Niezdecydowany partner

napisał/a: Valkiria_ 2014-06-13 21:26
Czy tylko ja odnoszę wrażenie będąc w niniejszym temacie ze to jakiś sen mitomana...? Wyjątkowy wysyp w tej materii ostatnio...
napisał/a: kasiasze 2014-06-13 21:48
Filiżanka, wszystko ok znaczy???
Myślę, że oczekiwania z partnerem macie takie same tylko Ty się obawiasz, że się nie wydarzy - bo "coś tam". I jesteś niecierpliwa .... Spokojnie... Chyba się uspokoiłaś, jak widać. Tak trzymaj.

A co do "ogarnięcia" innych mężczyzn ... że sie tak masowo zaręczają czy żenią... Nie znaczy, że podjęli słuszne decyzje na całe życie. Widzisz ile wokół rozwodów? O "ogarnięciu" facetów Twoich koleżanek można mówić za 10 - 15 lat, jak będą ciągle w tych samych i to dobrych związkach.
A Wy znacie się chyba raptem ... 2 lata, tak? Idzie więc to dobrym tempem ... Nie martw się już

:)
napisał/a: Filiżanka 2014-06-14 00:12
Wszystko już było ok, ale obróciło się o 180 stopni. zadzwonił wieczorem i okazało się, że jutro musi iść do pracy a poza tym musi pomoc rodzicom uporzadkowac mieszkanie, ktore wynajmuja. zapytalam sie, kiedy znajdzie dla mnie wiecej czasu bo ciagle jest COŚ, a on że nie wie, że takie zycie, że musi pracować itd itp. Zapytałam, czemu sie nie wprowadzi do mieszkania, a on, że nie ma suszarki i inynych rzeczy i ze nie chce sie wprowadzać na krzywy ryj. chce wyprac ubranie i miec na czym go zawiesic, zapytalam czy o mnie tez mysli, a on że o nas razem, mowi tak bo przyzwyczajony jest do zycia samemu i ze swoja rzepke skrobie, ja uwazam, że ma silna blokade do dzielenia zycia z druga osoba i nie bedzie nam łatwo dojsc do kompromisu...
zaznaczyl, że pracuje dla NAS, ale w sensie takim, żeby byly pieniadze na wycieczki, za rok chce samochod zmienic, a o slubie ani slowem nie wspomnial, nie wiem może celowo, staram sie nie myslec o tym slubie, ale nakrecilam sie dodatkowo, bo dowiedziałam sie dziś, ze moj kolege ozenil sie w zeszly weekend, ktory sie kiedys we mnie podkochiwal, on jest dzis zonaty, a ja nie wiem na czym stoje...
jestem rozdarta jak slowo daje, z jednej strony nie jest oszustem, kocha mnie, z drugiej mam wrazenie, ze jestem jego towarzyszka do zycia.
ktos wczesniej wspomnial, ze zakldanie rodziny, nie jest jego potrzeba numer jeden, bo gdyby tak bylo, wszystko by robil, zeby miec rodzine, a on to wszystko odwleka w czasie, czuje sie koszmarnie i nie wiem ile tak wytrzymam. oczywiscie wspominal mi o studiach podyplomowych, o drugich studiach, ze mi pomoze, zebym sie nie martwila, a jesli zamiast tego chce sie poswiecic rodzinie, to co? zostawi mnie? przepraszam musialam sie wyżalic, 26 lat to moze malo, ale nie chce sie obudzic z reka w nocniku po 30-stce, bez męża, dzieci i zadnych perspektyw na zycie...
Jesli komus zalezy na rodzinie, na pierwszym miejscu bedzie stawial zagraniczne wojaże i nowe auta? nie wierze w to po prostu, moim zdaniem planuje zalozyc rodzine na stare lata a narazie korzystac z zycia, ale broń boże zeby nie zabraklo nam pieniedzy na życie. unika tematu slubu, jak tylko może, uwazam, ze mam 2 wyjscia, albo czekac i moze kiedys pomysli o slubie, albo pozegnac sie z myslą o slubie. ciezko mi jest naprawde, ja nawet nie wiem czy to TEn, ten czlowiek wyzwala u mnie skrajne emocje raz go kocham a raz nienawidzę, przepraszam, musialam to z siebie wywalić
