Narzeczony mnie oszukał... :(

napisał/a: jente8 2013-04-08 16:51
Kasicek napisal(a):pokaże narzeczonemu co sie stało z pierścionkiem podczas domowych porządków
u babci. Zobaczymy co wtedy powie. A na pierścionku już widać miejscami, że cos się dzieje.

Brawo za pomysłowość ;) Napisz później co wynikło z tej rozmowy.
napisał/a: moons 2013-04-08 17:43
Kasicek, bardzo dobry sposób nie poddawaj się! musisz być silna
napisał/a: ~gość 2013-04-08 18:12
Kasicek, za pomysłowość i zimną krew. Ja bym ten pierścionek albo wrzuciła do solanki albo delikatnie polała środkiem do czyszczenia wc- szybciej zadziała
napisał/a: Kasicek 2013-04-08 18:46
Wiele dziewczyn pytało, więc wyjaśniam.

Nigdy go na żadnym poważnym kłamstwie nie złapałam, jedynie to na takich głupotach
ale to było na początku naszego związku. Można powiedzieć, że od 4 lat mnie nie
kłamał nawet w najdrobniejszej sprawie.


HISTORIA ZWIĄZKU W PIGUŁCE

Między nami bywało różnie. W skrócie wyglądało to tak.

1 rok - zakochani w 100% (buziolce i przytulańce 24 h)

2 rok - tutaj się sprawy skomplikowały, za dużo czasu spędzaliśmy ze sobą
(jak małżeństwo), byliśmy za młodzi, ja się chciałam przytulać, on chciał spać bo
zmęczony po 12 h w pracy. W końcu zaczął mnie olewać coraz bardziej, więc miałam
tego dość i w rewanżu zaczęłam go sama olewać jeszcze bardziej licząc na to, że
się zorientuje co się dzieje i będzie chciał pogadać (wiem, szczeniackie zachowanie,
ale wtedy szczeniakami właśnie byliśmy :) ) W końcu rozstaliśmy się na 1 miesiąc.
Nie potrafiliśmy przestać myśleć o sobie. On pierwszy się odezwał, spotkaliśmy się,
porozmawialiśmy, wyjaśniliśmy sobie wszystko i postanowiliśmy dać sobie szanse.

3 rok - Ja go kocham, on mnie też, ale widać w jego zachowaniu jakby nie był pewny
że to ja jestem tą jedyną (ogólnie mówiąc mogłoby być lepiej).

4 rok- Wtedy do niego dotarło jak bardzo jestem dla niego ważna (było to widać
w zachowaniu, w sposobie w jaki do mnie mówi). Zaczął mówić o zaręczynach.

5 rok - Widać jak bardzo się zmienia dla mnie, jak bardzo mnie kocha, szanuje, itd..
Dopytuję się o zaręczyny, skoro sam wspominał. Więcej tego tematu nie poruszałam.

6 rok - Widać kolejne zmiany, jestem nim zachwycona, jest czuły kochający itd.,
dochodzi do zaręczyn.


KWESTIA FINANSOWA (PREZENTY)

Wiele dziewczyn pytało, czy mój narzeczony nie był skąpcem wcześniej, więc dlatego
poruszam tą kwestię.
Co zauważyłam:

1. Prezenty tylko na okazję. (Dopiero tak od 5 roku zdarzyło mi się dostać w ciągu
12 miesięcy ze dwa bukiety bez okazji)

2. Ja często robiłam mu prezenty bez okazji ( raz mu kupiłam nawet telefon komórkowy
za 400 zł (jego uległ zniszczeniu :( ) - jak dla uczennicy ta kwota była kosmiczna,
bardzo długo odkładałam)

3. Prezenty z jego strony do 100 zł, czasem może do 120 zł ;) O takich rzeczach się
wie będąc w tak długim związku, tym bardziej, że często po prezenty dla siebie
chodziliśmy razem.

4. Kwestia otrzymania kwiatów jest rzadka. Sam powinien nawet to zauważyć pod
względem swojej małoletniej siostry, która od swojego wybranka dostaje baaaardzo
często kwiaty. Żeby to zobrazować napiszę w przybliżeniu: ona przez 1 rok
20 (bukiety, pojedyncze róże), ja przez 6 lat 20 (bukiety, pojedyncze róże).


Chyba teraz znacie już dużo lepiej wygląd mojego związku. Być może zauważycie
coś czego nie zauważyłam ja. Miłość czasem bywa ślepa, ale nie zawsze i to mnie
jeszcze jakoś trzyma.
napisał/a: e3db0e919d97c016d6e7865ee2737a24c8f0f696 2013-04-08 20:21
Nie wiem jak podejść do kwestii prezentów. Może nie było tego dużo, ale spędzaliście pewnie razem dużo czasu wychodząc gdzieś i nie tylko, a to się bardziej liczy jak było między Wami. Lubię dostawać prezenty, ale z czasem stwierdzam, że na prawdę to nie takie istotne, tylko pewien dodatek. Liczą się inne rzeczy, a z Twojego opisu nie wygląda to wszystko źle.

Życzę pomyślnego rozwiązania sprawy.

