Refleksje po pierwszym mierzeniu sukien...

napisał/a: zefka 2009-02-04 14:31
ja weszłam do salonu, spodobała mi się jedna sukienka, przymierzyłam, zakochałam się w niej i wzięłam :) - nie przymierzałam żadnej innej :) szkoda czasu, bo wiem, ze i tak w żadnej innej nie będę się sobie podobać.
napisał/a: Apple 2009-02-05 13:22
suknię już wybrałam ale to nie znaczy, że odpuściłam sobie salony i mierzenie :D mam teraz chwilę wolnego więc przymierzam, oglądam i zapisuję sobie ciekawe pomysły, rozwiązania jakie zauważyłam w innych sukniach (np. sposób podpięcia trenu, dobór welonu...)postaram się je uwzględnić w mojej sukni
moja rybka jest rozszerzana od połowy uda, postanowiłam sprawdzić jakbym wyglądała w typowej rybce i czy można się w niej normalnie poruszać :) suknia miała taki krój:


i o dziwo dało się w niej chodzić :) oczywiście biegania nie próbowałam ale siadanie, chodzenie nie jest aż takie straszne - w wcale nie musiałam w niej tuptać jak jakaś gejsza :) chociaż uważam, że po paru godzinach można się zwyczajnie w niej zmęczyć
napisał/a: ewapalka 2009-02-05 14:18
wouw super seksowna ta sukienka, bardzo ladnie podkresla ksztalty :) tylko ciekawe jak z tym komfortem i wygoda. Mysle ze jak Twoja bedzie poszerzana od polowy uda to powinno byc wygodnie ;)
napisał/a: MIM 2009-02-06 09:32
Cześć Dziewczyny a mam pytanie bo wlaśnie wybieram się na rajd z przyjaciólkami po salonach, czy za przymiarkę sukni w salonie musialyście placić? I Ile?
napisał/a: ewapalka 2009-02-06 10:02
MIM, Nie no co Ty, za przymiarke nic nie placisz.
Slyszalam jednak ze jest jakas oplata kiedy prosisz aby sprowadzili Ci suknie ktorej nie maja w salonie.
Milego rajdu i mierzenia ;)
napisał/a: MIM 2009-02-06 10:07
Dzięki Ewcia. W prasie branżowej ostatnio podniesiono o to raban. A że do ślubu mam tuż tuż a czasu nigdy za dużo dopiero teraz będę suknię zalatwiać. Czyli to w przypadku kiedy poproszę o sprowadzenie jakiejś sukni tak?
Dzięki wielkie, ale na wszelki wypadek jakąś kase wezmę, żeby nie bylo potem niespodzianki:D
I opowiem o moich przeżyciach po:) Mam nadzieję, że nie spotkam się z takimi wrednymi sprzedawczyniami. Bo nie umiem tak pięknie odpowiadać:D
napisał/a: Apple 2009-02-06 14:37
MIM nie spotkałam się ani razu aby za przymiarkę trzeba było płacić :) ewentualnie gdybyś chciała zrobić zdjęcie w sukni to mogą się nie zgodzić. Jeśli wpłacisz zaliczkę na poczet kupna sukni to wtedy się zgadzają. Ale poza tym nie spotkałam się z żadnymi kosztami ;)
napisał/a: MałaAgacia 2009-02-06 17:04
MIM, Jesli mnie w jakims salonie kazano placic za przymiarke, to bym parsknela smiechem i wyszla.
napisał/a: ~gość 2009-02-10 18:57
Dziś po raz pierwszy i chyba ostatni wybrałam sie na salony przymierzyc suknie ślubne. Zaczęłam od koronkowych rybek i...niby OK, ale jednak biodra wydają się być przy nich zbyt pełne, takie przelane ( jestem typem klepsydry, z mocnym wcięciem w pasie i proporcjonalnymi do ramion biodrami), pupa podkreślona, przez co widac gdzie zaczynają się nogi i jeśli jest się niewysoką osobą optycznie nogi są krótsze. Poza tym koronki nadają ciężkości sukni, wbrew pozorom.
Suknie w literę A okazały się byc jak dla mnie za skromne. Ich plusem było to, że wydłużały sylwetkę, szczególnie korzystne były te, które dopiero od początku biodra rozchodziły się w wąskie A.
Na końcu z głupia przymierzyłam sukienkę, która oczarowała wszystkich: moją Przyjaciółkę, która krzyknęła "ta, albo żadna inna!", ekspedientkę mówiącą:"nigdy nie widziałam, żeby ktoś w tej sukni tak pięknie wyglądał!" i mnie, bo weszłam z zamiarem wyszukania skromnej sukni, a o tej można powiedziec wszystko, tylko nie to, że jest skromna
Wrażenie super! Przemiła obsługa, jedyny minus to, że nie można robić zdjęć.
napisał/a: Apple 2009-02-10 19:22
Niebanalna gratulacje! Cieszę się, że udało Ci się coś znaleźc dla siebie :)

napisal(a): Poza tym koronki nadają ciężkości sukni, wbrew pozorom.


