Zdrada - kto jest winien?

napisał/a: zdradzacz.pl 2009-06-18 17:02
żadko wina jest po jednej stronie
napisał/a: ~gość 2009-06-18 19:16
A dla mnie takie gadanie, że ktoś zdradził, bo mu czegoś brakowało to zwykłe tchórzostwo i pójście na łatwiznę.
Winien jest zdradzający, tylko i wyłącznie.
Jeżeli ie otrzymywał w swoim związku tego czego chciał, mógł spróbować jakos rozwiązać ten problem, a nie iść na łatwiznę. Później wielkie żale, "bo ja nie chciałem/chciałam, to była tylko chwila, tylko Ciebie kocham" itd.
Śmieszne.
Oczywiście są różne przypadki i zdarzają sie wyjątki, ale nie łudźmy się - jeżeli ktoś zdradza, to robi to świadomie i z premedytacją. A osoby zdradzone często kochają tak mocno, ze obwinaiają siebie.
napisał/a: Monini 2009-07-11 23:40
Natalina1989 napisal(a):Winien jest zdradzający, tylko i wyłącznie.
Jeżeli ie otrzymywał w swoim związku tego czego chciał, mógł spróbować jakos rozwiązać ten problem, a nie iść na łatwiznę. Później wielkie żale, "bo ja nie chciałem/chciałam, to była tylko chwila, tylko Ciebie kocham" itd.
Śmieszne.
Oczywiście są różne przypadki i zdarzają sie wyjątki, ale nie łudźmy się - jeżeli ktoś zdradza, to robi to świadomie i z premedytacją. A osoby zdradzone często kochają tak mocno, ze obwinaiają siebie

popieram na sto milionow procent
napisał/a: szarooka1 2009-07-27 02:29
Gdy mowa o winie, zazwyczaj rozkłada się ona na obydwie strony związku, czasem może być z niewielkim przesunięciem w którąś stronę. Oczywiście, że zdradzenie jest pójściem na łatwiznę, wybraniem prostszego rozwiązania. Ale tak to już jest ludźmi - jesteśmy istotami ułomnymi, często wybieramy te łatwiejsze drogi i rozwiązania, następnie szukamy usprawiedliwienia.
Nie inaczej jest ze zdradą. Ale jej winne akurat są obydwie strony, nigdy jedna. W szczęsliwym, pielęgnowanym związku ten problem się nie pojawia, pojawia sie w związkach zaniedbanych, a ten błąd najczęściej popełniają obydwie strony. Życie nie jest czarno-białe, ma jeszcze mnóstwo odcieni szarości, i nie można nigdy powiedzieć: winien byłeś tylko Ty, winna byłam tylko ja. Bo winni byliśmy obydwoje.
napisał/a: sorrow 2009-07-27 10:25
szarooka, co prawda już pisano o tym na forum... skoro jednak dość pewnie określasz swoje stanowisko mam do ciebie pytanie. Czy rzeczywiście masz na miśli winę obojga jeśli chodzi o zdradę? Widzisz... według mnie oboje (czasem w różnym stopniu) można winić o rutynę, rozkład związku, niewykorzystaną szansę, brak pielęgnacji uczucia i związku. Wszystko to jednak nie jest jeszcze zdradą. Tu można i trzeba dopatrywać się winy u obojga partnerów. Zdrada natomiast to pewien wybór, decyzja... chociaż czasem wyjątkowo mało świadoma. Nie jest to konieczne następstwo rozpadu związku. To decyzja jednej osoby i tylko tej osoby. Za nią winę ponosi osoba zdradzająca. Jeśli osoba ruż przed zdradą jest zaniedbywana, udręczona, załamana to mimo wszystko ma kilka innych wyjść... chociażby próba odbudowy wszystkiego z obecnym partnerem, albo po prostu rozstanie. Używając tego co napisałaś o odcieniach szarości w innym sensie tak właśnie to widzę... nie istnieje zależność kłopoty w związku zdrada. Wyjść z sytuacji jest co najmniej kilka, a ogromna większość z nich lepsza od zdrady.
napisał/a: Misia7 2009-07-27 10:30
szarooka, Zgadzam się z sorrow, . Zdrada to najgorsze wyjście z sytuacji. Jest wiele innych możliwości. Podawanie jakio przyczyn zdrady zaniedbania, rutyny w związku itd. to nic innego jak usprawiedliwianie swojej winy. Bo wina w tym wypadku leży po stronie zdradzającego.
napisał/a: szarooka1 2009-07-27 17:00
Misia7 już wspomniałam w moim temacie, ale powtórzę raz jeszcze: nie szukam tutaj usprawiedliwienia, bo zdrady nie da się usprawiedliwić.
sorrow oczywiście, że kłopoty w związku nie muszą oznaczać zdrady któregokolwiek z partnerów, a decyzja o zdradzie jest decyzją jednej strony. Ale, ta decyzja najprawdopodobniej nie pojawiłaby się, gdyby nie wcześniejsze problemy, kłopoty, nieporozumienia, których jak sam to stwierdziłeś winni są obydwoje. Zaniedbania obydwu stron popychają jednego z partnerów w stronę zdrady. I dlatego sądzę, że winni sa obydwoje, jednak większa winą na pewno należy obarczyć osobę zdradzającą.
sorrow swego czasu czytałam Twoją historię, i widzisz można powiedzieć, że stoimy z dwóch stron barykady. Ty patrzysz na problem zdrady z punktu widzenia osoby zdradzonej, ja osoby zdradzającej, dlatego zawsze na ten problem spojrzymy nieco odmiennie.
napisał/a: sorrow 2009-07-27 18:44
Nigdy nie przepadałem za tymi "stronami barykady"... to takie dziecinne ;). Ludzie nie dzielą się na pałających chęcią zemsty zdradzonych i na bezlitosnych zdradzaczy. Żadnych barykad tu nie ma, a nawet gdyby były, to widziałabyś ludzi skaczących z jednej strony na drugą i z powrotem, albo siedzących okrakiem. No, ale przyjmując sklasyfikowanie mojej osoby w pudełku ze zdradzonymi (w sumie jak tu odpowiadałem, to jeszcze nie czytałem tego co o sobie gdzie indziej napisałaś)... nigdy nie potępiałem dla zasady ludzi, którzy zdradzili i pojawili się na forum. Każda historia jest inna i wcale nie jest tak jak piszesz, że zdradzająca osoba ma większą winę w rozkładzie związku. Czasem jest wręcz odwrotnie... jest już tak umęczona zachowaniem partnera, że posuwa się do zdrady. I tutaj jest jej niezaprzeczalna wina, bo mogła po prostu odejść. W takim związku zdradzając większą krzywdę robi samej sobie niż partnerowi-tyranowi.