Btw też jestem osobą która lubi dawać upominki, sprawiać przyjemności bez okazji, w taki sposób okazywać uczucia. Często jestem w tym bardziej hojna niż płeć przeciwna, więc muszę się nieźle hamować żeby nie włazić do ****
napisał/a: chickadee 2013-04-09 13:03
Kasicek, dobry pomysł ze zniszczeniem pierścionka
Ciekawe jak zareaguje i co będzie mówić, jak pokażesz mu pierścionek i co się z nim stało. Chyba to jest teraz najbardziej kluczowe w całej sprawie, jak będzie kłamał, wciskał Ci kolejne kity to znaczy, że tak na prawde przez cały okres bycia razem nie wiedziałaś z kim byłaś i dopiero teraz go rozszyfrowałaś, jeśli jednak się przyzna, powie prawdę i uargumentuje to w jakiś logiczny sposób, to może dało by się taki czyn wybaczyć.
napisał/a: Nessa1 2013-04-12 16:00
Kasicek, daj znać jak już wrócisz od babci i porozmawiacie Ja wciąż wierzę, że uda się to wyjaśnić jakoś... Trzymaj się
napisał/a: aurinko3 2013-04-22 08:40
Kasicek jak się ma sytuacja?
napisał/a: Kasicek 2013-04-22 11:06
Dziewczyny nie wiem co robić, czuje się jakbym była podparta pod mur a ktoś mierzył
do mnie z pistoletu i kazał podjąć ważną decyzje :(

Pierścionek w końcu zniszczył się na tyle by być dowodem w całej tej sprawie.
Wróciłam już jakiś czas temu od babci. M. wyjechał po mnie na dworzec. Wsiadłam do
niego do samochodu rozmawiałam z nim w miarę normalnie (starałam się ale ciężko mi
to przychodziło). Kiedy dojechaliśmy do jego mieszkania, powiedziałam mu że muszę
iść na miasto załatwić kilka spraw i fajnie gdyby poszedł ze mną. Zgodził się. Wtedy
powiedziałam mu żeby wziął paragon od jubilera bo musimy oddać pierścionek.
Tutaj Narzeczony zrobił przerażoną minę, a ja pomyślałam "mam Cię!".
Zapytał jak to oddać? Ja mu odparłam, że na gwarancje bo się coś dziwnego stało z
pierścionkiem. Wyjęłam go wtedy z kieszeni i mu pokazałam. Zrobił się niemal biały jak
ściana kiedy zobaczył w jakim jest stanie. Zaczął mówić żebym się tym nie
przejmowała, że on sam to załatwi, sam tam pójdzie i sam przyniesie go z powrotem
bla bla bla...
Wiedziałam o co chodzi mu... chciał dalej w to brnąć. Wtedy nie wytrzymałam.
Rzuciłam szklanką o podłogę i krzyknęłam "Ja wiem o wszystkim!".
M. zrobił smutną minę po czym powiedział, że przeprasza. Ja na to że mam w dupie
jego przepraszam jego inne obietnice, przyrzeczenia itd skoro tak mnie okłamał.

Powiedziałam mu tak "To tyle jestem dla ciebie warta? Milion kłamstw?!!!"
Tutaj rozmowa zaczęła się nakręcać na awanturę. Po kilku minutach powiedziałam mu
wprost "Słuchaj nie wiem czy mogę po tym jeszcze z tobą być" Następnie wyszłam od
niego i poszłam do swojego domu. Przez kilka dni nie byłam w stanie się odezwać do
niego. M przyjeżdżał pod dom, próbował przeprosić, kupił kwiaty, a ja tylko stałam w
oknie i patrzyłam na niego plącząc. Po następnych kilku dniach szłam do sklepu i kiedy
wyszłam z niego zobaczyłam Narzeczonego (nie wiem w sumie czy tak go teraz
nazywać czy nie :( ). Zaczęłam szybko iść w stronę domu M zagrodził mi drogę i
zaczął mówić "Kochanie pozwól mi to wyjaśnić, ja cie na prawdę kocham, nie umie
bez ciebie żyć" itd itd itd...
Powiedziałam mu chodź do mnie nie będziemy rozmawiać na ulicy o tym. Usiedliśmy i
zaczęliśmy rozmawiać, wprawdzie to on tylko mówił a ja słuchałam. Zaczął mówić,
że ma problemy z oszczędzaniem kasy ale nie chciał mnie zawieźć itd. Na to w końcu
mu powiedziałam, no tak to lepiej było mnie oszukać i zrobić w chu... niż powiedzieć
prawdę
Tutaj M spoważniał i powiedział, że miał nadzieje że tak szybko się nie rozwali ten
pierścionek a do tego czasu zdarzy odłożyć i zamówić taki sam u jubilera i wtedy miał
mi go zamienić.

Dziwne to wszystko, jak dla mnie, chociaż może i jednak to prawda?