napisał/a: Valkiria_ 2014-06-14 08:16
Co dziwnego jest w tym, że facet poszedł do pracy i chce pomóc rodzicom uporządkować mieszkanie które on sam z nimi zajmuje bo dla mnie to oznaka, że nie jest takim pasożytem jak co poniektórzy byli skłonni stwierdzić... W mojej opinii facet jest kuty na cztery nogi, chce najpierw cokolwiek mieć, bo wie jakie życie w tym kraju, ma jasno ułożone priorytety - najpierw ogarnięcie się życiowo a potem ewentualnie myśleć o założeniu rodziny. Dla mnie takie podejście jest czymś zrozumiałym. Za to z każdym postem autorki coraz bardziej kłuje w oczy to, że środek do celu stał się ważniejszy niż sam cel... I to jest przerażające. Odnoszę wrażenie że autorka chciałaby z byle kim, byle już, teraz, zaraz.
napisał/a: Filiżanka 2014-06-14 10:56
Do pracy musiał iść, rodzicom musi pomóc, a ja jak zwykle na szarym końcu...Dziewczyno zrozum, że dorabiać się można całe życie! a on posadę ma bardzo dobrą, nie jesteśmy na etapie kończenia studiów, on ma 34 lata i ma ułożone życie, jedynie ja moge się dalej ksztalcic w swoim kierunku, tylko nie wiem dlaczego wymusza na mnie studia podyplomowe, nie lubie jesli ktos mnie zmusza do czegoś, ja nie zmuszam go do zaręczyn, tylko raz wyrazilam swoje zdanie. Moje kolezanki studia pokonczyly, rodziny zalozyly i siedza w domu z maluszkami i szczesliwe, a mnie jak widac, ciagle cos brakuje, ja naprawde nie wiem co robic, bo czuje sie jak panienka na dochodne, z ktora mozna wyjechac na wakacje, ale rodziny nie zakladac w zadnym wypadku, gdybym ja byla na jego miejscu majac bardzo dobre zarobki i mieszkanie, nie zwlekalabym z deklaracjami, a my nawet zareczeni nie jestesmy, daje mu ultimatum do konca tego roku i koniec.
napisał/a: kasiasze 2014-06-14 11:06
Filiżanka, powiedziałaś - tak zrób. Już się nie zadręczaj i nie... nakręcaj. Masz swoje racje - też tak uważam, aczkolwiek widzę też, że on Ci mówił wielokrotnie o swojej wizji przyszłości. Po prostu zżera Cię niecierpliwość i boisz się, że się nie uda.... Niepotrzebnie?
Teraz po prostu, wracamy do punktu wyjścia, poczekaj. Choćby, jak złożyłaś, do końca roku.
napisał/a: Filiżanka 2014-06-14 11:13
Boję się, że się zawiodę na nim, że nastąpi koniec roku a on nadal będzie milczał w tym temacie. On jest zamknięty w sobie, mało mówi o przyszłości, gdybym ja nie poruszyła tego tematu, nie wiem czy sam zaczołby mówic. staram sie nie nakręcac, ale jest mi bardzo ciezko. Dziekuje za wsparcie kasiasze,
Odnoszę wrażenie, że w przyszłości odrzucałam facetów, a dziś mają ułożone życie, zony, dzieci, a ja zostałam sama na lodzie..Kocham go, ale nie mam zamiaru rezygnować ze swoich pragnień, jest dobry dla mnie, ale nie wiem czy w ogóle jest miejsce dla mnie w jego życiu, zapytałam go wczoraj czy coś się zmieni, żeby miał więcej czasu dla mnie, a on, ze nie wie, że ma dużo pracy itd, ale czemu nie powie, że się pobierzemy i będziemy już razem..dlaczego pytam sie..

