Jak go przekonać?

napisał/a: natuXka01 2007-06-19 21:45
Daj znać co tam u Ciebie Łucja :* nic nie piszesz... mam nadzieje ze wszystko dobrze, myśle ze powoli wszystko zaczyna sie układac. Napisz jak bedziesz.
napisał/a: ucja 2007-06-20 16:10
Witaj... Niestety nic się nie układa... Jest nadal źle albo i jeszcze gorzej.
Jego (kiedyś nasi) znajomi mnie olewają nadal Postanowiłam, ze nie będę się dłużej upokarzać i od kilku dni dokładnie od niedzieli już nie dają im żadnego znaku życia. Jest mi ciężko, bo wiem, ze oni itak się mną nie zainteresują, dlaczego przestałam do nich pisać, umawiać się itp. Jego mama mówiła mu osttnio, że ja to nasze rozstanie bardzo przeżywam, że szoda, że nie jesteśmy razem, bo moglibyśmy pomieszkać sobie w ich mieszkaniu nad morzem, które niedawno kupili, chwaliła mnie, ze mi można zaufać, ze byłabym dobrą gospodynią itp. A on jadł śniadanie i nie reagował. Zjadł i wyszedł. Niby jego typowa reakcja jak nie chce rozmawiać, ale mam złe przeczucie, że on nawet tego nie słuchał, że ma mnie i wszelkie informacje o mnie gdzieś... Dziś widziałam go w pracy. Musiałam się do niego kilka razy odezwać w sprawach dotyczących naszej pracy oczywiście. Odpowiadał, choć raz jak zadzwoniłam, zeby mu coś powiedziec, ze trzeba coś zrobić (z telefonu firmowego) to odłożył słuchawke bez słowa... Z innymi rozmawia bardzo swobodnie, wesoło, wygląda na bardzo szczęśliwego Za kilka dni ma obronę pracy licencjackiej, bardzo bym chciała tam być razem z nim, wesprzeć go, gdyby tego potrzebował, potem pogratulować i wspólnie świętować... Ale wiem, ze nie będzie to możliwe, nie chciałby mnie nawet zobaczyć, nie wyślę mu nawet smsa z gratulacjami... W ciągu ostatnich kilkunastu dni bardzo dużo czasu spędza ze znajomymi, prawie codziennie jeżdżą nad wode, teraz też ma opis na gg, ze pływa Dziś nawet mówił, ze chce kupić kąpielówki, a ja go do tego namawiałam prawie rok, i nie chciał, bo twierdził, że tego nie założy i koniec, a teraz je kupuje... Nie wiem co o tym sądzić, Wygląda na to, ze ma mnie serdecznie w dupie, że go nie obchodzę, ale ja nadal nie umiem w to uwierzyć, cierpie coraz bardziej, bo mam nadzieje, która się nie spełnia, a czas tak powoli płynie Dziś w koncu ustalono terminy urlopów, mam wtedy co on, jakoś tak potem mi koleżanka powiedziała, ze on niby powiedział, ze chce mieć urlop wtedy, kiedy ja, ale to powiedział kierowniczce no i nie wiemy kiedy to powiedział, czy w ostatnim czasie, czyli odkąd nie jesteśmy razem, czy jeszcze wcześniej, choć nie pamiętam, zebyśmy ustatali wcześniej jakikolwiek termin wakacji. I tu znowu nadzieja, ze on chce w tym samym czasie... A moze to zostało źle przekazane i on to mówił bardzo dawno temu i jest to nieaktualne... Jestem ogólnie załamana i strasznie za nim tęsknie... Nie mam nikogo, zeby porozmawiać, nie mam z kim spędzać wolnego czasu, wszyscy mnie tak źle potraktowali, nie chcą sie ze mną spotykać... dlaczego? nie wiem, zawsze się dobrze dogadywaliśmy... wolę sobie to tłumaczyć tym, że on jest bardziej ich kolegą niż moim i dlatego jego wybrali... ale nie rozumiem dlaczego obiecuja ostatnio nawet sami wychodzą ze spotkaniem, a potem odwołują, albo gorzej - wyłączają komórki kiedy nadchodzi czas spotkania i nic nie piszą... totalna olewka... trzeba być chamem, zeby robić coś takiego, a ja się łuziłam, ze w końcu będzie ok, tylko sie raz spotkamy i potem to już samo poleci, ale nic z tego. nikt nie dał mi szansy na "bycie wśród ludzi". Każdy mi pisał, zebym się z przyjaciółmi spotykała, wychodziła do nich, żbym sie lepiej poczuła, ale problem w tym, że ja chciałam a okazało się, ze nie mam do kogo, nagle wszysscy się ode mnie odwrócili Chciałabym umrzeć... To jest okropne dusić to wszystko w sobie, nie mieć z kim pogadać, nie mieć żadnych wyjaśnień od niego, nie znać powodów jego decyzji... Nigdy się z tym nie pogodzę
