... i co dalej???

napisał/a: ala30 2008-04-18 12:27
Greg,
Właśnie na taką odpowiedź czekałam... bezpośrednią i rzeczową...(ten kopniak w zadek zabrzmiał bardzo przekonująco i realnie) ;)
Małżeństwo to jeden wielki kompromis...
Jesli mogę prosic równiez o namiar na lekture to byłabym wdzięczna..
Pozdrawiam
napisał/a: ala30 2008-04-18 12:32
Aniu...
dała mi do myslenia odpowiedź Grega...z reszta myśle nad tym nie od wczoraj...i szczerze mówiąc, trochę miałam dosyć takiego poklepywania po ramieniu i stwierdzeń w stylu "bedzie dobrze" , "rozstan się".... nie sztuka sie rozstac... to najprostrze rozwiązanie... a jak to przeczytałam chyba w pierwszej odpowiedzi Grega... "instynkt zwierzęcy" (nieopanowany z reszta jak sie okazuje u mnie) ;) moze jest jednak do opanowania....
pozdrawiam :)
napisał/a: Aniu 2008-04-18 12:36
ala30 napisal(a):Aniu...
dała mi do myslenia odpowiedź Grega...z reszta myśle nad tym nie od wczoraj...i szczerze mówiąc, trochę miałam dosyć takiego poklepywania po ramieniu i stwierdzeń w stylu "bedzie dobrze" , "rozstan się".... nie sztuka sie rozstac... to najprostrze rozwiązanie... a jak to przeczytałam chyba w pierwszej odpowiedzi Grega... "instynkt zwierzęcy" (nieopanowany z reszta jak sie okazuje u mnie) ;) moze jest jednak do opanowania....
pozdrawiam :)


Moze masz racje... dla mnie niestety jedno pytanie pozostaje bez odpowiedzi.. Czy ja go kocham... bo wydaje mi sie ze Nie... juz nie... a skoro nie... to czy warto walczyc... czy jest o co walczyc... rozstac sie nie potrafie, to pewne, czuje dokladnie to samo co ty...Mój dylemat polega własnie na tym.... brak satysfakcji (wiem egoizm się kłania) i niechęć zranienia tych w sumie najbliższych...jesli chodzi o rozłakę.. to mam do tego okazje... i ... rzeczywiscie tesknie.... ale jak tylko zobaczę swoją "drugą połówke" czuje żal, litość i .... instynkt macierzynski...wiem , ze cięzki temat i mało chetnych którzy mieliby cokolwiek do powiedzenia w tej sprawie, w gruncie rzeczy zostaję z podjęciem decyzji sama ( to zrozumiałe),
napisał/a: ala30 2008-04-18 12:43
Aniu,
tak zgadzam się... i boję zrobić coś głupiego.... boję się tego ze doprowadze do rozwodu , nawet jak bede z kims znowu za 10 lat bedzie ten sam brak chemii, motylków itd (a moze nawet wczesniej) , a nie chciałabym żałowac i miec na dodatek na sumieniu swojego męża , który mnie kocha , który jest dla mnie zawsze a ja sie pogubiłam w tym wszystkim... jak sie odnajde to podejme decyzje...a Ty jaki masz plan działania?
napisał/a: Aniu 2008-04-18 12:52
ala30 napisal(a):Aniu,
tak zgadzam się... i boję zrobić coś głupiego.... boję się tego ze doprowadze do rozwodu , nawet jak bede z kims znowu za 10 lat bedzie ten sam brak chemii, motylków itd (a moze nawet wczesniej) , a nie chciałabym żałowac i miec na dodatek na sumieniu swojego męża , który mnie kocha , który jest dla mnie zawsze a ja sie pogubiłam w tym wszystkim... jak sie odnajde to podejme decyzje...a Ty jaki masz plan działania?


