z mężem?

napisał/a: balbinkaok 2008-01-02 23:40
Hania napisal(a):A ja bym chciała by mąż był przy moim porodzie! Niech zobaczy jak mnie urządził :D :D Żartuje!

Wydaje mi się, że wydanie na świat dziecka, to tak magiczna chwila, że każdy z nas powinien mieć do niej prawo! Myślę, że większość mężczyzn chce rodzic z żoną, bo czują sie odpowiedzialni, nie chcą by przechodziła przez ból i strach sama - chociaż i tak w rzeczywistości tylko ona to odczuwa!

Ja bym chwaliła takiego partnera jak Twój - ilu jest takich, dla których temat kończy się z z chwilą zapłodnienia, a jeszcze później mówią, że ciąża i poród to żaden trud, bo żona leżała przez 9 m-cy w łóżku!? :eek:

ja urodziłam synka 8 lutego. była przy mnie moja połowica. pierw nie chciał ale potem była bardzo zadowolony... a mi było dużo łatwiej jak był ze mną od 11 jak rodziłam naturalnie, a urodziłam w końcu o 21,40. tyle godzin bez niego będąc sama na porodówce bym zwariowała (mówiąc delikatnie). a jak nie on to inną sobie weź bliską osóbkę bo gwarantuję że ci będzie duuuuuuuuużo lżej. no chyba ze urodzisz w 1h. czego ci życzę. pozdrawiam
napisał/a: mujer_luna 2008-01-03 00:07
Jestem już 3 miesiące po porodzie i zdecydowanie uważam, że mąż powinien być przy porodzie. Dlaczego?? Ważne żeby miał Ci kto podać chociażby szklankę wody. Wierzcie mi nie dacie rady podejść i wziąć ją same, a żadna położna nie będzie biegała żeby Wam uprzyjemnić pobyt na porodówce. Mój mąż spisał się na medal. Nie mówił nic, ale pozwalał się ściskać kiedy mnie bolało, ani nie zająknął. Później powiedział mi, że poprostu nie wiedział jak mi ulżyć. Nie żałował, był wręcz zafascynowany!!! Facet powinien widzieć całe "cierpienie" żeby mógł docenić nas jeszcze bardziej i zrozumieć późniejszą niedyspozycję!
dotty
napisał/a: dotty 2008-01-03 04:42
dorotta napisal(a):A poza tym w trakcie porodu się nie leży i się nie wydziera :) tylko się oddycha, spaceruje a nawet bierze kąpiel. Polecam szkołę rodzenia :>

Noo nie wiem...Może ja jestem jakaś nienormalna, bo ja się wydzierałam i leżałam i nie spacerowałam, a kąpiel brałam, ale jak mi się dopiero zaczęły skurcze i były co 15-20 minut...
Ale może to też wina tego, że mój poród trwał 12 godzin (rodziłam bez znieczulenia, ale to było błędem położnych) i skończył się totalnym wycieńczeniem i utratą sporej ilości krwi...
Ale z moim lubym rodziłam i w ogóle dla nas to było zupełnie naturalne, że 'rodzimy' razem. Nawet z nim o tym nie rozmawiałam, a i on nie poruszał tego tematu. Po prostu kiedy przygotowywaliśmy rzeczy do szpitala on mówił, że MY będziemy potrzebować, że MY będziemy rodzić...On chyba sobie nie wyobrażał, że mogę go nie chcieć na sali porodowej...
Kiedy o 6:00 rano 08.05.07 (bóle zaczęły się o 3:00 rano), obudziłam go i pwiedziałam, że już się zaczyna on nie odstąpił mnie na krok od tamtego momętu...Pomógł wziąć kąpiel, masował mi brzuch itp, potem pojechał do szpitala i był cały czas przy mnie, przez 6 godzin podawał mi wodę, ocierał mi czoło, trzymał za rękę, mówił spokojnie żebym wytrzymała, znosił dosłownie wszystko, nawet moją opryskliwość. A kiedy nasz synek zaczął się pojawiać mój kochany prawie się rozpłakał (miał łzy w oczach). Mówił mi potem, ze to dlatego, że widział naszego synka i że ja tak strasznie cierpiałam, a jemu było przykro że mnie tak boli i nie móg na to nic poradzić.
Potem kiedy mnie 1,5 godziny zszywali, to właśnie mój P. trzymał cały czas maluszka w ramionach i razem czekali tak sobie na mnie w pokoju poporodowym:) Dopiero po 22:00 położna jakoś go przekonała żeby pojechał do domu się wyspać i coś zjeść, ale zjawił się już następnego ranka...
Gdybym miała jeszcze raz decydować o tym czy mąż ma być ze mną przy porodzie, czy też nie, to bez wachania zgodziłabym się na jego obecność...On jest tak samo rodzicem jak ja i ma pełne prawo do uczestniczenia w porodzie. Bo schemat, w którym mężczyzna- przyszły ojciec czeka w poczekalni czekając na wieści o płci dzidzi, to zdecydowany przeżytek...