napisał/a: natuXka01 2007-06-20 21:33
"Chciałabym umrzeć..."?? Nawet nie mów takich rzeczy :* Widze ze sytuacja jest dramatyczna, i juz długo starasz sie go odzyskać, bo widziałam ze pierwszy post był jeszcze z kwietna.. Ehh bidulko nawet nie wiem jak mam dobrać słowa zeby choć troszkę Cie podnieść na duchu. Chyba wolałabym Cie po prostu po koleżeńsku przytulić, bo widze ze nie masz sie komu wypłakać.I właśnie tutaj nie rozumiem jednego.. Wy macie tylko wspólnych znajomych? Nie masz np. kolezanek czy kolegów których on nie zna? Przyjaciółki? Powiem szczerze ze nic nie jest w stanie zastąpić wieczoru spędzonego z najlepszą przyjaciółką.. bo choćby była nie wiem jak zapracowana czy zmęczona to zawsze znajdzie czas zeby wysłuchać wszystkich problemów. Twoj problem jest o tyle straszny, ze nie tylko ukochany męzczyzna odszedł, ale tez koledzy sie odwrócili. Ale nie poddawaj sie! Głowa do góry.. Jeśli bedziesz chciała pogadać i wyżalić sie to pamiętaj ze do mnie zawsze mozesz napisać! Nie ma takich facetów dla których warto by było sie tak katować.. Któraś dziewczyna juz w jakimś forum wspominała o "solidarności jajników" :D Wydaje mi sie ze łatwiej sie z kimś rozmawia prywatnie niz na forum, dlatego to proponuje. A co do niego, moze po prostu jeszcze do niego nie dotarło jaką kobietę stracił... Daj mu czas. ZATĘSKNI! Po 2,5 roku razem nie sądze zeby tak szybko sie odkochał. A Ty, proponuje zebyś zajęła sie sobą, poznała nowych ludzi i właśnie: nie dusiła w sobie swoich wszystkich uczuć i emocji.. Jesteś na dobrej drodze :*
napisał/a: ucja 2007-06-21 09:45
Z tymi znajomymi to jest tak. Zanim go poznałam, znałam jego najlepszego kolege, ale już nasza znajomość wygasała, jak byliśmy mali to razem rozrabialiśmy na podwórku. Ja miałam tylko kolegów, bo kolezanki chciały bawić się lalkami, a ja wolałam bardziej niebezpieczne przygody w lesie itp. Miałam jedną przyjaciółkę, dwa lata temu przestałyśmy się przyjaźnić, kontkt się prawie całkowicie urwał, ponieważ ona zaczęła być z kolejnym chłopakiem z tej paczki i się bardzo zmieniła, nie miała dla mnie czasu, zaproponowałam wspólny wyjazd za granicę wszystko załatwione, ale odmówiła w ostatniej chwili, z braku funduszy, ale z chłopkiem planowała to samo - dla mnie to było przykre i już potem nie umiałyśmy się dogadać. To było na samym początku jak zaczęłam z nim byc, ona po 2 miesiącach poznała swojego chopaka ale nadal ważniejsze byłyśmy my niż oni. Z tą koleżanką zawsze trzymałyśmy się razem, miałyśmynajomych, ale kontakty ię pourywały po pewym czasie, zmieniałyśmy środowisko itp. My zawsze byłyśmy dwie. W liceum każda z nas poznawała kolejnych znajomych ale już nie wspólnych -chodzilyśmy na inne profile. Z liceum mam koleżanki, ale spotykam się z nimi barzo rzadko, nawet raz na rok, one daleko studiują, a poza tym, jakoś nie bardzo mi ich brakuje, po prostu są. Na studiach