kto jest tym jedynym???

napisał/a: sorrow 2009-01-30 11:08
onomatopeja12345 napisal(a):Jak Ciebie oleje

Albo cię nie oleje i powie "nareszcie kochanie, chodź wszystkim się zajmę i nic się nie martw". Wtedy to dopiero okażesz się osobą bez zasad igrającą z uczuciami innych :). Szczerze odradzam takie "wstrząsy".
napisał/a: gula1 2009-01-30 11:20
Nie wiem czy to ten sam instruktor, nie śledziłam wcześniej wątków na tym forum. Ale to może być ciekawe, czy ktoś mógłby mi przybliżyć tę historię?

Jeśli chodzi o mój dom rodzinny, to rzeczywiście tu może tkwić problem, ale opiszę to później, muszę mieć więcej czasu i możliwości, aby móc się skupić i przenieść nieco w czasie, co jest dla mnie dosyć bolesne.

Raczej nie będę nikogo sprawadzać, to zbyt niebezpieczne i może za dużo osób zranić. Bez tego i tak jest ciężko.

Uciekam z dzieckiem na spacer.
Pozdrawiam Was wszystkich i dziękuję, że jesteście.
napisał/a: jaca38gda 2009-01-30 13:04
tu coś znajdziesz o instruktorze:
http://forum.we-dwoje.pl/topics31/jak-to-ze-mna-bylo-vt4806.htm
deja-vu????
napisał/a: gula1 2009-01-30 14:29
No tak, ale tam była jedynie wzmianka o nim, a instruktorów jest wielu i naszych miejsc zamieszkania również. Gdyby ktoś jeszcze napisal, że ma on na imię Jacek i mieszka tam gdzie ja- to zaczęłabym się poważnie zastanawiać.
A co- jeśli on nie jest takim draniem za jakiego chcę, aby był uważany? A jeśli to on odezwałby się na forum, pisał o swojej niespełnionej wielkiej milości i o tym, jak pewna mężatka się nim bawiła, a on biedny nie mógł się oprzeć? I wtedy to on byłby ofiarą, a ja smoczycą....Rozumiecie- to ekwestia odpowiedniej perspektywy, interpretacji...Zawsze są 2 strony medalu, 2 często odmienne wersje....
Może to jednak człowiek z uczuciami, wartościami, który również się pogubił? A może nie?? No właśnie, nie należy tego wykluczyć. Albo jest biedactwem, który źle ulokował uczucia, albo pospolitym kłamcą, bawidamkiem? Czarne, albo białe....
napisał/a: Magdalena32 2009-01-30 14:56
gula napisal(a):Może to jednak człowiek z uczuciami, wartościami, który również się pogubił? A może nie?? No właśnie, nie należy tego wykluczyć. Albo jest biedactwem, który źle ulokował uczucia, albo pospolitym kłamcą, bawidamkiem? Czarne, albo białe....


tak i to biedactwo zdradzało swoją żonę, a teraz próbuje zniszczyć kolejne małżeństwo? teraz wydaje mi się że Ty za wszelkę cenę starasz się znaleźć jakieś jego plusy żeby go wybielić a takie postępowanie nie wróży pomyślnego zakończenia całej Twojej historii. jeżeli tak masz postępować to najlepiej zakończ swój związek bo ta walka jest walką z wiatrakami i nigdy nie wygrasz jej dla męża.
Twój mąż też ma uczucia i albo chcesz być z nim nie utrzymując z tamtym kontaktu albo odchodzisz od niego i jesteś z tym biedactwem które się pogubiło i za jakiś czas dołączysz do jego byłej żony w gronie zdradzonych kobiet.
napisał/a: ~gość 2009-01-30 15:27
gula, takim myśleniem nie pomagasz sobie. Nic nie jest czarne lub białe. Nikt nie jest do końca zły, czy do końca dobry. Jednak teraz jedyną ważną osobą dla ciebie powinein być mąż, jedynym celem jest przestać go unieszczęśliwiać. W tej chwili naprawde nie ma żadnego znaczenia, czy kogoś przy tej okazji zranisz, czy nie. Ja wiem, ze w twojej głowie tysiąc myśli, tysiąc scenariuszy, każda sekunda to analiza i pytania, pytania, pytania... W końcu to wszystko ucichnie, ale niestety jeszcze długo.
napisał/a: gula1 2009-01-30 16:12
Ale to była tylko aluzja moi drodzy.....przemawiał przeze mnie cynim.chciałam nawiązać do tego, że przecież ja nie jestem bez winy i że nic nie jest tylko białe albo tylko czarne.... Nie idealizuję go, siebie też. Ciągle staram się wyjść na prostą.
napisał/a: dgw 2009-01-30 17:54
Twoja postawa jednoznacznie wskazuje na to że myślisz i jeśli to zabrzmiało jakoś niepozytywnie to używam tego w tym dobrym znaczeniu.

