Jak go przekonać?

napisał/a: ucja 2007-11-25 10:50
Witajcie, Dawno nie pisałam, bo już straciłam nadzieje... Rozmawiałam z nim, troche się narzucałam, ale powiedziałam mu, że muszę wiedzieć dlaczego, bo się męcze i nie potrafie tego tak zostawić. On się spieszył, powiedział, że "tak wyszło". Zapytałam czy wrócił do byłej narzeczonej, ale zaprzeczył. Powiedział, ze ma mnóstwo spraw, problemów itp., że nie ma na nic czasu. Powiedziałam, zeby chociaż "wymyślił" jakiś powód, żeby powiedział mi coś chamskiego, chociaż "spier*****", że będzie mi łatwiej, jak mi powie wprost, że mam się nie łudzić, ale on nie chciał tego powiedzieć. Zapytałam, czy to znaczy, ze między nami już nic nie będzie a on na to, że tak, to powiedziałam, zeby mi to powiedział on, ale cisza. Więc zapytałam jeszcze raz czy napewno już nigdy nie mam na nic liczyć, a on odpowiedział, że nie wie... Potem zadzwonił jego telefon, więc poszłam sobie. Ale on musiał się po coś wrócić i wyszło na to, że szedł za mną potem jechaliśmy razem windą, dziwnie było. Z jednej strony mu wierze, że ma mnóstwo problemów, bo mi troche mówił, ale zastanawiam się, czy ptem nie zaczął mnie okłamywać, czy moze skłamał tylko w sprawie, że ma zablokowany telefon i dlatego mi nie odpisuje - to niemożliwe, zeby miał zablokowany telefon przez 2 miesiące skoro zapłacił rachunek, a poza tym, przez telefon rozmawiał z kimś i poiedział, ze zadzwoni, jak będzie na miejscu....:/ Może się przesłyszałam, może miał zadzwonić z innego telefonu. Denerwuje mnie i strasznie męczy to, że on mi nie powiedział wprost, ze to jednak nie to, tylko tak mieszał. Mi naprawde na nim zależało i chyba nadal zależy... Ale od tamtej pory go nie widziałam, nie kontaktowałam się z nim. Mam taki poważny defekt, że nawet w sytuacjach tragicznych zawsze mam nadzieje na dobre zakończenie i tak jest w tym przypadku... jednak wiem, że nie będzie tak, jakbym chciała. Nie wróci po czasie mówiąc, że mu na mnie jednak zależy :( Mogłabym powiedzieć, ze mam pecha do mężczyzn, że zawsze trafiam na nieodpowiedniego, ale tak nie jest. Nie każdy, który nie zakocha się w nas na zabój jest tym "złym", po prostu nie dla nas... Ja wiem, że problem lezy w tym, że ja jestem naiwna - albo mi na czymś zupełnie nie zależy albo angażuje się na całego... :( Nie da się tego zmienić, bo to ode mnie niezalezne :(
napisał/a: Ankaaaa 2007-11-26 11:12
hej łucjo!! wiesz, ze towarzysze TWojemu watkowi i Tobie od poczatku prawie. czytajac ostatnie newsy stwierdzilam,ze z dziewczynami tez cos jest nie tak. faceci- owszem- niedojrzali, dziecinni, czasem okrutni, ale dziewczyny jak juz sobie cos wkreca to na maksa.wystarczy czasem ze ktos nam powie cos mallo znaczacego a nam sie wydaje ze powierza tajemnice swiata i to juz milosc intymnosc a za rok slub.to chyba nie chodz o naiwnosc, ale bardziej o roznice płci,my wszystko musimy przezyc zeby to ocenic, mezczzyni z kolei potrafia nas skreslic zanim uswiadomią sobie,ze bez TEJ dziewczny nie ma dla nich zycia.my za szybko- oni za pozno.chyba trzeba sie nam uodpornic na to... nie ma innego wyjscia, bo inaczej zawszebedziemy te, ktore sie narzucaja i ktore walcza zamiast byc zdobywane.pozdr!
napisał/a: onaona 2007-11-26 16:52
Na pewno jakiś czas temu dał ci nadzieję biorąc od ciebie numer telefonu, ale potem przestał się kontaktować bo być może poznał kogoś nowego. Sądzę, że to może być powodem, że nie dzwonił i nadal nie chce. Tym że z nim porozmawiałaś przynajmniej mu uświadomiłaś , że postąpił nie fair, nie powinien się tak spieszyć z dawaniem ci nadziei skoro sam nie był pewien.To, że odpowiedział ci co do przyszłości: nie wiem, dla mnie oznacza, że w razie czego to chciałby sobie u ciebie zostawić otwarte drzwi ( jak tamta go zostawi), dlatego tak definitywnie ci nie mówi:nie. Po prostu nie umie podjąć decyzji, więc co to za facet?
napisał/a: ucja 2007-11-26 21:09
Wiem, że nie mam u niego szans, też myślę, że mógł poznać kogoś innego... Naprawde mi na nim zależało i chyba nawet nadal mam iskierke nadziei, ale wiem, ze musze o nim zapomnieć, tak sobie pomalutku próbuje wszystko na nowo poukładać... jestem strasznie zmęczona życiem :( pół roku bardzo cierpiałam, potem przez chwilę czułam, ze złapałam Pana Boga za nogi - wydawało mi sie to zbyt piękne, bałam się, ze to szybko minie, ale chciałam wierzyć, że to szczęście mi się należy - jednak nie mi pisane piękne życie...
napisał/a: sesille 2007-11-26 22:27
Łucjo,
przeczytałam sporą część wątku i wnioski, jakie mi się nasuwają, nie będą pewnie takie, na jakie liczysz. Weź jednak pod uwagę, że jestem w tym momencie obiektywna, bo oceniam sytuację, widząc suche fakty. Oczywiście, Twoje emocjonalne podejście jest jak najbardziej zrozumiałe, ale wierz mi, czasem lepiej nie kierować się sercem i racjonalnie podejść do sprawy.