miałam dwie bliskie koleżanki. Ale dopiero od II roku, bo ja ja się długo do ludzi przekonuje, a poza tym, zawsze uważano mnie za indywidualistkę no i jakoś tak ludzie się mnie "bali" hehe. Do II roku się kumplowałyśmy ale tylko na studiach, wakacje osobno, każda ze swoimi znajomymi, ja wtedy już byłam z nim. Już wtedy zaczęłam dorabiać w weekendy, musiałam, a dziewczyny się zaczęły coraz częściej spotykać poza uczelnią, no a ja nie mogłam, bo pracowałam... Tak wyszło, ze one się ze sobą bardziej zaprzyjaźniły i ja zostałam tym trzecim dodatkowym elementem. Czułam, ze mnie inaczej traktują, już nie umawiają się ze mną, razem im było lepiej - nie dziwie się, ja przecież miałam mało czasu dla nich a nawet wcale i dla siebie też go nie miałam, a każdą chwilkę starałam się spędzić z chłopakiem. Od kilku miesięcy pracuję w sklepie równolegle z dziennym studiowaniem, więc mojego czasu było jeszcze mniej... Teraz już po sesji, została tylko praca, i czasu mam aż za dużo :( Koleżanki są, mogę sie z nimi umówić na piwko itp. ale to tylko czasami, one też mają swoje życie, znajomych i chłopaków. Ostatnio jednak chciałam odnowić naszą znajomość z tą przyjaciółką, z którą przeżyłm 21 lat, ale trudno było jej znaleźć dla mnie czas, nie miałyśmy zbyt wielu tematów, to już nie to samo co kiedyś, chyba nieodnawilne... Koleżanki ze studiów okazały się bardzo dla mnie wyrozumiałe, one mi doradzały, pocieszały, kilka dni temu pojechałam do jednej jej wszystko opowiedzieć (już wcześniej opowiadałam przy jakiejś okazji), wiem, ze mogę na nie liczyć, ale nie chcę się narzucać. Ja aktualnie oprócz towarzystwa i dobrej zabawy potrzebuje rozmowy, duuużo rozmowy... A ne chcę być "ciężarem". I to są moi znajomi, czyli "okazjonalne koleżanki" .poza tym mieszkają w centrum, ja w jednej z dzielnic, a mój chłopak blisko mnie i nasi wspólni znajomi również więc z nimi mogłam się spotkać w każdej chwili, przypadkiem nawet. Większość tych znajomych poznałam dzięki niemu, są bardziej jego niż moi. Ale to z nimi spędzalismy wakacje, imprezy, czyjeś urodziny, wyjazdy, szalone wycieczki itp. On nie chciał się spotykać z moimi koleżankami, bo o czym miał z nimi rozmawiać?i susznie, to by dziwnie wyszo, one obracają się w troche innym środowisku, ale to nie znaczy, ze ich nie zna w ogóle, widzieliśmy się razem kilka razy a może i więcej, tylko nigdy nie szlismy razem np. na piwo. Ja wybrałam jego znajomych, bo to była część jego życia, jego samego, a ja nie miałam swojej paczki, więc nic nie traciłam, a tylko zyskałam. Teraz nie mam nikogo z tych wspólnych znajomych (ale wielu z nich dawniej i nadal się o mnie dobrze wypowiadalo, tylko nie rozumiem dlaczego urwali ze mną kontakt, chyba tylko ze względu na niego), z koleżankami ze studiów mogę spotkać się czasami, z innymi nawet nie chce, ja jestem z tych osób, które wolą mieć jednego, ale prawdziwego przyjaciela, i nie potrzebuję koleżanek "od święta". Od tego czasu, kiedy nie jesteśmy razem bardzo zaprzyjaźniłam się z jego siostrą i mamą. Siostrę widywałam tylko, jak przechodziłam obok jej pokoju albo mijałam na schodach, czasami pokazywałam jej katalog z kosmetykami, bo sama kupowałam, to zapytałam raz o studia, jakieś notatki itp. Ale nie było okazji usiąść przy kawie i pogadać. A jego mama od zawsze mnie bardzo lubiała, nie wiedziałam o tym wcześniej, ale chwaliła mnie przy nim, ze