... i co dalej???

napisał/a: Rozczepantus 2008-04-22 18:35
czas na refleksje ...
napisał/a: ala30 2008-04-22 19:20
Mari, Greg
Odpowiadając najpierw na pytanie Grega, dlaczego nie kończymy swoich zwiazków, powiem za siebie, nie kończę bo nie jest prostą sprawą zakonczenie małżeństwa wspólnych zobowiązań, a przede wszystkim jest dziecko któremu nie chce rozbijac rodziny... poza tym chciałam odejsc ale zostałam "przekonana" o niesłusznosci swojej decyzji... i mimo iż zdaję sobie sprawę że postępuję nie fair w stosunku do męża, to naprawdę nie dzieje się tak bez powodu... i tu pozwolę sobie zgodzic sie z Marie, ile można rozmawiać o problemie , ile mozna wrecz zebrac o zainteresowanie i jakąkolwiek inicjatywe.... ja szczerze miałam dosyc... i moja zdrada nie miała nic wspólnego z przypadkiem tylko ze świadomym planem i zwyczajną chęcią poczucia sie znów kobietą...Zaznaczę że w domu również starałam sie raczej nie chodzic po domu w szlafroku, z siatką i papilotami na głowie i fajką w zębach...;)
napisał/a: kratka4 2008-04-22 21:53
I co dlatego,ze jest dziecko tkwisz w tym małżeństwie??Zakończyc małżeństwo jest łatwo,mówisz odchodzę i koniec.Ty nie chcesz tego po prostu ,jest ci wygodnie.W domu mąż,na boku kochanek.No życ nie umierać.Nie chcesz dziecku rozbijać rodziny???No jaka ty jesteś wspaniałomyslna.Gratulacje!!
W żadnym małżeństwie nie jest idealnie,zawsze znajdzie się 'coś'.Ale są kompromisy,rozmowy.Zwykłą rutynę też można zabić,zmianą swoich nawyków.Ty poszłaś na łatwiznę.Zamiast walczyć,znalazłaś sobie kochasia.Twój wybór.Ale zasada jest prosta.Kończę jeden zwiazek,zaczynam drugi.Ty nie potrafisz określić,ani siebie,ani tego czego chcesz.Póki co grzęzniesz w małżeństwie i nic nie robisz.Nie starasz się nawet,więc co ma twój mąż zrobić??Na głowie stanąć dla ciebie??Nic bardziej nie niszczy miłości,jak brak walki o nią.W końcu z jakiś powodów kiedys sie pobraliście??
napisał/a: ala30 2008-04-22 22:55
kratka,
albo jestes zdradzona zoną...albo generalnie Tobie brakuje kogos kto stałby za Tobą murem...jesli chodzi o moją wspaniałomyslnosc... mysle ze moze porozmawiamy jak sama bedziesz miała dzieci... bo z Twojej wypowiedzi wnioskuję kompletny brak zrozumienia który wynika własnie albo z braku jakiegokolwiek doswiadczenia w tej kwestii albo jadu jakim jestes zatruta przez własne przejscia...nie mniej jednak jestem wdzieczna za ta jakze "pouczajaca" :D wypowiedź....
napisał/a: ala30 2008-04-22 23:42
I jeszcze jedno...(moze pisze pod wpływem chwili).... moze rzeczywiscie jest mi wygodnie... praca, dom... bez wiekszych rewolucji.... a fakt jest faktem ze mam w domu ciape do kwadratu , to z jakich powodów sie pobralismy ... w sumie pozostawia wiele do zyczenia... (nie raz juz to analizowałam) ... otóz byłam młoda... i moim głównym celem (wtedy jako w sumie dzieciaka) oprócz nauki, było wyrwanie sie z domu... (problem lezy głebiej niz myslałam) , źródło jak to wynika z moich powiedzmy "przemyslen" lezy dosc daleko w mojej w sumie krótkie historii...w skrócie.. moi rodzice pili... było mi z tego powodu ciezko... i kiedys nie majac jeszcze lat -naście próbowałam popełnic samobojstwo... nie udało sie... uratowali... bu... (źle zrobili, krzywdę swiatu) i wtedy ktos z moich bliskich poradził mi ( co wziełam sobie do serca) aby wziąc sie w garsc... pokonczyc szkoly ,wyjsc za mąż i uciec z chaty...i tak zrobiłam...
tyle ze małzonek (tak mi sie wydaje) nie okazał sie "tym"
dlatego mnie to boli... dlatego uwazam to za problem.... bo ... gosc jest naprawde w porzadku , w tym sensie , że kocha mnie, kocha naszego syna... ale nie owijajac w bawełne... jest prosty jak konstrukcja cepa... (za to pójde do piekła)... i dlatego jest mi źle... jego brak zainteresowania wynika z tego ze .. on generalnie w zadnej sytuacji nie potrafi sie odnaleźć...i nasze jakiekolwiek rozmowy... wydaje mi sie nie przynoszą skutku....jako "młode dziewcze" wybrałam sobie męża.... chłopaka... który , był przy mnie wtedy kiedy byłam sama...kiedy moi rodzice mieli mnie w zadku... i za to jestem mu wdzieczna.... i bede zawsze... ale... potrzebuje... chce... czegos wiecej...