boze... nie wierze poprostu... myslalam, ze to tylko ja jestem takim tchorzem (jak nazwano mnie na innym forum) wiesz... ja postanowilam, ze czas musi bec dalej... bo co innego moge zrobic... naprawde chyba nic... a rady w stylu daj wolnosc mezowi... mozna wsadzic miedzy bajki (bo i ja i ty chyba dobrze wiemy jak oni nas kochaja... )nigdy nie powiem mojemu mezowi prosto w oczy, ze to koniec, bo nie moge... kiedy on na mnie patrzy i mowi... ty nigdy nie bedziesz kochala tak jak ja.. najgorsze jest to ze wiem doskonale, ze on mowi to szczerze... na szczesie nie mam dzieci, chociaz ktos mi poradzil, zebym sobie zrobila na ratunek malzenstwu... czasem marze o tym zeby maz zalatwil to za mnie, ale jak czytam twoja historie, to wydaje mi sie, ze moj z milosci do mnie tez by wybaczyl... czasem mam dni, kiedy wydaje mi sie ze wszystko jest ok, ale niestety budze sie nastepnego dnia, i nie chce mi sie isc do pracy, nie chce mi sie zyc... bo wydaje mi sie ze nie mam celu, nie ma sensu... ciezko... bardzo... mozna sie starac ratowac to co jest, ale ciezko poradzic sobie z wlasnymi myslami...:(
napisał/a: greg 2008-04-18 14:16
z tego co czytam, Alu i Aniu, to widzę syndrom braku prawdziwego faceta.

Sam jestem zdradzony przez żonę, która właśnie poszukiwała takiego twardziela na "boku", zrozumiała dopiero wtedy gdy jej powiedziałem, że już jej nie kocham i chcę odejść. Doskonale rozumiem waszych mężów, bo jestem taki jak oni, przynajmniej byłem.
Z kochanego kotusia, bez własnego zdania, który czeka tylko na to co jego krolewna powie, nie pozostało już nic.
Prawda jest taka, że wy jako silne kobiety potrzebujecie mężczyzny silniejszego od siebie. Słabszego niestety zdominujecie i nie będziecie szanować. Potrzebujecie faceta, który nie zawaha sie dać wam klapsa a nie cioty w kapciach.
Uwierzcie mi, możecie takiego mężczyznę wydobyć również ze swoich mężów, tylko pozwólcie im na to. Wyszłyście "za mąż", nie prubujcie więc wychodzić "przed mąż".

Zapewniam, że to co znajdziecie na boku tylko na chwilę wyda wam się tym czego szukacie. No chyba, że wszelkie uczucia przeminęły.

A i jeszcze jedno tak samo jak egoizm, litość nie jest właśiwym uczuciem w związku.
Musicie się kochać za to kim jesteście dla siebie.
napisał/a: lodowaXkrolowa 2008-04-18 14:33
NIe ma reguł Greg. najczęciej jest tak, że szukamy czegoś innego niż mamy. Fajni Amerykanie zbadali wszytko, co mogli i napisali poradniki na każdy temat. Ale kązdy z nas jest inny. Jedni zdradzają, bo mąż był za dobry. Inni nie wiedzą dlaczego to zrobili. Nie potrafią podać powodu. Bo tak, po prostu.
napisał/a: ala30 2008-04-18 14:43
Anka! nie wiem co myślisz , ale gośc dobrze gada! przekonałam sie juz , ze ten "prawdziwy" na boku to nie to czego chce ( bo okazał się większym nieudacznikiem niz myslalam ze jest nim moj maz) oni tylko wydaja nam sie silniejsi itd z czasem zaczęłam sie zastanawiac i wyobrazac sobie zycie na codzień z tym "prawdziwym" hm... i wiesz co... raczej bym nie chciala, teraz jeszcze musze odbudowac, wrócic (nie wiem jeszcze jak) do tego co czułam kiedys..... moze sie uda...
napisał/a: Aniu 2008-04-18 14:51
ala30 napisal(a):Anka! nie wiem co myślisz , ale gośc dobrze gada! przekonałam sie juz , ze ten "prawdziwy" na boku to nie to czego chce ( bo okazał się większym nieudacznikiem niz myslalam ze jest nim moj maz) oni tylko wydaja nam sie silniejsi itd z czasem zaczęłam sie zastanawiac i wyobrazac sobie zycie na codzień z tym "prawdziwym" hm... i wiesz co... raczej bym nie chciala, teraz jeszcze musze odbudowac, wrócic (nie wiem jeszcze jak) do tego co czułam kiedys..... moze sie uda...