Wina nie zależy od punktu widzenia :). Myślę jednak, że to co napisałem o rozróżnieniu winy w rozpadzie związku, a w zdradzie jest dość logiczne i nie zależy od "punktu siedzenia".
napisał/a: szarooka1 2009-07-27 21:44
Pisząc o stronach barykady, wcale nie miałam na myśli podziału osób na pałających chęcią zemsty zdradzanych i bezlistosnych zdradzaczy. Chodziło mi raczej o ukazanie faktu, że to co przeżyliśmy, nasze doświadczenia kształtuja nas na osoby jakimi jesteśmy obecnie, kształtują nasze poglądy. I na pewno na problem zdrady inaczej spojrzy osoba zdradzona, a inaczej osoba zdradzająca. Moje przeżycia, skłoniły mnie do przekonania, że zdradzie winnę sa obydwie strony, oczywiście inna osoba ma prawo do własnych, odmiennych poglądów.
Nie chodziło mi też, ze osoba zdradzająca jest bardziej winna rozpadowi związku, lecz o to, ze bardziej winna jest zdradzie.

Odnośnie potępiania: nie poczułam sie wcale potępioną, sama również staram się nie potepiac innych. Bo tak naprawdę sami nie wiemy jakbyśmy sie zachowali w danej sytuacji, dopóki sie w takowej nie znajdziemy. Powtarzając za naszą poetką "Tyle wiemy o sobie ile nas sprawdzono...".
napisał/a: ~gość 2009-07-29 20:40
Sam czyn jest przecież poza udziałem partnera, bez jego obecności, wiedzy, przyzwolenia. Zrzucanie na niego częsci odpowiedzialności za swoje pragnienia bez względu na to jak bardzo był oschły, zaniedbywał, nie słuchał, nie chciał zrozumieć, nie chciał poświęcić czasu, jak bardzo lekcewazył to, co próbowało się zrobić dla ratowania związku jest właśnie usprawiedliwianiem się. Podobnie pisanie o popychaniu w stronę zdrady. "Gdybyś postąpił wtedy tak, to ja nie zdradziłabym cię."

