Archiwum zdrad : 2008

napisał/a: mgiełka 2007-05-13 19:08
Żal mi Twojej dziewczyny. Dziwi mnie to co powiedziałeś, że gdy chciałeś się z nią rozstać to czułeś że jest dla Ciebie wszystkim, bo gdybyś ją kochał nie robiłbyś tego. Bardziej boisz się że zostaniesz sam. Zastanów się co te "panienki na jedną noc" potrafią Ci dać. Nic oprócz seksu. A gdzie uczucia, czułość, oddanie. Czy one będą przy Tobie gdy będziesz potrzebował wsparcia, pocieszenia? Na pewno nie a Twoja dziewczyna podejrzewam nie raz była przez te 5 lat przy Tobie w cięzkich momentach. Zastanów się bo jeżeli ona się o wszystkim dowie dopiero zrozumiesz co straciłeś.
napisał/a: MałaMi 2007-05-13 23:47
Chyba powoli godzę się z tym co się stało. Dochodzę do wniosku, że nasz związek opierał się głównie na wspaniałej przyjażni (wiem, że przyjaciele nie powinni się ranić, no ale...) Mało tam było namiętności i szaleństwa. Ujęła mnie jego wrażliwość... na wiele tematów myślał dokładnie tak jak ja, jak kobieta.
Na szczęście wygadałam się moim przyjaciołom o tym, co mnie boli i dostałam wsparcie.
Dalej czuję się zdradzona ale staram się bardzo walczyć o swoją kobiecość, nie chcę jej zatracić.
Zapuszczam włosy. On zawsze mi mówił że w krótkich wyglądam bardziej sexy.. Teraz chcę mieć długie.

IKA116
Pamiętasz może w którym zwierciadle był ten artykuł? Strasznie bym chciała go przeczytać.
Może pamiętasz kto był na okładce tego numeru?

Nie wchodzę w trójkąty, nie interesuje mnie żadna propozycja mojego eks. Nie interesuje mnie z kim teraz sypia. Najbardziej interesuje mnie teraz moja osoba. Nie zatracić kobiecości.

Mam nadzieję że pełnowartosciową kobietą poczuję się szybciej niż mi odrosną włosy.
Ech... jak o tym mówię to mnie zaczyna boleć znowu.
napisał/a: mala1 2007-05-14 16:43
MalaMi zycze Ci wszystkiego dobrego
napisał/a: Iwona K 2007-05-16 14:49
Do Xmena a z resztą i nie tylko:
Sam fakt uświadamiania sobie tego, że mężczyźni postrzegają świat (miłość) w tak inny sposób doprowadza mnie do frustracji, bo chyba już zbyt głęboko starałam się w to zagłębić. Wydawało mi się że gdy zrozumie się wszystkie (no może nie wszystkie ale bardzo wiele) kierujące mężczyznami pobudki, zachcianki i emocje uda się stworzyć idealny związek, który nie będzie narażony na zdradę czy oszustwo. Ale z czasem gdy właśnie coraz więcej udawao mi się o tym dowiedzieć rozumiałam że na to nie ma rady. Teraz wydaje mi się, że mężczyźni z natury są poligamistami i gdyby nie nasze obyczaje, tradycja a przede wszystkim kobiety mieliby poprostu haremy. Im więcej kobiet tym lepiej. Nie mają w sobie czegoś takiego co powoduje że wierność wychodzi z ich serca ducha nie wiem z miłości. Dochowują wierności bo tego chce od nich jego kobieta nie mają takiej wewnętrznej potrzeby. To mnie przeraża chyba wolałabym tego nie wiedzieć. Śmieszy mnie też jak dziewczyny na tym forum wypowiadają się, mój to mnie nigdy nie zdradzi on nie jest taki. Otóż myślę, że wszyscy tacy są niestety. Niektórzy potrafią to w sobie zdusić i naprawde dochować wierności inni flirtują udając ze to nic zlego i do niczego nie doprowadzi tylko czasem niestety flirt doprowadza do takiego stanu ze nie da sie juz odwrocic a potem przepraszają ze niby nie chcieli a jeszcze inni tylko udają a w rzeczywistości mają takie swoje haremy nawet jednonodcne. To strasznie smutne nie wiem czy ja bede kiedys szczesliwa z mezczyzna...

