zdradzilam i zaluje
napisał/a:
agnes771
2008-05-16 13:58
Mari,
Przykro,że moje słowa cię zasmuciły i uraziły twoje poczucie estetyki.Nie sadziłam,że są aż tak "mocne". widać mamy inne wyczucie estetyki ja np. nie znoszę sformułowań typu "wielgarny uśmiechol ". Ale ok. mogę sie zgodzić co do słowa ''brednie", ale co masz przeciwko "samcowi"? -"Nie można interpretować zachowań jakiegoś osobnika rodzaju męskiego, mając za dane tylko własnie to,że jest samcem." Słowo to nie jest tutaj użyte w kontekście pejoratywnym. To styl raczej neutralno-przyrodniczy.
napisałaś:"jest też bardzo przykro ,że Twoje i tylko Twoje 'obserwacje' i wnioski na temat 'samców' są słuszne ". Otoż nigdzie nie stwierdziłam,że moje obserwacje są jedynymi słusznymi, a wnioski mam takie,że wszyscy mężczyżni się różnią i ciężko jest wypracować jeden klucz do nich.
Greg,
To nie jest tak,że spotkałam samych radosnych i otwartych, po prostu rożnych. Chodzi mi o to ,że np.ty się uczepileś "tej jaskini'' i żeby w niej facetowi nie przeszkadzać i dac spokój bo sam z niej wyjdzie i będzie nas bardziej za to kochal. A mi sie wydaje,ze jednemu może to pasować, inny się zdziwi,że żona nie probuje go wyciagąć, będzie zaintrygowany, jeszcze inny uzna to za brak zainteresowania jego osobą, a jeszcze inny po prostu nie jest w stanie z niej wyjśc o własnych silach i czeka na próbę wyciagnięcia. I tyle.
Wiem, jestem strasznie czepialska:)
Pozdrawiam
Przykro,że moje słowa cię zasmuciły i uraziły twoje poczucie estetyki.Nie sadziłam,że są aż tak "mocne". widać mamy inne wyczucie estetyki ja np. nie znoszę sformułowań typu "wielgarny uśmiechol ". Ale ok. mogę sie zgodzić co do słowa ''brednie", ale co masz przeciwko "samcowi"? -"Nie można interpretować zachowań jakiegoś osobnika rodzaju męskiego, mając za dane tylko własnie to,że jest samcem." Słowo to nie jest tutaj użyte w kontekście pejoratywnym. To styl raczej neutralno-przyrodniczy.
napisałaś:"jest też bardzo przykro ,że Twoje i tylko Twoje 'obserwacje' i wnioski na temat 'samców' są słuszne ". Otoż nigdzie nie stwierdziłam,że moje obserwacje są jedynymi słusznymi, a wnioski mam takie,że wszyscy mężczyżni się różnią i ciężko jest wypracować jeden klucz do nich.
Greg,
To nie jest tak,że spotkałam samych radosnych i otwartych, po prostu rożnych. Chodzi mi o to ,że np.ty się uczepileś "tej jaskini'' i żeby w niej facetowi nie przeszkadzać i dac spokój bo sam z niej wyjdzie i będzie nas bardziej za to kochal. A mi sie wydaje,ze jednemu może to pasować, inny się zdziwi,że żona nie probuje go wyciagąć, będzie zaintrygowany, jeszcze inny uzna to za brak zainteresowania jego osobą, a jeszcze inny po prostu nie jest w stanie z niej wyjśc o własnych silach i czeka na próbę wyciagnięcia. I tyle.
Wiem, jestem strasznie czepialska:)
Pozdrawiam
napisał/a:
greg
2008-05-16 14:18
Wszyscy, kobiety i mężczyźni, w naszych związkach musimy wykazać się dobrą wolą i być otwarci, żeby było dobrze. Musimy nauczyć się rozumieć siebie i swoje potrzeby - łatwo powiedzieć:). Musimy mówić tym samym językiem, a przynajmniej rozumić co druga strona ma naprawdę na mysli, mówiąc coś lub zachowując się w odpowiedni spsób - do tego potrzebna jest chęć i dobra wola z obu stron.....
Do różnic potrzeb naturalnych i zachowań płci dochodzą jeszcze różnice w inteligencji, temperamencie, wychowaniu, przyzwyczajeniach.....
Wszystko to staje się coraz bardziej skomplikowane......
