CO MOZNA UZNAC ZA ZDRADE???

napisał/a: ANNA67 2007-11-28 13:20
do zurma 35
Wiesz to nie jest tak, że zawsze winien jest mąż. Chociaż mój tak, bo jeżeli się kocha to się nie zdradza. Ja też wybaczyłam, po paru miesiącach emocje już trochę opadły i nie mam już takiej huśtawki nastrojów. Przestań jej nadskakiwać, bo czuje się na wygranej pozycji, niech sama się trochę postara. Jak będzie chciała ratować wasz związek to może przemyśli co zrobiła. Mój tak zrobił i jesteśmy na dobrej drodze.
Żałuję, że nie jestem facetem chętnie bym jej dowaliła, ale nie tylko za to, że chciała rozwalić mój związek, ale i swój, a jej mąż nic nie wie. Kobiety są wredne i faceci też.
Patrz pozytywnie z czasem wszystko się wyjaśni.
napisał/a: zurma35 2007-11-28 16:02
Witaj sarrow mam dzis dola i to bardzo wielkiego zacytuje ci cos co ktos mi powiedzial na innym forum

"Rzadko się widzi, jeśli w ogóle, podobne wpisy do zdradzonej kobiety. Jeśli to kobieta się żali, to nie ma rad "zrób coś żeby mąż dostał od ciebie to czego mu nie dajesz", tylko wieszanie psów na "sk**wiela i tę lafiryndę". A jej pisze się, że na pewno jest wspaniała i niech broń Boże nie da sobie wmówić winy za kryzys małżeński.
Żona jest dla was świętą krową. zawsze niewinna, choćby sama zdradziła (widocznie bidulka nie dostała od męża tego czego pragnęła więc ten mąż sam sobie winien)."

I sie z tym zgadzam.

Moja zona chyba niewie co to jest milosc co to znaczy prawdziwe uczucie, wiesz chcialem zeby mi pokazala ze jej naprawde zalezy, Bog mi swiadkiem ze bardzo chcialem zeby bylo miedzy nami dobrze (jeszcze nie wiedzialem ze sie z nim spotyka) ale nie dawala mi zadnej szansy, teraz rozumiem dlaczego byla taka nie dostepna, taka bez uczucia. Teraz zrozumialem ze nawet niewiem jak bym sie bardzo staral, to i tak nic by z tego nie bylo bo byl ten trzeci. Co mam zrobic? czemu tak jest?????? to ja wiecej sie staram niz ona. Moja wada jest to ze nie jestem wylewnym facetem nie mowie czesto slowa kocham.... bo to tylko zbior liter K O C H A M nic wiecej. Ja wole okazac to w inny sposob. Choc moja zona nie widziala tego, zle mi jest z tym. Wiecie mozna mowic 100razy dziennie kocham kocham a wcale tak nie musi byc. Wiesz bronilem ja usprawiedliwialem, ale sie mylilem a ona znow to wykozystala moja milosc moje serce. Boli mnie to, brakuje mi juz motywacji, wiecej jest przeciw niz za, za bardzo mnie to boli. Myslalem ze jestem slinym facetem ale nie. Powiedziala mi ostatnio ze cale 13lat naszego zwiazku sie na to zlozylo, ze dlatego to zrobila, wiec jaki to mam sens zeby to ratowac??? Skoro byly tylko te zle chwile..... dobrych wcale. Prosilem zone zeby mi pokazala ze jej naprawde zalezy, zeby bylo dobrze miedzy nami, ze chce ratowac nasz zwiazek ale jak na zlosc do dzis jeszcze tego nie zobaczylem, jedyne to to zeby do tego nie wracal i zebym zapomnial tylko to slysze z jej ust, to jest jej jedyne wytlumaczenie. Probowalem ratowac ona niechcial, ale jak sie o nich dowiedzialem to nagle odmienila sie o 360stopni, nagle chce ratowac, nierozumiem tego
napisał/a: Ciarka 2007-11-30 16:49
Zurma35, mądra kobieta i w ogóle mądry człowiek wie, ze miłość to nie piękne słowa, ale madrości człowiek uczy się całe życie, dlatego we wszelkich legendach i baśniach mędrcami są wyłącznie starcy A drugą znaną prawdą jest to, ze niestety bardzo często takich rzeczy możemy sie nauczyć dopiero dzięki wszelkim kryzysom, trudnościom i dopiero ból i cierpienie uczą nas, co znaczy miłość. Duzo napatrzyłam się na takie historie, wchodzimy w dorosłe zycie bez odpowiedniego przygotowania. Ponieważ nasi rodzice zbyt często nie są szczęśliwi w małżeństwie, to nie potrafia nam przekazac odpowiedniego wzorca dobrego związku, a my powtarzamy ich błędy...Dzieki różnym tragediom, zdradom, kryzysom mamy szansę otworzyc oczy i zobaczyc, co oznacza słowo kochać, byc ze sobą......Ja dzięki mojemu nieszczęściu nauczyłam sie bardzo wiele, a między innymi tego, ze piekne słowa sąbardzo często g...o warte
napisał/a: zurma35 2007-11-30 17:43
Witaj wlasnie mija juz piatek.

