Jak go przekonać?

napisał/a: Martyna7 2007-05-25 11:44
Witam :) W sumie poprzednią wypowiedź kierowałam do Ciebie viola150 :) I rozumiem, że ciężko by było powiedzieć Ukochanemu, żeby się dobrze bawił (wiedząc, że Ty dobrze bawić się nie będziesz). Nie rób mu awantury następnym razem :) Powiedz mu coś miłego. Żeby miał świadomość, że nie wychodzi na imprezę na przekór Tobie, ale żeby miło spędzić czas z kumplami. Poproś go żeby pisał co jakiś czas sms-a, że nie będziesz musiała się wtedy martwic, że coś się stało :) Dasz sobie radę! Pozdrawiam
napisał/a: ucja 2007-05-25 14:14
Jak się czuje? Trudno m iokreślić... próbuję popatrzeć na to tak, że on nie jest mnie wart, ale zaraz pojawia sie za nim wielka tęsknota i za żadne skarby nie umiem sobie wmówić, że mnie już nie kocha - bo przypominam sobie te chwile, kiedy w taki "niechcący" sposób mi to okazywał, nawet jak tego nie zamierzał.... Mam wrazenie, ze sie znmienił - na gorsze, ze schamiał, ale to moze tylko moje wrażenie, moze tak jak kiedyś dopisuje sobie scenariusze, zeby sobie to jakoś wytłumaczyć, bo nikt mi nie tłumaczy tego w inny sposób
napisał/a: zdrowa 2007-05-25 21:27
a jak Wy sie w ogole poznaliscie?on zdobyl Ciebie czy Ty jego? bo jesli On Ciebie to moja droga nie powinnas tak wiele razy probowac z nim gadac....raz by wystarczyl..teraz moglabys tylko wszystko pogorszyc..moze to jest typ zdobywcy?moze jesli dasz sobie na razie z nim spokoj, zabawisz sie, zadbasz o siebie, to w koncu Mu Ciebie zabraknie? ale nie naciskaj juz wiecej, moim zdaniem i tak juz za wiele zrobilas... facet nie lubi jak mu sie za bardzo okazuje milosc i zapewnia sie go, ze juz do konca bedziesz tylko z nim...moze on sie przestraszyl ze nie ma juz o co walczyc? a tak w ogole to polecam ksiazke "Nie zadreczaj sie drobiazgami w milosci". mi bardzo pomogla. jesli nie wykorzystam porad stamtad w zwiazku z facetem ktorego jeszcze nadal kocham, a ktory sie nie odzywa do mnie od trzech tygodni, to wiem, ze moj nastepny zwiazek bedzie naprawde ok bo wiele rzeczy zrozumialam i nie popelnie wiecej tych samych bledow. nie zalamuj sie... rozumiem Cie bo tez mialam jak Ty ale w koncu mi przeszlo bo uznalam ze skoro nie potrzebuje rozmowy ze mna to znaczy ze to nie ma sensu...czuje sie skrzywdzona i wykorzystana i dlatego teraz podchodze do tego troche inaczej niz na poczatku, gdy ciagle plakalam i myslalam o chwilach razem spedzonych, gdy bylo tak wspaniale. a wlasnie - bylo.... moze kiedys bedzie mi dobrze tez z innym facetem - kto wie? trzeba w to wierzyc, a na razie zapomnij o facecie , ktory tak Cie potraktowal
napisał/a: niunia2 2007-05-26 11:29
moja droga. pisałam, wcześniej, że się rozstałam, po tygodniu się odezwał i znowu po raz kolejny zaczęliśmy się spotykać. ale wiesz co JA JUŻ TEGO NIE CHCĘ, JESTEM PEWENA NA 10000000000 % wiesz jak ja się czuję, jak siedzimy razem i w pewnym momencie przychodzi do Niego sms a ja nie mam prawa się odezwać, "bo nie jestem jego żoną ani On moim mężem", krzyczy, nie ma szacunku, tkwię w tym chorym związku i zamierzam go naprawdę jak najszybciej skończyć. AISAB pisała, że Ona wyszła na przeciw temu wszystkiemu i jest szczęśliwa. ja uważam, że dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi, ja weszłam i to nie raz ani dwa tylko znacznie więcej i na własnej skórze przekonałam się, że nie ma to najmniejszego sensu, bo Jemu jest ze mną dobrze, bo ugotuję, zawiozę, coś kupię, pożyczę pieniądze, pokocham się jak mu a nie mi się będzie chciało, wiesz jestem jak taka niewolnica, bez prawa do czegokolwiek, bez szacunku, bez miłości. nawet nie zdajesz sobie sprawy jak to boli, jak bardzo chciałabym to skończyć, brak mi sił, ale muszę się postawić, więc i Ty nie dzwoń, nie