Myślę, że to nie kwestia tego, czy ktoś zdradził, czy został zdradzony, kształtuje spojrzenie na to, kto jest winny zdradzie. Zdardzie winna jest osoba, która sie jej dopuściła. szarooka, twoja wina jest ewidentna. Może łatwiej by ci było odzyskać spokój, gdybyś się z tym pogodziła.

Pozdrawiam z tej samej strony barykady ;)
napisał/a: szarooka1 2009-08-01 21:31
jesienna ja wcale nie zaprzeczam temu, iż moja wina jest ewidentna, ale również doszukiwałabym sie jakiejś odrobiny winy u partnera. Piszesz, że to właśnie usprawiedliwianie swoich czynów - cóż, możliwe, że to Ty masz rację, a ja się mylę. Natomiast wcale nie uzmysłowienie własnej winy, (chociaż doskonale zdaję sobie sprawę, że to moja zdrada tak naprawdę się przyczyniła do rozwodu), pomogło odzyskać mi spokój, a bardziej fakt, iż każda nasza decyzja, każde nasze postepowanie pociąga za sobą pewne konsekwencje i niestety musimy mieć ich świadomość.
napisał/a: tegesik 2009-09-15 01:25
troszke sie dziwie calemu zamieszaniu . Rozumiem ze osoby zdradzane czują sie oszukane i potrzebują akceptacji w swej złości. Liczba odpowiedzi na ten temat świadczy ze temat zdrady jest i dla tych co zdradzają i dla zdradzonych bardzo zywy i w sumie nikt nie wie jak to wytłumaczyć. Może żle na to patrzymy.Może powinniśmy popatrzec na to z innej perspektywy.Sex ,zdobywanie partnera, skoki w bok maja poidnieśc naszą próżność, mają nas dowartościowac. Napewno wielu z was powie ze takie dowartościowanie jest do niczego jeśli krzywdzi sie inna osobe.hmmmm a od kiedy nasz gatunek martwi sie o inne osoby?przeciez całe jestestwo człowieka opiera sie na tym żeby zrobić dobrze sobie-to jest lokomotywa wszystkiego to filar naszej ewolucji . Robimy wszystko z myślą o sobie: pracujemy,zakładamy rodzinę,chowamy potomstwo.Tak to nastepny filar ewolucji -wszystkie gatunki zyja po to by przedłużyć własne geny -my równiez -taka natura.ot i tu dochodzimy do sedna sprawy-mianowicie zdrada nie jest ciosem zadanym w ukochana osobę tylko pogonia za naturą. Instynktownie szukamy swojej wartości i chcemy ją podnosić przez jak najwieksze zainteresowanie płci przeciwnej swoją osobą.Im wiecej mamy partnerów im wiecej osób chce z nami spółkowac tym jesteśmy atrakcyjniejsi i lepsi od innych-taka natura. Dziwi mnie nasze przeinaczanie faktów.dla wielu teraz właśnie to robie,ale popatrzcie wokoło siebie.Wszystko kreci sie wokół sexu-aszystko.Powiecie mi ze najpożądniejsze kobiety ubierając spódniczkę i zakładając buty na wysokim obcasie ,spędzając tyle czasu przed lustrem robią to bo jest im tak wygodnie? czy kupicie paste do zębów jesli w reklamie bedzie do niej zachecac stara baba w papilotach na głowie i jakiejś podomce o nieskazitelnie czystych zębach? NIE bo wszystko kręci sie wokół sexu, wszystko ma podtekst seksualny- a dlaczego?ponieważ taka jest nasza natura , tacy jesteśmy i tego pragniemy.hmmmmm a teraz nurtuje mnie pytanie : jeśli tak jest to kim są wszyscy tu piszący i dotknieci zdradą partnera pogrązeni w bólu i nie mogący podzwignąć ciosu zdrady? Wiecie co chyba wszyscy to czujemy ale boimy sie o tym powiedziec.Wszyscy okazaliśmy sie przegrani w walce o dominacje. Nasz partner wybrał innego przedstawiciela gatunku który dla niego jest bardziej atrakcujny seksualnie. Chyba nie zdrada nas boli a lecąca w dół samoocena-są od nas lepsi i zawsze będą,od tych lepszych sa również lepsi .Co wiec zrobić żeby poprawić własna samoocene?Wydaje mi sie ze nie chodzi tu o "przepraszm" od partnera "więcej nie będe" NIE.Jedyne co mozna zrobić to stać sie bardziej atrakcyjnym seksualnie:)i nie chodzi mi o [Mod: pip-pip] kazdemu komu sie da tylko o własny wizerunek.
pozdrawiam tegesik