[ Dodano: 2007-05-16, 14:54 ]
Jakoś dziwnym trafem tylko kobiety w tym temacie uważają, że ten facet marnuje sobie zycie, że tak nie powinien. Tzn owszem ze nie powinien jej oszukiwac ze jest nie fair ale takie coś jest niewyobrazalne tylko dla kobiet. czemu ten swiat jest tak stworzony??????
napisał/a: Patka2 2007-05-16 14:58
Iwona K, w tym co piszesz jest dużo prawdy, ale nie wrzucajmy wszystkich facetów do jednego worka. Kobiety też zdradzają. Być może z innych powodów niz faceci ale jednak zdradzają.
napisał/a: Iwona K 2007-05-16 14:58
Po woli zaczynam rozumieć pary homoseksualne czy lesbijskie oni mają poprostu takie samo spojrzenie na związek, może tak jak ja nie potrafią się pogodzić z naturą płci przeciwnej a chcą być z kimś szczęśliwi?

PS Mimo wszystko wolałabym być nornikiem. Szczerze mówiąc nie potrafiłabym chyba ułożyć sobie z kimś nowym obcym po śmierci ukochanej osoby twu wogóle o czym ja myślę, ale za głęboko mam go w sercu niestety...

[ Dodano: 2007-05-16, 15:05 ]
A to że czasem wydaje mi się, że wiem o czym myśli patrząc na inne kobiety doprowadza mnie do SZAŁU!!! Chyba naprawdę lpiej nie wiedzieć o czym myśli ta druga osoba i nie zagłębiać się w mentalność i sposób postrzegania otaczającego świata partnera.
napisał/a: Xmen 2007-05-16 22:50
Iwonko K ;) i nie tylko...
Az tak calkiem sie nie załamuj, nie wszyscy faceci sa tacy i wcale nie chodzi mi o gejów ;)
Ludzie maja rozne priorytety, dla czesci jest sporo rzeczy wazniejszyc niz
sex...pieniadze, kariera, wladza...to po pierwsze.
Po drugie nie wszyscy sa obdarzeni uroda lub przynajmnie gadka, by miec
jako takie powodzenie, niektorzy nie potrafia wykrztusic slowa przy obcej kobiecie.
Po trzecie, niektorzy maja pasje...np gdy zobacza komputer nie interesuje
ich nawet gola kobieta krecaca sie po pokoju.
W takich wypadkach do zdrady jest konieczna zła wola innej kobiety,
o co niestety nietrudno, ale to juz nie wina facetów ;)

Po czwarte napewno jest tez wielu, dla ktorych mimo wrodzonych sklonnosci,
wiernosc jest wazna z potrzeby duszy, milosci czy tez powodu przekonan religijnych,
i mysle ze nie maja wiekszych problemow w tym wytrwac.

Co do kobiet przekonanych ze ich to nie dotyczy...mysle tak samo jak Ty,
ale nie mam prawa im odbierac tej wiary.

"A to że czasem wydaje mi się, że wiem o czym myśli patrząc na inne kobiety doprowadza mnie do SZAŁU!!! Chyba naprawdę lpiej nie wiedzieć o czym myśli ta druga osoba i nie zagłębiać się w mentalność i sposób postrzegania otaczającego świata partnera."

Spojrz na to z innej strony...On pewnie czuje sie zagrozony kiedy w okolicy
pojawa sie facet od ktorego czuje sie gorszy w jakis sposob..
mniej przystojny, mniej zarabiajacy, nie piszacy wierszy czy nie grajacy na gitarze;)

