Dlaczego odszedł?

napisał/a: zmartwiona 2008-02-21 00:03
oj oj dziewczyny widzę,że dysputa trwa.
Syla ja nie mam takiego problemu,że się odzywa u mnie jest kompletna cisza. Ciekawa jestem jak się to dalej potoczy...
musze na nowo na nogi stanąć bo on mnie kompletnie zniszczył i nie moge sobie na to kolejny raz pozwolić aby tak mnie ktoś pogrążył...
pozdrawiam :)
napisał/a: osiemm 2008-02-21 18:20
a dziewczynki, znacie tą piosenkę :>? :D

http://youtube.com/watch?v=t4PGTsyLBgs
napisał/a: niezorientowana 2008-02-21 21:28
no a do mnie zadzwonił dzisiaj...co tam, jak tam, taka gadka szmatka...Dalej trzymam się swojego postanowienia, odpowiadam jak on zapyta, pierwsza sie nie odzywam, nie zagajam:D trzymajcie się dziewczynki:)
napisał/a: zmartwiona 2008-02-22 19:25
a do mnie się nie odezwał nawet nie chce słyszeć jego głosu a ni czytać jego wiadomosci!!!!:(
napisał/a: niezorientowana 2008-02-22 20:09
a dzisiaj mms i dwa telefony...drugi z informacją, że jedzie balowac:/ ale w głosie, jakby milszy, normalniejszy...dalej tylko reaguję a nie inicjuję:)
zmartwiona, chciałabym nie chciec...a ja nazwyczajniej w świecie nie potrafię nie chciec kontaktu...mimo, że to boli...
napisał/a: olcia1990 2008-02-23 00:11
Prawda jest Aniu taka, że koleś ma jakiś nagły problem, który przekreślił wszystko. Może to być zdrada, może nałóg - ale może to być też ciężka choroba, o której nagle się dowiedział. Może nie chciał obarczać Cię opieką nad nim czy coś... Przecież oczywistą rzeczą jest, że jego zachowanie nie było normalne i tak sie nie robi! Może jego rodzice byli przeciwni waszemu wspólnemu mieszkaniu? Może zrozumiał potęgę odpowiedzialności podczas mieszkania razem? Myślę, że facet potrzebuje teraz czasu, aby wszystko przemyśleć, ułożyć - i może wtedy, gdy to zrobi, powie Ci, o co chodzi.
napisał/a: princesss84 2008-02-23 10:05
Olciu ja nie wierze w ich problemy i choroby to nie telenowela brazylijska tylko zycie i tak naprawde to bardzo malo jest facetow ktorzy majac problem czy ciezka chorobe opuscili by partnerki zeby je odciazyc. ale zeby oskarżyc partnerke ze to jej wina to bardziej sie zgodze. acha no i oni nie wiedza czego chca to q ma wiedziec? mama babacia xsiądz - spowiednik? bez przesady prosze...
napisał/a: osiemm 2008-02-23 13:23
opowiem wam co mi się przytrafiło kilka kilka dni temu. wciąż nie mogę tego przegryźć, otóż:
On wyjechał na delegacje z kolegą. Kupił sobie słuchawki, zainstalował skype z moją pomocą (on-line). Po czym zaczęliśmy rozmawiać, o wszystkim, że się nie odzywał, przez tydzień bo nie wiedział czy ja chce go słyszeć(typowa wymówka-zwalenie winy na mnie), o naszym hobby (przez które się poznaliśmy), spytał czy poznałam kogoś kiedy byłam na feriach u kuzynki. Zapytałam co tam u niego...w podtekście czy będzie jest coś między nim a tą kobietą przez którą nie jesteśmy razem...nabrał wody w usta-twierdząc, ze nie może o tym mówić bo jego kolega siedzi i słucha...ok. Zeszliśmy znów na temat hobby...powiedział, że pokaże mi cośtam jak się z nim spotkam, udałam, że tego nie słyszałam, po czym stwierdził, ze fajnie że ma skype bo będzie mógł ze mną teraz codziennie rozmawiać godzinami :/.........