Jeśli chodzi o relacje damsko-męskie w naszym związku po przeżytym porodzie, to są one takie same jak przed ciążą:) A nawet więcej, bo mój mężczyzna okazuje mi więcej zrozumienia:D
napisał/a: barbaraXkosiacka 2008-01-03 22:20
Zawsze z mężem!!! Urodziłam dwoje dzieci sama, nigdy nie czułam się tak samotna jak na zimnej sali porodowej i kiedy okazało się, że jestem w ciąży po raz trzeci zaczęłam namawiać męża,żeby mi towarzyszył. Nie bardzo chciał się zgodzić, bo trochę go przerażała wizja mojego bólu, krwi itd. Na szczęście w końcu się zgodził. I był cudowny. Nic nie zastąpi mi tego wsparcia, które od niego dostałam. Swoją drogą wizja mdlejącego Radka w środku porodu też spędzała mi sen z powiek. A tu niespodzianka - ja się rozkleiłam i zaczęłam wrzeszczeć, że już nie dam rady, a on trzymał się dzielnie do samego końca. Zrobiło mu się słabo kiedy Amelka leżała już po wszystkich badaniach i wiedzieliśmy, że wszystko jest w porządku. Dziś sam namawia wszystkich przyszłych ojców, żeby nie przegapili tych magicznych chwil. No i ma nade mną przewagę - on pierwszy widział główkę!
napisał/a: malinowska6 2008-01-04 06:21
wild_rose napisal(a):ok, zgadzam się, że z punktu widzenia kobiety wsparcie jest ważne i potrzebne. Ale jak to jest z facetami? (mój znajomy miał być przy porodzie żony- kiedy się wszystko zaczeło, zaczęły mu się trząść ręce, plątać jezyk, zrobił się blady i mówi, że cieszy się, że zasugerowano mu opuszczenie sali...). Oni naprawdę tego chcą? I nie żałują?