jestem porządną dziewczyną, będę dobrą żoną, jestem odpowiedzialna, ładna, dobrze się uczę, mam cel w życiu, jestem pracowita i przede wzystkim skromna, co ona bardzo sobie ceniła i od dziecka swojemu synowi powtarzała, ze najważniejsza jest skromność. Wiedziałam, ze mnie lubiła, ale nie, ze aż tak... A on jest z natury cichy, małomowny i nie potrafi okazywać uczuć (mi potrafił...) i nie lubiał takich rzeczy słuchać., ale dowiedziałam się, ze nie raz coś o mnie i mojej rodzinie mamie opowiadał, co u mnie jest fajnego jakie mamy zwyczaje itp. Nigdy bym nie przypuszczała, ze tak mogło być, on unikał wszelkich rodzinnych imprez, nawet u mnie w domuunikał rodziny, bo nie wiedział jak się zachować , po prostu nie umiał A jednak w głębi serca sobie to cenił, podobało mu si ę to, ale nie umiał tego okazać. Teraz często rozmawiam z jego siostrą, gdyby nie ona to bym nie skończyła studiów, rzuciła pracę i się załamała. To ona mnie podtrzymuje na duchu. Bardzo mnie lubi. Jego mama mnie ciągle do nich zaprasza, traktuje mnie jak członka rodziny... Jego tata taki "mruk" - cały czas myślałam, ze mnie nie lubi, a on po prostu nigdy nic poza dzien dobry do mnie nie powiedział, jest dla mnie serdeczny i.... przemówił!!! Chciał mnie iedyś wziąć na dzialkę, jechał z rodziną a ja przechodziłam obok ich domu i mnie zauważył i zwołał... Ostatnio jak jego żona mnie donich zaprosiła, to przyszedł do pokoju i włączył sie w romowę... Oni mi okazują tyle życzliwości, jak nikt inny. Nie sądziłam, że mnie tak polubią... Co więcej, oni mi teraz opowiadają o ich rodzinnych tajemnicach, ważnych sprawach, tych wesołych i tych tragicznych, rzeczy, których nie powinnanm wiedzieć, teraz jestem dla nich obcą osobą, kiedyś byłam przyszłą synową... :(
napisał/a: Iwi 2007-06-21 19:51
To smutne, ale jak mowilam na poczatku, on juz wybral droge bez Ciebie... i jego juz nie interesuja Twoje wyznania, naucz sie zyc bez niego... Nie trac resztek energi na zukanie sposobu aby go przekonac. On juz wybral i nie zmienisz tego.
napisał/a: ucja 2007-06-22 18:59
Właśnie ja nie wierzę w to, że on chce żyć beze mnie... Jakoś mam takie przeczucie, że możemy być jeszcze razem. Nie wiem tylko jak to zrobić, bo wydaje mi się, ze on też nie wie co robić, na razie jest jak jest. Myślę, że on potrzebował i nadal jeszcze potrzebuje takiej odskoczni, luzu, chce zobaczyć jak to jest samemu, byłam jego pierwszą poważną dziewczyną, może potrzebuje czasu dla siebie, zeby przekonać się, czego tak naprawde w życiu pragnie. Może do mnie wróci, może nie, ale bez tego męczyłby sie i prędzej czy później chciałby to zobić... Teraz go moze tłumaczę, ale wydaje mi się, ze to ma sens, bo teraz robi to, czego wcześniej by nie zrobił ze względu na mnie. Musi się poczuć, że to on sam decyduje za siebie, ze to od tego co on zrobi będzie zależało jego życie,musi być pewien czego chce. Mam nadzieje, że czasem o mnie myśli, wspomina dobre czasy... Ja za nim bardzo tęsknie, śni mi się co noc - są to smutne sny - nie mogę go mieć... Za cztery dni miną dwa miesiące od naszego rozstania... Dla mnie to pół życia, którym nie umiem się cieszyć :( Myślę o nim cały czas, naprawdę! Od rana do wieczora, robiąc cokolwiek, nawet rozmawiając z nnymi cały czas o nim myślę, nie ma chwili, zebym o nim zapomniała - to mnie bardzo wykańcza, mam coraz mniej sił, zeby się uśmiechać do ludzi...
