Jak odzyskać miłość żony?

napisał/a: Mari 2010-04-27 21:29
Maluch1980 napisal(a):Mari jak tak ciekawie zaczelas, to napisz cos wiecej. Pisze tu m.in. po to zeby poznac kobiety, które przez cos takiego przeszly i wyszly z tego obronna reka, a ich malzenstwo przetrwalo.

Przepraszam , ale moje zakochanie nie zobaczylo swiatla dziennego i nie posunelo sie dalej niz napisalam ,ale zdarlo troche dusze . Nie pozwolilam sobie na wiecej.Jednak uwierz meczylo jak diabli i nie potrafie do dzis wytlumaczyc sobie dlaczego sie tak ze mna stalo .Dobrze ,ze mialam w sobie sile aby zdusic w zarodku .
Maluch1980 napisal(a):
Mari napisz mi prosze, czy jak bylas zadurzona w brunecie, to czulas wtedy milosc do meza? Bo moja zona nie potrafi mi powiedziec: ,,kocham'', nie potrafi tez powiedziec ,,nie kocham'' (moze tylko dlatego, ze boi sie mnie ostatecznie do siebie zrazic), na pytanie czy mnie nie kocha odpowiada: ,, nie potrafie powiedziec: nie kocham''. Jak bylo z Toba?

Tak , kochalam meza ale...w tym czasie bylam jak kwiat na pustyni , ktory usycha z braku kropli czlosci , dotyku i tak w ogole "popiepszenia" z mezem o wszystkim i niczym.
Byl pochloniety wazna praca , ktora zabierala mi Go calego ....
Ilez ja sobie nakrecilam scenariuszy:cool: na niego ..ze przestal kochac , ze cos tam...
Nigdy nie umial sie uzewnetrznic , a na moje prosby , pytania reagowal roznie ...nerwy , slowna przeplatanka typu jak mozesz tak myslec itp..u mnie slowo kocham znaczy , ze kocham ...
O "milosci" nie potrafil rozmawiac . Brakowalo mi nutek romantyzmu w Nim...Ot, glupiutkie myslenie "rozkapryszonej" dziewczynki ..., ale czy aby na pewno ? .
Wiesz? ,ze obecnie nie ma lepszego w temacie na tym swiecie ...moja zasluga !!! . Zrozumial po jakims czasie jak bardzo to jest dla mnie wazne ....
no i jak Go nie kochac !.
Maluch1980 napisal(a):
Nawet to jestem w stanie pojac, bo gdy zaczynalem ze swoja zona, to jeszcze pamietalem dobrze swoja poprzednia dziewczyne i ona mi nie byla wcale obojetna. Nawet teraz mi nie jest obojetna, moze to tylko wspomnienia, moze jednak w jakis sposób ja kocham. Tylko nie szukam z nia kontaktu, nie próbuje sprawdzic co by bylo.

Postapiles dokladnie tak samo jak ja , a wiec rozumiesz ,ze mozna byc zakochanym w dwuch na raz i nie musi sie to konczyc tragicznie .
Maluch1980 napisal(a):
Daj Boze zeby przejrzala, ja sie boje, ze ona zrobi kolejne szalenstwa, ze nie ogladajac sie na nic zamieszka z nim, a jak poczuje, ze ucieka to spróbuje go zlapac na dziecko. Ja wiem, ze wpedzam sie w obled i to prawie niemozliwe, ale takie rzeczy sie zdarzaja.

Ona nie zrobi tego , a Ty wybij sobie z glowy te "glupawe" mysli . Musialaby byc niespelna rozumu by lapac faceta na ktore ?..z kolei jego czwarte dziecko ! . Teraz to jest gra . Idzie w zaparte bo nie chce zebys kiedykolwiek Jej powiedzial ....wrocilas do mnie bo z tamtym ci nie wyszlo i nie mialas sie gdzie podziac ...
Maluch1980 napisal(a):
Chcialbym ja zrozumiec, po to tu pisze na tym forum. Ja juz nawet rozumiem jak do tego wszystkiego doszlo, co ona czuje tylko nie potrafie zrozumiec czemu nie umie znalezc w sobie milosci do mnie. Bo ona widzi, ze ja kocham, ze mi na niej zalezy, wie, ze jestem dobrym ojcem, przyzwoitym mezem, ale dla niej ja teraz jestem tylko opiekunka naszego dziecka.

