chrzest

napisał/a: ~duszołap 2005-06-02 13:16
Użytkownik Agnieszka napisał:

>>na co dzień styka się z wierzącymi, jest po prostu wygodne.
>
> Dużo rzeczy jest wygodne, ale wielu z nich nie robimy...

*My* nie robimy. Mi chodzi raczej o pozwolenie *dziecku* na uniknięcie
paru nieprzyjemności w życiu. Coś jak nadanie dziecku imienia Świętopełk
-- rodzicom się pewnie wydawało, że imię och i ach, ja tam pamiętam,
jakie piekło zgodowali małemu Świętkowi rówieśnicy w przedszkolu. (Że o
Solidariuszu, znanym z gazet, nie wspomnę.) Być może jak Swiętek dorósł,
to docenił intencje rodziców (jeśli jakieś były), ale jak go znałam w
podstawówce, to klął ich za to imię na czym świat stoi.

>>Pomyśl, że
>>któraś ciotka na każdym spotkaniu rodzinnym rzuca się na Ciebie z
>>ogniem w oczach (i siarką w pysku :>), że dziecko niechrzczone, jeśli coś
>>mu się stanie, to pójdzie prosto do piekła. (PIEKŁA!!!)
>
> Nieno, naprawdę zdarzają się takie ciotki?

Tak. Nawet dość często. Myślisz, że słuchaczki RM nie mają rodzin i
jakichś siostrzeńców?

> Ja rozumiem, że przez kilka
> miesięcy, rok rodzina może namawiać, nawet próbować zmuszać do
> ochrzczenia dziecka, ale przy zdecydowanej postawie "nie, bo ..."
> rozmowy się po prostu kończą. A takie ciotki z siarką to bym po prostu
> omijała chyba i już...

Omijanie 'ciotki z misją' może się nie powieść. ;) A gdyby to nie
ciotka, a rodzona matka, ojciec? (Tak też się zdarza.) Zrewałabyś
wszystkie kontakty z własną matką, bo ta upierałaby się, żeby ochrzcić
dziecko, bo ona wierząca i dla niej jest to bardzo ważne?

>>Że w klasie dziecka
>>wszyscy szykują się do Pierwszej Komunii, a Twoje siedzi z boku,
>>markotne, bo coś zbiorowego je omija.
>
> O rany, ochrzczone też może nie pójść do komunii i też siedzieć w
> kącie. Tylko dlaczego miałoby siedzieć i w dodatku mieć poczucie
> jakiejś krzywdy? Ja nie zauważyłam.

Ja zauważyłam. Ale to był luźno rzucony przykład, nie upieram się, że
tak jest w 100 przypadkach na 100.

> Zresztą moje dzieci dużo
> zbiorowych imprez omija: mecze, koncerty rockowe itp. Też jakoś nie
> siedzą markotne w kącie z tego powodu.

A cała klasa idzie na te mecze, koncerty itp? Bo mi chodziło o
uczestniczeniu w jakimś grupowym, integrującym wydarzeniu. Coś jak
wyjazd na zieloną szkołę -- wszystkie dzieciaki najpierw z
kilkutygodniowym wyprzedzeniem omawiają, jak będzie, potem przez kilka
tygodni wspominają, jak było, a ten, co go nie było jednak jest 'wyjęty
poza nawias'.

>>Że nie wspomnę o tych pełnych
>>miłości bliźniego Katolikach, którzy będą dzieciaka wyzywać od
>>'szatanków' i innych takich.
>
> No a to już jest problem tych katolików i świadectwo ich wiary i ich
> rozumienia przesłania wyznawanej religii...
> Dla mnie osobiście takie zachowania byłyby bardzo dobrym powodem do
> trzymania się od "takiej" religii z daleka...

Takie zachowania nie wynikają z religii, a z charakteru (jak nie
wierzysz, to przejrzyj jeszcze raz wątek o małżeństwie gsk i zobacz
różnice postaw u Katolików). Gdybym miała unikać każdej grupy
religijnej, społecznej, zawodowej... w której przyuważyłam kilka
żałosnych gadzin, które byłyby w stanie skopać szczeniaka, musiałabym
się chyba zamurować we własnym mieszkaniu.