mam nadzieje ze sie uda... bo ja zaczynam watpic, tak bedzie... wiem ze Greg ma racje zwlaszcza z tym wyszlam "przed maz"..:) tez wiem, ze ten ktos na boku jest niewiele wart... (zreszta ma zone) ale cala ta sytuacja uswiadomila mi tyle, ze... moje zycie to jakas fikcja... a ja sama sie oszukuje, ze z tego malzenstwa cos bedzie...Moj maz byl moim 1 facetem (byli inni po drodze, ale bez znaczenia) jestesmy razem 9 lat... boje sie ze to "zmeczenie materialu"...
napisał/a: greg 2008-04-18 16:28
Wszystko bierze się stąd, że ja i wasi mężowie mieliśmy niewłaściwe pojęcie o związku i o tym czego oczekuje kobieta. Mamy poprostu złe "oprogramowanie", które nie pozwala nam zrozumieć czego Wy kobiety chcecie. Jasne, że każdy jest inny ale pewne zachowania i oczekiwania są wspólne dla wszystkich, bo są naturalne - w przyrodzie samica wybiera silniejszego samca, bo ma lepsze geny. W relacjach ludzkich występuje ten sam mechanizm, tylko jest on bardziej zawoalowany i wszystko jest znacznie bardziej skomplikowane i to na tyle, że sami tego nie rozumiemy. Stąd biorą sie wszystkie nieporozumienia.

Te "oprogramowanie" wynosimy z naszego wychowania, z naszych rodzinnych domów, a co gorsza z religii. Można to jednak zmienić. Żeby taka zmiana dokonała sie w waszych mężczyznach, Wy też musicie się zmienić. Bądźcie murem za plecami swojego mężczyzny, o który on może sie zawsze oprzeć, bo na razie to jest raczej drut kolczasty i to pod napięciem.
napisał/a: kratka4 2008-04-18 23:46
Ala
Ty sama nie wiesz czego chcesz.Męża nie kochasz,kochanek też okazał sie nieudacznikiem.Chciałabyś mieć całe zycie motyle w brzuchu???I to pisze dojrzała kobieta??
Jestes niezdecydowana i czas wreszcie,żeby sie określić.
Dziwne,ze musiał Ci to uświadomić Greg,facet który był zdradzony,tak jak Twój maż przez Ciebie??Albo wóz albo przewóz.Mąz nie bedzie całe zycie czekał aż się zdecydujesz,ani nie bedzie sie starał wzniecić "motylków"On cie po prostu kocha.A skoro Ty nie umiesz tego uszanować,to chociaż jemu nie marnuj życia.
napisał/a: ala30 2008-04-19 00:24
wiem ze kocha... i nigdy nie korzystałam z pomocy jakiegokolwiek forum, ale podoba mi sie to ze mozna tu tak prosto z mostu... i kazdy moze sie wypowiedziec dowolnie...wiecie... chodzi o to prawdopodobnie.... ze brak tego pociagu który był na poczatku zwiazku i którego nam brakuje nas dołuje..
ze widzac nasza połowke przed kreskówka (bez dzwieku) widzimy paszteta... który robi dla nas wszystko i tu pojawia sie zwatpienie... wiecie co mysle ...
ze za 30 lat bede sie sie smiac ze swoich obecnych problemów... to jest tak jak z dziecmi... dla nich katastrofa wydaja sie rzeczy dla nas smieszne

Greg.. masz dojrzałe podejscie do tematu... szkoda ze sie nie znamy i nie mozemy tak po prostu pogadac.... to byłoby rozwijajace..
pozdrawiam