Krótka piłka

napisał/a: ~gość 2010-05-01 18:30
ChanelNr5, wlasnie chodzi o to ze mam duzo zmartwien...biore tabletki anty, ale ostatni miesiac sie zdarzylo, ze je bralam tak jak mi sie przypomnialo- raz rano, raz wieczorem... a zdarzylo sie ze sie kochalismy... okres powinnam byla miec w niedziele... i nie mam do tej pory. tylko jeden wielki bol w krzyzach i podbrzuszu... boje sie ze jestem w ciazy... we wtorek nawet mu o tych obawach powiedzialam- zbagatelizowal to...
a powinien byc teraz przy mnie, przy dziecku... ale on w centrum wszechswiata postawil siebie- egocentryk. i to, ze mamusie urazil swoja- i to mu caly swiat przeslania.

ja jestem zadluzona 3500 zl na kartach kredytowych, on 1000 zl... obydwoje jestesmy na rentach po naszych ojcach, obydwoje studiujemy i jakos musimy sobie sami radzic.. on praktycznie u mnie mieszka i mnie to boli ze np jego matka ktora zarabia naprawde dobrze i nie ma co z pieniedzmi robic, nie pomoze nam w zaden sposob, a na glowie mojej mamy sa wszystkie oplaty i jeszcze kupowanie jedzenia dla dodatkowego czlonka rodziny, ktory sie do niczego nie dolozy... to nie jest materializm, ani wyliczanie, ale nikt nie ma tej kasy- mama ma rente, moja siostra u nas pomieszkuje to sie doklada, ja mamie daje ile moge- ale to malo... a dodatkowy lokator za ktorego placi moja mama bo on sam sie nie poczuwa, zeby raz za czas kupic cos na niedzielny obiad i dolozyc sie do rachunkow... zycie jest drogie, wszystko kosztuje :( ja na dziecko nie dostaje alimentow, bo ojciec go nie uznal i ja o te alimenty nie wolam. i na dziecko od panstwa mi sie malo co nalezy... :(
ja jestem nauczona do totalnie innego zycia, niz on byl- jego mamusia nauczyla co roku jezdzic przez wakacje na jedna lub dwie zagraniczne wycieczki... :(

wiem, ze nie jestesmy malzenstwem, ale jestesmy narzeczenstwem i naprawde on tego czasu ze mna spedza duzo...

bardzo mnie boli to, ze on tak podszedl do tego prezentu od matki i mnie potraktowal jak wroga... chociaz ze szczerego serca chcialam dobrze...
moja wina, ze wlaczyla mi sie potem ta cala zlosc, ale jak walisz do kogos jak grochem o sciane i nie przynosi to zadnych efektow, poza wyrzutami i szukaniem calej winy u mnie to ja wymiekam :(

denerwuje mnie to, ze ciezko nam jest, a on matce nie powie o co chodzi... przeciez jego rodzina mysli o mnie, ze on na mnie cala kase wydaje- zawsze sie go pytali czy chce kase czy prezent na urodziny, a teraz akurat ni z gruchy ni z pietruchy kupili mu tv... co jak co ale zakupy tego kalibru sie powinno juz uzgadniac z zainteresowana osoba... :(

ja nie chce stworzyc malzenstwa, gdzie poza nami bedzie jeszcze jego matka w tle... nie chce stworzyc malzenstwa, gdzie jak przygniecie go odpowiedzialnosc za zycie we dwoje i za zycie ogolnie (rachunki, dziecko, remonty) to on ucieknie z haslem ze nie wytrzymal, ze przesadzilam, ze wymagam Bog wie czego.. :(
i nie chce tworzyc zwiazku gdzie mezczyzna mowi- nabluzgaj, nawet uderz ale nie milcz, po czym jak zaczynam sie odzywac i padaja ostre slowa to slysze "jak tak moglas sie do mnie odezwac, nie szanujesz mnie" :(

