Czy żona mnie zdradza???

napisał/a: Rosalee 2008-11-08 21:48
A ja uwazam, ze wina lezy zawsze po obu stronach. ZAWSZE. Choc w tym wypadku stoje po stronie sprzedawcy, o ile wszystko wyglada tak jak opisuje.
napisał/a: deedee86 2008-11-08 21:50
Rosalee napisal(a):A ja uwazam, ze wina lezy zawsze po obu stronach. ZAWSZE. Choc w tym wypadku stoje po stronie sprzedawcy, o ile wszystko wyglada tak jak opisuje.


dokladnie to samo uwazam i tez tak sadze zreszta co bede sie powtarzac pare postow wyzej pisze
napisał/a: Rosalee 2008-11-08 21:54
Dokladnie, sorry deedee, nie zauwazylam Twojego postu.
napisał/a: deedee86 2008-11-08 21:55
nie ma za co
napisał/a: anaa82 2008-11-08 21:56
Dla mnie nie ma żadnego wytłumaczenia dla takiego zachowania, i absolutnie nie mam nawet zamiaru próbować ją zrozumieć dlaczego zachowuje sie jak skończona suka. Wątek śledze od początku ale jakos nie miałam siły sie wypowiadac na ten temat bo jak tylko sobie wyobraziłam calą tą sytuacje to krew mnie zalewała.
Zgadzam sie ze czesto jest tak ze wina jest po obu stronach, ale nie zawsze. Mąż mógł sie starać, byc cudowny, ale wdarła sie rutyna po tylu latach, spedzała duzo czasu z tym trenerem, zaczął jej słodzić, komplementować, była adorowana, i sie zadurzyła, bo wiadomo ze na poczatku znajomosci komplementy inaczej działaja jak po 10 latach, i nie sa takie intensywne jak sie mieszka pod jednym dachem tyle lat. Mąż niczego sie nie domyslał, niczego nie zmieniał bo myslal ze wszystko miedzy nimi dobrze sie układa, bo ona z nim przestała rozmawiac i nie mówiła ze cos jest nie tak. Ba, ona dalej twierdzi wręcz ze wszystko jest bajecznie, ze kocha męża a to tylko kolega a on sie czepia.
napisał/a: sarna3 2008-11-08 23:35
Ana,nic dodać nic ująć~!
napisał/a: Mari 2008-11-09 15:55
Tak...każdy przedstawia swoja wersję :) i pasuje !.

1 Ona winna /On nie .
2 On winien/ Ona nie.
3 Oni winni .

a zainteresowany ma to gdzieś ???.

Ja zawsze podchodzę do jednostronnych wypowiedzi ostrożnie i jak nie dostanę odpowiedzi
jest to dla mnie sygnałem ,że ta osoba nie mówi całej prawdy , tylko "swoją prawdę ".
napisał/a: Helbeen 2008-11-10 00:45
Mnie też często brakuje obrazu postrzegania drugiej strony. Czasem bardzo chciałbym wiedzieć co myśli druga strona. Ale z doświadczenia wiem, że to postrzeganie także nie jest obiektywne. W oczach jej znajomych chyba jestem właśnie takim "wrednym facetem", ale nigdy nikt z nich nie chciał tego skonfrontować z tym jak ja to postrzegam. Ok, prawda jest gdzieś po środku ... ale bliżej którego końca?
napisał/a: Malgorzata123 2008-11-10 08:18
W każdym związku jest tak, że jak jedna strona zmienia się na gorsze to zmiana taka jest uwarunkowana wieloma czynnikami, między innymi zachowaniem partnera, warunkami życia, ogólną atmosferą w domu. Masz rację wina nigdy nie leży po jednej stronie, ale bywa tak, że bliżej jednej. To nigdy nie podlega obiektywnej ocenie, no może terapeuty małżeńskiego. Gdy moja przyjaciółka była blisko rozwodu my oczywiście wieszałyśmy psy na jej mężu, ale z pełną świadomością, żę wina jest po środku. Ona też była tego świadoma. Może dzięki temu w końcu się dogadali.
napisał/a: MichalXX 2008-11-10 21:22
A ja napiszę coś przewrotnego - nie usprawiedliwiając nikogo ani nie oskarżając - nie uważacie, że czasami mogło być też tak, że on był dla niej za dobry? Kochał ją, robił wszystko co chciała, a ona była świadoma tego, że przecież on ani jej nie zostawi, ani nic bo tak bardzo ją kocha... Nawet z opisu jej reakcji (choć wiem, ze to opis jednostronny) wynikło wręcz jej zdziwienie - "jak to kochanie, przecież ja tylko chodzę z nim na nocne romantyczne spacery, o co masz pretensje..." takie jakby sens tej wypowiedzi wyszedł...