proś, bo zobaczysz, że będziesz tylko zabawką do wszystkiego w Jego rękach a nie osobą, którą byłaś kiedyś. myślisz, że ja się tak dobrze czuję, kiedy niby jesteśmy razem tzn. siedzimy a On tylko wtedy jak jest pijany, jest czuły albo kiedy wraca z imprezy z grania wydzwania, już się do tego przyzwyczaiłam i wyłączam dźwięk w telefonie, bo wiem, że i tak się odezwie i już nie czekam, bo i tak wiem kiedy to nasąpi. powiem Ci tak, moja droga, nie popełniaj tych samych błędów co ja, zapewne jesteś jeszcze młoda i życie przed Tobą, ja mam 28 lat i nadal jestem taka głupia, że szkoda. on jest 3 lata młodszy i chyba nigdy nie dorośnie, to typowy "narcyz". nie popełniaj tych samych błędów co ja, bo potem się Go nie pozbędziesz, chcesz żeby był przy Tobie tylko dlatego, że masz samochód, albo, że jest Mu z Tobą dobrze w łóżku, to nie wszystko. ja teraz mogę śmiało powiedzieć, kiedyś złożyliśmy sobie przysięgę "na dobre i na złe" ja do dziś dotrzymuję słowa, On tylko wtedy gdy jest Mu źle, wtedy tylko udaje kochanego Misia kiedy zaczyna się post albo adwent i nie ma grania, oj wtedy by na rękach mnie nosił, teraz idą wakacje, wyjazdy, grania w plenerach, jakieś laski,, to po co mu ja. nie marnuj sobie życia co ma być Twoje, to będzie. pozdrawiam
napisał/a: ucja 2007-05-27 10:11
Już 8 dzień nie daje pod żadnym względem znaku życia... Czy mam dłużej milczeć? Kiedy i czy w ogóle "zadbać" o spotkanie? Hmm...
napisał/a: Martyna7 2007-05-27 10:30
Witaj Łucjo! Może zapytaj się go, czy widzi jakieś szanse na odbudowanie związku?
napisał/a: zdrowa 2007-05-27 13:14
moim zdaniem nie rob nic. skoro nie daje znaku, to znaczy ze nie czuje potrzeby aby sie z Toba skontaktowac, a przeciez Ty juz pare razy probowalas sie z nim spotkac. powinien dojrzec do rozmowy z Toba, poczekaj. mowie Ci, badz cierpliwa. moze sie okazac, ze to nie jest facet Twojego zycia, mimo ze na razie pewnie jeszcze takim Ci sie wydaje. dasz rade, ja dalam i jestem z tego dumna=)
napisał/a: ucja 2007-05-27 22:20
to jest TEN facet - jestem tego pewna !!!
napisał/a: kobietka 2007-05-27 22:54
Droga Łucjo!
powiem Ci coś, bo miałam u siebie cos podobnego...
Całkiem mozliwe, że on Cie nadal kocha, ale wkurzyłas go, miał dosyć Ciebie i Twoich awantur i postanowił dac Ci nauczkę. Teraz Ty sie o niego starasz, zabiegasz, błagasz, odchodzisz od zmysłów, a on jest zadowolony, bo rozdaje karty, bo widzi jak Ci zależy, jak sie męczysz bez niego, jak jest dla Ciebie ważny - poprostu ma teraz to wszystko, czego mu brakowało, gdy byliscie ze sobą. I może było to ok do pewnego czasu-zrozumiałaś swoje błędy... ale teraz widze, że chłopak sie rozbestwił, jak mój (od półtora tygodnia) były facet.
Ja miałam tak, że popełnilam błąd, moj facet sie obraził, ja miałam wyrzuty sumienia i latałam za nim, przepraszałam i starałam się. Ale po kilku dniach powiedziałam: dość! Wystosowałam do niego list, w którym napisałam, ze ja tez już nie widzę przyszłości w naszym związku, że powinniśmy sie rozstać i że sie wyprowadzę.... bo widze, że skoro nie jest w stanie mi wybaczyć, to po co się meczyć. Wyszłam z domu i dostałam sms'a, ze czeka na mnie...przyszłam, sam wyszedł z inicjatywa pogodzenia się, sam zaczął mnie przytulac i całowac i pogodziliśmy się. (inna sprawa, że i tak kłocilismy sie codziennie, wiec dzien potem zaś była awantura, on mna przez miesiące pomiatał i mydlił oczy a ja sie starałam, bo zawsze mi potrafil wmówic, że czego by nie zrobił, to ja sobie wymyslam problemy, że się czepiam i awantury to moja wina, bo powinnam to wszystko znosić.... wiec półtora tygodnia temu postanowiłam zerwać i po prawie 3 latach jestem znów sama i jest mi z tym swietnie! a taka byłam od niego uzalezniona, ze to aż dziwne)