a teraz mozecie mnie zlinczowac...


pozdrawiam
napisał/a: Helbeen 2008-04-23 01:02
Czasem warto zatrzasnąć za sobą drzwi, żeby nie mieć pretensji do siebie ... kiedyś tam w przyszłości, że się nie żyło. Nie jest to łatwe, ale jednak można.
Czemu ktokolwiek miałby Cię linczować, za to?
napisał/a: greg 2008-04-23 09:50
Alu,

powiedz jak jest naprawdę. Czy przeszkadza ci, że twój mąż jest prosty i to cię w nim razi (jakbyś mogła bardziej rozwinąć czy chodzi o jego wykształcenie, zainteresowania, przebojowość) czy to, że się tobą nie interesuje?
A może cierpisz na syndrom rodziców?
napisał/a: Aniu 2008-04-23 09:53
Witam was wszystkich, sledze to forum i ja chyba znam sytuacje z kazdej strony... A wiec po kolei...
Sama jestem z rozbitej rodziny, moi rodzice rozeszli sie kiedy mialam 7 lat, moj brat 15... I rozeszli sie z "inicjatywy "ze sie tak wyraze mojej mamy.. wiec wiem jak wyglada sytuacja, gdy kobieta opuszcza rodzine, zostawia meza... U mnie byloby latwiej niz u mojej mamy i Ali... ja dzieci nie mama... Jednak kiedy sobie przypomne, przez co moja mama przechodzila... mam dreszcze... uwiezcie mi wszyscy, latwo powiedziec zakoncz jedno zanim rozpoczniesz drugie... zanim to 1 sie skonczy... mozesz do tego 2 nie dozyc...
kontynuujac... mysle ze znalazlam kochanka z jednego protego powodu... ze pozwole sobie zacytowa Ale "że kocha mnie, ... ale nie owijajac w bawełne... jest prosty jak konstrukcja cepa... (za to pójde do piekła)... i dlatego jest mi źle... jego brak zainteresowania wynika z tego ze .. on generalnie w zadnej sytuacji nie potrafi sie odnaleźć...i nasze jakiekolwiek rozmowy... wydaje mi sie nie przynoszą skutku....jako "młode dziewcze" wybrałam sobie męża.... chłopaka... który , był przy mnie wtedy kiedy byłam sama...kiedy moi rodzice mieli mnie w zadku... i za to jestem mu wdzieczna.... i bede zawsze... ale... potrzebuje... chce... czegos wiecej..."
wydaje mi sie, ze on poprostu przestal mi imponowac... nie moge sluchac co on mow... czasem chyba sie nawet za niego wstydze... (boze to straszne ale to prawda).
Kiedy mezczyzna przestaje imponowac kobiecie to ona chyba zaczyna tracic do niego szcunek i efekty sa takie... ze zaczynamy od nowa szukac kogos, kto zrobi na nas wrazeni.. wiem moze jestem mloda, nie mam doswiadczenia, wiem ze powinnam zwrocic wolnosc mezowi....
ale boje sie... i nikt mi nie powie ze dam rade...bo wiem ze nie dam.. nie chce rozmawiac o tym z mama, bo ona to przezyla, nie chce jej obciazac moim zesranym zyciem.. nie moge pogadac z bratem.. bo on niby mamaie wybaczyl, ale chyba by mnie zlinczowal, za powielanie jej bledow.. wiec ciagne moje malzenstwo, zyjemy kolo siebie, bez perspektyw, bez sexu bez wzajemnego szacunku i molosci(przynajmniej z mojej strony) nie oceniajcie, nie dawajcie rad w stylu skoncz to..... bo tego chyba sie nie da zrobic... a nasze serca i dusze i szacunek do osob ktore nas kochaja "więdnie" w oczach...:(
napisał/a: Mari 2008-04-23 10:17
ala30,
Pa przeczytaniu tego postu powiedziałam na głos ..k*rwa mać!.
Miałam tylko podpisać sie pod słowami Helbeena...
Szczerość za szczerość ...to jest także mój post z tą tylko różnicą ,że mój ojciec katował codziennie !, po trzeźwemu ..słowem ,czymkolwiek co mu się nawinęło pod rękę . Zamążpójście w wieku 18 lat właśnie było ucieczką ,teraz to wiem. Szczęście od Najwyższego ,że to był ten , którego sobie wymarzyłam i który sprostał 'wymogom' mojej wyobraźni...
Przez cały czas naszego związku miał problem ze mną pod tytułem szczerość i okazywanie uczuć. Te dwie rzeczy podświadomie i świadomie są u mnie na piedestale i z uporem maniaczki nie popuszczałam mężowi ani na sekundę.