serducho mi napieprza strasznie :( on sie nie odzywa wogole
napisał/a: ~gość 2010-05-01 19:15
Wiesz, chyba mogę trochę zrozumieć co czujesz. Nie martw się tym co myśli jego rodzina... Zapewne ani jego rodzina, ani nikt inny nie jest lepszy w swoich problemach, niech każdy orze, jak może...
I jesli nawet Twój partner wydaje na Ciebie sporo kasy to widocznie na to zasługujesz i nie powinno to nikogo obchodzić. Z resztą tez nic nie poradzisz na czyjeś myśli. Bo każdy ma do nich prawo. Swiat, zycie i my to głownie myśli. SZtsuką nie jest umieć wpływać na czyjeś myśli, bo w tej kwestii to trzeba mieć twardą głowę, dużo pieniędzy i jakiś autoryte, wtedy istnieje wieksza szansa, ze coś uda się zmienić...
Sztuką i chyba najbardziej zyciową jest umieć to obejść, nauczyć się z tym radzić.
Jeśli długie i szczere rozmowy nic nie dają, a człowiek się wykańcza to trzeba pewne kontakty uciąć i zmienić ludzi na innych ludzi. Lub zaakceptować fakty, wpuścić uchem wypuścić brzuchem, olać i się nie napinać. No i umiar. Nie milczeć, ale mowić. I dsyktowac wrażając swoje negatywne odczucia bez kłotni, wtedy istnieje duza szansa że się strony nie pokaleczą.

Pamiętaj, że zamartwianie najszybciej co zrobi to Cię wykończy. A nic i nikt nie jest tego warte. Nie am sensu zamartwiac się nad kimś, kto się nie zamartwia tak nad nami. A do tego pewnie Twój partner widzi to, więc czuje się bezpiecznie, bo Ci zależy. A jedyne nad czym mu teraz zależy to mama, bo jej nie chce stracić. Więc musi się nią 'zająć' i nie przetłumaczysz mu, bo tu rządzą jego uczucia do niej. Ma pewnie duży wpływ emocjonalny na niego. I nic nie poradzisz. Musi dorosnąć. Dopóki sam tego nie zrozumie Ty nic nie zdziałasz, bo on to co robi, to on tego chce, tak bardzo, jak Ty chcesz, zeby liczył sie z Tobą. Nie dogonicie się. Któreś musi być mądrzejsze na tę chwilę.
I wydaje mi się, że Ty będziesz musiała uszanować jego wole. To taki typ człowieka...
Z jednej strony to bardzo ważne, że on tak szanuje mamę :) Jak jej zabraknie pewnie Ci się odwdzięczy z nawiązką, ale teraz raczej muszisz zagryźć zęby i skupić się na konstruktywnym rozwiązaniu problemów- swoich przede wszystkim. Myśl o sobie, ale tak bardziej obiektywnie i neutralnie. Bez jego udziału i jego rodziny ;) ... To się nazywa zdrowy egozim. Już dość udowodniłaś, jak on i zdanie jego rodzny jest dla Ciebie ważne. Przede wszystkim nie marnuj się tak, nie płacz i nie zadręczaj, kobieto kawał życia przed Tobą! :) I dziecko, które chce Cię widzieć szczesliwą, zaradną i wyluzowaną ;)
napisał/a: ~gość 2010-05-01 19:25
ChanelNr5, ale teraz moje dziecko za nim teskni, caly dzien mnie pyta gdzie tata... powiedzialam mu ze sie rozchorowal i nie mogl przyjechac... :( wlasnemu dziecku sciemniam :( no ale co mu mialam powiedziec...

przeraza mnie to, ze gdzies mniej wiecej od poczatku tego roku zaczynaja z jarka wychodzic zachowania i cechy charakteru o ktore go wczesniej nie podejrzewalam...
on twierdzi, ze to ja sie robie coraz bardziej wymagajaca, a ja widze, ze to on sie zrobil bardziej drazliwy, upierdliwy i chce wiecej wolnosci...

jak jest dobrze to jest naprawde super... kochamy sie, rozmawiamy ze soba, piszemy, dzwonimy, spedzamy razem mnostwo czasu...

a jak sie pojawia roznica zdan, to dramat totalny- on wytacza przeciw mnie naprawde ogromne działa... :( nawet nie probuje postawic sie na chwile w mojej sytuacji... popatrzec na cos z mojego punktu widzenia... ja bardzo czesto jak sie klocimy to patrze wlasnie z jego puntku widzenia na cos, staram sie go zrozumiec- i pewnie dlatego sie z nim godze... ale czuje jakby to bylo przeciw mnie samej takie ciagle kladzenie uszu po sobie, bo jak nie poloze to bedzie zle...