No ale meritum sprawy...powiedziałąm mu, ze nie pogoba mi się pewna jego rzecz(związana z tym hobby właśnie) że to nie jest w moim typie itp...on generalnie stwierdził, że jemu się podoba, ale mam racje nie jest to ideałem - choc niektórzy ludzie dają się nabrać, że jest. ok....poczym wyszłam z pokoju po coś do picia. kiey wróciłam, słyszałam jego rozmowe z kolegą (nie wyłączył skype). usłyszałam coś takiego...'wiesz gadałem z kumpelą o tym, i ona mówi, ze to się jej nie podoba, ze to jest przesadzone, śmiać mi się zachciało, bo ja właśnie uważam że to jest ZAJEBISTE i nikt takiego nie ma, ona chyba nie wie co mówi'....i się rozłączył ;/
myślałam, że mnie szlag trafi.....zadzwonił jeszcze raz - rozmowa się nie zbyt toczyła i się pożegnaliśmy.

co ja sobie teraz mysle, ze facet nie ma do mnie szacunku i zaufania za grosz. ja byłam wobec niego szczera, z resztą jak zawsze, a ten mnie potraktował jak idiotkę. obrobić mi dupe przy tak błahej sprawie?? wiem, że on nie znosi krytyki, tylko pytanie czy zachowuje się tak zawsze, czy chciał się ze mnie pośmiać. hello? totalnie stracił w moich oczach....wiecie na pewno co czuję. straszne rozczarowanie. wiem, ze on często kłamał ludzi, lub wystawiał i często w białych rękawiczkach tak, żeby go lubili, ale nie myślałam Że MNIE TEŻ TAK POTRAKTUJE, lub cały czas traktował.

wczoraj dzwonił, nie odebrałam bo nie wiem jak się zachować?
zostawić go bez słowa wyjaśnienia, po prostu przestać się odzywać. czy topornie wytłumaczyć i uświadomić mu jaką jest świnią? powiedzcie mi cobyście zrobiły na moim miejscu?
napisał/a: viki82 2008-02-23 13:33
Laska ja Ci cos powiem, on jako kobiete ma cie gdzies, lubi z toba gadac, macie wspolne hobby ale chociazby na podstawie tego co napisalas w ostatnim poscie. On cie uwaza za kolezanke. Jak facet mowi do kolegi "gadalem z kumpela" to tak wlasnie mysli. A tak btw robisz z igly widly. Z grzecznosci i z tego ze cie wlasnie szanuje a nie chcial jakos strasznie sie klocic przyznal ze ma jakies wady (to cos) ale w glebi duszy mysli ze to jest super hiper. Ty to przezywasz jakbys miala 15 lat a nie byla na studiach. Opanuj sie troche. To jest FACET. Niemniej jednak bardzo Cie lubi i tyle. Gdyby wlasnie cie kochal czy cos to by nie mowil tego kumplowi w taki sposob.
napisał/a: osiemm 2008-02-23 14:04
Lubi? dzięki za takie lubienie, przytakuje, żebym się poczuła lepiej, dałą się namówić na spotkanie i bzykanie.......może przesadzam, ale przemawiają przeze mnie wciąż uczucia, niepewność, nadzieja (wiem, matką głupich) i to, że nie wiem czego chce właściwie ;/.

