Dom czy mieszkanie?

napisał/a: ~Lozen 2006-07-14 07:45
Marzena i Cyprian wrote:
> Lozen napisał(a):
>
>> Po te dziecko ktos z doroslych (mama kolezanki/kolegi, brat itp) na
>> dol moze zejsc
> Czepiając się, to przecież też jest jakieś odprowadzanie.

... do ktorego ani sie szczegolnie ubierac nie trzeba, jak np zima czy
przy deszczu.
Kasia
napisał/a: ~Xena" 2006-07-14 07:45
W wiadomości:e979u6$sff$1@nemesis.news.tpi.pl,
Elske napisał(a):
> Xena napisał(a):
>
>>>> ta niemozliwośc pójścia przez dziecko
>>>> do koleżanki z klasy, brrrrr
>>>
>>> ?????? A skąd taki pomysł?
>>
>> z życia.
>
> No nie wiem - ja latałam do koleżanek z klasy nawet 2-3 przecznice
> dalej i to przez ruchliwe ulice - w moim kwadracie bloków nie było
> ani jednej. Moje starsze mają kilkoro znajomych w dalszych rejonach,
> ale mają też w promieniu 500 metrów i nie widzę i nie widziałam
> powodu, dla którego miałabym ich do tych dzieci za rączkę prowadzać
> (oczywiście od pewnego wieku, ale w "mieście" robiłabym tak samo).

No właśnie - od pewnego wieku. Dlatego wolę blok, gdzie do sąsiadów mam
kilka pięter i 7-mio letnia córa sama zapina do sąsiadki niż konieczność
odprowadzania jej przez pół osiedla domków. Inaczej tez jest, jeśli nagla
muszę gdzieś wyjść a dzieci np. śpią, są chore itp a musze je na chwilę
zostawić i nie chcę, żeby zostawały same. W bloku sąsiadka bez problemu
podejdzie w ciągu kilku minut, a jakby miała sie ubierać, robic makijaż - bo
musi przej sc przez pół osiedla itp, to pewnie powiedziałaby, że jej po
prostu się nie chce.


> Zwłaszcza, że "elementów" tutaj jak na lekarstwo - dużo mniej niż na
> Grochowie, bo tam po drodze do szkoły (100 metrów) regularnie
> spotykałam 2-3.

Może w miejscu gdzie mieszkasz elementów jak na lekarstwo, ale po drodze ze
szkoły jest ich więcej i się równoważy?

pozdrawiam Tatiana
--
Wielu powstało z gliny, z której trudno coś ulepić.
napisał/a: ~Elske 2006-07-14 08:43
Xena napisał(a):

> No właśnie - od pewnego wieku. Dlatego wolę blok, gdzie do sąsiadów mam
> kilka pięter i 7-mio letnia córa sama zapina do sąsiadki niż konieczność
> odprowadzania jej przez pół osiedla domków.

Do sąsiadki przez płot i dwa domy dalej to moje dzieci same zapinały
gdzieś tak od piątego roku życia a może nawet trochę wcześniej.

> Inaczej tez jest, jeśli
> nagla muszę gdzieś wyjść a dzieci np. śpią, są chore itp a musze je na
> chwilę zostawić i nie chcę, żeby zostawały same.

No ja tak nigdy nie miałam - sąsiadów nigdy bym nie prosiła o pomoc (na
początku mieszkaliśmy w bloku, do domu przeprowadziliśmy się jak Aga
miała 3 lata) - bałabym się. Dla mnie to zawsze byli obcy ludzie. A z tą
kobitką przez płot to zdarzało się, że dzieci szły do niej zamiast do
domu, bo wiedziały, że ktoś dorosły będzie dopiero za godzinę na przykład.

> W bloku sąsiadka bez
> problemu podejdzie w ciągu kilku minut, a jakby miała sie ubierać, robic
> makijaż - bo musi przej sc przez pół osiedla itp, to pewnie
> powiedziałaby, że jej po prostu się nie chce.

Ja nie wiem co Ty masz z tym "pół osiedla". Ja mam sąsiadów "przez płot"
z trzech stron. Wystarczy założyć kapcie.

> Może w miejscu gdzie mieszkasz elementów jak na lekarstwo, ale po drodze
> ze szkoły jest ich więcej i się równoważy?

Pisałam już, że najbliższą szkołę mam 200 m od domu. Następna jest koło
kilometra, jeszcze następna 2 km. I po drodze trudno o "element".
Pojawia się czasem późno w nocy w okolicach stacji kolejowej, ale o tej
porze to dzieci z domu samych nie wypuszczam - na osiedlu też bym nie
wypuszczała.