pojechalam na ten poniedzialek wielkanocny do jego domu, chociaz nie chcialam za zadne skarby... on mnie zmusil- szantazem, naciskiem grozba... choc sam za zadne skarby sie nie przyznal ze to robil. on twierdzil "no spoko... mozesz nie pojechac ALE....." i tutaj nastepowala cala tyrada... postawil mnie pod sciana.. a koniec koncow mialam calkowita racje ze nie chcialam jechac bo znow zostalam potraktowana przez jego rodzine okropnie :(
nie obchodza go moje uczucia- coraz czesciej tak mysle... :( tak bardzo chce zeby bylo w porzadku, chce byc szczesliwa...
on ciagle obiecuje- przejde sesje bedzie lepiej. jestem za nerwowy, wiem kochanie. przejde zabieg- teraz juz napewno bedzie lepiej, wiem ze ci daje w kosc ostatnio... i tak mam ostanie kilka miesiecy- ciagle slysze hasla, ze jak cos tam cos tam, to bedzie lepiej... a nie jest. jest dobrze tydzien, dwa a potem wielka haja... bo ja siebie nie powsciagne...bo on musi miec ostatnie slowo... :(

teraz to wielce urazony wielmozny pan sie wogole nie odzywa... a ja sie czuje jak zmieta gazeta wyborcza... rano to juz sily wstac z lozka nie mialam.
napisał/a: ~gość 2010-05-01 20:00
Zdepresjonowana ach ... też się tak czułam ostatnio i wcale nie mówię Ci tego po to, byś poczuła się lepiej, czy żebyś mi zaufała ... Po prostu też to przechodziłam i "przechadzam". Daj na luz. Nie myśl dziś o nim. Zrób sobie wieczór dla siebie, zjedz coś dobrego, obejrz coś, zrób dobrą herbatkę, moze ziólka jakieś i odpocznij. A jutro, jak Cię to będzie grzyło to napisz tylko, ze szanujesz i rozumiesz jego więź z matką. A calą tę sytuację akceptujesz i relacje między Tobą, a jego rodziną akceptujesz tylko dlatego, że go kochasz. Wszytsko. To tylko moja propozycja. I czekaj. I nie rób nic więcej. Niech on udowodni, ze jego słowa i jego "na potem", lub "potem" mają pokrycie w jego zachowaniu. A Ty wyluzuj. Zdeprwsjonowana- sama widzisz Ty nie masz wpływu na to co sie dzieje. A jak już to nie taki, żeby sprostać wszystkiemu. I jest to całkiem normalne.
A sytuacja z dzieckiem- dobrze powiedziałaś. Nie miałas wyjścia. I poki dziecko nie dorśnie tak niektóre sprawy będą wyglądać.
A relacje rodzinne- skup się tlyko na tym, zeby były poprawne. Czy się będziecie lubić i kochać to czas pokaże. Nic na siłę. Z resztą ja tam jestem za stosunkami poprawnymi w rodzinie niż za i love i nadskakiwaniem. Po co to komu ... I rozczarowania są mniejsze. Czasem lepiej się tak nie angazować w coś.
Wiem, ze pisze to teraz z innej perspektywy i wydaje sie to trudne lub trąci manipulacją, ale zobaczysz, ze za jakiś czas poczujesz się lepiej- wyluzujesz i Ty będziesz znów radzić innym.
U mnie też różnie i jest w sumie ... no raczej źle. Tylko, że wyluzowałam, mam inne sprawy na głowie i lepiej mi. Nic nie trwa wiecznie. Ich też moze kiedyś zabraknąć. A poza tym nie ma co wypruwać swoich biednych, małych flaczków. ;)
Moze to tylko dlatego, ze minął mi okres ;) Oby nie. ;)

Ok. uciekam. Powodzenia
napisał/a: ~gość 2010-05-01 20:09
ChanelNr5, z jego rodzina to ja juz wiem ze sie nigdy nie ulozy dobrze... oni ta swoja niechecia do mnie sa zaslepieni... no i nie powiem zeby to nie dzialalo w dwie strony....

a moj narzeczony zamknal sie teraz jak zolw w skorupie i jest swiecie przekonany, ze jestem samym zlem...