>>Zresztą chrzest chrztem, jak dziecko dorośnie i uzna, że woli inną
>>religię, czy też obywa się bez jakiejkolwiek -- ten chrzest w niczym
>>nie przeszkodzi.
>
> Ale brak chrztu chyba też nie?

Też nie. Chodzi mi raczej o rzucanie dziecka na głęboką wodę z hasłem
'pływaj albo toń' w imię własnych przekonań. Zauważ, że sama jestem
ateistką i to co piszę nie bierze się z tego, że 'a, ja to mogę to
piekła, ale niech dzięciąteczko chociaż...', ale z doświadczeń z
Polskimi fanatykami. Tymi od 'każde życie jest święte, więc chodźmy
zabić tę kurew, co się skrobała, przy okazji porzucamy kamieniami w
feministki, bo my som bez winy'.


--dusz.
napisał/a: ~Margola" 2005-06-02 13:17

Użytkownik "duszołap" napisał w
wiadomości news:d7mnje$l0j$1@nemesis.news.tpi.pl...
>
> A gdzie Twoje milosierdzie sie podzialo?

O, było jakieś? Coś musiałam przegapić.

Margola

napisał/a: ~Margola" 2005-06-02 13:18

Użytkownik "Dariusz Drzemicki" napisał w wiadomości
> Użytkownik "Margola"
> napisał w wiadomoœci news:d7mbbi$c9l$3@nemesis.news.tpi.pl...
> >> Liczy się wiarygodnoœć rodziców, czy wychowajš dziecko w wierze
> > katolickiej.
> >
> > Chrzestnych. Tych, którzy przyjmują na siebie odpowiedzialność za rozwój
> > duchowy dziecka.
>
> A jaka jest skutecznoœć wychowania katolickiego przez chrzestnych, jeżeli
> rodzice takich wartoœci nie pielęgnujš? Przecież takie wychowanie to
uczenie
> dziecka przykazań, codzienna modlitwa, niedzielna Eucharystia. Jak często
> kontaktujš się chrzestni z dzieckiem?

Nie no, oczywiście, pewnie lepiej jest w ogóle nie ochrzcić i zamknąć mu i
tę możliwość. Jasne, panie katolik.

Margola

napisał/a: ~Margola" 2005-06-02 13:18

Użytkownik "Dariusz Drzemicki" napisał w wiadomości
> Użytkownik "Margola"
> napisał w wiadomoœci news:d7mbbi$c9l$3@nemesis.news.tpi.pl...
> >> Liczy się wiarygodnoœć rodziców, czy wychowajš dziecko w wierze
> > katolickiej.
> >
> > Chrzestnych. Tych, którzy przyjmują na siebie odpowiedzialność za rozwój
> > duchowy dziecka.
>
> A jaka jest skutecznoœć wychowania katolickiego przez chrzestnych, jeżeli
> rodzice takich wartoœci nie pielęgnujš? Przecież takie wychowanie to
uczenie
> dziecka przykazań, codzienna modlitwa, niedzielna Eucharystia.

PS. Cuś mi sie widaje, ze idziesz pan w formę wychowania, miast w treść.

Margola

napisał/a: ~Agnieszka" 2005-06-02 13:35
Użytkownik "duszołap" napisał
w wiadomości news:d7mq3t$f48$1@nemesis.news.tpi.pl...
> Użytkownik Agnieszka napisał:
>
> >>na co dzień styka się z wierzącymi, jest po prostu wygodne.
> >
> > Dużo rzeczy jest wygodne, ale wielu z nich nie robimy...
>
> *My* nie robimy. Mi chodzi raczej o pozwolenie *dziecku* na
uniknięcie
> paru nieprzyjemności w życiu. Coś jak nadanie dziecku imienia
Świętopełk
> -- rodzicom się pewnie wydawało, że imię och i ach, ja tam pamiętam,
> jakie piekło zgodowali małemu Świętkowi rówieśnicy w przedszkolu.
(Że o
> Solidariuszu, znanym z gazet, nie wspomnę.) Być może jak Swiętek
dorósł,
> to docenił intencje rodziców (jeśli jakieś były), ale jak go znałam
w
> podstawówce, to klął ich za to imię na czym świat stoi.