--
Elske
napisał/a: ~siwa 2006-07-14 08:47
Xena napisał(a):

> a jakby miała sie ubierać, robic makijaż - bo
> musi przej sc przez pół osiedla itp, to pewnie powiedziałaby, że jej po
> prostu się nie chce.

Kup dom w okolicy gdzie sąsiadki nie są tapeciarami.

--
.......:: s i w a ::.......
.:: JID:siwa@jabber.org ::.
-#--#--#--#--#--#--#--#--#-
napisał/a: ~siwa 2006-07-14 08:51
Xena napisał(a):

>> ruchliwa ulica, czy inny grasujacy pedofil w okolicy.
>> Kasia
> Dzięki, dokładnie o to mi szło. A nawet mogę posłać dziecko piętro niżej
> albo dwa piętra wyżej, bez strachu, że je coś przejedzie.

Ostatnia rzecz na jaką dziecku pozwoliłam do spacery po klatce
schodowej u kumpli.
Jakoś mniej się boję jak idzie po ulicy, która w okolicy o niskiej
zabudowie zazwyczaj nie jest bardzo ruchliwa, niż jak łaził sam po
schodach i jeździł windą z obcymi.
Wizja pedofila na klatce schodowej, z której możliwość ucieczki jest
ograniczo0na przemawia do mnie dalko plastyczniej niż pedofil na
ulicy. Ale może to wina mojej klaustrofobii.

--
.......:: s i w a ::.......
.:: JID:siwa@jabber.org ::.
-#--#--#--#--#--#--#--#--#-
napisał/a: ~Paweł Pluta 2006-07-14 09:19
On Thu, 13 Jul 2006 09:10:20 -0500, Iwon(k)a
wrote:
> "Paweł Pluta" wrote in message
> news:slrnebck8c.6jh.ppawel@chlor.kofeina.net...
>
>>> bedzie miala kolezanke tam gdzie ta kolezanka mieszka, a skoro zgodziles
>>> sie
>>> ze statystycznie wiecej dzieci bedzie tam gzdie wiecej ludzi mieszka, to
>>> statystycznie
>>> ta kolezanka bedzie miala wieksze szanse mieszkac w bloku. co tu jest nie
>>> do
>>> rozumienia?
>>
>> To, gdzie mieszka koleżanka, że jest do niej tak daleko.
>
> bo domki jednordzonne zajmuja wiecej mijesca powierzchniowo, i bedzie
> dalejz domku do domku niz z klatki schodwej do klatki.

No i co z tego, że dalej? Przecież nie siedem mil przez las, tylko góra
dziesięć-piętnaście minut piechotą. O rowerze nie wspominając. W pierwszej
klasie takie straszliwe odległości się u mnie pokonywało samodzielnie. Nie
powiesz mi chyba, że normalne dziecko przerasta przejście takiego odcinka.

>>> jesli bedzie mieszkalo na osiedlu domkow, dwie ulice dalej, zaden.
>>> kolezanka moze nawet byc sasiadka. raaany. czego Ty czlowieku nie
>>> rozumiesz? nie rozpatrujemy pojedynczych przypadkow, a statystycznych.
>>
>> No oczywiście. Więc statystycznie dzieci do szkoły biorą się chyba z
>> jakiegoś dość małego obszaru, nie?
>
> nie tak znowu malego

No moja podstawówka (osiem klas razy trzy grupy, czyli taka chyba
przeciętna) brała się zasdniczo z obszaru jakieś 2x2 kilometry. Chyba mi nie
powiesz, że to jest za dużo dla ucznia podstawówki?

>>Twój przypadek z koleżankami po drugiej
>> stronie dużej ulicy to właśnie jest raczej taki pojedynczy i szczególny.
>
> mozliwe, mozliwe nawet, ze Xena tez jest szczegilnym przypadkiem.
> jednak z rozlozen domkow i blokow, smiem twierdzic, ze dzieci z domkow
> tak blisko do siebie nie maja, jak dzieci z blokow.

No ale co to jest za problem, że dziecko będzie iść dziesięć minut, a nie
pięć?

[...]
>> No dobrze, ale chociażby przy tej przykładowej Legnickiej bloki sa po obu
>> stronach, czyli mogą tam być dzieci w takiej samej sytuacji jak Twoja.
>
> a teraz wyobraz sobie domki zamist blokow. mniej dzieci bedzie mieszkac,
> jest wiec mniejsza szansa ze beda mialy kolezanki z tej samej strony
> Legnickiej.

Ty chyba zakładasz, że jak domki, to cztery obok siebie i ani jednego
więcej.

>> A
>> żadne z nich nie mieszka w domku. Więc co to ma za znaczenie?
>
> iz w blokach po tej samej stronie Legnickiej bedzie wiecej dzieci wciaz
> niz gdyby to byly domki. sa wiec wieszke szanse, ze bedzie tam tez
> mieszkac koleznka z klasy.