Analizujesz wszystko i to pewnie nie błąd a z czasem odrzucisz bzdury.

Kibicuje Ci ze względu na to że kiedyś moja żona w ciut nieodpowiednim momencie zdobyła się na refleksje dotyczące swojego życia, naszego życia.
napisał/a: gula1 2009-01-31 10:13
Witajcie.
Nie zapomnajmy, że tak naprawdę to ja to wszystko rozkręciłam. Przez wszystkie godziny jazdy Jacej zachowywał się nienagannie, rozmawialiśmy o wszystkim, żartowaliśmy, może czasem flirtowaliśmy, ale nie było w tym nic zdrożnego. Dopiero po zakończeniu wszystkich godzin zaczęło mi go brakować. Czasem go spotkałam, bo siłą rzeczy- przechodzę obok biura idąc na aerobik. Ale nie jest to zamierzone, robię to od ponad roku. Zaczęła mnie niepokoić intensywność z jaką o nim myślę i nie mogę przestać. Zagadałam go kilka razy na NK, poprosiłam o nr tel, tak awaryjnie. Opierał się, mial wątpliwości, ale podał. No i wtedy się zaczęło. To ja pisałam do niego czesto, on nie zawsze odpisywał. W święta on pierwszy złożył życzenia, po świętach zapytał co słychać. I wtedy rozkręciłam się z sms-ami. Wysłalam mu piękną koledę, która zrobiła na nim duże wrażenie. Pisałam piękne, długie wiadomości. Przez cały czas to on tłumaczył,że to bezsensu, ze nie chce się angażowac w coś, co nie ma szans, że on już to kiedyś przerabiał i nie chce tego robić powtórnie, ani mnie narażać na cały ten koszmar. Próbował mnie do siebie znięchęcić, odwodził od myśli o spotkaniach, poznawaniu siebie i częstych kontaktach. Ale ja nie przestawałam. I wtedy gdy pojęłam, że rzeczywiście muszę odpuścić, wyżaliłam mu się, on- stwierdził, że długo się przede mną bronił, ale stracił już siły- i przyjechał. Rzeczywiście przestał wtedy być wierny słowom, które wypowiadał. I to się powtarzało- tłumaczył, uświadamiał, potem znów przyjechał. A teraz cisza. Ja się nie odzywam. Ale zadzwonił. Później już nie było kontaktu.
Opisuję to, aby unaocznić, ze tak naprawdę gdybym to ja nie zaczęła szukać kontaktu- prawdopodobnie on tym bardziej.....