Tak masz racje kaczka, Dla mnie to byla dobra lekcja zycia, mysle ze dla mojej zony tez.
Wczorej oboje zamknelismy ten temat, temat tego dupka, a ja w koncu jej uwierzylem (posunolem sie do podstepu) i powiem wam upewnilo mnie to w tym ze mowi mi prawde. Moze zachowalem sie jak dran ale teraz juz jej wierze. Zrozumialem jak bardzo ja kocham i myle ze ona tez to zrozumiala....dowodem moze byc to ze sie w pore opamietala. Teraz nic sie dla mnie nie liczy tylko ona i nasza corka, musimy teraz zrobic wszystko zeby bylo dobrze miedzy nami...zeby nasza corka czula sie bezpieczna..... zeby mogla brac z nas wzor, nie ten zly ale ten dobry, duzo pracy i duzo wysilku przed nami, mam nadzieje ze wystarczy nam sil. Dzis juz mnie to tak nie boli sa chwiel ze to wraca ale juz nie z taka sila jak na poczatku.
Duzo o tym rozmawiamy nie jest to temat tabu.

Trzymajcie z nas kciuki
napisał/a: glizda2 2007-12-01 08:18
Witam Darku
śledzę twoją historię od samego początku i nie wiem sama po sobie jaki jest ból gdy jest się zdradzonym ale na pewno ogromny czego ty jesteś przykładaem. ja jestem w zwiazku lat 14 i bywało różnie ale jak na razie zdrady nas omineły, zastanawiam sie tylko kto tu zdradził Ty czy Twoja żona, bo z Twoich wypowiedzi można wywnioskowac ze to Ty czujesz się winny, Ty jej nadskakujesz a ona ze wsojej strony nie robi nic czeka tylko na Twoje posuniecia. Nie chę cię buntowac ale wydaje mi się, że jak napisałeś że kleś spędza noc w waszym łózku dowiadujesz się o tym po dłuższym czasie i dajesz jej po raz kolejny szanse a ona nic nie robi żeby ci pomóc to chyba coś jest nie tak ale miłośc jest ślepa. Mam nadzieję że przez odnowe przysięgi małżeńskiej wszystko się ułozy po twojej myśli trzymam za was kciuki i powodzonka.
napisał/a: zurma35 2007-12-03 10:39
Witam!
Minal weekend i znowu poniedzialek

W sobote bylismy odnowic ta nasza przyciegie, ale jak zaczynam miec coraz wiecej watpliwosc, czy mialo to jakis sens, dlaczego?..... otorz moja zona zachowuje sie dalej tak jak by nigdy nic sie nie stalo, mam wrazenie ze poczula twardy grund pod nogami i po co sie dalej starac. Zaczynaja sie dalej problemy, zaczyna sie czepiac, tak jak to bylo wczesniej, niewiem powiedzialem jej w niedziele ze jak tak dalej bedzie to nie wroze nam dlugiej kariery. Problem sie zaczyna gdy tylko wspomne o tym co zrobila. Ciekawe co by bylo gdybym to ja zrobil czy byla by tak wyrozumiala jak ja????? czy unikala by tego tematu??? czy wypominala by mi to na kazdym kroku?? mysle ze nie, nie dala by mi o tym zapomniec do konca zycia, boli mnie ze ja musze zapomiec, wymazac to z pamiec