Pozatym chyba popadasz w przesade, wcale nie musi o tym myslec,
czasem moze tylko spojrzec na piekny, podswiadomie przyjemny widok, nie sunujac wcale
zadnych fantazji czy planow
napisał/a: atlanta29 2007-05-20 21:53
Dlugo zastanawialam sie czy w ogole wchodzic tutaj i czy uda mi sie wejsc ale udalo sie...
moze zaczne tak.. jestem mloda wdowa.( no wcale nie taka mloda).i wcale nie gotowa zeby wyjsc ponownie za maz.. ale chce sie podzielic swoimi problemami moze mi troche ulzy..moze ktos podpowie mi jak mam zyc z tym pientnem ktore mnie dotknelo..
Moj maz niestety 5 miesiecy temu zamiast mnie wybral swiatelko w tunelu..Byl to dla nas wszystkich ogromny wstrzas bol i rozpacz ON taki sportowiec nie pijacy nie palacy,uprawiajacy czynnie sport , bieganie treningi siatkowki , basen narty zagle , swoim odejsciem zlamal wszelkie zasady zdrowego trybu zyciaZmarl na zawal serca w samochodzie wyjezdzajac w nocy sluzbowo //ujechal od domu 55 km../ .Byl dla NAS wszystkich wzorem , autorytetem i podpora.Przezylismy ze soba wiele szczesliwych lat, wspolne zainteresowania wspolnych mase przyjaciol wspolne rozjazdy i dzieci juz dorosle (studiujace jeszcze) ktore zawsze byly nasza duma.Madre piekne i przebojowe.(po rodzicach)Kiedy policja przyszla w nocy zawiadomic mnie o wypadku myslalam ze to jakis zart, ze tylko wypadek , ze trzeba natychniast tam jechac i ratowac go..kiedy uslyszalam ze nie zyje swiat zawalil mnie sie na glowe.Byly lzy bol rozpacz a do tego wszystkiego doszedl jeszcze ogromny bunt.dlaczego? dlaczego Bog mi go zabral? dlaczego wlasnie mnie to spotkalo, przeciez mielismy jeszcze tyle rzeczy do zrobienia.. przeciez planowalismy sie razem zestarzec.. DLACZEGO !!!! Dodatkowy bunt poglebil sie kiedy po pogrzebie sprawdzalismy wszelkie papiery i w ksiazeczce zdrowia zauwazylismy ze maz jednak cos tam odczuwal... ze byl u lekarza ze robil EKG ze mial nawet skierowanie do kardiologa (nota bene nasz dobry przyjaciel jest ordynatorem na oddziale kardiologii)ale nikomu o tym nic nie powiedzial..Pewnie ktos powie nie chcial nas martwic ja jednak uwazam zupelnie inaczej zachowal sie jak smarkacz nie mowiac nikomu o swoich dolegliwosciach Ty wiekszy byl moj bol bo obwinialam sie caly czas za jego smierc obwinialam sie za to ze mu nie pomoglam ze nic nie zauwazylam i obwinialam jego ze nie dal mi szansy zeby mu pomoc.Prowadzlismy z mezem razem firme wiec mimo ogromnego bolu po stracie zajelam sie ze zdwojona sila obowiazkami ktore w duzej mierze spoczywaly na mezu i on wykonywal je za nas dwoje.Praca pozwala mi na chwile zapomniec o tragedii jaka mnie spotkala ,Najgorsze byly poranki noce,kiedy musialam zasypiac i budzic sie sama.najgorsze byly chwile kiedy ktos uzalal sie nade mna i wspolczol jak ja sobie teraz poradze albo mowil ze jestem silna i dam rade..to mnie najgorzej wkurzalo..Najgorzej bylo wtedy...kiedy rozmyslalam o tym wszystkim i oczy mialam zapuchniete od lez,a serce chialo roleciec mi sie na kawalki.Zaczelam prowadzic firme zrobilam remonty w firmie, i zajelam sie dlugami o dziwo o ktorych nic nie wiedzialam..ale to juz osobna historia..(myslalam zagubil sie chlopina)Zajelam sie sprawami spadkowymi ktore tez kosztowaly mnie wiele zdrowia bo o ironio losu za to czego drabialam sie przez cale zycie musialam jeszcze za polowe ktore odziedziczylam niby w 50% zaplacic ogromny podatek.Ale i to pokonalam.. Wlasciwie po smierci meza dostawalam wiele razy kopa od zycia ale podnosilam sie z bolem, podnosilam sie z ledwoscia , jednak i to pokonywalam , lecialam kazdego dnia na cmentarz opowadac jaka to jestem dzielna i jak pokonuje wszelkie trudnosci.Kupilam nowy samochod w dniu urodzin meza i tez pobieglam na cmentarz zakomunikowac mu o tym ze to prezent dla NIEGO ze na pewno cieszylby sie.>Sprzedalam swoj samochod , i postanowilam tez sprzedac meza samochod ktory przez jakis czas byl zarekwirowany przez policje bo nie mial waznego przegladu i mial wybita szybe> Ale i z tym sobie poradzilam.Naprawilam zarejestrowalam na nowo i zawiozlam do auto komisu wystawic do sprzedazy..I w tym momencie zaczeo sie kolejne pieklo w moim i tak tragicznym zyciu.Kiedy zawiozlam do do komisu facet kazal mi pozabierac z samochodu jakies tam jeszcze rzeczy ktore nalezaly do meza..Zabralam termos latarke i jakies tam piedy.. zagladnelam tez do schowaka tam gdzie siedzi pasazer i zobaczylam mase papierow,wzielam je nic nie przeczuwajac i dopiero pozniej zanim je mialam wyrzucic