Jak go przekonać?

napisał/a: Martyna7 2007-05-23 20:40
Kochana Łucjo! :) Trudno mi było czytać porady typu "zostaw go". W waszym związku on nie zawinił (powiedzmy sobie szczerze). Porozmawiaj z nim o ty, co Ci leży na sercu i postaraj się zmienić (wiem, że to nie będzie łatwe). Ale WARTO SPRÓBOWAĆ!!!!!!! Na pewno nie rezygnuj, bo miłość to piękne uczucie, które nie zniknie w ciągu jednego dnia! Ty go kochasz i jestem wręcz tego pewna, że On Ciebie też! Trzymam za Was kciuki :) PS. Nie rezygnuj!!!!!!
napisał/a: ucja 2007-05-23 21:36
jeszcze nie zrezygnowałam, ale mam coraz mniej siły... Dziś go znowu widziałam z kolegami, a tymi, którzy mają najgorszy na niego wpływ... Czekam na ... no właśnie nie wiem na co, ale nie mogę jeszcze nic obić. On musi się "wyszaleć", skoro tak wybał, to niech ma to, co chciał. Za jakiś czas poprosze ( a raczej pójdę do niego) o spotkanie i wtedy zobaczymy, czy wybierze kolegow i takie życie, jakie oni mu proponują, czy zbierze się na odwagę i da nam jeszcze szansę. Czekam, ale to trudne, czasami odchodze od zmysłów...
napisał/a: Martyna7 2007-05-23 21:47
Może faktycznie daj mu jeszcze trochę czasu. Ale też z drugiej strony nie za dużo, żeby się nie wkręcił znowu za bardzo w to towarzystwo. Już sama nie wiem. Ja na Twoim miejscu chyba bym już próbowała z nim porozmawiać tak na poważnie.
napisał/a: ucja 2007-05-24 10:33
próbowałam kilkanaście razy, ale tylko raz go namówiłam na spotkanie, prosiłam, błagałam, zeby sie jeszcze zastanowił, ale on powtarzał tylko, ze to nie ma sensu i tak w kółko... Robi i mi i sobie na złość, bo wiem, ze mnie nadal kocha, ale wymyślił sobie, ze osobno będzie nam lepiej Teraz nic nie robie, bo niby co? jakbym do niego poszła, to on by wyszedł z domu, albo by mnie do pokoju nie wpuścił On mnie unika na wszelkie sposoby Bedę czekać aż... aż sam się odezwie, albo mi przejdzie i tęsknota zamieni sie w nienawiść Wiem, że koledzy są już trochę "zmęczeni" tym, że codziennie się z nim widzą, jeżdżą itp. Myślałam, że to nigdy nie nastąpi, a jednak... Może wreszcie zrozumie, że koledzy są kolegami i z nimi sie nie spędza całego życia, może się w końcu zawiedzie i zrozumie co zrobił, co stracił... Na dziś wiem, że jeśli chciałby do mnie wrócić, to postawię warunki. Nie ma sensu zaczynać czegoś kolejny raz bez wprowadzania zmian, bo znowu bedzie kalpa z wielkim hukiem. Po pierwsze będzie mnie musiał wszędzie ze sobą zabierać - nie ma potajemnych wyjść na całą noc (pewnie że nie na 100%, chodzi o to, żeby sie ze mna liczył); po drugie rzuca palenie - podobno nie chce palić, więc niech będzie mężczyzną i zrobi jak mówi!; po trzecie, nie będę tolerować "cichych dni" - trzeba rozmawiać nie tylko jak jest dobrze ale źle też, i na koniec musi sie troche o mnie "postarać", tzn. nie "co dziś robimy...?" tylko "zabieram cię... " " możebyśmy tak dziś..." - bo mam dość ciągłego robienia tego samego, czyli siedzenia w domu, kiedy to on z kolegami bawi się w najlepsze na rozmaitych wypadach za miasto! I koledzy na ostatnim planie! Oczywiście co najważniejsze, to musiałby odbudować moje zaufanie do niego... Ale czy wróci zobaczymy, ja jednak nie będę się dalej poniżać, co nie znaczy, ze kocham go nad życie Ale związek "z poświęcenia" rzeczywiście nie ma sensu - jeśli on nie chce dojrzeć to ja w żaden sposób tego nie zmienię. Boli, kiedy to piszę, ale wiem, ze muszę zacząć dbać od siebie i wymagać także od innych Nadal jest mi bardzo ciężko, myśli o nim nie ustępują mam go w głowie cały czas, rozpamiętuje to, co było, teraz jednak, pojawiają się także te wspomnienia, kiedy mnie ranił (nieświadomie, bo on taki jest), kiedy zamykał się w sobie i nie było z nim żadnego kontaktu... Może te myśli pojawiają się abym się więcej nie obwiniała, ze to tylko moja wina...? Mam nadzieje, że to się szybko skończy - albo... albo... Zobaczymy. nie wykluczam, że jeszcze nie raz napiszę posta z prośbą o psychiczne wsparcie... Tak naprawde to dzięki wam, które mi odpisujecie, jeszcze jestem w stanie coś robić - dzięki za te rady dla mnie przykre i za te wprowadzające odrobinę nadziei - wszystkie mnie umocniły! Dziękuję!