a ja cierpie jak cholera :(

zastanawiam sie czy on mnie kocha... jeszcze... :(

takie sytuacje sa ciezkie dla mnie bo jestem po tacie choleryczka, na dodatek strasznie wrazliwa i drazliwa no i nie umiem sobie wylaczyc emocjonalnego reagowania i ciaglego rozkminiania w glowie wielu rzeczy... ciagle mysle, ciagle analizuje.... :(
napisał/a: kasiasze 2010-05-01 20:29
Zdepresjonowana, to zaweźmij sie i przestań to ciągnąć sama .. skor otakie masz wrażenie. On się nie odzywa? To i Ty milcz i ewentualnie reaguj jak księżniczka - że EWENTUALNIE z nim porozmawiasz, gdy będzie nalegal.
Tylko, że ... no własnie, weszłaś w mnóstwo zależności. Dziecko, kasa ... no i jesteście narzeczeństwem, jakieś zobowiązanie.
Ale nawet - postaraj się maksymalenie wycizyć i opanować emocje.
Wiesz co - chyba boisz się się, że znowu Ci się nie ułoży, że w końcu go stracisz i tak troszkę "idziesz na wszystko".
Z drugiej strony ... faktycznie czasem mu ciosasz kołki, nie potrafisz być wyluzowaną ... damą, co?

Słuchaj, dama nie narzeka na nietrafiony prezent. Ja ostatnio dostałam od dziecka (dorosłego! :) ) coś nie bardzo. Ucieszyłam się, bo to był jej pomysł, nameczyła się trochę i właśnie - nie chcąc ranić jej uczuć, jesli o tym mowa. Więc wiesz - dyskutowanie o prezentach, że są nie bardzo trafione, jest, moim zdaniem, nie na miejscu.

Jeśli Jarek wydaje Ci sie zbyt paniczykowaty, to moze spróbuj z tego wyciągnąć korzyści - możesz poznać obszary dotychczas w rodzinie u Ciebie (daruj) zaniedbane lub nieznane.

I -- albo przestań mu ustępować albo się przyzwyczaj do tego (no taki tyup mężćzyzny) i nie wściekaj się już o to. Bo zabija sie coraz bardziej ta wasza miłość.
napisał/a: ~gość 2010-05-01 20:39
kasiasze napisal(a):Wiesz co - chyba boisz się się, że znowu Ci się nie ułoży, że w końcu go stracisz i tak troszkę "idziesz na wszystko".


panicznie sie tego boje... ciagle szukam zaleznosci miedzy tym zwiazkiem, a poprzednim... wypatruje zlych sygnalow...

kasiasze napisal(a):Słuchaj, dama nie narzeka na nietrafiony prezent

ja rozumiem, ze jak ktos cos daje od serca, to wiadomo... ale to byl durny telewizor... jak mozna dac od serca telewizor.... i to jeszcze zeby bylo choc troche potrzebne... a to zbedne calkowicie a drogie :( a te pieniadze naprawde byly nam niezbedne :(

kasiasze napisal(a):Jeśli Jarek wydaje Ci sie zbyt paniczykowaty, to moze spróbuj z tego wyciągnąć korzyści - możesz poznać obszary dotychczas w rodzinie u Ciebie (daruj) zaniedbane lub nieznane.


on jest wrecz momentami egzaltowany.... to moze dobic... jarek to chodzaca zasada...

kasiasze napisal(a): zabija sie coraz bardziej ta wasza miłość.


widze i mi coraz bardziej przykro... taka juz jestem ze jakos swoje zycie ulozyc mi strasznie ciezko... nie wiem czy ja mam w sobie magnes na nieodpowiednich mezczyzn czy to ze mna cos po calosci nie halo... :(
napisał/a: no name 2010-05-02 01:47
Zdepresjonowana, w watku o "seksie" jest taka jedna co dopiero po slubie wyzywa meza publicznie na forum od "onanisty" i "krotkodystansowca"... I co o niej pomysla inni...na pewno nie to, ze jest nieszczesliwa mezatka etc. ale to, ze nie szanuje swojego meza... nie porozmawia z nim o tym..ale bedzie prala brudy na forum... smiala sie, ze ledwo blone przebil... docinala mu itd. a my musimy to czytac i krecic glowa

Wiecej A- szacunku B- zaufania do swojego partnera. Jego urodziny = Jego prezent = Jego osobista sprawa co z nim zrobi!!!! Musisz sie jakos ustisunkowywac do pewnych kwestii w zwiazku. Przede wszystkim finanse sa na glowie faceta, nie Twojej... a jak masz pomysl na kase to wtedy go daj...ale nie naciskaj na niego aby trul rodzicom glowe... to bardzo nietaktowne i pokazuje jak bardzo go szanujesz...a mi jak "bardzo" go tez kochasz" rozpisujac nam o jego stulejce... o tym jaki mamisynek etc.