Inteligencja, wychowanie i temperament, to rzeczy które możemy zweryfikować na na samym początku naszej znajomości i szybko można stwierdzić, czy ktoś taki będzie nam odpowiadał czy nie - te rzeczy są nie możliwe w człowieku do zmiany.
Przyzywczajnia można nad tym popracować ....
Jeżeli wszystkie te atrybuty nam pasują można angażować się w związek:)
Potem tylko trzeba nauczyć się siebie wzajemnie rozumieć i nie zapominać, że jesteśmy inni..... tzn. jesteśmy kobietą i mężczyzną...... i mamy doskonały związek:D
Przykład z własnego ogródka:
ostanio wychodzę sobie z kumplami na rajdy rowerowe, wracam nawet dosyć poźno do domu - dawniej żona dzwoniłaby do mnie co 5 min. martwiąc sie o mnie i robiąc mi wyrzuty że nie poświęcam jej czasu - teraz o dziwo dzwoni tylko raz dowiedzieć się gdzie jestem i z uśmiechem życzy mi miłej zabawy:)
Wiecie co?? Ja naprawdę zaczynam ją coraz bardziej kochać za takie zachowanie. Naprawdę jak wrócę chcę ją zaraz przytulić i porozmawiać z nią.
Chcę coś dla niej zrobić np. posprzątać, pozmywać - my faceci w ten spsób też wyrażamy swoją miłość:p
Gdyby jęczała mi cały czas, efekt byłby odwrotny - żadnej motywacji i brak chęci nawet patrzenia w jej stronę, frustarcja i zamknięcie w sobie - no i mamy samonakręcającą się spiralę.
Jeżeli wasz partner jest mało inteligentny, nie odpowiada wam jego temperament to niestety szkoda czasu....
wierzę jednak że nie spotykamy się przypadkiem i tak naprawdę pasujemy do siebie, tylko nieporozumienia i narastająca latami flustracja niszczą w nas to co najpiękniejsze...:(
napisał/a:
greg
2008-05-16 14:20
Próba zmieniania faceta przez kobietę - to jeden z podstawowych błędów popełnianych przez panie w związkach. Nie widziałem jeszcze faceta, który chciałby zmieniać (naparwiać) swoją kobietę.....
napisał/a:
greg
2008-05-16 14:28
Twoja wypowiedź to czysto kobieca "samicza" interpretacja zachowań "samców" - musisz się jeszcze o nas wiele nauczyć. Moje wypowiedzi opieram na podstawie lektury książek i nie wierzę, że mogą komukolwiek zaszkodzić. Nie staram się też wmówić wam kobietom jak macie rozumieć facetów ani też, że powodem wszelkich nieporozumień jesteście wy.
Jesteśmy winni po równo - w niektórych związkach bardziej mężczyźni w innych bardziej kobiety.
poczytaj proszę trochę... nie zaszkodzi.:rolleyes:
napisał/a:
kool
2008-05-16 14:41
Cześć Greg. I wszyscy inni.
Czytam Was i myślę o tym, co napisaliście. Sądzę, że nikt nie może zmienić nikogo. Ani mężczyzna kobiety - ani kobieta mężczyzny. Zmieniać się możemy tylko sami.I to pod warunkiem, że tego chcemy. Faceci taksamo jak kobiety, chcą zmieniać swoje partnerki. Każdy z nach chciałaby mieć obok - kopię samego siebie.
Po wielu miesiącach zadręczania się i szukania rozwiązań - doszłamwkońcu do tego, że nie można wstydzić się brać. Tak bez myslenia o tym,co będzie za dzień czy dwa. Czy dla tej drugiej strony jest to krępujące, niezręczne... Nie wpadłam wskrajny egocentryzm. Nie można ciągle bezwarunkowo dawać - nawet miłości i wybaczenia. To powinien być taki handel: dajesz - bierzesz, bierzesz - dajesz. Trudno to zrozumieć. Ale mozna wtedy spać spokojnie, patrzeć na telefon partnera bez niepokoju. Dostajesz,to, co dajesz. Zasada jest prosta.
Czytam Was i myślę o tym, co napisaliście. Sądzę, że nikt nie może zmienić nikogo. Ani mężczyzna kobiety - ani kobieta mężczyzny. Zmieniać się możemy tylko sami.I to pod warunkiem, że tego chcemy. Faceci taksamo jak kobiety, chcą zmieniać swoje partnerki. Każdy z nach chciałaby mieć obok - kopię samego siebie.