Ja bym nie porównywała jednorazowego aktu, jakim jest chrzest z
codziennym zmaganiem się z imieniem. A nieprzyjemności w życiu nie da
się uniknąć. Ważne, żeby z nich coś dla siebie wyciągnąć. Wnioski
znaczy. IMO znaczy.

>
> >>Pomyśl, że
> >>któraś ciotka na każdym spotkaniu rodzinnym rzuca się na Ciebie z
> >>ogniem w oczach (i siarką w pysku :>), że dziecko niechrzczone,
jeśli coś
> >>mu się stanie, to pójdzie prosto do piekła. (PIEKŁA!!!)
> >
> > Nieno, naprawdę zdarzają się takie ciotki?
>
> Tak. Nawet dość często. Myślisz, że słuchaczki RM nie mają rodzin i
> jakichś siostrzeńców?

Mają. Dzieci i wnuki też mają.

>
> > Ja rozumiem, że przez kilka
> > miesięcy, rok rodzina może namawiać, nawet próbować zmuszać do
> > ochrzczenia dziecka, ale przy zdecydowanej postawie "nie, bo ..."
> > rozmowy się po prostu kończą. A takie ciotki z siarką to bym po
prostu
> > omijała chyba i już...
>
> Omijanie 'ciotki z misją' może się nie powieść. ;) A gdyby to nie
> ciotka, a rodzona matka, ojciec? (Tak też się zdarza.) Zrewałabyś
> wszystkie kontakty z własną matką, bo ta upierałaby się, żeby
ochrzcić
> dziecko, bo ona wierząca i dla niej jest to bardzo ważne?

Nie powinnam tego robić, wiem, że nie powinnam, ale zrobię to. Radek
nie czytaj
Moja teściowa jest słuchaczką RM i bardzo wierzącą osobą i jest to dla
niej bardzo ważne. Synów pochrzciła, większość wnuków też. Naszych
nie. Trwało to naprawdę jakiś rok, no może półtora. Teraz tylko modli
się za nas. I jeżeli jest jej z tym (modleniem) dobrze, to niech to
robi jak najczęściej. Nam nie zaszkodzi, a jej pomaga. Ale chrzcić już
nikogo na siłę nie chce. Czyli daje się.

>
> >>Że w klasie dziecka
> >>wszyscy szykują się do Pierwszej Komunii, a Twoje siedzi z boku,
> >>markotne, bo coś zbiorowego je omija.
> >
> > O rany, ochrzczone też może nie pójść do komunii i też siedzieć w
> > kącie. Tylko dlaczego miałoby siedzieć i w dodatku mieć poczucie
> > jakiejś krzywdy? Ja nie zauważyłam.
>
> Ja zauważyłam. Ale to był luźno rzucony przykład, nie upieram się,
że
> tak jest w 100 przypadkach na 100.

W 100/100 nie jest. W ilu nie wiem i spierać się nie będę.

>
> > Zresztą moje dzieci dużo
> > zbiorowych imprez omija: mecze, koncerty rockowe itp. Też jakoś
nie
> > siedzą markotne w kącie z tego powodu.
>
> A cała klasa idzie na te mecze, koncerty itp? Bo mi chodziło o
> uczestniczeniu w jakimś grupowym, integrującym wydarzeniu. Coś jak
> wyjazd na zieloną szkołę -- wszystkie dzieciaki najpierw z
> kilkutygodniowym wyprzedzeniem omawiają, jak będzie, potem przez
kilka
> tygodni wspominają, jak było, a ten, co go nie było jednak jest
'wyjęty
> poza nawias'.

O rany, na zieloną szkołę też nie wszyscy jeżdżą, z różnych powodów,
na dyskoteki też nie wszyscy chodzą. Nawet jeżeli przez moment dziecko
jest 'wyjęte poza nawias', to ile to trwa? Tydzień? Potem wszyscy
zapominają. Wiele rzeczy nas w życiu omija i o wielu z nich szybko
zapominamy. Nie demonizujmy.