Relacje jego z jego rodzicami to sa JEGO relacje i dobrze ci napisal, ze niefajnie sie pozulby gdyby im trul, ze prezent jest bleee... Idealna, ba..kohajaca zona, dziewzyna...wspiera partnera... a nie wywiera presje... naiskac to mozesz klawiz w klawiaturze ale nie partnera...

Tutaj nie jestes anonimowa... mimo iz ci sie zdaje... polacze twój nick z katem na facebooku i bede mial twoje dane, chlopaka i tak moze kazdy zrobic... wiec troche powsciagliwosci w pisaniu o stulejkach itp. to sa bardzo wstydliwe sprawy... moj kumpel mial...to nigdy...ale to NIGDY nie wyrywal lasek w klubach bo sie wstydzil... a my myslelismy, ze gej... dopiero po operacji stulejki sie przyznal co mial...i zaczal chodzic na randki w wieku 24 lat...trohe pozno...ale widzisz sama na jego przykladzie jak krepujacym jest temat fiutka...a ty oczekujesz, ze twoj partner pojdzie z tym do mamy i powie jej o tym... ja bym poszedl...ale ja mam inne stosunki...a on moze ma jeszcze inne stosunki z rodzina...

Teraz wyobraz sobie, ze ja jestem Twoim chlopakiem... potrzebuje 1k plnow, ale na urodziny dostalem playstation 3 zamiast kasy... i szlag mnie trafia.... ale co zrobie... trudno. I przyhodzisz do mnie TY i kazesz mi rozmawiac o tym z moja mama, ze mi do dupy prezent kupila! Po zym na foorum stwierdzasz, ze moj penis = moj problem nie Twoj...jakbys wogole miala to w dupie...(mysle ze mialabys nie raz ze mna bo lubie analny, ale powracajac do sedna...) Wiesz jakbym sie wtedy poczul? Kiedys moze jak niekochany, niechciany debil... ale ze przerobilem juz tyle zwiazkow z takimi blacharami, ze lapy opadaja...wiec nic bym nie poczul tylko cie zostawil bo dla mnie taki uklad nie ma sensu gdzie laska mi kaze prowadzic negocjacje finansowe z matka... n/c. Nie wtraca sie do czyis prezentow...rodzinnych spraw et. nawet jakbym narzekal...ze dostalem playstation to sobie ponarzekam i mi przejdzie...ale nie mam ochoty jeszcze wysluchiwa od laski co mam mowic rodzicom stanowzym glosem... Dziwie sie mu, ze jeszze ci sie tlumaczyl... bo u mnie to by byla dopiero krotka pilka za taka maniane. A jak jeszcze bym przeczytal o swoim penisie na forum... to twoj nastepny temat bylby w watku "kacik zlamanych serc" z tytulem: Pomocy, jak go odzyskac! Zostawil mnie po 2 latah bez slowa... - hiehie...

Prosze, fajna laska jestes. nie upodabniaj sie do tej krasuli z watku o seksie, ktora ledwo po slubie a juz jezdzi po mezu jak po lodzie a reszta to lyka jak mlode pelikany...zamiast jej powiedziec kim tak naprawde jest. Twoje posty i Nieznajomej byly zawsze bardzo madre i fajne..a tu taki zonk jakbys zglupiala... no co jest? Moja dobra rada, wyluzuj w kwestiach finansow...i relacji rodzinnych u partnera... i bedzie ok. Jak on jest zaradny to kwestia splacenia 1k pln to pikuś, Pan pikuś! A jak go to przerasta..to moze lepiej znajdz innego partnera... bez stulejki i kredytu na astronomiczna kwote 1k pln... gdzie jak pewnie wychodzicie na kluby to wydaje na was 50-200pln.