Hmm..nie odpowiem Ci ...gdybam..
moze po prostu sprawa jest za swierza ?.Moge powiedziec o nas..
My od momentu "powrotu" do siebie musielismy jeszcze gdzies okolo roku uwazac na slowa , spojrzenia . Uczylismy sie siebie na nowo...
Najtrudniej bylo odzyskac zaufanie ....masakra !. Cale szczescie ,ze to mamy juz za soba :).
napisał/a: Maluch1980 2010-04-27 21:49
Mari napisal(a):Zadzam sie z Toba .
Powrot jest mozliwy tylko wtedy , gdy bedzie miala mozliwosc porownania Was , ktorego bardziej kocha .
Okropne zdanie .....


Mari a ty porównałaś bruneta z mężem? Zrozumiałem, że nie miałaś z nim zbyt wiele kontaktu.
napisał/a: Maluch1980 2010-04-27 22:10
Mari, zazdroszczę Twojemu mężowi żony, która wie, w którym momencie mówi się stop.

Chodzę do psychologa, ona mówi, że żona może się odkochiwać 6 miesięcy, a nawet rok i nie mam co się spodziewać, że to będzie raz dwa. Brrrr....

Na razie jesteśmy bez kontaktu. Przyszedłem do córki, ale ona wyszła przede mną, a na sms swojej matki czy przyjdzie na kąpanie odpisała, że: ja chciałem sam ją wykąpać. Nie wiem gdzie się podziewała, już nie mam zamiaru tego badać. Dobranoc.
napisał/a: Rosaliora 2010-04-27 23:26
Z jego zachowania widać, że "terapia wstrząsowa" przynosi rezultaty, bo dopiero po wyprowadzce żony zdecydował się na pomoc psychologa (chociaż wciąż jest niezdecydowany).

Szkoda, że niektórzy nie rozumieją, że jak w małżeństwie się coś wali, to najpierw zaczyna się od ratowania małżeństwa. Przecież nikt nikogo nie zmusza do zakładania rodziny, a ślubowanie do czegoś zobowiązuje. Załozyć rodzinę oznacza, że człowiek staje się współodpowiedzialny za szczęście współmałżonka i dzieci.

Jak tak czytam Twoje słowa, to dochodzę do wniosku, że Twoja żona wcale nie jest taka zdecydowana aby z nim być i wciąż zajmujesz ważne miejsce w jej sercu. Ona sprawia wrażenie, jakby sama się w tym wszystkim pogubiła i jakby nie potrafiła "tak po prostu" przyznać się do błędu i wrócić. Sądząc np. po jej reakcji na perfumy, które jej podarowałeś, być może ona aby podjąć decyzę powrotu do Ciebie, może potrzebować Twojej walki o nią: oznak zainteresowania, wspólnie spędzanego czasu itd. Chociaż "terapia wstrząsowa" też mogłaby przyniesć niezłe rezultaty. A najlepszą terapią by było, gdyby dostrzegła, że niekoniecznie jest dla niego tym, kim sądzi, że jest. Sądzę, że ten facet jest klasycznym przykładem mężczyzny, który nie potrafił się odnaleźć w nowej sytuacji (trzecie dziecko, żona skoncentrowana na maleństwie, zapewne zmieniona na niekorzyść pod względem wyglądu, brak takich zliżeń jak kiedyś itd...) Facet się nie sprawdził, zawiódł na całej linii. Zamiast być oparciem dla żony, otoczyć todzinę opieką, dodawać żonie sił i skrzydeł, to zaczął szukać zrozumienia u koleżanki ze studiów... Troszkę zabrakło kolesiowi wyobraźni, bo nawet najbardziej urocza i wyrozumiała koleżanka, po urodzeniu trzeciego dziecka też by się stała nieco inna i sytuacja znów by go przerosła... Za swoją żoną też kiedyś szalał.