napisał/a: viola150 2007-05-24 14:15
Chce Ci tylko napisać że to w żadnym wypadku nie jest Twoja wina Łucjo!!!! A jeśli jest to na pewno nie w całości, bo nigdy wina nie leży po jednej stronie!!!
napisał/a: xyz 2007-05-24 15:55
Łucja, rozpacz minie. Pomyśl, czy po prostu nie przyzwyczaiłaś się do niego, i to przyzwyczajenie nie jest silniejsze, niż miłość o której piszesz. Jeżeli robiłaś mu sceny, to pewnie miałaś jakiś powód. Nie obwiniaj się. Naucz się żyć własnym życiem. To jest bardzo trudne, ale nie ma nic lepszego. Nie uzależniaj się od nikogo. Nie uzależniaj się od faceta. Nie proś o spotkania, zapomnij o nim. To Ci się może wydać teraz niemożliwe, ale pomyśl, czy chciałabyś żyć z kimś kto już raz zdecydował się odejść od Ciebie? To co, że trzyma Twoje zdjęcie, ja też trzymam zdjęcie faceta, z którym byłam kilka lat, a od dawna nic nas już nie łączy. Myśl o sobie, zbuduj nowy związek kiedy będziesz gotowa - z takim facetem, któremu nie będzie trzeba robić awantur.
napisał/a: Paulinka18 2007-05-24 17:50
Łucja... Mam taki sam problem. Ciagle jestem zazdrosna o mojego chlopaka. Co on nie robi to ja jestem zla... nie wiem dlaczego tak sie dzieje. Bardzo go kocham i zalezy mi na nim. boje sie ze go strace. Ciagle sie kłucimy... pomozcie mi MAM PROBLEM!!!!!!!
napisał/a: Martyna7 2007-05-24 19:57
Też kiedyś byłam zazdrosna o mojego lubego... Ale sobie powiedziałam, że bez sensu jest tak cały czas marudzić, że gdzieś wychodzi (dodam, że poznaliśmy się w liceum. On mieszkał w mieście gdzie się uczyliśmy. A ja mieszkałam 35 kilometrów dalej i nie zawsze mogłam być na imprezach z powodu tragicznego dojazdu do mojej miejscowości. I ja siedziałam w domu, a on gdzieś był na imprezie). Pomyślałam, że im więcej marudzę, to tym On bardziej będzie zdenerwowany, więcej będzie wtedy pić itd... Dlatego zaczęłam podchodzić do tego spokojnie :) Na przykład życzyłam mu dobrej zabawy albo żeby pozdrowił kolegów. I spotykali się, ale krócej. I mój Ukochany w końcu stwierdził, że woli ze mną chodzić na imprezy. Lubię kolegów mojego Ukochanego, dlatego często razem gdzieś wychodzimy. Jeżeli chce się spotkać z kumplami to mnie też zawsze zabiera. Wszystko da się pogodzić :) NAPRAWDĘ!
napisał/a: viola150 2007-05-24 22:11
Właśnie wszystko da się pogodzić - tylko naprawde musiałaś się dobrze opanować żeby przestać tak się zachowywać. Ja za każdym razem sobie obiecuję, że nie będę zła na niego jak bedzie wychodził - ale różnie to potem bywa (fakt faktem jak ja się nie wkurzam to po 1 nie kłócimy się znowu, a po 2 inaczej mi zostać samej w domu jeśli "rozstalismy" sie w zgodzie a inaczej jesli się pokłócilismy.
napisał/a: jagutka3 2007-05-24 22:30
Jejku Łucja wyluzuj!!! Daj mu spokój!!! Ten facet musi od ciebie odpocząć!!! Ty narzucasz sie swoją osobą, nawet tu na forum nie dajesz szansy wypowiedzenia sie innym tylko ciągle wtrącasz swoje żale. Myśle że jesteś egoistką, ciągle tylko Ty i Ty. Przecież w tym czasie kiedy on wychodził ze znajomymi Ty mogłaś zająć sie sobą, też mogłaś gdzieś wyjść ze znajomymi. Już teraz wiesz co źle robiłaś w związku poprostu nie popełnij tego błędu w innym związku, na ten już nie ma szanś, każdy ma jakieś granice wytrzymałośći i myślę że dla Twojego byłego właśnie te granice sie wyczerpały. Pozdrawiam
napisał/a: Martyna7 2007-05-25 09:52
Wiadomo, że na początku nie było mi łatwo zachować spokój. Ale warto było :) Teraz nie jestem zazdrosna :) I oboje jesteśmy zadowoleni (przynajmniej nie muszę się już denerwować). Warto dać trochę luzu (nie byłabyś zadowolona, gdyby ktoś Ciebie kontrolował). Trzymam kciuki za Was, że uda wam się trochę opanować :) pozdrawiam serdecznie
napisał/a: viola150 2007-05-25 11:19
Do Martyny
Jeśli to było do mnie to dziękuje bardzo :). Jeśli będziesz miała chwilkę to wstąp do mnie może poradzisz mi coś także w tamtej sprawie.
A jeśli to nie było do mnie to też dziekuję, bo przynajmniej mam przykład na to że człowiek może się zmienić na lepsze, żeby czegoś nie popsuć :) Pozdrawiam
Do Łucji:
Jak się trzymasz?? Mam nadzieje że wszystko OK. Pozdrawiam