jeśli jednak On wyjdzie z inicjatywą spotkania - rewelka. Tylko nie rzucaj mu się na szyje, nie przepraszaj, tylko wysłuchaj go, bądz dosyć chłodna i oczekuj od niego przeprosin. Wtedy Ty rozłożysz karty...
napisał/a: ucja 2007-05-16 09:16
Dzieki za wszystkie odpowiedzi. Z jednej strony rozumiem towszystko co piszecie, i pewnie sama bym komuś tak poradziła, ale nie umiem tego zrobic, olać go, bo go bbardzo kocham... Zdaję sobie sprawę z tego, ze on nagle nie zostawi wszystkich kolegów dla mnie, zanim się zaczeliśmy spotykać było tak jak teraz: wychodził z nimi cały czas dosłownie od rana do wieczora! A nawet w nocy, mimo, ze na rano pracuje... martwi mnie to... Dwa dni temu z nim rozmawiałam... Zobaczyłam go przypadkiem i od tej pory nie umiałam się uspokoić, musiałam się z nim zobaczyć, napisałam sms, że chce sie spotkać. A on mi odpisywał tylko "po co?" "w jakim celu" "o czym cchesz rozmawiać?" A ja mu odpisywałam też tylko tyle, ze napewno chwile czasu dla mnie znajdzie. Potem przestał pisać, nie umówiliśmy sie , po 2h wznowiłam pytanie, ale zero odzewu. Zdenerwowałam sie, że mnie tak unika, ze postanowiłam go poszukać i było mi obojętne czy bedzie w domu, czy z kolegami, miałam potrzebe mu wszystko wygarnąć, powiedzieć przy wszystkich jakim jest draniem, że nie jest niczego wart - byłam wściekła! Ale idąc do niego nagle go spotkałam, szedł z kolegami oczywiście. Było cześć-cześć i on jakby przeszedł, ale zapytałam, czy poczeka i został ze mną. Mówił, że szedł w moim kierunku (może by napisał sms, żebym wyszła, a może chciał spawdzić, co bedzie czuł, jak będzie blisko...)Przeszliśmy sie kawałek, w tym czasie on normalnie do mnie mówił (wcześniej to mu nawet cześć przez gardło nie chciało przejść, jak obrażone dziecko) Rozmawialiśmy jak dawniej o pracy, o studiacvh itp. Tylko nie o nas.Stwierdziłam, ze lepiej tego tematu nie poruszać, to, że ze mną rozmawiał było ogromnym postępem (z natury jest zamkniety w sobie potrafi nie odzywać się nawet przez wiele tygodni). potem mnie odprowadził i na tym koniec. Bez żadnych całusów itp. Zapytałam, czy sie zobaczymy jeszcze, ale powiedział, ze nie wie. Postanowiłam, ze znowu nie będę klka dni pisać, dawać znaku życia, żeby miał czas znowu pomyśleć, ale wczoraj znowu go przypadkiem spotkałam. Wsiadł do mojego auta, ale nie chciał ze mną wracać. Znowu zapytałam, czy się spotkamy a on na to, ze nie wie... Znowu.... Powiedział, ze mam dac znać, jak będę miała wolne. Ale mówił to już takim "chłodnym" tonem... Nie wiem co siedzi w jego głowie, co zwycięża w tej walce: koledzy czy chęć bycia ze mną... Widze, jak ciągle gdzieś z nimi wychodzi, spędza z nimi cały swój czas, a ma go sporo. Martwie się , że za ich namową zrobi coś głupiego, szczególnie, jak wychodzą o północy, nie umiem jeść, spać, myśleć pozytywnie... Jestem strzępkiem nerwów, nie wiem gdzie mam szukać pomocy. Próbuje wychodzić z koleżankami, zajmować sobie jakoś czas, ale nie potrafie się niczym cieszyć, dla mnie tylko on był czymś ważnym, nie mam już nikogo. Wiele razy myślałam, jakby to było, gdybym związała sie z kimś innym - zupełnie inaczej, tamci faceci byli bardziej otwarci, rodzinni, zrobiliby dla mnie wszystko... A ja wybrałam tego Cichego, zakompleksionego... I pomogłam mu uwierzyć w siebnie, dojść do czegoś, ruszać się a nie gnić w bagnie kolegów (a on teraz w nie wraca...) :( :( :( Nie umiałabym byc z nikim innym. Z nim mam wspólne plany, zamiłowania, mamy podobne zainteresowania, oczywiście, ze są tez róznice, np. ja musze duzo rozmawiac z ludźmi - to mnie nakręca, a on jest raczej "milczący". Nawzajem się doskonale uzupełnialiśmy. nie rozumiem, dlaczego on się upiera, ze lepiej będzie jak sie rozstaniemy, dlaczego uważa, że to nie ma sensu. wierze, ze on mnie też kocha, ale wmówił sobie, ze tak będzie lepiej i nie chce by okazało się, ze nie ma racji. Koledzy leczą jego rany... Pozwalają mu zapomnieć. Nie pytają, nie ozmawiają, nie przekonują... Proszę o dalsze wspieranie...