Jeśli chodzi o ich małżeństwo to cieżko to widzę. Trudno będzie jego żonie wybaczyć taką ranę. On po prostu zawiódł tak bardzo, że już ciężko bardziej. Żona najpierw w ciąży, później z maleńkim dzieckiem, a "biedaczek" niezdecydowany, z która kobietą chce być...

Co zaś do Twojej żony, to widzę ogromną szansę na to, że Wam się znów ułoży. Z tego co piszesz, ona nie sprawia wrażenia jakby naprawdę chciała się rozwieść, odejść i być z nim. Bardziej on ją nakręca, niż sama tego pragnie, chociaż mówi że jest inaczej. Tak mi sie wydaje. Niby odchodzi, ale o rozwodznie sama nie mówi, twierdzi że jest gotowa z nim być, ale równocześnie mówi, że pewnie Ty sobie ułożysz życie, a ona będzie sama, w całej tej sytuacji poszukuje dawnej normalności (wspólne kąpiele dziecka itd), nie potrafi się określic co do przyszłości i unika rozmów o Was (może boi się, że zakończą się decyzją o rozwodzie, a ona w głębi duszy tego nie chce), z jednej strony odcina się od Ciebie, a z drugiej miły upominek przyjmuje z radością...
napisał/a: Rosaliora 2010-04-27 23:28
Maluch1980 napisal(a):
Na razie jesteśmy bez kontaktu. Przyszedłem do córki, ale ona wyszła przede mną, a na sms swojej matki czy przyjdzie na kąpanie odpisała, że: ja chciałem sam ją wykąpać.

No i dobrze, niech ma świadomość, że Tobie też jest cieżko i też masz dość tej sytuacji.
napisał/a: Maluch1980 2010-04-28 21:01
Uff... Wróciłem od żony i dzieciątka. Wreszcie się wyprowadziła od swoich rodziców. Została sama z córą. Widziałem ją po raz pierwszy od tygodnia. Myślałem, że będzie gorzej. Nie poruszałem żadnych drażliwych tematów. Do kościoła nie przyjdzie, bo: ,,jest psychicznie w rozsypce i nie jest w stanie i mówi żebym nie brał tego osobiście''.

Tak jak przez 6 tygodni żyliśmy jakby wszystko było normalnie: wspólne spacery, kąpiel, usypianie i ona starała się być miła, to teraz trzyma dystans i jest oschła. Jakoś w miarę spokojnie to przełknąłem. Zobaczymy co będzie dalej.
napisał/a: Mari 2010-04-28 22:18
Maluch1980 napisal(a):Mari a ty porównałaś bruneta z mężem? Zrozumiałem, że nie miałaś z nim zbyt wiele kontaktu.

"Porwnanie" brrr..brzydkie slowo teraz ...wychodzilo na korzysc bruneta :) .No cozzzz...
Przewazyl jednak w tym wszystkim wielki plus meza : On byl ze mna w roznych sytuacjach zyciowych i tak jakby od zawsze i na zawsze...moje dziwne myslenie ;) .
Byl "sprawdzony" w chwilach pieknych ,ale i w chwilach trudnych . Nie mozna tego nie docenic ...
Chwile wzlotow byly mi juz znane i nie polecialam na bruneta w ciemno ,choc byl przy mnie osiem godzin (praca)dziennie :) . Zdawalam sobie sprawe , jak koncza sie takie "przyjaznie" .

Twoja zona nie widzi roznicy miedzy zauroczeniem,a prawdziwa miloscia i tym sposobem "kaleczy" Was Oboje , ale i uczy sie tez tego prawdziwego , okrutnego zycia ?.Wydaje mi sie , ze do tej pory zyla pod kloszem i nie doswiadczyla kopsow od niego.