Sęk w tym, że może być tak, ze Jemu sie podoba, że za nim latasz, jest mu wygodnie, podbudowujesz jego ego.
Radzę, abyś zaczęła milczeć, nie dawać znaku życia.... jeśli masz GG, to ustawiaj sobie opisy, że gdzies jesteś, że sie swietnie bawisz - przeczyta, i zacznie sie bać, że przesadził, zagalopował się i przegapił swoja szanse. Zastanowi sie nad soba, odezwie sie zazdrość i może wreszcie zrobi jakiś ruch!
Inne wyjście jest takie, że napiszesz tak jak ja, że to faktycznie koniec, że już nie chcesz się męczyć i poczekasz, co zrobi...
W obu przypadkach: jeśli nie zrobi nic, to znaczy, że nie macie już żadnych szans i musisz zadbać o siebie...

Nie martw sie, bedzie dobrze! Ja musiałam dojrzeć do tej decyzji o zerwaniu, byłam uzalezniona na maxa od tego faceta a on miał mnie za nic, bo wiedział, że zawsze będę na posterunku. Ale skończyło się i teraz gdy widze te jego żałosne i bezmyślne próby zwrócenia na siebie mojej uwagi(raz przeprasza, raz mnie obsmarowywuje - wszystko abym tylko zareagowała - a ja milczę, bo to moja broń.) to mi sie smiac chce, choc nie powiem, zeby to nie bolało.

Trzymam kciuki!:*
napisał/a: ucja 2007-05-27 23:12
Ale ja milcze, nie biegam za nim, już nie pisze do niego smsów, nie błagam o spotkanie... On jest z natury baardzo zamknięty w sobie. Wiem, ze jak zobaczy, ze sobie dobrze bez niego radzę, to nawet gdyby tęsknił, to się nie odezwie - taki już jest. On uważa, ze osobno będzie nam lepiej, on chocby miał cierpieć, to sam nie wróci. I to jest właśnie główny problem. Wiem, ze o mnie nie zapomniał, to jest niemożliwe, zbyt wiele razem pzeszliśmy. Teraz z perspektywy czasu zauważam jeszcze więcej rzeczy, które ja zaniedbałam. Byłam bardzo za nim, nie miał okazji "się o mnie starać", Zgadzałam się na każde spotkanie z nim, nawet jak musiałam przygotować się na zajęcia - zawsze miałam dla niego czas. Mogło mu sie to nie podobać, że ma dziewczynę, która nie ma nic swojego - życia. wszystko mu poświęcałam - a to pzeciez nie o to chodzi. ja bym nie chciała, zeby facet patrzył na mnie jak w obazek, zeby nie miał innych zainteresowań, spędzał czas tylko w jeden sposób - byłby dla mnie nudny! i choćbym nie wiem jak go kochała, to by mi było przykro, ze przestał "być sobą". Możliwe, ze to i fakt, ze byłam zazdrosna o jego kolegów (bo przecież wtedy poświęcał czas im, a nie mnie) sprawiło, ze musiał to skończyć, dusił sie w tym związku, ale nie wierzę, że mnie juz nie kocha! To nie ma nic wspólnego. On potrzebuje czasu, zeby wszystko przemyśleć, żeby zrozumieć co trzeba zmienić, żeby dojrzeć do związku, bo tego mu chyba jeszcze brakuje... wiem, że nie jestem mu obojętna, jednak, nie wiem kiedy(bo jak nie ja to nikt) zrobić jakiś ruch, kiedy sie z nim zobaczyć - to nie może być "umówione" spotkanie, to nie wypali, zbyt dużo nerwów, oczekiwań chciałabym, zeby to się samo potoczyło, ale szczęściu też trzeba pomagać, nic nie spada z nieba, trzeba walczyć o swoje życie. Tylko ja nie wiem jak mam to zrobić.... Dlatego piszę na tym forum Nie wiem kto czyta moje posty od początku - ja myślę, że ta sytuacja mnie zmieniła, ze wiele zrozumiałam, ze codziennie odkrywam małe drobiazgi, które wiele znaczą, coraz bardziej jestem pewna, że to z nim chce być do końca życia, jeśli go w jakikolwiek sposób zraniłam, to uważam, ze zasłużyłam na to, co przeszłam i nadal przechodze teraz - to mnie czegoś nauczyło, wiem, ze jemu też nie jest łatwo, byćmoże o mnie myśli, wspomina, moze nawet tęskni... Ale on mi tego nie powie - taka jest jego natura...
napisał/a: kobietka 2007-05-27 23:56
ale pomyśl, czy podoba Ci się taki podział ról, że tylko Ty zabiegasz i się starasz, a On albo nic, albo jest w stanie co najwyżej zerwać i nie odzywać się tygodniami...? sama piszesz: "jak nie ja, to nikt", to jest fair?
Nie możesz tłumaczyć sobie wszystkiego Jego charakterem, tym ze z natury jest zamkniety i małomówny, że sobie wmówił, że chce rozstania bo nie wie tak na prawde, co jest dla Niego dobre.
Uwierz mi, że jeśli Cię nadal kocha, to sam siebie nie skaże na cierpienie życia w samotności tylko dlatego, że z natury jest zamknięty - ostatecznie nie byłaś chyba taką zołzą.
Nawet trudny i zamknięty facet jest w stanie zrobić jakiś ruch! nie jest bezwolny. musi tylko mieć motywację.

Jeśli nic nie zrobi, to znaczy, że jest niedojrzały i dziecinny, albo już na prawde nie chce tego ciągnąć. - takie jest moje zdanie.

Trzymam kciuki, żeby sie udało.:*
napisał/a: ucja 2007-05-28 06:49
nie byłam zołzą, to, że czasami byłam zazdrosna o jego "czas" to nie znaczy, ze mu było ze mną źle