PS: tak naprawdę, nie wyobrażam sobie tego, zeby się zareczyl ze mna, moze dlatego, że bardzo tego pragne, a jak sie czegos pragnie, to wiadomo jak wychodzi, a im dlużej z tym zwleka u mnie sie rodzi ogromna niepewność, frustracja, żal, smutek, odepchnięcie. śmiem powiedzieć, że ucieszyłby mnie pierscionek i za 20 zł, ale pewność, że myśli poważnie i rzeczywiście planuje przyszlość :(

to prawda, że wielokrotnie mówil o swojej wiziji przyszlosci, ale teksty, że jest przyzwyczajony do bycia samemu..po prostu wiem, że jest zakorzeniony i bedzie mu trudno zrezygnowac z wygodnego życia u boku rodziców, sam powiedział, że teraz jak mieszka z rodzicami, to przynajmniej oszczędza na jedzeniu, to albo chce rzeczywiscie założyc tą rodzine, albo chce oszczedzac..
Naprawde mam ochote go trochę poolewac, żeby zauwazył, że sie oddalam od niego i że coś traci..W srode wyjezdzamy nad morze, ale mnie to w ogole nie cieszy..:(
napisał/a: lisbeth871 2014-06-14 11:51
Filiżanka napisal(a):ale czemu nie powie, że się pobierzemy i będziemy już razem

bo tak by powiedziała w 99% tylko kobieta...nie mężczyzna.

My kobiety przeważnie postrzegamy małżeństwo jako romantyczne chwile we dwoje, męża i dzieci wyobrażamy sobie wiecznie szczęśliwych a w macierzyństwie się spełniamy.
Mężczyźni postrzegają małżeństwo jak odpowiedzialność za nas, za mieszkanie, za byt. Dla nich małżeństwo będzie wyglądało dokładnie tak jak teraz związek, tylko że dojdzie większa odpowiedzialność za partnerkę.

Stąd różnice.

Myśmy zaręczyli się po 2,5 roku związku. Mój M. cały czas mi powtarzał, że najpierw mieszkanie. Mieszkanie kupił na jesieni, ale wprowadziliśmy się na wiosnę. 3 tygodnie przed przeprowadzką zostałam jego narzeczoną Ślub będzie dokładnie 1,5 roku po zaręczynach, a dziecko... nie wiadomo.
Mieszkamy razem i nie cofnęłabym tego Relacje przy mieszkaniu razem wyglądają inaczej, są innego rodzaju problemy mniejsze/ większe. Namacalnie czuje się tą odpowiedzialność za partnera, ten stres czy wystarczy pieniędzy na wszystko.
Nie ma czasu na fochy typu "nie zadzwonił", "nie napisał sms'a", "spędził czas z kolegami, a nie ze mną".

Sama lubię wiedzieć co przyniesie przyszłość, planować, analizować Sama miałam czas, w którym analizowałam każdy gest M. czy się w końcu zaręczy Sama miałam ciśnienie na dziecko przed 30 stką...

Ale nie da się wszystkiego zaplanować, zwłaszcza pracy czy dziecka.

Dlatego jedno co mnie razi u ciebie to to, że myślisz o zostawieniu partnera jeśli się nie oświadczy w określonym czasie. Jest to sprzeczne dla mnie z tym że go kochasz. W związku musicie dążyć do kompromisów, nawet tych najtrudniejszych i liczyć się ze zdaniem partnera. Masz prawo wiedzieć, w jakim kierunku idzie ten związek, ale dąż do rozmów, choćby wielokrotnych o tym samym.
napisał/a: Filiżanka 2014-06-14 12:08
Uważam, że on jest w stanie zapewnić nam byt, nie zamierzam tutaj się chwalić na forum, jaki on bogaty, ale naprawdę jest ustawiony zawodowo, jego rodzice też bardzo bogaci, jestem pewna, że są w stanie pokryć część kosztów za ślub, żeby tylko on zechciał się ożenić. Strasznie jego rodzice o mnie zabiegają, cudownie się poczułam kiedy byłam u nich pierwszy raz w Święta Bożego Narodzenia i dostałam prezent pod choinkę, mimo, że znali mnie tylko z jego opowieści.