postanowilam je przegladnac.Myslalam ze umre.. jak zaczelam czytac .Okazalo sie ze byly to milosne listy do mojego meza od jakies nieznajomej mi kobiety..Okazalo sie ze maz moj niewiadomo czemu wydrukowal je.. a ja niechcacy dowiedzialam sie o nich ich i o romansie ktory trwal dosc dlugo..Niestety nie zabral tej tajemnicy do grobu... Wyczytalam o tym jak to ona kocha JEGO kiedy sie spotykali, jak to nie moze sie uwolnic z tej zakazanej milosci i o tym jak jest zla ze musi nas ogladac na zdjeciach szczesliwych zakochanych i ze to nie ja zabiera na wczasy pod palmy i ze to nia ja trzyma za reke w kinie.Dowiedzialam sie jeszcze wiele przykrych rzeczy o ktorych nie mialalm pojecia.Jedno bylo tylko dla mnie wazne ze skoro ten ktos zna tak wiele szczegolow z naszego zycia to musi byc to ktos bliski z naszego otoczenia Zaczelam dochodzic prawdy zaczelam szperac szukac postaralam sie o wykaz bilingow , pewne fakty wskazywaly mi tylko na jedna osobe..i o ironia po wnikliwym przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw nie myslilam sie... MOJ IDEAL moj WZOR na cale zycie, nie mogl nic podlejszego zrobic, wdal sie w romas na swoim podworku a wiec z moja pracownica..I tu swiat runal mi po raz drugi na leb. On umarl dla mnie raz fizycznie kiedy go tak oplakiwalam i drugi raz psychicznie kiedy okazalo sie ze zylam pod jednym dachem z draniem i oszustem.IDEAL siegnal BRUKU!!! Moja milosc skonczyla sie wypalila, nie potrafie pogodzic sie z ludzka niegodziwoscia z ludzka perfidia.Dziewczyna z ktora spedzalam prawie pol zycia w pracy z ktora rozmawialam o wszystkim wykorzystala mnie moja ufnasc i podlozyla sie mojemu mezowi Jak mozna zaprowadzic dziecko do przedszkola leciec na net pisac milosne listy do zonatego faceta zwlaszcza meza swojej pracodawczyni a pozniej przychodzic do pracy i siedziec razem i smiejac sie popijac sobie kawe, jak mogla patrzac mi w oczy prowadzic podwojna gre, chyba nic bardziej perfidnego nie moglo mnie spotkac..chyba zycie juz bardziej nie moglo mnie doswiadczyc.Bylismy dobrym malzenstwem moj maz ciagle powtarzal mi ze jestem dla niego wazna ze tak bardzo mnie kocha ze dziekuje za to ze nie doswiadczyla nas nigdy bieda choroba i zdrada.Duzo razem podrozowalismy , mielismy wspolne zainteresowania wspolnych przyjaciol i zawsze bylo nam ze soba dobrze ,, nawet w lozku nasz seks byl jak to mowil taki dojrzaly szalony i podobny do wina..Czy mozna byc bardziej zaklamanym On umarl dla mnie na zawsze nie chce nawet pamietac tych cudownie spedzonych wiele lat.. tylko jak z tym zyc? czuje sie zbrukana ponizona i upodlona.Nie musze dodawac ze Ona wyleciala z miejsca z pracyze poszlam do niej do domu i owszystkim zakomunikowalam jej i jej mezowi (0czywiscie dla niego to byl tez wielki szok) ale co z tego ogromny bol i niesmak pozostal..Nie radze sobie z tym wszystkim, korzystam z pomocy psychologa ale i to niewiele pomaga on tak bardzo zranil moja psychike ze nie potrafie z tym zyc..Dzisiaj na etapie buntu .. mysle ze zmarl smiercia taka na jaka sobie zasluzyl ..Pan Bog nie rychliwy ale sprawiedliwy..Nie oplakuje go juz, od miesiaca nie bylam na cmentarzu, jest we mnie tyle buntu i nienawisci jesli placze to raczej uzalam sie nad soba ze bylam taka glupia i nie zauwazylam nic.Uzalam sie nad soba i swoim zafajdanym zyciem po zyciu..ON UMARL DLA MNIE NA ZWASZE ale co z tego kiedy i ja umieram za zycia To on zabija mnie po smierci.. nie jem zaczelam palic papierosy nie spie lykam prochy bo inaczej nie potrafie funkcjonowac,moje wszelkie wartosci legly w gruzach Czy zycie dla mnie jeszcze ma sens?? Ja nie widze...ciezko mi zyc z tym pietnem.. DRAN DRAN I jeszcze raz DRAN!!!!!!!!!!!!!
napisał/a: Patka2 2007-05-21 09:18
atlanta29, współczuję Ci z powodu smierci męża.
To przykre co Cie spotkało.
Jak pisałaś... Pan Bóg nie rychliwy ale sprawiedliwy.....
On zapłacił za swoje grzechy i być może juz nie warto wracać pamięcią do tego co było.
Wiem że bedzie Ci trudno i jest ci trudno. Ale jedynie co mogę napisać,
żebyś zapomniała i starała się dla siebie, dla dzieci. Przecież Ty żyjesz , możesz sobie jeszcze zycie ułożyć.
Tyle juz przeszłaś od smierci mężą, doskonale sobie poradziłaś z tym wszystkim i wierze że dasz sobie dalej radę.
Masz przyjaciół, rodzinę, spędzaj z nimi duzo czasu.
Masz dzieci, doczekasz sie wnuków, rozpoczniesz nowe zycie.
Tylko teraz nie załamuj się. Wiem że mi łatwo tak mówić.
Ale w takich sytauacjach trudno cokolwiek doradzać.