>
> >>Że nie wspomnę o tych pełnych
> >>miłości bliźniego Katolikach, którzy będą dzieciaka wyzywać od
> >>'szatanków' i innych takich.
> >
> > No a to już jest problem tych katolików i świadectwo ich wiary i
ich
> > rozumienia przesłania wyznawanej religii...
> > Dla mnie osobiście takie zachowania byłyby bardzo dobrym powodem
do
> > trzymania się od "takiej" religii z daleka...
>
> Takie zachowania nie wynikają z religii, a z charakteru (jak nie
> wierzysz, to przejrzyj jeszcze raz wątek o małżeństwie gsk i zobacz
> różnice postaw u Katolików). Gdybym miała unikać każdej grupy
> religijnej, społecznej, zawodowej... w której przyuważyłam kilka
> żałosnych gadzin, które byłyby w stanie skopać szczeniaka,
musiałabym
> się chyba zamurować we własnym mieszkaniu.

Ależ ja nie pisałam nic o unikaniu grup społecznych.

>
> >>Zresztą chrzest chrztem, jak dziecko dorośnie i uzna, że woli inną
> >>religię, czy też obywa się bez jakiejkolwiek -- ten chrzest w
niczym
> >>nie przeszkodzi.
> >
> > Ale brak chrztu chyba też nie?
>
> Też nie. Chodzi mi raczej o rzucanie dziecka na głęboką wodę z
hasłem
> 'pływaj albo toń' w imię własnych przekonań. Zauważ, że sama jestem
> ateistką i to co piszę nie bierze się z tego, że 'a, ja to mogę to
> piekła, ale niech dzięciąteczko chociaż...', ale z doświadczeń z
> Polskimi fanatykami. Tymi od 'każde życie jest święte, więc chodźmy
> zabić tę kurew, co się skrobała, przy okazji porzucamy kamieniami w
> feministki, bo my som bez winy'.

W imię nierzucania dzieckiem mam postępować wbrew wyznawanym
zasadom? To co mam przekazać dziecku? Nieważne są zasady, idź zawsze
za największym stadem? Nie przeczę, że to może być wygodne, ale ja tak
nie potrafię i nie chcę potrafić. I nie chciałabym, żeby moje dzieci w
ten sposób podchodziły do życia.
Z fanatykami nie wygrasz, ale dla mnie to nie powód, żeby zapierać się
siebie. Taka to ja zła kobieta jestem.

Sorry, że tak skrótowo, ale czas mnie goni. Jak się wątek rozwinie, to
może wieczorem znajdę czas, żeby poflejmić więcej

Pozdrawiam,
Agnieszka
napisał/a: ~Margola" 2005-06-02 13:37

Użytkownik "Agnieszka" napisał w wiadomości
>
> Ja bym nie porównywała jednorazowego aktu, jakim jest chrzest z
> codziennym zmaganiem się z imieniem.

Ja tylko w sprawie formalnej: nadanie imienia jest też aktem jednorazowym :)

Margola

napisał/a: ~Agnieszka" 2005-06-02 13:48
Użytkownik "Margola"
napisał w wiadomości news:d7mrbh$p7o$1@nemesis.news.tpi.pl...
>
> Użytkownik "Agnieszka" napisał w wiadomości
> news:429eedb7$0$2117$f69f905@mamut2.aster.pl...
> >
> > Ja bym nie porównywała jednorazowego aktu, jakim jest chrzest z
> > codziennym zmaganiem się z imieniem.
>
> Ja tylko w sprawie formalnej: nadanie imienia jest też aktem
jednorazowym :)

No ale z aktu chrztu nie robi się chorągiewki i nie biega z nią na co
dzień w ręku, a z iminiem to człowiek jednak na co dzień żyć musi. Tak
mi się wydaje. Chociaż niektórzy robią uniki i na co dzień używają na
przykład drugiego imienia. Niektórym rodzicom wystarcza fantazji tylko
na pierwsze imię i drugie bywa już normalne (o ile jest). Ale znam
przypadki, gdzie wybór między pierwszym a drugim to i tak - zdaniem
posiadacza - jest tylko wybór mniejszego zła.
No w każdym razie ja (co podkreślam - JA) uważam, że "oryginalne" imię
to dla dziecka większy problem niż brak chrztu.

