Czy żona mnie zdradza???

napisał/a: sprzedawca_kukurydzy 2008-11-04 17:36
Zrobiłem jak wszyscy radzicie. Powiedziałem, że nie ma co tu kitu wciskać i że nie wierzę w żadne koleżeństwo z ratownikiem. Jak zawsze oburzyła się, że takie rzeczy wygaduję i jazda po poczuciu winy...
Macie rację, że mnie rozmiękczyła do bólu przez te wszystkie lata, że ona biega do obcego faceta, ma mnie w d..., a ja zamiast działać stoję na środku i płaczę.
Dziś znów doszło do sprzeczki, która przerodziła się w awanturę - powiedziałem jej, że jak nie ma zamiaru "przestać się przyjaźnić", to możemy się rozwieść i niech zmyka do ratownika. Nie zrobiło to początkowo na niej wrażenia, a ja zacząłem szukać informacji o rozwodzie w internecie. Czuję że sam rozwód to ciężki kawałek chleba. Nie rozumiem ludzi którzy 2gi raz sie żenią.
Jak przemyślała sprawe, to spytała czy na prawde ma sie wyprowadzać i powiedziałem, że może iść do swojego ratownika. Oczywiście zaparła się że może iść ale nie pójdzie do niego (bo nic ich nie łączy). Posiedziała, pomyślała, i wyszła.
Ciekawe co uradzą? Jak macie rację, to powinien zacząć ja zniechęcać do rozwodu?
napisał/a: Vadera 2008-11-04 17:44
sprzedawca_kukurydzy napisal(a):Zrobiłem jak wszyscy radzicie. Powiedziałem, że nie ma co tu kitu wciskać i że nie wierzę w żadne koleżeństwo z ratownikiem. Jak zawsze oburzyła się, że takie rzeczy wygaduję i jazda po poczuciu winy...
Macie rację, że mnie rozmiękczyła do bólu przez te wszystkie lata, że ona biega do obcego faceta, ma mnie w d..., a ja zamiast działać stoję na środku i płaczę.
Dziś znów doszło do sprzeczki, która przerodziła się w awanturę - powiedziałem jej, że jak nie ma zamiaru "przestać się przyjaźnić", to możemy się rozwieść i niech zmyka do ratownika. Nie zrobiło to początkowo na niej wrażenia, a ja zacząłem szukać informacji o rozwodzie w internecie. Czuję że sam rozwód to ciężki kawałek chleba. Nie rozumiem ludzi którzy 2gi raz sie żenią.
Jak przemyślała sprawe, to spytała czy na prawde ma sie wyprowadzać i powiedziałem, że może iść do swojego ratownika. Oczywiście zaparła się że może iść ale nie pójdzie do niego (bo nic ich nie łączy). Posiedziała, pomyślała, i wyszła.
Ciekawe co uradzą? Jak macie rację, to powinien zacząć ja zniechęcać do rozwodu?


Wierzysz, że młody byczek - ratownik zwiąże się z kobietą z nastoletnim dzieckiem ? Jeżeli ona będzie na niego naciskać to zapewne wystraszy się.
Na Twoim miejscu przygotowałabym pozew o rozwód, zostawiła projekt gdzieś na wierzchu i zapytała żony, czy wie gdzie jest odpis aktu małżeństwa i urodzenia dzieci ( zobaczy że nie żartujesz ). Na drugim forum na którym się udzielasz jest historia bardzo podobna do Twojej http://forum.we-dwoje.pl/topics31/zdradzila-mnie-ciagnac-to-dalej-vt8858.htm - może Ci się przydać.
napisał/a: Rosalee 2008-11-04 18:16
Nareszcie:) Przynajmniej teraz wie, czym moze grozic to ,,kolezenstwo,, . Tak trzymaj i nie uginaj sie.
napisał/a: Ankaaaa 2008-11-04 18:44
no to ciesze sie,ze podjales jakies dzialania,kazde dzialanie jest lepsze od biernosci.byc moze teraz Twoja zona cos sobie przemysli,bo ja do tego po prostu (nareszcie!)zmusiles.strasznie oporna w mysleniu jest Twoja zona...cokolwiek postanowi -Vadera ma racje- projekt rozwodu powinien byc dostepny jej oczom-zeby wiedziala,ze nie zartowales.zycze WAm powodzenia,mam nadzieje, ze sie jednak powoli wszystko wam pouklada.
napisał/a: sprzedawca_kukurydzy 2008-11-04 18:55
Tak, koniec bezczynności i będę działać niezależnie jak to się potoczy.
Zobaczymy...
napisał/a: Malgorzata123 2008-11-04 19:24
Witam,
Śledzę wątek od początku i zyczę Ci powodzenia. Myslę, że wszystko dobrze sie ułoży. Może to być początek pozytywnej zmiany w waszym małzeństwie, ulepszenia go i waszego zbliżenia do siebie. Oczyszczające rozmowy i sytuacje czynią cuda. Pozdrawiam i trzymam kciuki
nixie7
napisał/a: nixie7 2008-11-04 19:54
dobrze :) ,
tylko się nie złam bo wtedy wszystko wróci do punktu wyjścia
i cala wina za "kryzys" spadnie na Ciebie ,
a tak masz szanse coś zmienić :)

