Zdrada - kto jest winien?

napisał/a: sorrow 2009-09-15 08:11
tegesik napisal(a):.Jedyne co mozna zrobić to stać sie bardziej atrakcyjnym seksualnie:)i nie chodzi mi o [Mod: pip-pip] kazdemu komu sie da tylko o własny wizerunek.

No... tym jednym zdaniem podsumowałeś cały swój wywód :). Najpierw mozolnie budujesz ta teorię, że zdradzający nie chcą nikogo skrzywdzić, tylko chcą się poczuć bardziej atrakcyjni. Potem, że wszystko się wokół seksu kręci (żebyś ty wiedział ile rzeczy się nie kręci w moim życiu wokół seksu... hoho :)), więc im bardziej atrakcyjny seksualnie jesteś, im więcej partnerów zaliczysz (czyli geny "przedłużysz"), tym większa twoja wartość. Potem podkreślasz "lepszość" tych, którzy "wygrali", a "gorszość" tych co "przegrali". To czemu na sam koniec odbierasz zdradzonemu możliwość udowodnienia, że jest jeszcze lepszy poprzez spanie z kim popadnie? O co tu chodzi? W końcu chodzi o ten seks z wieloma, czy tylko o wizerunek? Jeśli tylko o wizerunek, to jakby twoje usprawiedliwianie zdradzających upada... bo nikt im wizerunku budować nie broni.

tegesik napisal(a): zdrada nie jest ciosem zadanym w ukochana osobę tylko pogonia za naturą

Tu mógłbym cię zapytać czy miałeś już "przyjemność" znalezienia się w tej sytuacji :). Gdybyś jednak miał... po stronie zdradzonego, to zastanawiam się na ile to tłumaczenie do ciebie przemawia. Czy otarłeś łzy i uśmiechem na twarzy ruszyłeś dalej udowadniając swoją wartość seksualną? Wiesz... powoływanie się na naturę często wykorzystywane jest do tłumaczenia najgorszych cech. Dla ciebie to pogoń za naturą... dla mnie to uleganie naturze. Ja nie muszę za niczym gonić... natura i tak tkwi we mnie... mogę jedynie ją temperować i hamować, bo jestem człowiekiem, czyli całym zespołem cech, uczuć wyższych, rozumu, który odróżnia mnie od zwierzęcia. Jestem w pełni zwierzęciem... ale jestem też czymś więcej.

Nikt do zdradzających nie ma pretensji, że po zwierzęcemu ulegli naturze... ma za to do nich żal o to, że zapomnieli być człowiekiem.
napisał/a: tegesik 2009-09-15 09:14
Nie będe sie upierac przy swoim za wszelką cene. Nie chodzi mi o to byście mnie rozgrzeszyle poniewaz zdradzilem. Nie chce zadnemu z was mówić ze to co czujecie to wasdza wina. Przedstawiłem swój punkt widzenia .Tak ja zdradziłem i mimo że wychowany byłem w iście rycerskim podejsciu do spraw związanych z kobietą rodziną, prowem i godnościa to jednak natura sie odezwała do mnie i upomniała . W jakimś stopniu przestałem być obiektem OH AH dla mojej partnerki.Czy mnie zdradziła myśle ze nie ale czy samo odrzucenie drugiej osoby na dalszy plan nie jest w pewnym stopniu zdradą?czy fakt ze przestałem byc dla niej atrakcyjny to nie jest dla mnie poniżające?Myśle ze nie jestem zbyt sprawiedliwy w tym co pisze i ze chce soie wybielic ale myśle o tym bo temat cholernie mnie dotyczy.
Zawsze winny ten co zdraqdza- co to ma za znaczenie -ja zdradzilem i czuje sie zdradzony nie stalem sie bardziej atrakcyjny bo zdradzilem ale wiem ze nie stalem sie nieatrakcyjny ze moze nioe dla mojej partnerki ale dla innych moge być OH AH.
Popatrzcie na to z innej strony jeśli jetses głodny,w domu wszyscy są najedzeni czy nie pujdziesz na miasto dojeść? ile wytrzymasz?Myśle ze sex to nic innego jak pokarm -ja tak to czuje:(
Jeśli zas chodzi o wypłakanie sie hmmmmmmmm naprawde mi przykro z powodu bolu jaki przechodzicie -naprawde ale wszyscy tu jestesmy ofiarami czy ja czy ty .
napisał/a: ~gość 2009-09-15 12:09
tegesik, uległes naturze i dobrze się z tym czujesz? Poczułes, ze dla jakiejś pani X możesz być bardziej atrakcyjny niż dla własnej żony. Naprawdę to cię podbudowało? Nic cię nie uwiera? Tak z ciekawości pytam, bez cienia złośliwości.