to są raczej Twoje osobiste odczucia do których oczywiście masz prawo :) ja mierzyłam kilka sukien z różnych materiałów i dopiero w koronkach czułam się wygodnie: delikatnie i zwiewnie :)
A co do podkreślania kształtów to każdy lubi co innego :) dlatego super, że udało Ci się znaleźć suknię z której jesteś zadowolona
napisał/a: kitty1 2009-02-10 19:28
To może ja się też podzielę wrażeniami :)
Tak samo jak Niebanalna jakiś tydzień temu byłam w salonach Madonny. I poszłam tam z nastawieniem takim, że koronkowe rybki nie są dla mnie. Jestem dość niska (160 cm), szczupła, ale mam wyraźnie zaznaczone biodra. Zaczęłam od przymierzania wybranych wcześniej modeli (w kształcie litery A), ale wszystkie były dla mnie zbyt ciężkie. Panie od razu doradzały mi koronkowe rybki, a że mi się zawsze bardzo podobały, to się skusiłam. I tu się nie zgodzę z Niebanalną, że koronkowe suknie są ciężkie. Wszystko zależy pewnie od konkretnej osoby. W rozszerzanych czułam się przytłoczona, a rybki okazały się strzałem w dziesiątkę :) W kilku czułam się bardzo fajnie, a po założeniu modelu sonar z La Sposy wiedziałam, że w żadnej innej nie czułam się tak cudownie!! Pięknie wydłuża przez to, że ma dekolt w kształcie V (wcześniej myślałam o odsłoniętych ramionach). Koleżanka powiedziała to samo. A więc drogie dziewczyny, trzeba wszystko przymierzyć, żeby znaleźć tę jedyną wymarzoną! Tak samo, oglądając na necie sukienki, nie zwróciłam uwagi na ten model, a dopiero w salonie, przymierzywszy, wiedziałam, że to ten!!
Co do obsługi, to była bardzo miła. Jedynie co mnie zbulwersowało, to to, że Pani nie chciała mi podać nazwy modelu mierzonej przeze mnie sukni!! Mówiła, że jak przyjdę do nich zamawiać, to będzie wiedziała, jakie przymierzałam! Dobrze, że prawie wszystkie modele znałam z internetu, i tylko 1 model pozostał dla mnie zagadką ;)
napisał/a: Karola85 2009-02-10 21:21
Moja przyszła szwagierka bierze ślub kilka miesięcy przede mną i zjeździła ostatnio razem z koleżanką i mamą chyba z 10 salonów sukien ślubnych i była bardzo, bardzo zniechęcona, sprzedawczynie były podobno niezbyt miłe i kompetentne, tak jakby chciały za wszelką cenę wcisnąć towar, np ona wychodziła w sukience i koleżanka i mama widziały, że wygląda nieciekawie, a sprzedawczynie wmawiały, że pięknie. W kilku salonach powiedzieli jej, że już za późno ( a bierze 31 maja), że jak chce, to musi zamówić dzisiaj itd. Kilka sukienek jej się podobało, ale chciała wprowadzić swoje drobne poprawki i nie pozwolili jej. (wiem to wszystko z opowiadań, nie było mnie tam. Jak wróciła do domu, to aż się rozpłakała podobno. Kilka dni później zaplanowała następny rajd w poszukiwaniu sukienki i tym razem postanowiłam wybrać się z nimi, zmusiłam też mojego narzeczonego, aby nam towarzyszył ( argumenty: bądź dobrym bratem, męski punkt widzenia jej się przyda itd). Trafiłyśmy do na pozór niepozornego saloniku, na obrzeżach, bez sukien na wystawie, z niewielkim szyldem. W środku: kilkanaście pięknych modeli, bardzo przystępne ceny, przemiłe panie i możliwość dowolnego "przerabiania" modeli, łącznie ze zmianą materiału, ozdób, wszystkiego. Przyszła szwagierka przymierzyła 3 sukienki i właśnie 3 okazała się strzałem w dziesiątkę, aż poczułam dreszcze, jak ją zobaczyłam. Sukienka skromna, ale bardzo efektowna, szwagierka wygląda bardzo, bardzo kobieco, a ma niezbyt kobiecą figurę. Wszyscy byliśmy zachwyceni. No i skoro jedna sukienka została wybrana, moja przyszła teściowa, szwagierka i jej koleżanka uparły się, że ja też mam mierzyć sukienki. Ja oczywiście protestowałam, bo nie byłam na to przygotowana psychicznie, nie wiedziałam, jaką sukienkę chcę, mam jeszcze dziewięć miesięcy do ślubu, chcę schudnąć i tak dalej... Ale moje argumenty nie miały znaczenia, wywaliły mojego narzeczonego z salonu i niemal siłą wtłoczyły mnie do przebieralni, a same razem ze sprzedawczyniami debatowały nad tym, którą sukienkę mam zmierzyć jako pierwszą. W końcu Pani przyniosła taką typowo księżniczkowatą, z gorsetem. Przymierzyłam i się zakochałam. Później jeszcze mierzyłam kilka innych, ale w tej księżniczkowatej wyglądam zdecydowanie najlepiej, może dlatego, że mam typowo kobiecą figurę, z dużym biustem, wąską talią i szerokimi biodrami, a gorset świetnie podkreśla moje atuty. No i raczej nie będę szukała już nic innego, w tym tygodniu wybieram się jeszcze z moją siostrą, mamą i przyjaciółką, aby i one zobaczyły, a potem podpiszę umowę, aby mi zarezerwowano termin i cenę (bo podobno mają sporo podrożeć w najbliższym czasie), a sukienka i tak będzie szyta w wakacje, więc mam czas, aby schudnąć. Oczywiście troszkę ją "poprzerabiam", aby byłą jedyna i niepowtarzalna:)