Mojego synka urodzilam miesac temu, ale od poczatku ciazy nie podejmowalam sama tematu rodzinnego porodu. To moj maz sam od siebie zaczal o tym mowic i sam chcial ze mna byc na porodowce. Mimo, ze moj porod byl blyskawiczny i nie wydzieralam sie z bolu,itak twierdze, ze bycie tam ze mna i ogladanie tego wszystkiego napewno kosztowalo go wiele...Kiedy rozmawia o tym z jego kolegami twierdzi ze tego nie zaluje i ze to wspaniale uczucie widziec swoje dziecko od jego pierwszego momentu zycia z nami.Ja sama twierdze, ze to dobrze kiedy facet jest z toba; przynajmniej docenia twoj wysilek i cierpienie i ma dla ciebie wiekszy niz kiedykolwiek szacunek.
napisał/a: dezeta 2008-01-07 12:48
Ja także bardzo bym chciała aby mój mąż był przy mnie, wydaje mi się że nikt nie jest w stanie zapewnić mi tyle ciepła w tym momencie jak on.
Jednak ja mam ten problem że on nie chce :( .
Boi się? obawia? porostu brzydzi :mad: szkoda że tak nie mówił jak robił :D
Tak na poważnie to poradźcie mi czy warto partnera przekonać, i czy w ogóle to robić.
Ja czuje że on mi tam będzie potrzebny... :(
napisał/a: doris9 2008-01-09 12:24
Dadzia napisal(a):Ja także bardzo bym chciała aby mój mąż był przy mnie, wydaje mi się że nikt nie jest w stanie zapewnić mi tyle ciepła w tym momencie jak on.
Jednak ja mam ten problem że on nie chce :( .
Boi się? obawia? porostu brzydzi :mad: szkoda że tak nie mówił jak robił :D
Tak na poważnie to poradźcie mi czy warto partnera przekonać, i czy w ogóle to robić.
Ja czuje że on mi tam będzie potrzebny... :(

dadzia, moj tez bal sie baaaaaardzo.do samego konca twierdzil ze nie bedzie bral udzialu w tym reality show. zaznaczam jednak ze mam faceta najcieplejszego pod sloncem, czulego i delikatnego-nie twardego macho.widok krwii w tv powoduje ze dostaje ciarek na plecach. jednak kiedy rozpoczela sie cala akcja porodowa, ku memu zdziwieniu, mialam obok takiego twardziela ,ktory razem ze mna przetrwal skurcze, razem ze mna parl i razem ze mna otwieral oczy ze zdziwienia. jednak nigdy wczesniej nie przekonywalam go do udzialu w porodzie. on po prostu w danej chwili poczul ze MUSI byc tam razem ze mna i ze ze mna MUSI to przezyc.
napisał/a: dezeta 2008-01-09 15:24
Może faktycznie zmieni zdanie w ostatniej chwili...hmmm...
Trudno pozostaje mi mieć taką nadzieje aż do tego dnia.
Dziękuje
napisał/a: dezeta 2008-01-10 13:26
Będzie dobrze
napisał/a: silije 2008-01-10 18:10
Pewnie, że nie żałują- przynajmniej mój. Jest szczęśliwy, że był z nami od samego początku. Z tego co wiem, bardzo żadko zdarza się, że faceci nie wytrzymują zazwyczaj można na nich liczyć :) A najpiękniejszy widok to taki, gdy tuli swoje maleństwo zaraz po przyjściu na świat.
napisał/a: sylwiaB1 2008-01-11 16:53
Witam!Ja tez na początku nie chciałam żeby mąż był przy mnie i widział mnie w takim stanie ale jak przyszło co do czego to plułam sobie w brode :( brakowało pomocnej dłoni.Wydawało mi się że to wszystko jest po prostu przereklamowane"poród rodzinny"myśałam do czego On mi tam potrzebny a jednak przydałby sie. Dziewczyny zastanówcie się mocno jesli tylko facet wytrzyma to jak najbardziej TAK!!! Ja przy nastepnym dziecku na pewno się zdecyduje na poród rodzinny. Pozdrawiam
napisał/a: Jasta5 2008-01-16 13:58
Na poczatku nie chcialam zeby moj chlopak byl przy porodzie, ale kiedy zaczela sie cala akcja porodowa, to wrecz zapragnelam jego obecnosci. Pomyslalam w tedy sobie :confused: A niech zobaczy ile kobieta musi przecierpiec, ile ja czeka wyrzeczen i jaka odpowiedzialnosc na nia splywa, bedac w ciazy... Zaden facet nigdy tego nie doswiadczy, dlatego chcialam zeby chociaz to zobaczyl :p No i moim zdaniem, wiele sie przez to nauczyl :) Fakt ze byl przerazony, ale trzymal sie dzielnie :D