Po wielu miesiącach zadręczania się i szukania rozwiązań - doszłamwkońcu do tego, że nie można wstydzić się brać. Tak bez myslenia o tym,co będzie za dzień czy dwa. Czy dla tej drugiej strony jest to krępujące, niezręczne... Nie wpadłam wskrajny egocentryzm. Nie można ciągle bezwarunkowo dawać - nawet miłości i wybaczenia. To powinien być taki handel: dajesz - bierzesz, bierzesz - dajesz. Trudno to zrozumieć. Ale mozna wtedy spać spokojnie, patrzeć na telefon partnera bez niepokoju. Dostajesz,to, co dajesz. Zasada jest prosta.
napisał/a:
kool
2008-05-16 14:46
Przeczytałam to, co napisała Viki i strasznie chce mi się śmiać. Po prostu okropnie chce mi się śmiać. Jeszcze raz napiszę - bardzo się z tego śmieję. Viki - Zygmuncie Freudzie Ty mój. Tak bardzo się mylisz, że aż nie chce mi się tłumaczyć dlaczego.
napisał/a:
agnes771
2008-05-16 15:07
Greg,
co jak co, ale do czytania to ty mnie namawiać nie musisz (mam 2 fakultety z literatury, a ksiązki ''połykam''). Podręczniki, którymi tak sie zachwycasz przeczytałam jak był na nie swoisty "boom" w Polsce, więc nie jestem ignorantką, która nie wie o czym mówi rozmówca. Co więcej, nawet z niektórymi stwierdzeniami ''płci mózgu'' się zgadzam. Wydaje mi się tylko,że jesteś na etapie zachłyśnięcia się tymi poradami i wszystko sobie tłumaczysz za pomocą tych książeczek.
A tak swoja drogą dobrze,że je napisano po wielkich osiągnięciach feminizmu. Równouprawnienie wisiałoby na włosku.
co jak co, ale do czytania to ty mnie namawiać nie musisz (mam 2 fakultety z literatury, a ksiązki ''połykam''). Podręczniki, którymi tak sie zachwycasz przeczytałam jak był na nie swoisty "boom" w Polsce, więc nie jestem ignorantką, która nie wie o czym mówi rozmówca. Co więcej, nawet z niektórymi stwierdzeniami ''płci mózgu'' się zgadzam. Wydaje mi się tylko,że jesteś na etapie zachłyśnięcia się tymi poradami i wszystko sobie tłumaczysz za pomocą tych książeczek.
A tak swoja drogą dobrze,że je napisano po wielkich osiągnięciach feminizmu. Równouprawnienie wisiałoby na włosku.
napisał/a:
greg
2008-05-16 15:41
czytać to jedno, czytać i rozumieć to drugie:cool:
masz jakiś problem czy kompleks niższości??? :confused:
krytkownie i doradzanie na siłę - to następny powód do nieporozumień ze strony kobiet:o
oj nic się z tych książeczek nie nauczyłaś.
Jakież to księgi wystudiowałaś na tych swoich fakultetach, że będąc babką wiesz o facetach więcej niż oni sami??
napisał/a:
viki82
2008-05-16 15:43
Wiesz troche mnie to dziwi bo piszesz ze przeczytalas a chyba jednak nie. Co to znaczy ze sie myle? w tym tekscie nie ma zadnych opini ogolnych. Nie ma stwierdzen. To sa tylko rozwazania na temat niektorych przypadkow, znanych mi osobiscie.... W ktore posrednio lub bezposrednio bylam zaangazowana w duzym stopniu (moze z wyjatkiem anakas)
Nie wrzucam ludzi do jednego worka. Nie kaze sie nikomu poswiecac. Uwazam ze to jest kwestia wyboru ile sie chce dac. A ile wziasc.
Jesli sie myle w kwesti tego "co my kobiety" chcemy napisalam na poczatku ze pisze w imieniu wiekszosci kobiet. Nie w imieniu wszystkich. Na podstawie tych kobiet ktore znam , ktorych historie slyszalam, czytalam czy widzialam. Sednem tego co napisalam jest stwierdzenie ze ludzie sa rozni...Nie mozna generalizowac. Wiec jesli sie z tym nie zgadzasz co napisalam, to widocznie uwazasz ze wszyscy sa tacy sami...
napisał/a:
viki82
2008-05-16 15:50
PS. Teorie Freuda sa oparte na przezyciach z dziecinstwa. A nie na wychowaniu. Rodzic jest w stanie wychowac swoje dziecko na kazdego. Moze zrobic z niego malego dewote albo calkowitego altruiste. Oczywiscie zeby to bylo zupelne musialby wplywac takze na to co dziecko czyta, oglada, z kim sie spotyka. Moze w Polsce to malo spotykane ale np w wielu stanach USA rodzice decyduja czy dziecko chodzi do szkoly czy ucza go sami. Moze nie miec dostepu do tej codziennosci ktora my znamy ani do innych czynnikow wplywajacych na rozwoj....