Mam taka cicha nadzieje , pewnosc , ze opamieta sie ...a wtedy uwierz mi , ze bedziesz w niej mial dziewczyne wierna , kochajaca do konca.

Jesli bedziesz chcial....

M.
napisał/a: Maluch1980 2010-04-29 02:17
Dzięki za wsparcie. Żeby mi tylko siły starczyło. Na razie jesteśmy całe wieki od siebie. Zachowuje się tak jakbym jej do niczego nie był potrzebny. Ona jest skłonna do dużych poświęceń żeby sobie/wszystkim udowodnić, że może dać radę sama. Tak mi się wydaje, że taką ma postawę.

Jej rodzice będę jej pewnie pomagać na zawołanie więc ja rzeczywiście mogę się okazać zbędny.
napisał/a: Maluch1980 2010-04-29 10:01
Napisała mi:

,,w czasookresie który obejmuję swoim pojęciem ja teraz nie widze by była
zdolna do czegokolwiek poza zajmowaniem się wspólnie dzieckiem i relacjach
nazwijmy to "koleżeńskich"
, przepraszam


poza tym przecież sam powiedziałeś że to kończysz a na płaszczyźnie
majątkowej juz to załatwiłeś''


Czarno to widzę wszystko.
hapyra
napisał/a: hapyra 2010-04-29 11:52
Kurczę no, czasu, cierpliwości i wytrwałości tu trzeba.
napisał/a: Maluch1980 2010-04-29 12:03
Napisałem jej m.in.: ,,Nie wiem czy Ty dążysz do tego żeby z nim być i żeby on zostawił żonę. Nie wiem, czy chcesz z nim skończyć, czy nie.''

Odpisała mi:
,,jeżeli cokolwiek to będe sama, długo bardzo długo o ile nie w ogóle.
bo nie będe w stanie inaczej.''


Dlaczego odkąd się przyznała do tego romansu i powiedziała, że to zakończone, tylko musi sobie z nim to wszystko jeszcze wyjaśnić, jest tylko gorzej.

Mieszkaliśmy razem - nie mieszkamy - nie chce mi dać nawet klucza do nowego mieszkania, bo się pewnie boi, że jej podsłuch założę albo nie będę chciał wyjść.

Mówiła, że to że chciała z nim być to był amok, teraz mówi, że chciałaby z nim być, bo czuje do niego coś na kształt miłości.

Spędzaliśmy dużo czasu razem, teraz się izolujemy od siebie, (ona się izoluje).

Podchodziła do mnie życzliwie potrafiła nawet sama przytulić teraz jest oschła.

Czy ja wszystko robię nie tak?
napisał/a: chuchilla 2010-04-30 08:03
Jeśli rozmawiasz z nią tak jak piszesz to ją podświadomie odpychasz. Cały czas tylko "(...)ty(...)z nim(...)on(...)ty". Powinieneś rozmawiać o niej i o tobie - przede wszystkim.
Myślę że twoja żona wie że zrobiła z siebie idiotkę ale boi się potepienia, ciągłego wypominania i przypominania. Jeśli zostawi i jego i ciebie to ma szanse odzyskać spokój ducha.
Powinieneś ja przekonać, że mimo że wszystko się rozleciało możecie teraz zacząć od nowa. Całkiem od nowa - odcinając się od wszystkiego co było raz na zawsze. Są do tego jednak 2 warunki:
1. Ty nie wspominasz o tym co było, nie zarzucasz jej błędów, po prostu ani słowa, pretensji, pytania.
2 Ona - nie zataja przed tobą niczego, obiecuje zerwać z tamtym WSZYSTKIE kontakty.

To nie będzie dla ciebie łatwiejsze niż dla niej, ale jeśli masz na tyle silną wolę, złóż jej taka propozycję (tylko jej nie mów że zrobiła z siebie idiotke :) )