sorrow napisal(a):Nikt do zdradzających nie ma pretensji, że po zwierzęcemu ulegli naturze... ma za to do nich żal o to, że zapomnieli być człowiekiem.


myslę, że zagalopowałeś się trochę ... :(
napisał/a: ~gość 2009-09-15 12:12
Dżizus ,błagam ,tylko nie kolejna teoria o biologii i naturze.
Pierwszy impuls popędu seksualnego nie ma służyć Ci osobistej realizacji, ani "swojej wartości" tylko spłodzeniu nowego silnego dziecka. Dorobiłeś jakąś teorię do popędu seksualnego która z naturą ma mało wspólnego ,za to z psychiką i hedonizmem - owszem. Przykro mi ale sperma w prezerwatywie nie służy bynajmniej rozmnażaniu.
Dwa kobiety stoją przed lustrem by ładnie wyglądać ,zakładają obcasy bo to się powszechnie kojarzy z pięknem i atrakcyjnością co nie znaczy że to jest zgodne z naturą. Makijaż zasłania naturalne cechy twarzy, a obcasy to raczej nic nie dają poza lekko wypiętym tyłkiem co jednak nie przypomina pozycji godowej. To nie ma związku z naturą tylko z tym co jest zakodowane w naszej podświadomości na przestrzeni lat.Gdybyśmy mieli żyć w zgodzie z naturą to powinniśmy być całkowicie nadzy, jeść surowiznę i pić wodę z rzek.
A tak btw wiesz czemu służy właśnie to odwoływanie sie do tych podstawowych instynktów - zyskowi na człowieku. Od narodzin aż do śmierci jesteś źródłem zysku.
Acha małe pytanko - uzywasz sztućców do jedzenia? bo wiesz to jest bardzo nienaturalne.

tegesik napisal(a): W jakimś stopniu przestałem być obiektem OH AH dla mojej partnerki.Czy mnie zdradziła myśle ze nie ale czy samo odrzucenie drugiej osoby na dalszy plan nie jest w pewnym stopniu zdradą?czy fakt ze przestałem byc dla niej atrakcyjny to nie jest dla mnie poniżające?Myśle ze nie jestem zbyt sprawiedliwy w tym co pisze i ze chce soie wybielic ale myśle o tym bo temat cholernie mnie dotyczy.
Zawsze winny ten co zdraqdza- co to ma za znaczenie -ja zdradzilem i czuje sie zdradzony nie stalem sie bardziej atrakcyjny bo zdradzilem ale wiem ze nie stalem sie nieatrakcyjny ze moze nioe dla mojej partnerki ale dla innych moge być OH AH.
Popatrzcie na to z innej strony jeśli jetses głodny,w domu wszyscy są najedzeni czy nie pujdziesz na miasto dojeść? ile wytrzymasz?Myśle ze sex to nic innego jak pokarm -ja tak to czuje:(


oj czyli jednak nie chodzi o biologię tylko wstyd Ci za siebie i masz wyrzuty sumienia że zdradziłeś ?jest Ci smutno że nie czujesz się dla twojej partnerki atrakcyjny i pewnie również nie czujesz jej miłości?
To może zamiast szukac tego na zewnątrz porozmawiasz z nią ,wrzaśniesz ,pogrozisz, potrząśniesz cokolwiek co by na nią wpłynęło?
napisał/a: sorrow 2009-09-15 15:54
jesienna napisal(a):
sorrow napisal(a):Nikt do zdradzających nie ma pretensji, że po zwierzęcemu ulegli naturze... ma za to do nich żal o to, że zapomnieli być człowiekiem.