Mój mieszkanie kupił ok. 3 lata temu, przed zapoznaniem mnie, z urzadzaniem ruszył jak mnie poznał. do tej pory samodzielnie je urządzał, razem meble wybieraliśmy i inne dodatki do mieszkania, ja np. wybierałam kolor farby do ścian :) moim zdaniem trwa to już bardzo długo..ciągle mu coś na drodze stoi, ten weekend miał juz do końca posprzatac i sie wprowadzic, okazalo sie ze do pracy musi isc, rodzicom pomoc, i znowu nie ma kiedy. Mój powiedzial rok temu w lipcu, że mieszkać przed slubme chce rok, nie wiem moze mieszaknie wiąże sie z zareczynami, że przed wprowadzką oswiadczy sie, ale nie bylabym taka pewna. Widzisz chyba sama, że Twój szybko dażył do tego, żebyście sie wprowadzili i zebys zostala jego narzeczona, moj to odwleka, ale cholera wie celowo czy nie celowo.

Może moje rozumowanie jest glupie, ale pragne zeby sie zareczyl i zdecydowalabym sie z nim zamieszkac, miec status jako jego narzeczona, a bez peirscionka, mieszkanie takie bez zobowiązań, jest uwazam bez sensu, zaznacze ze bylam poprzednio w dwoch zwiazkach, gdzie pomieszkiwalismy od czasu do czasu i zwiazek sie rozwalał po pewnym czasie. Nie moge w nieskonczonosc czekac na jego deklaacje, w grudniu bedzie ponad 2 lata jak jestesmy razem, ni dlugo, ni krotko, ale jakies dekalracje wstepne mozna zlozyc, pomijajac fakt, że samo przygotowanie slubu troche jednak trwa.
Wiem, ze to tylko glupi pierscionek, ale cudownie by bylo sie budzic obok swojego partnera i zwracac sie do niego Mój narzeczony...Sama jestem ciekawa co przyniesie ten rok, na pewno bede bardzo zawiedziona, jesli pod koniec roku do niczego nie dojdzie :(

PS: z moim niestety nie da sie rozmawiac, kilka razy na te tematy, wczoraj zapytalam na ktorym jestem miejscu u niego, powiedzial, że juz mowil i nie zamierza sie powtarzac i z ledwoscia wyciagnelam, ze na perwszym miejscu, jakbym zaczela teraz gadać o slubie, zareczynach, to do gory by skoczyl :/
napisał/a: kasiasze 2014-06-14 12:27
Filiżanka, w całych Twoich opowieścach jest jednak spore "ale". On mieszkanie kupił, zaczął, jak przyznajesz się urządzać, zaczął z Tobą ... Zaproponował zamieszkanie, odmówiłaś. Pewnie nieźle się zdziwił ... Myslę, że to był punkt zwrotny. Od razu mu zadeklarowałaś "po zaręczynach"?
On to widział inaczej, mieszkanie to mieszkanie - nie chciał od razu zaręczyn, bo to poważna deklaracja. Najwyraźniej miał inne podejście i dał Ci o tym podejściu do zrozumienia wyraźnie. Ty zaś uparcie swoje - "zamieszkanie po zaręczynach". On nie. Moim zdaniem on zdrowiej.
W dodatku, że mieszkałaś już z poprzednimi facetami .... Twój wybranek może przez to czuć się "gorszy"... Z nimi tak, z nim nie. Znaczy pokazujesz, że co - nie masz zaufania? Nie zasługuje. Tak on to może odczuwać.