Ale czemu ma być więcej dzieci, niż w domkach? Powtarzam pytanie: czy domki
stoją wyłącznie w gettach po cztery sztuki?

[...]
>>>> To skąd Ci się wzięły w ogóle koleżanki w klasie?
>>>
>>> z rejonu, ktory obejmowal i bloki i domki. wiecej dzieci bylo z blokow.
>>
>> No i gdyby nie ta ulica, to przecież nie byłoby problemu, nie?
>
> bylby. wciaz domki sa dalej od siebie oddalone, niz blok. w bloku
> mozna zejs z 10 pietra na parter zeby isc do kolezanki, a w domkach
> z domu trzeba ywjsc.

A najlepiej to w ogóle nie wychodzić z mieszkania i oglądać Cartoon Network,
co? Litościwie zignoruję ten argument, jakoby koniecznośc wyjścia z domu
uniemożliwiała odwiedzanie innych ludzi.

[...]
>> Ale rejon dla podstawówki to taki właśnie stosunkowo nieduży obszar.
>> Jeżeli
>> nie przecina go żadna szczególnie duża ulica, to co za problem, żeby się
>> dzieci odwiedzały niezależnie od rodzaju domu?
>
> nie wiem gdzie mieszkasz, ja mieszkalam w Krakowie, do podstwowoki
> nalezal duzy obszar,

Jaki duży? I jakiej wielkości to była szkoła?

Paweł Pluta

--

-.-. --.. . -- ..- -- --- -- ... ... . -. -. .. . ---
-.. .--. --- .-- .. .- -.. .- --- -.. -... .. --- .-.
napisał/a: ~Paweł Pluta 2006-07-14 09:21
On Thu, 13 Jul 2006 23:18:24 -0400, Lozen
wrote:
> Marzena i Cyprian wrote:
>> Lozen napisał(a):
>> te dziecko moze juz bedzie
>>> musiala sama odprowadzac i odbierac, bo skrzyzowania, ruchliwa ulica,
>>> czy inny grasujacy pedofil w okolicy.
>>
>> ... bo klatki takie same i może się pomylić, bo pedofil prze drzwiach do
>> piwnicy...
>
> Po te dziecko ktos z doroslych (mama kolezanki/kolegi, brat itp) na dol
> moze zejsc, w zaleznosci od sytuacji i miejsca zamieszkania oczywiscie.
> Jakos mniej sobie wyobrazam, by ktos po cudze dziecko wybieral sie
> przez dwie ulice, gdzie w gre moze wchodzic zakladanie palta, branie
> parasolki itp.

No weź mnie nie osłabiaj. Dwie ulice osiedla domków i chcesz dziecko z
podstawówki przez nie przeprowadzać? Myślałem, że mówimy o normalnie
rozwijających się dzieciach.

Paweł Pluta

--

-.-. --.. . -- ..- -- --- -- ... ... . -. -. .. . ---
-.. .--. --- .-- .. .- -.. .- --- -.. -... .. --- .-.
napisał/a: ~Paweł Pluta 2006-07-14 09:26
On Thu, 13 Jul 2006 20:04:38 +0200, Xena
wrote:
> W wiadomości:slrnebc41n.h55.ppawel@chlor.kofeina.net,
> Paweł Pluta napisał(a):
>> On 13 Jul 2006 02:17:43 -0700, Elske
>> wrote:
>>>
>>> Xena napisał(a):
>>>> ta niemozliwośc pójścia przez dziecko
>>>> do koleżanki z klasy, brrrrr
>>>
>>> ?????? A skąd taki pomysł?
>>
>> No przecież to czasem może być nawet trzy furtki dalej, a zboczeńcy
>> czyhają przy co drugiej, nie?
>
> Dobrze to wyjasniła Lozen.

Dobrze wyjaśniła swoje uprzedzenia, ale nie realną sytuację.

Paweł Pluta

--

-.-. --.. . -- ..- -- --- -- ... ... . -. -. .. . ---
-.. .--. --- .-- .. .- -.. .- --- -.. -... .. --- .-.
napisał/a: ~Paweł Pluta 2006-07-14 09:30
On Thu, 13 Jul 2006 20:05:47 +0200, Xena
wrote:
> W wiadomości:slrnebcg7a.h55.ppawel@chlor.kofeina.net,
> Paweł Pluta napisał(a):
>
>> A jakaż to odległość może się przytrafić na osiedlu domków? Kilometr?
>> Co to jest za problem? Coś się zmieniło przez te dwadzieścia parę
>> lat, od czasów, jak miałem sześć i łaziłem, jak wszyscy, samodzielnie
>> po dzielnicy?
>>
>
> To się zmieniło, że dwadzieścia kilka lat temu było bezpieczniej. Nie
> puścilabym 7-mio czy 9-cio letniej córki kilometr przez osiedla jak jest
> ciemno, a w tej samej klatce mogę bez problemu.