napisał/a: dorka27 2007-05-16 10:12
dziewczyno przejrzyj na oczy!
nie zbudujesz trwalego zwiazku z czlowiekiem ktory kompletnie nie potrafi sie zdecydowac - nawet jesli teraz namowisz go do powrotu - z jego slabym i niezdecydowanym charakterem predzej czy pozniej znowu mu sie odwidzi! No chyba ze ty lubisz sie psowiecac i chcesz tak cierpiec przez cale zycie... jestes mloda nie macie dzieci - zainwestuj w swoje zycie - jemu juz pomoglas jak piszesz - najwyrazniej on tego nie docenia. Nie obraz sie prosze - jak czytam Twoje posty to mam wrazenie ze pisze je 14latka! - Zycze Ci wzystkiego dobrego i mam nadziej ze szybko sie wyleczxysz z tej choroby ktora cie dopadla - bo takie ślepe uzaleznienie od kogos to nie milosc to choroba!
pozdrawiam cie i badz dzielna
napisał/a: Iwi 2007-05-16 10:28
Niestety..... on cie nie kocha, a ty masz przed oczami jak bylo i.... jak mogloby byc. Tak bylo w moim przypadku... wielka milosc, slub, i po szesciu latach zaczal mnie unikac, rozmow... chodzilam za nim blagalam o rozmowe, ze nam sie uda... a on jak z kamienia. Blagalam, lakalam i bylo jeszce gorzej. Naszczescie pojawil sie ten drugi.... Wystapilam o rozwod.... Jestem obecnie drugi raz mezatka i wiem teraz napewno ze tamten mnie przestal kochac, moze nigdy tak naprawde nie kochal. Daj sobie spokoj bo szkoda czasu i enegii. Nic z tego nie bedzie a jeszcze moze cie facet znienawidziec, ze go zameczasz i przestanie byc juz mily, cichy....
napisał/a: ucja 2007-05-16 13:57
A co powiecie na to, ze on nadal trzyma moje zdjęcie na komodzie?? Jak mam to rozumieć?? On nie wie, ze ja wiem, że go jeszcze nie schował, wyrzucił, cokolwiek.... Ważne, ze stoi, i wszystkie rzeczy, które ode mnie dostał - są na swoim miejscu...
napisał/a: zdrowa 2007-05-16 19:03
hmm wiesz jestem w calkiem podobnej sytuacji, to juz trwa ok tygodnia, nie jest to przyjemne, w ogole ze soba nie rozmawiamy, nie kontaktujemy sie, jestesm od siebie oddaleni o 200 km. Wiem, ze mnie ciagle kocha, tylko ze teraz potrzebuje czasu aby to do Niego znowu doszlo. dzis wyslalam do Niego list aby wiedzial ze rozumiem swoje bledy.list bez zadnych prosb, blagan, bez deklaracji..po prostu zeby wiedzial. nie wiem czy to pomoze ale mysle ze nie zaszkodzi...trzymaj sie i nie lataj teraz za nim, on pewnie chce odpoczac
napisał/a: lolipop3 2007-05-16 19:43
witaj wiem ze czasami robi nie potzrebnie awantury, ale uwierz mi to facetom jest od czasu do czasu potzrebne, zeby ich sprowdzic na ziemie i uzmyslowic pewne rzeczy. Wierze ze go kochasz i ze teraz nie ma to dla ciebie znaczenia kto zaczal tylko chcesz jak najszybciej z nim wyjasnic cala sprawe, dlatego zdobadz sie jaknajszybciej na odwage i pspotkaj sie z nim, wyjasnij co masz wyjasnic i zobaczysz jesli nadal cos do ciebie czuje to da wam 2 szanse, mam nadzieje ze tak bedzie, ze za tym wszystkim nie stoi cos albo ktos inny. Trzymaj sie i powodzenia
napisał/a: moncia4 2007-05-17 10:31
Wiesz czytając to wszystko dochodze do wniosku,ze to nie milosc,Ty chcesz za wszelka cene go miec przy sobie,on sie opiera,nie wiem ale jak sie kocha to dazy sie do tego by byc razem,a dlaczego tylko TY walczysz/?a co z nim?wiem cos o tym,tez sie tak ponizałam i czulam sie strasznie z ta swiadomoscia.