myslę, że zagalopowałeś się trochę ... :(

jesienna, niestety... nie wydaje mi się... przykro mi. Może inaczej rozumiesz to co napisałem. Kiedy zaniedbuję żonę tracąc czas na jakieś "pseudo przyjemności", kiedy jestem egoistyczny i nieżyczliwy wobec ludzi potrzebujących pomocy, kiedy wolę wypić trzecie piwo przed TV zamiast spędzić czas z dziećmi... albo ogólnie mówiąc przedkładam swoje szczęście, wygody, przyjemności nad innych, to... tracę część swojego człowieczeństwa. Takich sytuacji jest mnóstwo... nie będę ich wymieniał. Za każdym razem infantylnie mówiąc "zapominam" być człowiekiem. Może tylko ja...
napisał/a: ~gość 2009-09-16 00:49
Zrozumiałam właściwie. Ten, kto zdradza, nie jest w pełni człowiekiem. Inni mniej subtelnie okreslili to "zezwierzęcenie".

Ostatnio miałam okazję poobracać się w towarzystwie wielu ciekawych ludzi, na których w innych oklicznosciach nie spojrzałabym raczej przychylnym okiem. Najcenniejsze, co wyniosłam z tych spotkań, to świadomosc, ze każdy z nich bez względu na wiek, status społeczny, wczesniejszą niechlubną przeszłość, niepewną i trudną przyszłośc jest wartością samą w sobie. To, jacy byli do tej pory, tworzy ich tożsamość, jest ich siłą, a nie ułomnością.

Pytanie z twojego podwórka: Osoba, która grzeszy w jakikolwiek sposób przestaje byc w jakimś tam stopniu człowiekiem, czy po prostu jest czlowiekiem, który źle postępuje? Traci swoja wolną wolę na kilka chwil? Czy właśnie z niej korzysta?
napisał/a: sorrow 2009-09-16 01:26
jesienna napisal(a):Osoba, która grzeszy w jakikolwiek sposób przestaje byc w jakimś tam stopniu człowiekiem, czy po prostu jest czlowiekiem, który źle postępuje?

Jest człowiekiem, który zapomina na chwilę o swoim człowieczeństwie.

jesienna napisal(a):Traci swoja wolną wolę na kilka chwil? Czy właśnie z niej korzysta?

Wolna wola z definicji zakłada świadome działanie. Jeśli to co robi jest w pełni świadome, to z niej korzysta - jest człowiekiem, który świadomie postępuje źle. Jeśli tej świadomości w pełni nie ma, to wolną wolę na chwilę traci - zapomina w ten sposób chwilowo o swoim człowieczeństwie.

jesienna napisal(a):Ostatnio miałam okazję poobracać się w towarzystwie wielu ciekawych ludzi

To, że miałaś okazję poznać ich od tej strony nie jest wynikiem tego, co robili kiedyś, tylko tego co robią teraz. Wątpię, żeby byli dumni z tego co robili, żeby uważali to za esencję człowieczeństwa i wątpię, żeby to co robili było teraz ich siłą. Ich siłą jest za to, że potrafili przyznać się do błędów, potrafili się podnieść, albo próbowali wielokrotnie. To ich wartość, którą tak cenisz.

jesienna napisal(a):Zrozumiałam właściwie. Ten, kto zdradza, nie jest w pełni człowiekiem.