Jeśli chodiz o mój dom rodzinny...Hmmm, to dluga i skomplikowana historia....Moja osobowość jest bardzo skomplikowana, medal temu, który pomimo trudności zamierza mnie zrozumieć....Medal dla Michała, który się nie zniechęcił....
Nigdy nie miałam ciepła w domu, nie zaznałam zbyt wiele miłości....Miałam wrażenie, że rodzicom tylko przeszkadzam, stanowię problem....Nie pamiętam gestów czułości, słow milości, czynów przemawiających za tym, że jestem dla nich ważna...Robili swoje, nie wychowywali, tylko hodowali.....Ojca się bałam zawsze, jako dziewczynka często dostawałam lanie. Nigdy nas (mnie i mojej siostry) nie chwalono, doceniano...Ale za to czeste były narzekania, krzyki, złość....Byłam (jestem) buntowniczką. W szkole średniej czesto to manifestowałam. Moi rodzice bardzo to odczuli. Mogłam zejść na złą drogę, bo i tak mnie nie pilnowano. Ale nie zrobiłam tego. Dlaczego? Nie wiem, zależało mi samej na tym, aby coś osiągnąć. Byłam dobrą uczennicą, miałam zawsze swoje zdanie, pogląd na wiele spraw. Mówiłam to co myślę, ale dalekie to było od asertywności. Robiłam to często w sposób bezczelny, może i niegrzeczny. Ale było mi z tym dobrze, bo żyłam w zgodzie ze sobą samą. Nikt nie był w stanie narzucić mi swojego punktu widzenia- jeśli na to nie pozwoliłam. Byłam wygadana, pogodna, ale i zbuntowana. Wesoła, bezstroska- tylko na zewnątrz. Ale robilam i mówiłam to co chciałam. Często przez to popadałam z innymi w konflikty. Ale uważałam, że tak musi być, że trzeba umieć się innym postawiać, gdy sytuacja tego wymaga, a przecież życie jest ich pełne. Byłam też bojowniczką w slusznej sprawie- zawsze broniłam uciśnionych, niesprawiedliwie traktowanych; głośno mówilam o niesprawiedliwościach tego świata. Jako jedyna na oczach innych podnosiłam pijaczka z ziemi, krzyczałam na dresiarzy bawiących się kosztem innych, upominałam niegrzeczną młodzież gdy zachowwyałą się niewlaściwie, wytykałam innym ich błedy. Ale zawsze byłam też surowa dla siebie! Dla siebie najbardziej.

Teraz jest trochę inaczej. Przeszłam w życiu bardzo wiele, Michał pomógl mi się podnieść po okropnych wydarzeniach. Uwierzył we mnie, pomógl się ogarnąć i pozbierać. To dzięki niemu odzyskałam poczucie własnej wartości. I byliśmy bardzo szcześliwi. Później znów 2 wydarzenia zwaliły mnie z nóg, odebrały sił do walki z codziennością....Ale znalazłam je, aby się podnieść. Kolejny raz....Poźniej upragniona ciąża, ale bardzo zagrożona, pełna lęku i niepokoju. Ale dziecko zdrowe, urodzone przedwcześnie. I depresja poporodowa, która jednak dość szybko minęła. I dochod zenie do siebie po obciążającej kuracji sterydem i heparyną.