napisał/a: ucja 2007-06-22 19:00
I wiem, ze nie zmienie jego decyzji, mogę tylko czekać, aż on sam to zrobi. Dlatego nie kontaktuje się z nim, nie narzucam się, mam nadzieje, ze sam za mną zatęskni... Bo cóż ja innego mogę zrobić?
napisał/a: natuXka01 2007-06-24 22:58
Podziwiam Cie Łucja :* jesteś silną kobietą! Mam nadzieję ze Twój ukochany zobaczy jak bardzo sie zmieniłaś i to doceni! Trzymaj sie cieplutko :*
napisał/a: ucja 2007-06-25 13:56
on dziś obronił pracę licencjacką... właśnie jego mama mi dała znać, ze zdał :) bardzo się cieszę, ale jednocześnie mam strasznego doła, ze nie mogłam tam być z nim... nie napiszę mu nawet smsa... nie mogę... jak chce go odzyskać, muszę dać mu teraz spokój... Proszę o dalsze wsparcie
napisał/a: viola150 2007-06-26 12:50
Szczerze??? Bardzo Cię podziwiam. Ja nie mam takiej silnej woli, jeśli się pokłócimy to zawsze ja pierwsza wyciągnę rękę na zgodę, pojde porozmawiać. Jesteś twarda i dobrze, chociaż w moim przypadku sprawdziło się to że mimo że było źle dużo ze sobą rozmawialiśmy, sama piszesz że jak z nim rozmawiasz to jest OK tylko jeśli sprowadzisz rozmowę na tory waszego związku wtedy się psuje. A może spróbuj jak się z nim spotkasz rozmawiać z nim o wszystkim tylko nie o was, pogratulować mu obrony pracy itd. jakies glupoty - wiem że będzie ci ciężko ale skoro jesteś w stanie się poświęcić że tak długo się do niego niedzywałaś to dasz radę nie wspominać o was, najpierw musicie odbudować wspolne relacje a wtedy dopiero myśleć o powrocie Trzymaj się Łucjo!!!

P.S. a próbowałaś z tym listem?? Pisałam ci wczesniej...
napisał/a: ucja 2007-06-26 13:40
To nie jest tak, ze ja się uparłam i teraz nie będę z nim rozmawiać, jest mi ciężko, bo bardzo bym chciała, ale wiem, ze nie mogę na niego zwracać uwagi, muszę mu pokazać, ze też mam go gdzieś, żeby zrozumiał, ze mnie tez może stracić, moze wtedy uświadomi sobie, że chce ze mna jeszcze byc... nie wiem, ale próbowałam się z nim spotkać, żeby pogadac o czymkolwiek, tylko nie o nas, ale po tym co ostatnio się stało - wkurzył się, ze zaczęłam ten temat - nie chce ze mną gadać, wyraxnie mnie unika. Jak narazie nie ma możliwości i sensu z nim rozmawiać, bo to chyba jeszcze za mało czasu minęło, ale ja bym bardzo chciała, codziennie tysiace azy powstrzymuje się, zeby do niego nie napisać jakiegoś smsa. Jak skończył studia to mu napisałam smsa z gratulacjami, ale nawet nie odpisał, tak, jakby go to nie obchodziło, to teraz ja nie napiszę, moze zastanow się dlaczego... pamiętam, jak pisałas o tym liście... Napisanie go, byłoby jakby rozmową, na która chyba jeszcze za wcześnie. nie wykluczam, ze kiedyś taki napiszę... byłby on pożegnalny... ale mam jeszcze nadzieję, że uświadomi sobie, ze mnie kocha...
napisał/a: natuXka01 2007-06-26 22:00
I dobrze, tak trzymaj Łucja! Chyba tez bym tak zrobiła.. I moim zdaniem nie pisz zadnego listu, przynajmniej nie teraz. Jak zobaczy ze juz sie "pogodziłaś" z jego stratą to moze on zobaczy ze brakuje mu Ciebie. Na razie chyba to jeszcze jest dla niego za świeze! Teraz on powinien zrobić jakiś ruch zeby sie do Ciebie zbliżyć!