Czyli jednak inaczej niż chciałem. Nigdzie nie napisałem, że zdradzający nie jest człowiekiem. Jest różnica pomiędzy "zapomnieć być człowiekiem" (chwilowe), a "nie być człowiekiem" (na stałe). Tłumaczyć więcej nie będę, bo sama wiesz, że to i tak nic nie da... typowe do forumowego przekazywania myśli. Odczytałaś to jak chciałaś, a na to nie mam wpływu. Pozostaje jedynie próba wyjaśnienia co autor miał na myśli.
napisał/a: ~gość 2009-09-16 12:50
Kompletnie się nie rozumiemy. Pod tymi samymi pojęciami kryja się zupełnie inne znaczenia.
napisał/a: I'll be back... 2009-09-23 19:28
A co to znaczy: "kto jest winien"???
Winna jest ZAWSZE i bez żadnych wymówek osoba zdradzająca. I tyle!
Dla zdrady nie ma żadnych usprawiedliwień, nie ma też wybaczenia.
Nasza kultura niestety jest zbyt tolerancyjna dla takich zachowań.
W Iraku cudzołożników przywiązuje się do słupka i tlucze kamieniami aż zdechną. I to jest właściwe postępowanie, gdy Państwo stoi na straży Rodziny... W kulturach europejskich, nawet w ultrakatolickej Polsce, gdzie duża część kodeksów została napisana pod dyktando panów w czarnych sukienkach, tematu cudzołóstwa prawo karne w ogóle nie reguluje.
Jest paragraf na gościa, który chce ukraść mi rower a nie ma na klienta, który chce mi ukraść żonę! :) Czyż to nie paradoks?
Dlatego czasem trzeba brać sprawy w swoje ręce... ;)
I Irak, jakbyśmy się z tego kraju nie śmiali, akurat pod tym względem wydaje mi się dużo bardziej cywilizowanym miejscem, gdyż wystarczy ze swoim problemem pójść na policję (czy co oni tam mają...) a nie szukać sprawiedliwości samemu.
Zaraz podniesie się krzyk, że żona czy mąż to nie rower... nie można wszak traktować ludzi do tego stopnia przedmiotowo!
Otóż nie zgodzę się: IMO moja żona jest moją własnością, ja zaś jestem własnością swojej żony. Należymy do siebie - również w sensie czysto materialnym, nie tylko duchowym.
I biada złodziejowi/złodziejce... :)
Słowo otuchy do zdradzonych: NIGDY nie dajcie sobie wmówić, że zdrada małzonka/małżonki to WASZA wina! W ogóle stawianie kwestii w ten sposób jest przykładem na nieprawdopodobną ludzką przewrotność. Pamiętajcie: nic, cokolwiek zrobicie, nie usprawiedliwia zdrady. Nic. Jeśli jesteś złą żoną/ złym mężem to Twój mąż/żona winien po prostu kopnąć Cię w 4 litery, skoro nie rokujesz poprawy. Są związki nieudane i po się w nich męczyć... I dopiero POTEM twój mąż/żona winien poszukać sobie lepszego partnera.
I tyle.
Proste - prawda?
Nieprzestrzeganie tej zasady sprowadza zdradzających mężczyzn i kobiety do poziomu (***)... smutne lecz prawdziwe.
ważne by osoba zdradzona nigdy nie dała sobie wmówić winy!!! To relatywistyczne brednie.
napisał/a: arturo1 2009-09-23 20:09
I'll be back..., oznaka cywilizacji nie jest ilosc spraw, ktore reguluje prawo. A im mniej paragrafow, im mniej panstwo wtraca sie w zycie obywatela tym dla niego lepiej...

A jesli juz prawo mialo by cokolwiek regulowac i karac to raczej nie kochanka/kochanke - tak jak proponujesz - ale zdradzajacego/zdradzajaca... - tylko ze takie paragrafy juz sa - rozwod z orzekaniem o winie. (tylko nie wchodzmy w dyskusje o polskim sadownictwie :)

Nie odbieram Ci prawa do traktowania sie z zona wzajemnie - przedmiotowo, bo to nie w tym problem ale Twoj przyklad "kradziezy" zony jest w przypadku zdrady zupelnie nietrafiony.
Zona w przeciwienstwie do roweru posiada rozum i wolna wole.
napisał/a: I'll be back... 2009-09-24 00:16
Posiada - ale "do tanga trzeba dwojga"...
Czy nie uważasz, że gdyby za wyciągnięcie łap po czyjąś żonę groziła okrutna kara jak w Iraku, to wiele małżeństw nie miałoby problemów?
Profilaktyka jest lepsza niż leczenie.
napisał/a: ~gość 2009-10-20 22:18
Winne są kobiety - jak suka nie da............
Zawsze, wszystkiemu i wszędzie. Od Ewy się zaczęło i leci niczym kula śniegu.
Te z którymi się zdradza są cyniczne, zastawiające sidła, okrutne, złe.
Te które zdradzają są podłe, pazerne, niezaspokojone
Te zdradzane są oziębłe, nudne, codzienne, nijakie
A mężczyźni jak te biedne, upośledzone, pokrzywdzone, bezwolne, bezrozumne istoty dają się uwodzić, zdradzają, idą z głosem serca lub serduszka. Niewiniątka.
Ale jeśli zrobić przegląd startujących na premierów, prezydentów, królów, bosów i szefów jakoś nie piszą w cefałakch że są bezradni, bezwolni, bezrozumni, płynący z okazjami.
Gdzie tu sens? gdzie logika?