Odebrałam Cię jako osobę słabą psychicznie, nie wierzącą w siebie, mającą niską samoocenę i bardzo naiwną. Twój były już chłopak perfidnie te cechy wykorzystywał. Nie wiem czy grał niezdecydowanego, czy może rzeczywiście był "rozdarty", ale w 2. przypadku po prostu nie warto tracić na takiego człowieka czasu. W wielu postach pisałaś, że jesteś pewna, że Cię kocha. Tylko czy naprawdę są podstawy do tego, by w to wierzyć. No właśnie, wierzyć... A tego trzeba być pewnym, mając jednak jakieś podstawy. Miał Twoje zdjęcie, ale czy z jego zachowania wynikało, że Cię kocha? Takie drobiazgi niewiele znaczą, jeśli osoba, której powinno na Tobie zależeć traktuje Cię w taki sposób. Facet chciał żebyś za nim latała, błagała o wybaczenie, bo taka sytuacja była dla niego wygodna. Wyszalałby się z kumplami i wrócił do Ciebie, będąc pewnym, że przyjmiesz go z otwartymi ramionami i będziesz jeszcze zapewniać o swojej miłości. A potem podsuniesz ciepły obiadek pod nos. Nie bój się dopuścić do siebie myśli, że to zwykły drań. Uwierz w to, że spotkasz kogoś, kto zawalczy o Twoją miłość, kto będzie oddany, okaże Ci szacunek, kto każdego dnia będzie Ci mówił jaka jesteś piękna, wspaniała. W tej chwili może Ci się to wydać nierealne, ale historia nie raz pokazała, że w znacznej części przypadków tak się dzieje! Już wiesz, że miłość jest ślepa - Ty kochałaś, a on widocznie nie dorósł do tej miłości. I trudno. Życie toczy się dalej. Nie warto rozpamiętywać tego, co było. Myślę, że pomogłaby Ci jakaś zmiana - może w wyglądzie, swoim otoczeniu. Może kupisz sobie psa albo chomika? :) Cokolwiek, byle tylko odciąć się od przeszłości. Zacznij małymi krokami, a nawet się nie obejrzysz, jak Twoje życie się zmieni.
Gdyby kiedykolwiek chciał do Ciebie wrócić, daj sobie trochę czasu i przemyśl, czy jest tego wart. Czy zniosłabyś to, gdyby taka sytuacja się powtórzyła. W końcu, czy z jego strony możesz liczyć na miłość, czy zapewni Ci to, na co zasługujesz. Ja jestem zdania, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, a w każdym razie chłopak musiałby się nieźle namęczyć i długo udowadniać, że dojrzał i jest w stanie budować prawdziwy, a nie fikcyjny związek.
Życzę Ci, żebyś trafiła na odpowiedniego faceta. I uwierzyła w siebie! Na pewno jesteś wartościową dziewczyną, lecz by inni to zauważyli, musisz sama w to uwierzyć :)
napisał/a: ucja 2007-11-27 11:10
Witaj Sesille. Dzięki za opinie. Masz racje. Chciałam Ci tylko napisać, ze już doszłam do tego, z tamtym chłopakiem już wszystko zakończone, nie widuje go nawet, on ma kogoś innego, a dla mnie nie istneje. Pokazał, jaki jest pusty. Teraz wiem, ze nie byłabym z nim szczęśliwa, bo on był wygodny i tylko brał - nic nie dawał. Ja w ciągu tych już prawie 7 miesięcy osiągnęłam dużo, zmieniłam prace, mam stanowisko kierownicze, kończe studia, a on ciągle w tym samym miejscu - praca na 1/4 etatu, ciągły brak kasy, pije, pali, ma 33-letnią kochankę. Nie ma nic swojego, nie realizuje marzeń, on stoi w miejscu, nie rozwija się i oczywiście ma wysokie mniemanie o sobie. Poznałam nowych ludzi, myślę, że znalazłam osobę, z którą może nawiązać się przyjaźń-jeśli nic się nie zmieni, to za ok. pół roku wyjeżdżamy razem do innego kraju - ona do szkoły, ja do pracy. Mężczyzny swoich marzeń nie spotkałam - myślałam, że tak, ale nic z tego nie wyszło. Aktualnie czekam na to co się ma zdarzyć. Pozdrawiam
napisał/a: edzia82 2008-02-15 16:07
Witam Was wszystkich, czytajac forum pomyslalam ze mozecie mi pomoc. Jestem w bardzo trudnej sytułacji (jak dla mnie)., jestem z chlopakiem 7 lat, mieszkamy ze soba od ponad 4 lat, ale problem tkwi w tym ze zakochalm sie w innym chlopaku i wiem ze to wlasnie z nim chce spedzic reszte zycia. Problem w tym ze znamy sie rok i od tego czasu z nim flirtuje, wie o moim zwiazku ale oklamalam go kilka razy, ja myslalm ze to dla jego dobra ale on chcial znac prawde i zaczol mnie traktowac jak klamczuche zakochal sie we mnie a ja go zawiodlam...chce to naprawic ale on mowi ze za bardzo go skrzywdzilam zdaje sobie sprawe. nie wiem jak skonczyc ten zwiazek 7letni jak udowodnic ze chce byc z nim do konca zycia, co mam zrobic zeby mi wybaczl...jestem zdesperowan....