no ale co teraz.bo podejrzewam, ze się jeszcze odezwie, a jak się nie odezwie to tak czy siak spotkamy się (w sprawach hobby, w dużym towarzystwie) w najbliższym czasie.... nie chce mi się już DZIAŁAĆ, to chyba była jego ostateczna wtopa. bleee
napisał/a: dazy 2008-02-23 14:46
Moja historia wygląda tak: wszystko zaczęło się dwa tygodnie temu, kiedy to chłopak powiedział, że już nie chce ze mną być Chciałabym Go odzyskać, chciałabym żeby wrócił, ale jak mam to zrobić?????? Cała historia zaczęła się 3,5 roku temu. Ja studiowałam na drugim roku, On na pierwszym. Na jednej z przerw dojrzał mnie i zapragnął poznać. Jednak zabrakło Mu odwagi by do mnie podejść i zagadać. I w ten oto sposób minęły 3 lata. Nie miałam pojęcia o Jego istnieniu do czasu kiedy to pewnego listopadowego dnia otrzymałam wiadomość na naszej klasie. To był On. Studiowaliśmy na tym samym kierunku, dzięki czemu zapisując się do szkoły przypadkiem mnie zobaczył i postanowił napisać. Przez pierwszy tydzień mnóstwo do siebie pisaliśmy, muszę przyznać, że z nikim tak dobrze mi się nie korespondowało jak z Nim. Potem zaczęliśmy się umawiać. Było super, oboje jakby zaczarowani, żyć bez siebie nie mogliśmy, On zaczął marzyć w wspólnych wakacjach, o wspólnym realizowaniu marzeń i w ogóle. Czasami miałam wrażenie, że za bardzo wybiega w przyszłość, nie wiem dlaczego, ale gdzies tam w podświadomości wiedziałam, że nie doczekamy się realizacji tych planów. Ale kontynułując... spędziliśmy razem Sylwestra, dokładnie w Nowy Rok, 01.01.2008 oficjalnie staliśmy się parą Przy Nim poraz pierwszy w życiu poczułam się szczęśliwa, ale sielanka nie trwała zbyt długo Po miesiącu,... boshe, pomóżcie mi to zrozumieć, bo to co teraz napiszę jest dla mnie jakąś abstrakcją Rozmawiałam z Nim we wtorek na gg. Powiedział mi, że Mu smutno, bo nie ma mnie przy Nim i że ten smutek jest silniejszy od Niego a dnia następnego, w środę, jak ręką odjął, przestałam dla Niego istnieć, przestał o mnie myśleć, przestał za mną tęsknić, stałam się nieważna i postanowił ze mną skończyć Kiedy piszę o tym łzy cisną mi się do oczu, bo za cholerę nie mogę zrozumieć, jak można tak z dnia na dzień?? Chciałam dać nam drugą szansę, On powiedział, że byłby głupi gdyby z niej nie skorzystał, ale już dnia następnego zmienił zdanie. W ogóle mieliśmy się tego dnia spotkać, ale oczywiście chciał to przełożyć, niby na walentynki. Nie wiem czemu, ale ja wiedziałam, że jeżeli nie spotkamy się tego dnia, to w walentynki już na pewno nie. W końcu udało mi się Go przekonać do tego spotkania, zresztą sam je zaproponował dzień wcześniej. Kiedy się spotkaliśmy, powiedziałam Mu, jak wyglądałby scenariusz gdybyśmy faktycznie przełożyli nasze spotkanie na walentynki. Wyglądałoby to w ten sposób, że Walentynki przełożyłby na weekend, weekend przełożyłby na kolejny i w ten oto sposób już byśmy się nie spotkali... oczywiście on zaprzeczył, zapytał mi się skąd ta pewność, twierdził, że jestem w błędzie,... ale zgadnijcie na czyje wyszło? Niestety, poraz kolejny miałam rację, to było nasze ostatnie spotkanie Przestał się do mnie odzywać, pisać, mało tego, przestał odpisywać na moje smsy, na gg odpisuje co 15 min o ile w ogóle to robi, jak sam powiedział "spływa to po mnie jak po kaczce" Najbardziej boli mnie to, że tak bardzo się zmienił w stosunku do mnie, miałam go za szczerego i uczciwego faceta, teraz mam wrażenie, że kręci i oszukuje. Unika kontaktu ze mną, na gg nigdy nie ma czasu, kiedyś to do północy mogliśmy ze sobą gadać a teraz wiecznie zajęty... nie ma dla mnie nawet 5 minut. Tak bardzo mi na Nim zależy, dzięki