Powiecie ze sie czepiam, moze i tak.
Wiecie zdrada fizyczna nie boloi tak jak zdrada emocjonalna, a teraz gdy mysle o tym tak na chlodno to zaczynam widziec wszystko, przeszkadza mojej zonie to ze chodzimy pozno spac ze cie nie wysypja, bo musi rano wstac do pracy, jak on przyjezdzal do niej i siedzial do 1ej w nocy nie przeszkadalo jej wtedy.... (ja mam taka prace ze od poniedzialku do piatku z reguly niema mnie w domu). W sobote chcialem zebysmy gdzies wyszli do znajomych byl problem bo zona musi w niedziele rano wstac bo idzie do pracy... wczesniej tez jej to nie przeszkadzalo, nawet sama mnie do nich ciagnela.... a wiecie dlaczego?? bo on tam byl. Przeszkadzalo jej ze dzwonilem do niej rano 5minut przed budzikiem, chcac ja obudzic i porozmawiac choc chwile, tez byl problem, ze ja budze i ze ona rano niema czasu, ale jak on przyjezdzal do niej rano pod nasz dom to dla niego miala czas. Takich przykladow jest wiecej. Boje sie ze niedam rady ze sie poddam, wiecie co jest jeszcze najgorsze??? to ze moja zona do kazdego kogo spotkala zalila sie jaki to ja jestem niedobry, jak jej jest zenma zle. Ja nikomu sie nie zalilem na nia, do niego tez plakala.... nie rozumiem. Twierdzi ze mnie kocha, ze zawsze mnie kochala... a ja juz niewiem czy ona mowi prawde czy to tylko jej gra??? Poprostu skreslila mnie nie dala mi szansy, nie dala mi czasu, a teraz ona chce tego odemnie. Jak mam o tym zapomiec? jak? jak wymazac z pomiec? Znim rozmawiala a mnie sie czepiala, jemu mowila mile slowa-mi wyzwiska, dla niego miala czas- dla mnie nie, do niego pisala smsy do mnie nie itd. Nagle gdy sie o tym dowiedzialem nagle chciala wszystko naprawiac, nagle nie przeszkadzaly jej moje nerwy, a wczesniej nie moglem nawet odezwac sie glosniej bo to jej przeszkadzalo. Moze to tylko jej gra zeby mi zamydlic oczy???

Tyle watpliwosci i tyle niewiadomych, a ja zaczynam watpic
napisał/a: Ciarka 2007-12-05 17:19
Oj, Zurma, to ona taka sama, jak kochanka mojego m. Całe życie do wwzystkich naokolo narzeka na swojego męża i szuka sobie co chwile kogos na boku, ale jak przyjdzie co do czego, to ona bez niego zyć nie potrafi..... Nie chciałabym ci sprawic przykrości ale dla mnie jest to zwykły fałsz...
napisał/a: zurma35 2007-12-06 06:50
Czwartek

Witam wszystkich

Nie pislem, mam duzo pracy... nawet i dobrze przynajmniej nie mam czasu o tym wszystkim myslec... nie przuchodza mi do glowy zedne glupie mysli. Co u mnie?? wszystko po staremu, boli dalej... wracam do domu siadam i nic nie mowie, zaczynam sie zamykac w sobie, ze spaniem tez mam problem, nie ze nie moge spac tylko duzo wysilku mnie kosztuje polozenie sie do lozka wiedzac ze on tam na moim miejscu lezal, ostatnie dwie noce spalem na kanapie... sex?? tez nie mam ochoty, choc zona sie stara, niewiem dlaczego, teraz dopiero to wszystko zaczelo zemnie wychodzic. Jestem taki nie do zycia.
napisał/a: Maćka 2007-12-06 13:23
Twój stan jest w tej chwili zupełnie zrozumiały. Trzymam kciuki, żebyś doszedł do siebie i stanął na nogi. Wtedy chyba dopiero podejmiesz właściwe decyzje...A póki co... skup sie na wspaniałym prezencie dla córy:), bo pewnie ona strasznie przeżywa to, co sie między Wami dzieje i potrzebuje teraz dużo uwagi i ciepła.
Powodzenia.
napisał/a: zurma35 2007-12-06 20:11
Juz wieczor, dzis niema mnie w domu, nie wracam dzis na noc (taka praca) z jednej strony dobrze bo nie bede musial sie zmuszac do tego zeby sie polozyc do tego lozka, a z drugiej strony zle bo w mojej glowie szaleja rozne mysla..... co moja zona teraz robi? czy jest w domu? a moze on ma zamiar do niej przyjsc..... i sie denerwuje. Wiem to jest zazdrosc ale ta chorobliwa, ta ktora niszczy czlowieka od srodka. Taki byl moj ojciec chorobliwie zazdrosny, no i bil matke, ja to wszystko widzialem i orzyzeklem sobie ze ja nigdy taki nie bede, i udalo mi sie, nie powiem ze nie bylem zazdrosny o zone-bylem ale nie chorobliwie, a terz boje sie ze po tym co sie stalo...co zrobila obudzila wemnie ta zla zazdrosc. Boje sie ze stane sie taki sam jak ojciec ze, bede ja kontrolowal na kazdym kroku.... ze w kazdym bede widzial kochanak, ze jak jej nie bedzie w domu to bede myslal ze sie z kims spotyka... boje sie tego.

Niechce byc jak moj ojciec, ale boje sie ze sobie z tym nie poradze, jak nie odbiera telefonu to sie zaraz denerwuje, a uwierzcie mi ze nigdy taki nie bylam, boje sie ze z tego beda rodzily sie awantury, boje sie ze nie bede sie umial opanowac, juz mam z tym problem.