Kiedy zapytałam się go czy kłamał jeszcze w czymś innym czy jest coś o czym
powinnam wiedzieć? Powiedział że to jednorazowa sytuacja i nigdy więcej nic takiego
nie miało miejsca i mieć nie będzie. Powiedziałam że ja potrzebuje czasu żeby to sobie
poukładać w głowie i sercu i podjąć jakąś decyzje.
M. zrobił smutną minę i zapytał "ale wiesz że cie kocham?". Powiedziałam "Wiem".
Potem zapytała się "a Ty mnie kochasz jeszcze?". Powiedziałam "Kocham Cie",
widziałam jak się uśmiechnął ale kiedy dodałam "Kocham Cię ale co z tego? Wole
pocierpieć rok czy dwa po rozstaniu niż cierpieć przez kłamstwa całe życie". Potem
jeszcze chwile porozmawialiśmy i tyle, potem przez jakiś czas dał mi odpocząć od
siebie tak jak go prosiłam. W końcu znowu zaczęliśmy się odwiedzać (tęsknota
wygrała) ale nie poruszaliśmy tematu tego pierścionka. Kiedy siedzieliśmy i oglądaliśmy
film stwierdził że on już dłużej czekać nie może, że chce wiedzieć czy go kocham,
czy chce z nim być, czy mu wybaczę i dam szanse, bo on mnie kocha nad życie i cały
czas myśl rozstania mu nie daje spokoju itd.
Koniec końców obiecałam mu że do końca tego tygodnia podejmę ostateczna decyzje.
Podczas naszych ustaleń wszystko sobie wyjaśniliśmy itd. W kwestii pierścionka to
sam od siebie powiedział, że jeśli będę go jeszcze chcieć i być jego narzeczona to
pójdziemy razem do jubilera wybrać pierścionek (taki do 250 zł bo jak powiedział nie
jest w stanie odłożyć więcej teraz). Zaczął się jeszcze tłumaczyć, że mu jest głupio że
na buty wydaje 500 zł a na pierścionek tylko tyle jest w stanie przeznaczyć itd (on ma
akurat bzika na punkcie butów, ma ich ogrom ale akceptuje to).

No to z grubsza już wiecie jak to wygląda teraz muszę podjąć decyzje co dalej...
napisał/a: chickadee 2013-04-22 11:28
Kasicek, tłumaczenie się tym, e nie potrafi oszczędzić nie jest (jak dla mnie) żadnym argumentem.
Mój już obecny mąż też nigdy nie potrafił oszczędzać, ale pierścionek wart ponad 500 zł potrafił kupić od razu po wypłacie, by nie stracić na coś innego. Jeśli nie potrafi odmówić sobie butów, niż Tobie kupić pierścionek to dla mnie to jest chore, przecież zaręczyny nie są co miesiąc.
napisał/a: errr 2013-04-22 11:49
nie podoba mi się to, że Twój facet oszczędza na Tobie i to w tak ważnej sprawie, tym bardziej że jak sama piszesz, na dość drogie buty go stać a na pierścionek "odkładał" latami. Wystarczyłoby żeby przez dwa lata po 20 zł odłożył, przecież to jest parę piw...

Dla mnie facet do odstrzału, poboli poboli i zapomnisz.
napisał/a: muffin1 2013-04-22 11:59
Kasicek napisal(a):. Zaczął się jeszcze tłumaczyć, że mu jest głupio że
na buty wydaje 500 zł a na pierścionek tylko tyle jest w stanie przeznaczyć itd (on ma
akurat bzika na punkcie butów, ma ich ogrom ale akceptuje to).
o matko. sytuacja jest ciezka - bo cos do nieg czujesz. ale niestety sądze to kłamca i łgarz i niestety teraz sie to wydało. moj obecny juz maż nie nalezał do chłopaków z kasą, samemu mu ledwo wystarczało, jeszcze rodzicom pomagał. a jakos nazbierał w ciagu roku na pierscionek za 500 zł. nie chodzi o wartosc pierscionka - czy 500 czy 300 czy 1000 czy 150 zł. tylko o fakt. zaręczyny to ważna sprawa - powazna. I TRAKTUJMY sie poważnie. buty za 500 zł a piercionek za 9 zł? sądze ze w ciagu 1 miesiaca wypije wiecej piwa lub zje wiecej czipsów niz Twoj "pierscionek" był wart. nie pozwoliłabym sobie na to, miej szacunek do samej siebie - bo jestes wartościową kobietą. zadne tłumaczenie ze ma problem z oszczedzaniem to nie wytłumaczenie. To powinnas byc dla niego najwazniejsza i powinien Ci to odpowiednio okazać przy takiej okazji a nie kupować kolejną parę butów. przykro mi , z moje punktu widzenia - z boku, obiektywnie w miarę - facet niestety miał Cię w nosie. moze i tego teraz żałuje bo mu głupio. ale nie uwierzyłabym w ani jedno jego słowo. musi sie jakos tłumaczyc głupkowato bo przeciez milczec nie bedzie. Wiesz - ja z takim jednym łgarzem zerwałam zaręczyny i odwołałam ślub na który ludzie byli juz zaproszeni. i to była najlepsza decyzja w zyciu. dzis jestem szczesliwa w zwiazku z partenerem co do którego nie mam ani troche wątpliwości. zycze Ci zebys podjęła mądrą decyzję.