Zycie ma sens dla Ciebie też...!!!!!!!!!!!!!!!!
Daj sobie wiecej czasu,
pozdrawiam i trzymam kciuki
napisał/a: marta1001 2007-05-21 10:13
atlanta 29,
trzymaj się dzielnie.
Czas leczy rany. A leki też bierz - pomagają przeżyć.
pozdrawiam Cię serdecznie,
M.
napisał/a: zapracowana32 2007-05-21 11:00
Twoja historia, to jak scenariusz dobrego filmu, zyczę ci bys mimo wszystko zapomniała o bólu, i zajeła się sobą, pojedź do Spa, odpocznij, wyłącz się, aj tak robięna smutki, uciekam na chwilę by wszystko przemyslec w spokoju, by ludzie nie patrzyli tym swoim zawistnym wzrokiem. Dasz radę, warto życie jest piękne, a że czasami przytłacza niespodziewanie i tak mocno, no cóż, podobno ludzie to najsilniejsze storzenia, tak jest - ty jesteś i wiecz co warto skorzystać z uroków życia.Pozdrawiam i życzę wytrwałości.
napisał/a: anis24 2007-05-21 13:38
Poczytałam sobie kilka postów z tego forum, i widzę wszelakich przeciwników zdrady!!! Nie powiem że ja tez nie należałam do nich...do nie dawna... Gardziłam osobami które zdradzały, uważałam że nie zasługują na drugą szansę w związku i w ogóle miałam bardzo złe zdanie..ale los się obrócił przeciwko mnie...i wystawił na próbę...
We wrześniu poznałam pewnego faceta na czacie, od tamtej pory nie ma dnia byśmy ze sobą nie gadali, przez sms-y, rozmawiając przez telefon czy przez gg. Można powiedzieć że uzależniliśmy się od siebie. kto to przeżył wie co czułam i czuję , i że ciężko się z takiej znajomości wyrwać, chodź próbowałam, uwierzcie mi...Ja ma męża i dziecko, a on ma żonę i dwoje dzieci. Nasze stosunki są bardzo przyjacielskie, rozmawiamy o wszystkim , ale w tych rozmowach nie brakuję też flirtu. Ostatnio spotkaliśmy się po raz pierwszy, było super, jeszcze bardziej go polubiłam, a i on wykazuję bardzo duże zainteresowanie moją osobą, po tym spotkaniu wczoraj było następne. Też było super, gadaliśmy i gadaliśmy i gadaliśmy... on mi się zwierzał z wielu spraw, gadaliśmy o głupotach itd.
Czy można nazwać to zdradą...no cóż , dla mnie tak... bo oszukuję męża... a do zdrady fizycznej nigdy nie jest daleko jeśli spotyka się mężczyzna z kobietą i są sobą zainteresowani..
Nie chcę zrywać tej znajomości bo lubię jak on jest, ale czy myślicie że to może się skończyć na tym że będziemy serdecznymi przyjaciółmi. Gdy się widujemy nie ma podtekstów seksualnych, wręcz przeciwnie.Gadamy jak kumpel z kumplem i bardzo mi dobrze z tym, nawet nie myślę w sumie o seksie z nim, najbardziej czego bym chciała to to żeby mnie przytulił...
Oceńcie proszę tą znajomość tak z postronnego punktu widzenia. Wiem że to nie będzie łatwo, bo w kilku zdaniach nie potrafię przedstawić całej znajomości, jak ona się toczy itd, ale czekam na wasze komentarze.

Pozdrawiam serdecznie
Natalia