napisał/a: viola150 2007-05-17 10:58
Hejka W zeszłym roku we wakacje byłam w podobnej sytuacji. Piszę podobnej ale można powiedzieć ze chodziło o to samo. Mój chłopak (jesteśmy ze sobą juz 5,5 roku)na początku wakacji stwierdził, że czuje się ze mną jak w klatce, że ciągle mam pretensje jak on chce wyjść gdzieś z kolegami, że o wszystko jestem zazdrosna chociaż nie mam powodu, wtedy oczywiście twierdziłam że to nieprawda, dopiero kiedy Bartek zaczął mnie unikać, nie spotykalismy się on ciagle albo pracował albo wychodził wieczorami zrozumiałam że rzeczywiście to ja popełniłam błąd, że traktowałam go jak swoją własność. Nie zerwaliśmy ze sobą ale nie można powiedzieć ze nie zachowywaliśmy się jak chłopak i dziewczyna, żadnych całusów, jak chciałam się przytulić to niechciał, miałam już dosyć tej sytuacji, i jeszcze do tego koleżanka powiedziała że jej chłopak tak zrobił bo chciał sie we wakacje wyszaleć a po wakacjach do niej wrócił. To mnie załamało kompletnie. Postanowiłam walczyć. Napisałam list do niego, w kórym opisałam szrzecze co czuje, że zrozumiałam że źle robiłam, że postaram się zmienić, ale nie prosiłam go o nic, decyzja miała należeć do niego. Dałam mu list i czekałam. Zadzwonił pierwszy, powiedział że nie chce aby nasz związek się rozpadł, że musimy to naprawić. I rzeczywiście przez kilka dni było super, tak jak nie było jeszcze nigdy, ale po kilku dniach znów coś się popsuło, pokłóciliśmy sie wróciło to co wcześniej, z tym że częściej się spotykaliśmy ale pomimo to niebyło miedzy nami żadnej bliskości, czasami tylko seks i tak przez prawie 2 miesiące, 2 razy pomyślałam że sobie coś zrobie. ale zawsze rezygnowałam, za bardzo go kochałam i chciałam być z nim, ale nie pomagały rozmowy, prośby nic. Ja go kochałam a on mnie olewał, jak się widzieliśmy to tylko rozmawialiśmy z takim ochłodzeniem że niewiem. I nagle pewnego dnia w połowie sierpnia, dostałam smsa że się zastanawiał nad wszystkim i że jak wróci z pracy to porozmawiamy. Przyszedł dostałam kwiatka, przeprosił ,ja obiecałam że się zmienie i wszystko wróciło do normy. teraz jest ok, mam tylko troche inny problem ale napisze o tym w innym poście. Wieć apeluję do ciebie - nigdy nie trać nadziei i rozmawiaj z nim jak najczęściej, ale a nic nie nalegaj i na pewno będzie dobrze. Trzymam kciuki!!!!! Trzymaj się.
napisał/a: ucja 2007-05-17 14:01
Ok, rozumiem to, ze wszystkie radzicie mi, zebym dała sobie z nim spokój, powoli zaczynam sobie z tym radzić: ból, smutek, rozpacz wypieram złością, przeradzającą się pomału w nienawiść... To chyba nie najlepsza zamiana, ale to jest niezależne ode mnie. Nie mam już siły prosić, przemawiać do niego i go przekonywać, tymbardziej, ze on coraz więcej czasu spędza z kumplami (a wydawałoby się, ze już więcej się nie da). Ostatnio jak się z nim przypadkiem zobaczyłam, to zapytaałam, czy się spotkamy, on odpowiedział, ze mam mu dać zanć, ajk będę miała wolny dzień. Zastanawiam się, czy chodzi mi o to, zebym za nim biegała i go nadal prosiła bo 1. mu to sprawia przyjemność i satysfakcję, ze ma nade mną przewagę i dlatego czuje się pewnie, czy 2. potrzebuje jeszcze czasu na przemyślenie tego wszystkiego i chce, żebym nie urwała z nim kontaktów. ??? Jego rodzina twierdzi, ze mu przejdzie, ze do mnie wróci, tylko muszę się uzbroić w cierpliwość, że on bardzo tego żałuje, że nie wie co ma ze sobą zrobić, i dlaego ucieka w kolegów. Bardzo mi go brakuje, ale zaczynam go nienawidzieć za to, co mi zrobił, że zamienił mnie na kolegów!!! I jak mam rozumieć to, że on nadal trzyma moje zdjęcie w pokoju? I wszystko co mu mnie moze przypominać??? Dlaczego wszystkiego nie wyrzucił? A przynajmniej nie schował zdjęcia - bo w sumie po co mu jeszcze moje zdjęcia, skoro ponad 3 tygodnie temu mnie zostawił??? !!!
napisał/a: viola150 2007-05-17 14:49
Ja nie radze Tobie żebys dała sobie z nim spokój i o nim zapomniała, bo mój przykład pokazał ze zawsze nalezy miec nadzieje. Tak jak pisałam nie zerwaliśmy z sobą ale nie zachowywaliśmy się jak bliscy sobie ludzie, mój chlopak tez miał na scianie wszystkie nasze zdjecia, prezenty na polkach a mimo to prawie ze soba nie rozmawialismy, jesli przyjezdzal do mnie to tylko jesli czegos potrzebował a wieczory spedzał z kolegami, z czasem po ok. miesiacu zaczelismy troche wiecej ze soba rozmawiac ale do niczego go nieprzekonywalam czekałam na jego reakcje i sie doczekałam po prawie dwóch miesiącach, B... napisał, zrozumiał i przeprosił i jest wszystko ok chociaż mozesz wejsc na mój wątek :Uwierzyć w tego smsa?? i poradzić mi cos w tej sprawie. A ja trzymam za Was kciuki i nie trać nadziei!!!!