Poza tym w wielu przypadach okazuje sie ze Freud rzeczywiscie mial racje, i wiele osob boryka sie z problemami przez w sumie blahe wydarzenia z dziecinstwa. Najlepszy przyklad- wszelkie fobie, np strach przed psami....
Ale nie chodzi o Freuda tylko o wychowanie. Oczywiscie nie twierdze tez ze dzieci z rodzin w ktorych brakuje milosci same nie beda kochac i odwrotnie- bo to jest wlasnie cecha inteligencji emocjonalnej.
Poza tym w wielu przypadach okazuje sie ze Freud rzeczywiscie mial racje, i wiele osob boryka sie z problemami przez w sumie blahe wydarzenia z dziecinstwa. Najlepszy przyklad- wszelkie fobie, np strach przed psami....
Ale nie chodzi o Freuda tylko o wychowanie. Oczywiscie nie twierdze tez ze dzieci z rodzin w ktorych brakuje milosci same nie beda kochac i odwrotnie- bo to jest wlasnie cecha inteligencji emocjonalnej.
napisał/a:
Mari
2008-05-16 16:12
Kochana kool :),
Viki jest jeszcze bardzo młodziutka dziewczyną i wierzę w bardzo ,ze życie nie zweryfikuje Jej poglądów .
Jest dziewczyną mocno stąpającą po ziemi , wie czego chce, a więc z miłością , uczuciami , braniem , dawaniem , czy z głęboką psychoanalizą związku nie będzie miała problemu , a My? możemy sobie płakać , narzekać , bo nie umiemy i nie potrafimy zrozumieć faceta , a przecież to takie proste bynajmniej dla mnie :eek:
On :
-nie chcę na ten temat rozmawiać , to znaczy nie! i kropka i ja to uszanuję uwierzcie! , bo mam doświadczenie na własnej skórze,że przychodzi chwila , gdy podejdzie do mnie i powie z najdrobniejszymi szczegółami o problemie i co najważniejsze! w tym wszystkim to słowa na końcowym etapie rozmowy ..kochanie wiem, że martwiłaś się , że nie byłem miły , ale musiałem to w sobie przegryźć , musiałem sam ze sobą się zgodzić , poukładać wszystko...dziękuje ci za wyrozumiałość ...kochany facet :rolleyes: to mam teraz..
Kiedyś?
Nie daj Boziu nikomu przeżyć.. facet mi 'odjechał' na rok i co ?.Nie rozumiałam.
Miałam grę słów ..potoki moich słów! a milczenie lub wręcz niemiłe odszczeknięcie ze strony męża ..Dochodziło nawet do poważnych kłótni z których nic nie wynikło pozytywnego..
Pozostawał po wszystkim narastający żal , zawód i typowe dla kobiet pytanie ..dlaczego On mi to robi ..przecież ja chcę dobrze, ja go kocham i następne pytanie ..a może już nie kocha ? .
I stało się ..a momencie kiedy toczyła się nasz 'odlotowa' historia On szukał zapomnienia w miłych rozmowach nie ze mną , bo ich mu nie serwowałam przecież,a wręcz z przysłowiowej igły robiłam widły, bo chciałam już na siłę dowiedzieć co się dzieje ..dlaczego facet , który był moim idolem naraz poszedł w przeciwną stronę.
I wiecie co? ..wielkie g**no wyszło z moich pseudo starań a wystarczyło poczekać i wspierać choćby milcząc .
Wrócił , jest taki jak 'przed' , ale wrócił z bagażem moich i swoich słów wypowiedzianych w gniewie..
To się zabliźni kiedyś ..ale NIE BYŁO POTRZEBNE i zbyt dużo kosztowało .
Jest jednak też pozytywna strona całej tej historii ...głębsza miłość i szczerość w oczach gdy podchodzimy do siebie .
Zrozumieliśmy ...
Ps.Cieszę się kool ;) ..Ty wiesz dlaczego :)...