Niemu znalazłam sens życia, dla Niego byłam gotowa zrezygnować z wyjazdu do Stanów, o którym marzyłam od dziecka, nadał rytm mojemu życiu... Jego kolega twierdzi, że jeżeli Go kocham to powinnam walczyć, ale jak mam to zrobić, kiedy On nie chce się ze mną spotykać, na dodatek mieszkam 40 km od Niego. Poza tym, kiedy On mnie tak olewa, to tracę zapał, zniechęca mnie to i pogrąża w bezradności. Ja już nie wiem co mam robić. Pierwszy raz w życiu spotkałam faceta, który odpowiadałby moim oczekiwaniom, nie żebym była jakaś wymagająca, po prostu jest typem faceta, który nie pije, nie pali, jest religijny a dzisjaj ciężko o takiego. Wiem, że forum, to może nie najlepsze miejsce na tego typu wyznania, być może nikt na tego posta nie odpowie, nie doradzi... Mówi się, że człowiek nie wie co ma póki tego nie straci... to prawda, bo wraz z "moim" chłopakiem straciłam wszystko cel, sens, marzenia, zdrowie, spokój... Nie chcę tak żyć Proszę, powiedzcie co mam robić? Jak Go odzyskać? Mówią, że nie ma rzeczy niemożliwych, że wiara czyni cuda, że nie można rezygnować z celu, tylko dlatego, że jego osiągnięcie wymaga czasu, że nie można się poddawać... Pomóżcie mi zrozumieć, dlaczego tak z dnia na dzień? Niech mi ktoś to wytłumaczy, bo dla mnie to za trudne! Pewnie większość z Was napisze mi żebym dała sobie z Nim spokój, że On na mnie nie zasługuje, że nie jest wart tego wszystkiego. Ja o tym wszystkim wiem i robię wszystko by o Nim nie myśleć i zapomnieć, ale przychodzi mi to z wielkim trudem. Nie jestem już nastolatką, zdaję sobie sprawę, z tego że jestem w beznadziejnej sytuacji i że nie powinnam się łudzić, bo tego typu powroty zdarzają się tylko na filmach, ale ja wciąż mam nadzieję. Na dzień dzisiejszy staram się do Niego nie odzywać, jak to mówią "nic na siłę", wiem bowiem, że takim ciągłym nachodzeniem, pisaniem, głuchaniem i nakłanianiem do spotkań mogę go tylko jeszcze bardziej do siebie zniechęcić. Może właśnie powinien odczuć mój brak? Z drugiej strony wiem, że nie mogę zupełnie urwać kontaktu, bo całkowicie o mnie zapomni. Ech, czyżbym była w sytuacji bez wyjścia? Jak mam sobie ulżyć? Jak odzyskać spokój? Jak odzyskać Jego? Co robić? Jak postepować? Co mówić? Jak się zachowywać? Może macie jakiś pomysł na to by do mnie wrócił? Wiem, że nie ma innej, więc może jest jakaś szansa? Pomóżcie plisssss
napisał/a: viki82 2008-02-23 15:00
no coz dazy.... w Twojej sytuacji zasadnicze pytanie brzmi co sie stalo. Dlaczego tak nagle zmienil zdanie. W sumie moze doszedl do wniosku ze jednak go do Ciebie nie ciagnie, moze przeszkadza mu roznica wieku, moze wlasnie to ze razem studiujecie, a moze ma kogos innego. Rozumiem ze zadawalas mu to pytanie i nie dostalas odpowiedzi?
W kazdym razie uzyskanie odpowiedzi na to pytanie jest najwazniejsze. Porozmawiaj z nim szczerze, naciskaj bo poki sie nie dowiesz dlaczego zmienil stosunek do Ciebie to nic nie poradzisz a jakiekolwiek Twoje dzialanie moze Ci zaszkodzic tylko.
Przykro mi to pisac ale z tego co tu napisalas wynika ze on po prostu stracil Toba zainteresowanie. Bo to jednak krotki okres gdy byliscie razem. Z drugiej strony na pocieszenie moge Ci powiedziec ze moja bardzo dobra przyjacioolka mialam podobna sytuacje, z tym ze facet jej powiedzial ze lepiej bedzie dla niej jak sobie podaruja, ale po jakims czasie (bez kontaktu prawie i kiklu miesiacach od tej rozmowy) ona sie dowiedziala ze mial jakies problemy z narkotykami. Wyjasnili sobie wszystko i sa szczesliwa para ( a wczesniej tez ich zwiazek sie dopiero zaczynal). Tylko ona na niego w koncu nacisnela o co chodzi....