Co mam zrobic jak z tym walczyc??? jak jej zaufac??? jak uspic znowu ta chora zazdrosc???
Niewiem czy starczy mi sil

Jeszcze na dodatek zlego moja zona od poniedzialku ma urlop no i dowiedzialem sie ze ten du..... tez ma urlop, niewiem jak ja przezyje ten tydzien??? moja wyobraznia juz zaczyna mi platac figle, a co bedzie pozniej???
Ja w pracy corka w szkole a zona w domu. Takiem mam obrazy w glowie, ze ona w domu no i on przyjezdza.

Powiedzcie co mam zrobic jak to przezyc?????
napisał/a: Ciarka 2007-12-07 17:13
Zurma, pomoc ci może tylko to, jesli czas pokaże, ze nic złego sie nie wydarza. Niestety sądze, ze ta nuta niepewności i nieco chorobliwego strachu bedzie nam juz towarzyszyc zawsze......Mój partner mi kiedys powiedział, ze fatalnie sie czuje w moim towarzystwie, bo nawet nie może swobodnie napisac sms-a do kumpla, bo ja mu zaraz musze cos uszczypliwego zasugerowac. Wiem, ze sie czuje zaszczuty ciągłymi podejrzeniami, ale ....ja nie potrafię inaczcej, a sama sobie to wytłumaczyłam w ten sposób, ze przeciez do cholery jasnej zapracował sobie na te moja niufność i teraz ponosi konsekwencje swoich własnych czynów!
napisał/a: zurma35 2007-12-10 16:39
Witam

Milal weekend bylo nawet ok, duzo rozmawialismy rozwiazywalismy nasze watpliwosc. Ale nie do konca jestem przekonany.
Dzis zona jest w domu ma urlop, a mnie caly czas dreczal mysli czy czasem nie spotkali sie czy czasem nie przyjechal do mojego domu, caly czas mnie to dreczy, ja juz jej chyba nigdy nie zaufam, lapie sie na tym ze gdy ona sie do mnie przytula to ja odrazu zadaje jej ptyanie czy do niego tez sie tak przytulala?.... wiem glupio postepuje ale nie umiem tego opanowac, boje sie ze moge tego nie wytrzymac

[ Dodano: 2007-12-14, 22:06 ]
Witajcie!!!

Dlugo sie nie odzywalem duzo pracy, moze nawet dobrze bo mniej myslenia - rozmyslania nad tym wszystkim, nawet jest ok! chodz wyly dni ze przycisnelo mnie do gleby, byly dni ze nie mialem ochoty wracac do domu, nadal nie moge spac w naszym lozku, a co dopiero wejsc do sypialni, wiec spie na kanapie.
Rozmawiamy z zona - probujemy, probujemy isc do przodu ale ciezko to nam idzie i czasem sie cofamy.

Ostatnio zona napisala mi sms-a i napisala ze najwazniejsza jest milosc....ale coz to takiego milosc, spytalem czy ona wie co to jest milosc.... bo ja juz niewiem.
Milosc na dzien dzisiejszy dla mnie to cierpienie i bol... i zastanawiam sie czy milosc jest to cos dobrego czy cos zlego. Moze nie warto kochac nie warto oddawac swojego serca, nie warto obdazyc kogosc miloscia skoro sie pozniej cierpi. Kazdy mowi jakie to wspaniale uczycie "milosc" a dlamnie nie juz nie jest wspaniale. Milosc to bol i cierpienie.

Niewiem jak bedzie dalej moze sie nam uda moze bedzie ok.
Nie znikam z forum bede wam pisal co u nas, jak sie nam uklada.

Chcialem wam wszystkim podziekowac za pomoc w tych zlych chwilach po stokroc dzieki za wszystko jestescie dobrymi ludzimi, a takich nam brakuje

[ Dodano: 2007-12-27, 09:38 ]
Witajcie.

Dlugo nie pisalem, praca, gonitwa przed swietami, i tak zeszlo...
Pisze bo te swieta byly inne inne niz wszyskie... smutne i przygnebiajace... Nic nie jest juz take same, nawet ubieranie choinki nie sprawialo mi przyjemnosc, jak bylo wczesniej. Wiecie z kazdym dniem oddalam sie od zony coraz bardziej, kazdego dnia staje mi sie coraz bardziej obojetna... niewiem co sie dzieje.... czy to jest normalne??? czy tak musi byc???
Wigilja - kiedys byl to wyjatkowy dzien, ja i corka ubieralismy choinke a potem wieczorem wspolna kolacja, a teraz... zwykly szary dzien, zycie niema juz kolorow, jest szare. Powiem wam szczerze ciezko mi z tym zyc i niewiem czy dam rade,