Viki jest jeszcze bardzo młodziutka dziewczyną i wierzę w bardzo ,ze życie nie zweryfikuje Jej poglądów .
Jest dziewczyną mocno stąpającą po ziemi , wie czego chce, a więc z miłością , uczuciami , braniem , dawaniem , czy z głęboką psychoanalizą związku nie będzie miała problemu , a My? możemy sobie płakać , narzekać , bo nie umiemy i nie potrafimy zrozumieć faceta , a przecież to takie proste bynajmniej dla mnie :eek:
On :
-nie chcę na ten temat rozmawiać , to znaczy nie! i kropka i ja to uszanuję uwierzcie! , bo mam doświadczenie na własnej skórze,że przychodzi chwila , gdy podejdzie do mnie i powie z najdrobniejszymi szczegółami o problemie i co najważniejsze! w tym wszystkim to słowa na końcowym etapie rozmowy ..kochanie wiem, że martwiłaś się , że nie byłem miły , ale musiałem to w sobie przegryźć , musiałem sam ze sobą się zgodzić , poukładać wszystko...dziękuje ci za wyrozumiałość ...kochany facet :rolleyes: to mam teraz..
Kiedyś?
Nie daj Boziu nikomu przeżyć.. facet mi 'odjechał' na rok i co ?.Nie rozumiałam.
Miałam grę słów ..potoki moich słów! a milczenie lub wręcz niemiłe odszczeknięcie ze strony męża ..Dochodziło nawet do poważnych kłótni z których nic nie wynikło pozytywnego..
Pozostawał po wszystkim narastający żal , zawód i typowe dla kobiet pytanie ..dlaczego On mi to robi ..przecież ja chcę dobrze, ja go kocham i następne pytanie ..a może już nie kocha ? .
I stało się ..a momencie kiedy toczyła się nasz 'odlotowa' historia On szukał zapomnienia w miłych rozmowach nie ze mną , bo ich mu nie serwowałam przecież,a wręcz z przysłowiowej igły robiłam widły, bo chciałam już na siłę dowiedzieć co się dzieje ..dlaczego facet , który był moim idolem naraz poszedł w przeciwną stronę.
I wiecie co? ..wielkie g**no wyszło z moich pseudo starań a wystarczyło poczekać i wspierać choćby milcząc .
Wrócił , jest taki jak 'przed' , ale wrócił z bagażem moich i swoich słów wypowiedzianych w gniewie..
To się zabliźni kiedyś ..ale NIE BYŁO POTRZEBNE i zbyt dużo kosztowało .
Jest jednak też pozytywna strona całej tej historii ...głębsza miłość i szczerość w oczach gdy podchodzimy do siebie .
Zrozumieliśmy ...
Ps.Cieszę się kool ;) ..Ty wiesz dlaczego :)...
napisał/a:
kool
2008-05-16 16:52
Viki - dla mnie możesz być nawet Dennisonem Paulem. On, żeby zmieniać ludzi potrzebował tylko szklanki wody. Daje rade nawet Freudowi Nie zagląda do alkowy tylko robi test mięśniowy (rym częstochowski, nezamierzony. Przepraszam Helbeen)
Możesz też być samym Albertem Bandurą
Skinner też jest dobry, zwłaswzcza, że głosił, że moralność to cechy sytuacji a nie człowieka. Chyba miał z tym trochę racji
A poczciwy Pawłow: bodziec - raekcja. Czy nie jest to piękne w swej prostocie. Cudowe wręcz. Mama nie kocha taty - synek nie kocha żony.
A teoria konfliktu dążenie -dążenie. Jak znalazł w tym miejscu. Dwa atrakcyjne obiekty. Obydwa pociągające. Chciałabym i boję się
Ale nie Aronsonem - bo tego akurat lubię i nie chciałabym kojarzyć go z nikim innym
Możesz też być samym Albertem Bandurą
Skinner też jest dobry, zwłaswzcza, że głosił, że moralność to cechy sytuacji a nie człowieka. Chyba miał z tym trochę racji
A poczciwy Pawłow: bodziec - raekcja. Czy nie jest to piękne w swej prostocie. Cudowe wręcz. Mama nie kocha taty - synek nie kocha żony.
A teoria konfliktu dążenie -dążenie. Jak znalazł w tym miejscu. Dwa atrakcyjne obiekty. Obydwa pociągające. Chciałabym i boję się
Ale nie Aronsonem - bo tego akurat lubię i nie chciałabym kojarzyć go z nikim innym