[ Dodano: 2010-05-02, 01:57 ]
Zdepresjonowana napisal(a):nie wiem czy ja mam w sobie magnes na nieodpowiednich mezczyzn czy to ze mna cos po calosci nie halo... :(


nie pisz tak o swoim partnerze bo podswiadomie zabijasz zwiazek w ten sposob. jak bedziesz tak mowic na forum to sie okaze, ze faktycznie, on jest nieodpowiedni dla ciebie...i jakis kiepawy itd.
Sama sie nastawiasz negatywnie do partnera... a to tylko durny telewizor... taki epizod...a jednak wielkie halo...chyba wasz zwiazek sie nie uklada juz... to co bylo...chyba sie juz wypalilo... spojrz prawdzie w slepka... ja tego nie widze... zbyt duzo negatywnych rzeczy na temat Jarka, zbyt malo szacunku...bez tego ostatniego udanego zwiazku nie bedzie... nie ma bata...
napisał/a: ~gość 2010-05-02 03:50
Podpisuję się obiema łapkami pod postem no name. Ja powiem to w prost. Nie pasujecie do siebie. Nie potraficie iść na kompromis. Nic z tego nie będzie, chyba, że któreś się zmieni.


Ps. No name jesteś mega. Twoje posty po prostu miażdżą
napisał/a: ~gość 2010-05-02 09:40
Zdepresjonowana, bez obrazy, ale za tego chu*a to bym się na jego miejscu do końca życia nie odezwała... Ja do swojego chłopaka nigdy nie powiedziałam nawet, że jest głupi, czy choćby w zabawie "spadaj", ani on do mnie, ani w nerwach nic takiego... nie wiem czy my mamy wyolbrzymione pojęcie szacunku, ale jak widzę jak się znajomi potrafią kłócić i bluzgać to aż mi głupio, nie wyobrażam sobie czegoś takiego...
napisał/a: ~gość 2010-05-02 09:53
no name, nie mam konta na facebooku, fotce, naszej klasie ani zadnym innym portalu... nie siedze na czatach, portalach randkowych, a swoje zale wylewam jedynie w tym miejscu.... swoich fotek ani jego, tudziez jego penisa tez nie wklejam. a piszac tutaj o swoich problemach oczekuje pomocy, tego ze powiecie mi jakie jest wasze zdanie i to dostaje i za to jestem wam bardzo wdzieczna.

problem jest taki, ze ja sie nie wysmiewam ani nigdy nie wysmiewalam z jego przypadlosci... mnie to po prostu zawsze strasznie dolowalo, ze on za nic w swiecie nie chce tego naprawic- skoro mozna i sie da. ja sie naprawde powoli przestawalam czuc przez ta jego przypadlosc jak kobieta i czekalam bardzo dlugo az on sie zdecyduje... :(

w koncu to zrobil- do konca twierdzac, ze dla mnie. ok w porzadku. bylam bardzo szczesliwa. ale teraz on mi wypomina ciagle, ze on tak sie dla mnie poswiecil, ze przeze mnie wpadl w dlugi- to cholernie boli. bo wpiera we mnie wine a ja czuje sie winna.

tu nie chodzi o glupi tysiac zlotych. jego tysiac i moje 3.5 tysiaca daje w sumie 4.5 tys... chcielismy brac kredyt na slub, wyremontowac troche dom by sie przydalo... a tu trzeba splacac to cholerstwo i to jest zawsze jeszcze ten tysiac wiecej, a moglo byc za friko tylko mi ze spzitala zwial... pieniadze mamy juz wspolne od dawna (chcielismy nawet polaczyc swoje konta w banku) wiec naszew wydatki to nie jego sprawa i moja sprawa tylko NASZA sprawa...