Jaka teraz jestem? Myślę, że silna, ale zbyt wrażliwa. Często wydaje mi się, że cały świat jest przeciwko mnie i a ja biedna jedna muszę z nim walczyć. Złe słowa skierowane do mnie odbieram jako atak, bronię się. Innych podejrzewm o zle zamiary, o to , że chcą mojej krzywdy. przez to sama szukam w nich wad, wytykam błędy i popadam w konflikty. Trudno jest mi dostrzec, że krytyka często niesie coś pozytywnego, że chce pomóc, wskazać odpowiednią drogę, zasugerować coś. Ja widzę w tym atak na moją prywatność, zarzut, że jestem zła.
Jestem niespokojna, mam chaos w głowie. Na zewnatrz poukadana- zawsze dobrze zorganizowana, perfekcjonistka lubiąca porządek i nienaganny wyglad- wewnątrz mam burzę, czasem prawdziwy kataklizm....
gdy czuję, że jest mi dobrze- nigdy nie trwa to długo. Szukam powodów, aby się dołowac, źle czuć we własnej skórze. Często doszukuję się wtedy problemów, których nie ma, zarzutów skierowanych do mnie, które nie istnieją....Sama na własne życzenie burzę swoje szczęście, które czasem udaje mi się odczuwać. Obecnie jestem nieco mniej wyszczekana, owszem- nadal mówię to co myśle, ale w nico bardziej delikatny sposób, może od męża nauczyłam się dyplomacji. Ale gdy się zdenerwuję- ciskam błyskawicami. Teraz też czuję, że jestem kochana, że mam dom, dbam o swoją córcię jak tylko potrafię- i chcę, żeby zawsze czuła, że ma mnóstwo miłości i oparcie w nas, rodzicach. O męża też dbam. Daję im z siebie wszystko. Prawie wszystko, bo jednak zaniedbałam swoje uczucia do nich :(
Dużo analizuję, staram siebie ulepszać, poprawiać w sobie to co złe. I jestem dla siebie bardzo surowa. Wydaje mi się, że znam siebie, ale nie mogę zrozumieć. Nie mogę pojąć dlaczego nie umiem być szczęśliwa, chociaż mam ku temu powody!
Jestem nerwowa, impulsywna, czesto reaguję emocjonalnie, zbyt często.
Nie umiem zaznać spokoju wewnęrznego. A amrzę o tym, aby odczuć go choć przez chwilę. Moja ciocia terapeutka, uważa, że przyczyna leży w moim życiu prenatalnym- kiedy to moja mama na samym początku ciąży ze mną nie była zachwycona faktem, że po pierwszym dziecku szybko znów zaszła w ciążę. I to ponoć zaważyło na rozwoju mojej osobowści oraz fakt, że nie zaznałam zbyt wiele miłości w domu....Ciocia wyczula to wszystko przez dotyk, o nic nie pytając....Nie wiem sama....Jako osoba, która zawodowo zawsze skupia się na faktach, wierzy nauce- trudno mi odnieść się do tej metody- bez sceptycyzmu. Ale wiem, że cuda się zdarzają (miałam stracić dziecko, a mam je). Poza tym jako niepoprawna romantyczka chcę w to wierzyć. I cioci nie udało się mnie odblokować.
Mam chorobę z autoagresji. Moj układ odpornościowy sam atakuje własne tkanki. Narazie zniszczył niemal całą tarczycę, mam nadzieję, ze nie pojawi się inna groźniejsza choroba (bo mówi się o chorobach autoimmunologicznych jako o zespole chorób). Narazie da się z tym żyć birrąc leki do konca życia, ale trudno jest utrzymać ciążę. Przeszłam przez mnóstwo badań, miałam podejrzenie wielu bardzo groźnych dla życia chorób, od których nazw aż się jeży wlos na głowie. Ten okres diagnostyki wspominam jako horror. Prawdopodobnie życie w ciągłym stresie i moja niespokojna głowa same wyzwoliły tę chorobę. Wcześniej jako nastolatka chorowałam na inną przewlekłą chorobę, której jednak już śladu nie ma, bo zakazałam sobie na nią chorować i na wlasne życzenie przestałam brać leki, którymi chciano mnie ciągle faszerować.

Mimo blokad, które w sobie mam- jestem bardzo otwarta, łatwo nawiązuję kontakty, często jestem wesoła i bardzo towarzyska. Jest we mnie duuużo milości i potrzeby pomagania innym, a także ratowania świata.
I taka właśnie jestem. To w telegraficznym skrócie. Przepraszam, że nieco odbiegłam od głownego wątku, miałam taką potrzebę.

Wczoraj często sprawdzałam telefon, walczyłam, aby nic nie napisać. To jak uzależnienie!
napisał/a: ~gość 2009-01-31 11:44
gula nie jesteś moją "starszą" siostrą bliźniaczką? : > to pierwsze co mnie naszło po przeczytaniu tego ,mam tylko nadzieję że nie będę miała w przyszłosci problemów z wiernością. Może z tą różnicą że jestem słaba i łatwo mi można wmówić pewne rzeczy. Z krytyką miałam podobnie co ty ale jakoś się wyćwiczyłam i słowa innych ludzi po prostu spływają po mnie(chyba że to może być coś wartościowego). Grunt to nie dać sie zranić kompletnie obcym ludziom, ani nie podporządkowywać im swojego życia. Gorzej jak okropne i często kompletnie nie zasłużone słowa pochodzą od bliskich, to naprawdę rani.
Z tego powodu pewna zadra we mnie tkwi i nie chce wyjść ( no i przekształciła sie kiedyś tam w chorobę)