Wszystko co piszesz o swoich rozterkach,przemyśleniach , o niezdecydowaniu i poczuciu ,że krzywdzisz męża to jest 'pochodna' Twojego życia z dzieciństwa.
ala30 napisal(a):
tyle ze małzonek (tak mi sie wydaje) nie okazał sie "tym"
dlatego mnie to boli... dlatego uwazam to za problem.... bo ... gosc jest naprawde w porzadku , w tym sensie , że kocha mnie, kocha naszego syna... ale nie owijajac w bawełne... jest prosty jak konstrukcja cepa... (za to pójde do piekła)... i dlatego jest mi źle... jego brak zainteresowania wynika z tego ze .. on generalnie w zadnej sytuacji nie potrafi sie odnaleźć...i nasze jakiekolwiek rozmowy... wydaje mi sie nie przynoszą skutku....jako "młode dziewcze" wybrałam sobie męża.... chłopaka... który , był przy mnie wtedy kiedy byłam sama...kiedy moi rodzice mieli mnie w zadku... i za to jestem mu wdzieczna.... i bede zawsze... ale... potrzebuje... chce... czegos wiecej...

a teraz mozecie mnie zlinczowac...

Twój mąż nie sprostał 'zadaniu' postawionemu przez Ciebie(mojemu się udało).
A może jednak się jeszcze uda?.
Wiesz Tobie brakuje okazywania uczuć na każdym kroku!.Ty potrzebujesz ciągłej adoracji, poczucia bezpieczeństwa w ramionach ukochanego i nic więcej ! ale zarazem aż tyle!.
Facet kochający i świadomy tego ..da Ci to !!!.
Czy Twój mąż wie o tym , czego pragniesz , czego oczekujesz? ..