z tym tv to widze ze przesadzilam... troche...
ale on tez przesadzil pozniej ze wszystkim... :( i wczesniej tez przesadzal... mieszkac umnie i grosza nie dac do niczego... totalnie do niczego. gdzies miec rachunki, gdzies miec rozne inne wydatki zwiazane z domem... i jego matka tez powinna to wziac pod uwage. juz pal licho ten prezent- ale ona sama nie widzi, ze przydaloby mu sie pomoc finansowo. i to tez mnie wscieka i wscieka mnie to ze on slowa jej nie powie... dla mnie matka to osoba ktorej ufam najbardziej na swiecie i moge powiedziec i poprosic o wszystko. a u nich to sa uklady ktorych ja nie pojmuje. odkad narzeczony wogole zaczal ze mna byc, to jak wczesniej byl synkiem mamusi, to tak teraz odsunela go na bok i zajela sie coreczka.... jego matka mi bardzo duzo krzywdy zrobila, i moze patrze tez przez pryzmat tego. bo nie umiem sie pogodzic z tym ze ktos mnie tak potraktowal, ze ja sie dalam tak potraktowac a przede wszystkim ze moj narzeczony pozwolil mnie tak potraktowac. no i w jakims stopniu samego siebei... za to, ja bym sie wiecej do matki nie odezwala jakby mi zrobila taki numer, dopoki by nie przeprosila mnie i partnera... :( ale on jest inny... on ma swoja kobeite gdzies. a najwazniejsza kobeita dla niego jest mamusia... :(
kicha...

ide se poryczec :(

no name napisal(a):A jak jeszcze bym przeczytal o swoim penisie na forum

nie wiem... ubylo by cie od tego czy co? sam mowisz, ze ten kolega wam powiedzial ze mial cos takiego, tylko juz po operacji... a on wlasnej matce nie powie- a jakby nie bylo to jest jakies zaniedbanie z jej strony ze moj narzeczony w wieku 24 lat mial cos takiego. i mnie to bardzo obchodzilo. bo mi tez chodzilo o jego zdrowie i on o tym doskonale wie. nawet lekarz co mu robil ten zabieg puscil mu ochrzan ze czemu tak pozno przyszedl...

[ Dodano: 2010-05-02, 09:56 ]
vanilla, ja ogolnie strasznie bluzgam... i czasem mi wyleci jakis "ch**" tudziez spierd.....
no ale to jestem ja.... on wie o tym, ze ja zdania bez slowa na "k" nie sklece...
wyroslam w domu gdzie tata bluzgal na wszystko-na mame, na mnie (cale zycie bylam u niego skur****synem choc wiem ze mnie kochal), na zakupy i na to jak sie mu kazalo przestac pic... ja cholernie tym przesiaknelam. bardzo proowalam z tym walczyc, ale ciezko... z reszta ja naprawde sie powstrzymuje... ale czasem jestem rozwscieczona do granic, nerwy puszczaja no i bluzgam strasznie :(
napisał/a: Tigana 2010-05-02 11:06
Ja podobnie jak vanilla, oj, jakbym uzyła takich słów do Mojego, to byłaby nasza ostatnia rozmowa... Można być zdenerwowanym, ale pewnych rzeczy się nie mówi. NIgdy! I wybacz, ale nawet jak miałaś trudne dziecinstwo, to powinnaś z tym walczyć, choćby dla synka, a nie- jestem choleryczką i bluzgam! Ja tez miałam dziadka alkoholika, różnie w domu bywało, ale nigdy przenigdy nie przeklęłabym do mojego chłopaka.

Druga rzecz- masz rację, on powinien umieć rozmawiać zmamą na takie tematy. Ale widzę po moim, faceci mają jednak inne układy z matkami niż dziewczyny. I nawet jeśli ona go krzywdzi, Ciebie krzywdzi- jest jego matką i kiedy najeżdżasz na nią, to on to bierze do siebie. Tak juz jest z rodziną, i powinnaś bardzo delikatnie podchodzić do tego tematu. Wiem, że CIę boli, że ona Wam nie pomaga, ale nie jestes w stanie tego zmienić. On też nie. Więc moze rozsądniej byłoby założyć, że ona jest biedna i przestać o tym myśleć? Odpuścić sobie temat? Skoro jesteś na tyle honorowa, żeby nie brać alimentów na dziecko od biologicznego ojca, a więc sama odrzucasz bądź co bądź pomoc, to trudno, żebyś od jego matki oczekiwała wsparcia.

Ja Cię rozumiem, bo czytałam wszystkie Twoje posty i naprawdę uważam, że fajna z Ciebie babka i świetnie sobie radzisz ze wszystkim, ale nie podkopuj swojego związku! Warto zawalczyć o Jarka, bo widac, ze Cie kocha, no i synka też. Jego rodzina uważa, że ciągniesz od niego kasę, a kiedy ty tak wyskoczyłaś z tym telewizorem, to jest tak, jakbyś potwierdzała te ich zarzuty, podejrzewam, że dlatego on nie chciał tego tematu z matką poruszać.