Dlaczego niby mieszkanie przed zaręczynami jest bez sensu? Przecież i tak jesteś z nim, spotykacie się, wyjeżdżacie. Mieszkanie wspólne by tylko, w waszym wypadku, wzmocniło więź. To się Ty raczej czegoś boisz. I to jest raczej niepokojące.

No i teraz pytanie, tylko z pozoru nie mające związku: jesteś dziewicą?
napisał/a: lisbeth871 2014-06-14 12:34
Filiżanka napisal(a):Widzisz chyba sama, że Twój szybko dażył do tego, żebyście sie wprowadzili i zebys zostala jego narzeczona

od słów (że myśli o zaręczynach) do zaręczyn minęło 1,5 roku, więc ciężko ocenić czy mu się śpieszyło czy nie. Do ślubu kolejne 1,5 roku, więc w sumie 3 lata od planowania do realizacji.
W każdym razie zrobił tak jak zaplanował.

Ślub można zorganizować w 3 miesiące jak i w rok. Zależy od chęci, wolnych terminów i pieniędzy.

Filiżanka napisal(a): z moim niestety nie da sie rozmawiac

z każdym się da. Ale trzeba umieć rozmawiać i wyczuć odpowiedni moment do takich rozmów.
Mój M. by dostał szału gdybym co możliwość podejmowała ten sam temat

Przestań o tym myśleć. Zajmij się czymś innym. A za te parę miesięcy ocenisz w jakim kierunku idzie wasz związek. Od samego wspominania o ślubie, możesz osiągnąć efekt całkowicie odwrotny.
napisał/a: Filiżanka 2014-06-14 12:42
Zamieszkanie zaproponował kiedyś tam i rozmawialiśmy ogólnie o tym, powiedziałam, że nie chcę życia na kocią łapę, on przyznał, że też nie, a kolejna rozmowa na ten temat kończyła się małą awanturą, że w kółko się pytam o to samo, bo jestem rozstrzelona trochę, być może jesli zamieszkamy razem, on szybciej sie zareczy. Ostatnia rozmowa na ten temat byla w lutym lub w marcu i powiedzialam, że proponuje wspolne mieszkanie a nie zareczyl się ze mną, mieszkajac z Toba chcialabym być Twoją narzeczoną, przyznalam tez ze nie wymagam pierscionka za 2 tys. on wrocil do punktu wyjscia, że zareczyny, to niespodzianka, że nie proponuje mi mieszkania na kilka lat itd. Ja mam swoje zasady i prawo mam je mieć, a jesli chodzi o bylych to nie rozmawiamy o poprzednich zwiazkach i nie wie czy mieszkalam z nimi czy nie, poza tym ufam mu, ale jaka mam pewnosc ze pomieszkam i kopnie mnie w dupe, kiedy facet ma wszystko podane na tacy, mniej sie stara. On sam przyznal, że chce wszystko małymi kroczkami, najpierw pomieszkiwanie, potem slub, na takie coś moze sobie pozowlic 20- pare latek a nie facet 34 letni, ktory po roku juz powinien wiedziec czy to ta/ten. wsrod moich zanjomych hest mnostwo par, ktore nie mieszkaly ze soba, a sie pobrali.
on i tak narazie sie nie przeprowadzil, zauwazylam, że z mniejszym entuzjazmem mowi o mieszkaniu.
Chce pominac fakt, że studiami podyplomowymi może mnie maltretowac, a jesli ja wymagam zareczyn przed zamieszkaniem to już źle..oczywiscie nie zmuszam go, sam caly czas mowi uparcie, że niedlugo zasne w jego ramionach, wiec chyba i tak jest pewny że bez zareczyn bede pomieszkiwac z nim

Pominę juz fakt, że teraz samo slowo: ślub wywoluje u mnie alergie i kiedy jego znajomy zapytal o slub, kiedy itd, siedzialam jak wmurowana w krzeslo, a jego odp: "kto wie" moze tylko swiadczyc o tym, ze jest niepewny