Mój wie i raz lepiej , raz gorzej , ale wypełnia całym sobą mój świat,a uwierz jest to zadanie baaardzo trudne .
Nie jeden by 'wymiękł' :eek:, bo ja muszę żyć w pełny tego słowa znaczeniu a nie w bamboszach ;).
Poprzeczka Kozakiewicza ,czego i Tobie życzę :D z obecnym , czy przyszłym....
napisał/a: Mari 2008-04-23 10:56
Aniu ,
wychodząc za niego tak nie myślałaś :( przecież...
Co się stało po drodze z Waszym małżeństwem? .Zaznaczyłaś Ali słowa ..czego Ci brak , ale dalsze Twoje słowa są jak dla mnie zbyt okrutne :confused:. To ,że przestał Ci imponować itd nie jest wytłumaczeniem ?.
Zgubiliście coś ważniejszego między sobą ...szacunek ,dlaczego?, bo miłości tu już nie ma.
napisał/a: greg 2008-04-23 10:59
Aniu

Też mi się wydaje, że brakuje wam przede wszystkim szczerości. ale rozmawiać szczerze tez trzeba potrafić. Jeżeli codziennie będziesz mówić swojemu facetowi, że jest beznadziejny a twoim zdaniem to powinien być taki a taki, niczego nie osiągniesz poza jego większym zamknięciem sie w sobie i wpędzaniem go w depresję na tyle silną, że naprawdę uwierzy w to co mówisz. Ty w tym czasie będziesz tylko czekać i ewentualnie zimnym okiem obserwować go jakie robi postępy i ewentualnie mu dokopywać jak nie będzie w stanie nic ze sobą zrobić.
W tej sytuacji potrzebna jest konstruktywna rozmowa ( i to nie jedna), która najpierw sprawi, że twój facet poczuje sie bezpiecznie (trochę jak z dzieckiem) a potem musisz spróbować odbudować jego pewność siebie. Jesteście młodzi, podejrzewam że różnica wieku między wami jest nieznaczna. Nie wiem ile macie dokładnie lat, ale moja teoria jest taka, że facet dorasta, staje się mężczyzną dopiero w wieku około 32-35 lat.
Kobietom zawsze imponują starsi mężczyźni, bo są dojrzalsi no i tym samym bardziej męscy - przynajmniej tak im się wydaje.

Myślę, że gdyby twój mąż stał się trochę bardziej ostry, zimny wobec ciebie zmieniłabyś zdanie - paradoksalnie zobaczyłabyś w nim wtedy faceta. Poprostu masz z nim za dobrze.
napisał/a: ala30 2008-04-23 11:40
Aniu, Mari, Greg,
Od początku... myślę że przeszkadza mi zarówno brak wykształcenia mojego męża(to jeszcze nic.. dochodzi kompletny brak ambicji i chęci zeby to zmienic) i brak zainteresowania równiez mną... (czymkolwiek...) , podzielam równiez zdanie Ani jesli chodzi o wstydzenie się za swoją połówkę.... nie będę przytaczała szczegółów bo nie o to chyba chodzi żebym obsmarowywała męza...Greg... chciałam podsunać mężowi poleconą przez Ciebie książkę ... bez skutku... ostatnią jego ksiązką był chyba "Janko muzykant" (wiem że złosliwe... ale prawda), jego brak rozwoju jest dla mnie dołujący .
Zgodzę sie równiez z Ania , odnosnie "dawania sobie rady"... tez nie bede sie zagłębiac w szczegóły , ale wiem ze byłoby mi ciezko i prawdopodobnie skonczyłoby sie koniecznoscia powrotu do rodziców ... nigdy!!!
Byc moze kochas.... przytaczając słowa Mari , rzeczywiscie był najłatwiejszym rozwiązaniem , ale był...jak powiedziałam wprost że chcę rozwodu... mojemu męzowi starczyło zapału na jakies dwa tygodnie... potem powrócił do swojego jak ja to mówie "swiata zadumy",.
Nie chcę ciągłej adoracji... zeby zmuszał się ktokolwiek non stop do okazywania czegokolwiek jesli akurat nie ma na to ochoty... ale czasem byłoby miło... chociaz raz w tygodniu jakas mała iskierka inicjatywy.... no dobra... raz w miesiącu.. (będę wyrozumiała)...