Nie chcę zrzucać winy na nią ale nie uważacie, że jest coś w tym co napisała Mari - rutyna. Ale rutyna to także mogła być w tym sensie, że on był wobec niej zbyt uległy, za bardzo mógł ją kochać, zbyt bezgranicznie wierzyć.... A ona? Święcie przekonana, że i tak nic nie zrobi, nie zareaguje... bo to taki misiooo...
napisał/a: Vadera 2008-11-10 21:45
Michal_X napisal(a):

Nie chcę zrzucać winy na nią ale nie uważacie, że jest coś w tym co napisała Mari - rutyna. Ale rutyna to także mogła być w tym sensie, że on był wobec niej zbyt uległy, za bardzo mógł ją kochać, zbyt bezgranicznie wierzyć.... A ona? Święcie przekonana, że i tak nic nie zrobi, nie zareaguje... bo to taki misiooo...


Michale,
moim skromnym zdaniem problem polega na tym, że żona sprzedawcy kukurydzy coraz dalej i dalej przesuwała granice poza którą nie powinna się nigdy znaleźć. Jej mąż obserwował przecież wyraźne i oczywiste dla każdego inteligentnego człowieka symptomy fascynacji ratownikiem.
Jego wina polegała na tym tylko - że odpowiednio wcześnie w kategoryczny sposób nie sprzeciwił się kontynuacji tego romansu, łącznie z usunięciem pretekstu do spotkań żony z ratownikiem ( wypisanie syna z treningów ). Być może jego sprzeciw nic by nie dał, ale wybacz, obserwacja tego że żona wybiera się na nocną randkę jest żałosnym końcem każdego związku.

Po 17 lat mojego małżeństwa mogę powiedzieć, że trzeba dużej samokontroli, silnego charakteru i głębokiego uczucia do małżonka, ażeby nie skorzystać z okazji z kolegą/koleżanką w pracy, ratownikiem/ratowniczką etc. Ale mnie się udało wytrwać i jestem z tego dumna, gdyż trzeba myśleć mózgiem a nie penisem/pochwą.
Zauroczenie ratownikiem minie, szansa, ażeby ratownik został nowym stałym partnerem i ojczymem jest znikoma ( liczona w promilach ), szansa na zniszczenie dotychczasowego związku ogromna - niemal 100%.

Bo co zostanie żonie sprzedawcy po nieuchronnym rozstaniu z ratownikiem ?

Rozgoryczony mąż, który już nigdy nie zaufa ? A może będzie rozwód z wyłącznej winy żony i samotne wychowywanie dzieci ?
Czy warto dla kilku miesięcznego romansu, kilkunastu orgazmów z młodym ratownikiem ? Odpowiedź oczywista.

Dla mnie wina osoby zdradzającej jest oczywista i wyłączna.
Jeżeli jest Ci źle to najpierw rozmawiaj z partnerem i spróbuj naprawić to co jest między Wami zepsute, jeżeli nie udało się naprawić to rozstań się z nim i dopiero potem szukaj kogoś nowego, nie raniąc męża/żon y zdradą z kochanką/kochankiem.

Przerzucanie winy na zdradzanego jest bez sensu, to tak jakby powiedzieć zgwałconej dziewczynie, trzeba było nie prowokować gwałciciela, to twoja wina bo .........
napisał/a: Mari 2008-11-10 22:16
Vadera napisal(a):
Jeżeli jest Ci źle to najpierw rozmawiaj z partnerem i spróbuj naprawić to co jest między Wami zepsute, jeżeli nie udało się naprawić to rozstań się z nim i dopiero potem szukaj kogoś nowego, nie raniąc męża/żon y zdradą z kochanką/kochankiem.


podpisuję się pod Twoimi słowami be żadnego "ale" :)