Pozdrawiam,
Agnieszka
napisał/a: ~Ewa Ressel" 2005-06-02 13:56
duszołap napisał(a):


> Wiesz, kiedyś myślałam podobnie i nie odmawiam Ci logiki. Jednak życie
> pokazuje, że ochrzczenie dziecko w niewierzącej rodzinie, która z musu
> na co dzień styka się z wierzącymi, jest po prostu wygodne. Pomyśl, że
> któraś ciotka na każdym spotkaniu rodzinnym rzuca się na Ciebie z ogniem
> w oczach (i siarką w pysku :>), że dziecko niechrzczone, jeśli coś mu
> się stanie, to pójdzie prosto do piekła. (PIEKŁA!!!) Że w klasie dziecka
> wszyscy szykują się do Pierwszej Komunii, a Twoje siedzi z boku,
> markotne, bo coś zbiorowego je omija. Że nie wspomnę o tych pełnych
> miłości bliźniego Katolikach, którzy będą dzieciaka wyzywać od
> 'szatanków' i innych takich.


Naprawdę znasz takie rzeczy z własnego doświadczenia, czy gdybasz? (Bo ja znam
- ochrzciłam się późno i do I Komunii nie szłam, a moje doświadczenia są
zupełnie inne.)


>
> Zresztą chrzest chrztem, jak dziecko dorośnie i uzna, że woli inną
> religię, czy też obywa się bez jakiejkolwiek -- ten chrzest w niczym nie
> przeszkodzi.


To zależy od tego, jaką religię się wybierze (sformułowanie cokolwiek
nieszczęsliwe, ale niech tam) - w judaizmie może poważnie przeszkodzić.
ER

--
napisał/a: ~gouge" 2005-06-02 14:05

Użytkownik "Agnieszka" napisał w wiadomości

> W imię nierzucania dzieckiem mam postępować wbrew wyznawanym
> zasadom? To co mam przekazać dziecku? Nieważne są zasady, idź zawsze
> za największym stadem? Nie przeczę, że to może być wygodne, ale ja tak
> nie potrafię i nie chcę potrafić. I nie chciałabym, żeby moje dzieci w
> ten sposób podchodziły do życia.

Myślę tak samo.


> Pozdrawiam,
> Agnieszka

Pozdrawiam
gouge

napisał/a: ~Dariusz Drzemicki" 2005-06-02 15:17
Użytkownik "gouge" napisał w wiadomoœci
>> > W takim razie Twoje stanowisko jest raczej rozbieżne ze stanowiskiem
>> > KRK
> w
>> > tej kwestii.
>>
>> Dlaczego?
>
> Dlatego, że moje dzieci sš ochrzczone bez mojej deklaracji wychowania ich
> w
> wierze katolickiej.
> Więc widocznie to się aż tak bardzo nie liczy.

Może ksišdz był tolerancyjny.
Nie utożsamiaj stnowiska pojedynczego księdza ze stanowiskiem KRK.


--
Pozdrawiam,
Dariusz Drzemicki
napisał/a: ~Dariusz Drzemicki" 2005-06-02 16:50
Użytkownik "duszołap" napisał w
wiadomości news:d7mnje$l0j$1@nemesis.news.tpi.pl...
> Niekoniecznie rodzicom. Czasem niewierzacy rodzice maja to głeboko gdzies,
> za to wierzacy dziadkowie się upieraja.

Ale rodzice odpowiadają za dziecko, a nie dziadkowie.

> A gdzie Twoje milosierdzie sie podzialo? Odmawiasz chrztu dziecku
> niewierzacych.

PrzecieĹź dziecko tu o niczym nie decyduje.

>A jesli cos sie temu dziecku stanie, umrze w dziecinstwie? Co, zamkniesz mu
>droge do swojego Nieba? Nieladnie. :>

A skąd wiesz, że nie pójdzie do nieba?


--
Pozdrawiam,
Dariusz Drzemicki
napisał/a: ~Margola" 2005-06-02 17:03

Użytkownik "Dariusz Drzemicki" napisał w wiadomości
> A skąd wiesz, że nie pójdzie do nieba?

nieochrzczone, z grzechem pierworodnym?

Margola