powodzenia :)
napisał/a: deedee86 2008-11-04 20:01
Dziewczyny i faceci dobrze Ci radza pokaz jej ze jednak masz jaja i walcz o Swoje.Pozew wydrukuj i zostaw na widoku ona bedzie wiedziec ze jednak nie zartowales i jeszcze jedno moze dziecko zapisz na inny basen co? zeby zonka jak juz bedzie dobrze to i tak kontaktow nie miala z ratownikiem.Zycze powodzenia i trzymam kciukasy Tylko sie nie łam
napisał/a: Frotka 2008-11-04 20:27
Bardzo dobrze zrobiłeś! Gratuluję zdecydowanego działania!
Idealnie to rozegrałeś. Teraz tak jak wszyscy tu radzą, zacznij przygotowywać wniosek itd.
Jestem przekonana, że jak ratownik będzie widział, że nie żartujesz to zacznie ją namawiać do ratowania małżeństwa, bo inaczej za duże zobowiązanie by na niego spadło, a jemu przecież zapewne chodzi tylko o "romantyczne spacery". Myślę, że właśnie teraz jest bardzo duża szansa na to, by żona zaczęła sobie uświadamiać ile dla niej znaczysz. To pewnie potrwa z kilka dni.
A jak syn się w tym wszystkim odnajduje, pewnie widzi co się dzieje?
Trzynaj się, jesteśmy z Tobą!
napisał/a: Vadera 2008-11-04 21:41
sprzedawca_kukurydzy napisal(a):
Jak przemyślała sprawe, to spytała czy na prawde ma sie wyprowadzać i powiedziałem, że może iść do swojego ratownika. Oczywiście zaparła się że może iść ale nie pójdzie do niego (bo nic ich nie łączy). Posiedziała, pomyślała, i wyszła.
Ciekawe co uradzą?


W rezultacie jakie jest stanowisko żony ( a raczej jej ratownika ) ?
napisał/a: Helbeen 2008-11-06 15:11
sprzedawca_kukurydzy napisal(a):Jak przemyślała sprawe, to spytała czy na prawde ma sie wyprowadzać i powiedziałem, że może iść do swojego ratownika. Oczywiście zaparła się że może iść ale nie pójdzie do niego (bo nic ich nie łączy). Posiedziała, pomyślała, i wyszła.
Ciekawe co uradzą? Jak macie rację, to powinien zacząć ja zniechęcać do rozwodu?


Nie rozumiem, dlaczego ona wyszła a Ty sie na to zgodziłeś. Rada na przyszłość. W takiej sytuacji możesz zawsze powiedzieć, że jeśli wyjdzie to uważasz wasz związek za zakończony. To wy macie "uradzić" co zrobić, nie On z Nią. Jeśli po takim stwierdzeniu ona wychodzi w to musi wiedzieć, że nie ma juz gdzie (do kogo wracać). Nie namawiam do wymiany zamku w drzwiach, choć też jest to sposób.
Są granice, dla których twoja zgoda na ich przekroczenie oznacza upokorzenie. Nie możesz na to pozwolić, bo potem ani Ty sam, ani Ona nie będzie Ciebie szanowała. Myślę, że te granice już zostały przekroczone. Czy kobieta, która nie szanuje swojego mężczyznę może go kochać? To oczywiście pytanie do kobiet, ale myślę, że już nie umie.
Minęło kilka dni, napisz co dalej.
millka7
napisał/a: millka7 2008-11-06 21:12
W Twoich wypowiedziach widać, że jesteś mądrym człowiekiem, ale niestety nikt nie jest aż tak mądry, żeby wiedzieć co naprawdę tkwi w myślach drugiego człowieka. Rozmawiałeś z żoną, przedstawiłeś swoje odczucia, a ona dalej uparcie zaprzecza, że cokolwiek ją z ratownikiem łączy. :mad:Ciężka sprawa, ale albo Twoja żona jest tak wyśmienitą kłamczuchą i aktorką, albo sama nie wie co się z nią dzieje (nie można kochać kogoś szczerze jeśli woli się towarzystwo kogoś innego). Myślę, że sprawa jest prosta (oczywiście wiem, łatwo powiedzieć komuś kto nie jest w takiej sytuacji), ale ostatni raz powiedz (lub napisz w smsie), że ją kochasz, ale nie możesz znieść że woli spędzać czas z innym mężczyznom i dlatego nie zamierzasz stawać jej na drodze do szczęścia i proponujesz "polubowny" rozwód. Musisz być pewny tego co mówisz, żadnych dyskusji. Pozostaje ustalenie jak będziecie dzielić się opieką nad dziećmi (z kim będą mieszkały). Myślę, że najsprawiedliwiej będzie jeśli dzieci zostaną wraz z osobą która z nimi będzie mieszkała w Waszym obecnym mieszkaniu, a druga osoba wynajmie mieszkanie. Wspólne mieszkanie bez zmiany obecnej sytuacji a więc rezygnacji z krępującej znajomości żony nie ma sensu...... :cool: Życzę dużo spokoju, konsekwencji i cierpliwości........ "Rana lepiej się goji kiedy oczyści się ją z bakterii"...:D