Jakieś strasznie wielkie macie te klatki, że nagle się Wam wszystkim zaczyna
okazywać, że całe życie towarzyskie prowadzi się w jednej, w odróżnieniu
od domków, gdzie trzeba, strach powiedzieć, wyjść za furtkę.

Paweł Pluta

--

-.-. --.. . -- ..- -- --- -- ... ... . -. -. .. . ---
-.. .--. --- .-- .. .- -.. .- --- -.. -... .. --- .-.
napisał/a: ~Paweł Pluta 2006-07-14 09:32
On Thu, 13 Jul 2006 23:23:32 -0400, Lozen
wrote:
> Elżbieta wrote:
>> Dnia Wed, 12 Jul 2006 14:03:40 +0200, Anna Styś napisał(a):
>>
>>> A ja się duszę jak jest za cicho :)
>>
>> No to dom niedaleko lotniska proponujý.
>
> ROTFL
> Elzbieto, kto mi bedzie teraz monitor czyscil? ;)

A co w tym śmiesznego? Dom bez samolotów nad nim jest martwy.

Paweł Pluta

--

-.-. --.. . -- ..- -- --- -- ... ... . -. -. .. . ---
-.. .--. --- .-- .. .- -.. .- --- -.. -... .. --- .-.
napisał/a: ~Gosia Plitmik 2006-07-14 10:03
siwa napisał(a):


> Wizja pedofila na klatce schodowej, z której możliwość ucieczki jest
> ograniczo0na przemawia do mnie dalko plastyczniej niż pedofil na
> ulicy. Ale może to wina mojej klaustrofobii.

A, piwnice w blokach. Tiaaa, w piwnicach zawsze zło się czaiłoNawet
na filmach zaganiają do bloku, gosciu ucieka do piwnicy i...
nikt nie słyszy jak go ukatrupiają. Pedofil, na bank tez sobie piwnice
upodobał.Brrrr



--

Gosia
napisał/a: ~kolorowa" 2006-07-14 10:03
"Paweł Pluta" napisał
>> bylby. wciaz domki sa dalej od siebie oddalone, niz blok. w bloku
>> mozna zejs z 10 pietra na parter zeby isc do kolezanki, a w domkach
>> z domu trzeba ywjsc.
>
> A najlepiej to w ogóle nie wychodzić z mieszkania i oglądać Cartoon
> Network,
> co? Litościwie zignoruję ten argument, jakoby koniecznośc wyjścia z domu
> uniemożliwiała odwiedzanie innych ludzi.

A kto teraz Cartón ogląda? Skype pozwala się odwiedzać bez wychodzenia;).
Upierdliwości takiego permanentnego odprowadzania dziecka do kolegi raczej
się nie da wytłumaczyć. To trzeba poczuć. Równie skutecznie możesz bowiem
przekonywać do jedzenia ślimaków czy golonki kogoś, kto już tego spróbował.

Mój syn chodzi do klasy z dziećmi, które w większości mieszkają w domach.
Ponieważ mój mąż też by chciał, przegadałam z rodzicami tych dzieci długie
godziny na ten temat. Na osiem małżeństw - trzy zmieniły dom na mieszkanie,
dwie pary - gdyby mogły wybrać jeszcze raz, wybrałyby mieszkanie, jedna
zamierza przeprowadzić się na odludzie, bo ma za blisko inne domy, dwie są
zadowolone.
Ci którzy byli niezadowoleni narzekali przede wszystkim na koszty utrzymania
domu i na to, że ciągle trzeba zajmować się pierdółkami i remontami, którymi
w bloku zajmuje się administracja. Drugą nie mniej istotną wadą są dojazdy i
odległości. Z tą drugą związane jest również odwożenie i dowożenie dzieci. O
ile w przypadku jednego małego dziecka jest to kwestia w zasadzie pomijalna,
to w przypadku liczby mnogiej i wieku szkolnego oraz zajęć pozaszkolnych, to
zaczyna być problem. Kolegów i koleżanek w okolicy dzieci "domkowe" mają
ilość zdecydowanie niewystarczającą. Z drugiej strony mojemu synowi też
towarzystwo podwórkowe specjalnie nie podpasowało i najlepiej czuje się z
kumplami ze szkoły. W związku z czym do kolegów i tak go wożę;))

Kwestii bezpieczeństwa w blokach i na osiedlu domków nie będę poruszać, bo
nie mam zdania.

Małgosia