Perfekcjonizm - to trochę nie pasuje do twojej chaotycznej natury, nie sądzisz?
Widzę że masz symptomy DDD może nawet coś z borderline (huśtawki nastroju - chyba wiesz sama) więc generalnie jesteś uzależniona od silnych emocji, stąd potrzeba życia na krawędzi. Od perfekcjonizmu i poświecania się do kompletnego chaosu.
Tylko w tej bajce ty okażesz się tą złą. A może o to chodzi ?masz dosć bycia dobrą, sprawiedliwą ,masz dość starania się zeby było jak najlepiej, chcesz być przez chwilę nieodpowiedzialna, niemiła? Może podświadomie chcesz zniszczyć tą rodzinę, tą miłość i twojego ukochanego z którym tyle przeżyłaś, bo gdzieś ci tam wewnątrz świta że nie jesteś tego warta, że nie zasługujesz na to i wszystkie "przyjemne" wspomnienia o rodzicach, którzy niszczyli ci twoje dzieciństwo i ciebie?
Z Aerobika się wypisz, Tai Chi albo Karate dadzą ci wiecej korzyści ;> i nie bedziesz musiała chodzić koło biura. Z Jackiem musisz zerwać kontakt definitywnie, powiedz że kochasz męża i tak nie możesz. Poza tym też gdyby chciał bardzo nie dopuścić do takiej sytuacji jaka jest teraz to mógłby być brutalniejszy w słowach, powiedzmy sobie szczerze - jemu też się to podobało ,taka adoracja.
A Ciocia ma racje ,nauka już udowadniała przez wiele stuleci że ziemia jest płaska. To naprawdę wielce niedoskonałe narzędzie poznania ;> Chyba sama nie umiesz sie pogodzić ze sobą i w pełni pokochać. Chcesz w zamian żeby inni cię kochali , niestety nie tylko ukochany.
Uzależnienie - wiem coś o tym, trudno i to cholernie,ale wtedy to najlepiej jak tylko spojrzysz na telefon od razu zacząć cos robić (np poćwiczyć) jak coś to ja będę stała na straży i pacnę cię w łeb jak ci się zachce >D
napisał/a: gula1 2009-01-31 12:39
Wow
Tak to właśnie u mnie sprzeczności rządzą. Jestem perfekcjonistką w tym co robię, a nie myślę....W pracy muszę być doskonała, ciągle mam głód wiedzy, wciąż jestem niezadowolona z efektów, pomimo tego, że są, ciągle mam wrażenie, że wiem za mało, że jestem niewystarczająco dobra. Ciotka ma stwierdziła, ze ten perfkcjonizm jest destrukcyjny, ze jestem rozdarta między domem a pracą- bo w jednym i drugim chcę być najlepsza, a tak się nie da.... Bo zawsze coś będzie kosztem czegoś....
W domu mam zawsze porządek, pomimo tego, że jest małe dziecko. Nie musztruję córci, ale chodzę i układam wszystko.
Pomimo tego, że dobrze wyglądam- chcę jeszcze lepiej i nie dostrzegam swoich atutów. A Mąż uważa mnie za piękną, atrakcyjną, zmysłową kobietę.
Jestem dobrze zorganizowana, to ja rządzę budźetem rodzinnym, pamiętam o spotkaniach, świętach, ważnych datach. Mam je w komórce, w kalendarzu i na tablicy przy biurku.
Paradokslanie- pomimo porządku na zewnątrz, w głowie burza.....
napisał/a: ~gość 2009-01-31 13:36
Ciocia ma rację, Wiesz, wiele kobiet chorujących na anoreksję to perfekcjonistki - ty właściwie też masz symptomy. Cały czas się starasz o niewiadomo co - wyniszczasz się przez to sama.
Chodzenie i układanie wszystkiego to głupota - jakieś echo że musisz zasługiwać na miłość córki i Michała. Wiesz, oboje sami powinni wiedzieć jak zachować porządek. Poza tym - Czy ty siebie kochasz? jestem prawie pewna że odpowiesz "nie"
Może z tego się wziął romans emocjonalny z Jackiem? (miejmy nadzieję że jeszcze czysto emocjonalny z niewieloma elementami fizyczności - masz jeszcze czas by zawrócić) Poczułaś się piękna pożądana no i może kochana - od tak? bez potrzeby zasługiwania na to?
Taki hamulec w całym twoim perfekcyjnym życiu?