Jak go przekonać?

napisał/a: zuzia88 2007-07-10 11:54
Witam...od jakiegoś czasu śledzę ten wątek, trafiłam tutaj przypadkiem. Doskonalę Cię Łucjo rozumiem. Mnie też niedawno ktoś zostawił. Nigdy nie pisałam na forum, ani nie szukałam u nikogo pomocy, mimo że czuje się okropnie. To co piszesz tutaj...to dziwne, ale tak jakbym czytała o sobie! Ja już wiem co robić! Kocham Go i nigdy się nie poddam. Nie chcę żebyś mnie źle zrozumiała. Nic na siłę. Będę żyć dalej, ale z głową podniesioną do góry. Nie mam zamiaru dalej wyć w poduszkę. Najlepszym sposobem na odzyskanie Jego, to po prostu nie próbować Go odzyskać! Niech zobaczy że potrafię żyć bez Niego, że jestem silna. Poczuje się zagrożony, zacznie myśleć że coś stracił i wtedy...
napisał/a: ucja 2007-07-10 15:21
oby.... :( :( :(
napisał/a: ucja 2007-07-10 19:25
znowu jestem tutaj... wchodze tu setki razy na dzień i sprawdzam, czy ktoś mi czegoś nie napisał...
napisał/a: zuzia88 2007-07-10 20:05
Ja też wchodzę. To takie trudne- iść do przodu z podniesioną głową. Ale nie poddawaj się! Miłość jest jak magia. Ja wiem że On przyjdzie. Nie dopuszczam nawet innej myśli. Ktoś sobie pomyśli że żyje złudzeniem, że skoro mnie nie kocha to o czym ty wariatko marzysz? Ale ja czekam. Cieszę się życiem, spotykam z przyjaciółmi, robię to co lubię. Jest dobrze!
Głowa do góry Łucjo. Jestem z Tobą i wierzę w Ciebie!
napisał/a: ucja 2007-07-11 21:58
Jestem prtzerażona tą całą sytuacją... Myślałam, ze dla miłości nie ma nic niemożliwego, a tu jednak .... On rozmawia z takimi osobami, z którymi wczesniej nie gadał, nie przepadał za nimi... Jestem zadzrosna o każdego, o każde jego słowo... Czekam na cud, pragnę Jego powrotu, bardzo mi źle bez Niego :(
napisał/a: ucja 2007-07-13 21:00
Dziewczyny pomóżcie mi.... W pracy koleżanka powiedziała, ze on jkest szczęśliwy, zmienił sie diametralnie, jest gadatliwy, żartuje z innymi, ciagle opowiada o kolegach Twierdzi, że oni mają na niego duży wpływ bo się tak nimi chwali i sam o sobie mówi jak o jakimś lovelasie, że wszystkie dziewczyny sie wokół niego kręcą itp. Aż trudno mi w to uwierzyć... To nie jest mój Misio... On był spokojny, skromny, rozsądny i nie klął a już napewno z nikim się nigdy nie kłócił!!! a w pracy podobno czasami mu się zdarzają nieodpowednie komentarze... :/ Ponadto powiedziała, ze on juz do mnie nie wróci, Ze to widać, ze jemu jest teraz dobrze, ze jest szczęśliwy, i twierdzi, ze 2,5 miesiaca rozłąki to za dużo, ze jakby chciał wrócić, to by już to zrobił... "może mnie już przestał kochać, bo takie rzeczy sie zdarzają..."
Jego kolega mówi, ze nie szuka sobie żadnej dziewczyny, no ale też, ze maja już załatwiony wyjazd za granice (praca, mieszkanie) To są poważne plany i na 100% jadą... Znając go to napewno jest przeszczęśliwy z tego powodu, planowaliśmy taki wyjazd 1,5 roku, ale nie doczekałam tego,. teraz on jedzie sam... Mają obiecane wysokie zarobki i super warunki. Możliwe jest, ze wróci (o ile w ogóle) za kilka lat....
Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć, chciałabym, żebyście mi troche pomogły to zrozumieć, jakos poukładać... Ja nadal mam nadzieje, ze on mnie kocha, chociaż tak odrobinke... Serce mi pęka...
Pytają, czy chciałabym go takiego, jakim on teraz jest, a ja odpowiadam, ze tak, wierze, że on nadal jest taki, jaki był w srodku, tylko teraz wydaje mu się, że zaczął zyć pełnią życia, ze może wszystko zrobić, chce korzystać ze wszystkiego, że oszukuje sam siebie. Boje sie o niego, ze zrobi coś głupiego, coś czego nie będę umiała nigdy zaakceptować. Ja się czuje tak, jakbym nadal była jego, wciąż na niego czekam...
proszę odpiszcie mi szczerze co o tym wszystim myślicie...
napisał/a: ucja 2007-07-14 14:21
write something, please...
napisał/a: mala_kaska 2007-07-15 16:54
Witam Cie moja Droga... Rozumiem co czujesz, sama niedawno znalazłam się w podobnej sytuacji,ale nie czas pisać o mnie...Uwierz mi, że niektórzy wracają do siebie po 1,5 rocznej przerwie i są ze sobą szczęśliwi jeszcze bardziej niż za pierwszym razem...Być może on myśli że lubi takie życie,że to coś dla niego, ale po pewnym czasie może dotrzeć do niego, że to jednak nie to..że nie tego szukał w życiu...A ta Twoja znajoma, to zna go na tyle dobrze że wie "co w nim siedzi?"...Wydaje mi się, że trzeba czekać, być może po pewnym czasie sprawy same zaczną się układać i jeszcze raz będziecie razem...TRZEBA MIEĆ NADZIEJĘ I MARZENIA, bo one mają to do siebie że się spełniają... Naprawdę, głowa do góry. Jestem z Tobą ;) 3mam kciuki, aby wszystko było dobrze... :)
pozdrawiam :)
napisał/a: ucja 2007-07-15 17:54
Dzięki za ciepłe słowa...
napisał/a: ucja 2007-07-15 19:23
właśnie zauważyłam, ze już nie jestem junior ale senior member :D
napisał/a: Angel4 2007-07-15 22:07
Łucjo skoro piszesz ze on wyjezdza i to na dluzszy czas to wybacz ze to pisze no ale chyba bedziesz musiala o nim zapomniec bo przeciez nie bedziesz na niego czekala az wroci moze za dobrych pare lat.W tym czase moze Twoje serduszko zabije mocniej dla kogos innego i co wowczas zrobisz?Odtracisz jego milosc ze wzglaedu na osobe ktora Cie zostawila i nie daje Ci juz zadnej nadzieii na lepsze jutro z nia oczywiscie.Wiem ze nie na takie slowa czekalas no ale przeciez nie bede Ci pisala ze wszystko sie ulozy i znowu bedziecie razem bo chyba tak nie bedzie.Wiem co pisze,ja pomimo tego ze kochalam z wzajemnoscia to po rozstaniu nawet probowalismy wrocic do siebie pare razy no ale coz czasami i tak bywa, nie wyszlo.Pogodzilismy sie z tym obydwoje i teraz jestesmy przyjacilomi.To Ty tym bardziej nie zbudujesz zwiazku z kims kto nie chce z Toba juz byc.
napisał/a: ucja 2007-07-16 22:14
To już koniec - koniec mnie... Nie mam już siły Cokolwiek robie, nie daje żadnego efektu On widocznie mnie nie kocha, a jeśli kocha, tylko nic z tym nie robi, to znaczy, że nie jest mnie wart Osoba, która kocha nie pozwoliłaby doprowadzić tej drugiej do takiego stanu, w jakim teraz jestem A czuje się wrakiem... psychicznym, fizycznym, życiowym dnem Nie mam przyjaciół, nawet koleżanek, rodzina jak obcy Czuje, że się narzucam ze swoimi problemami a nie chcę tego, może nadszedł czas, żeby zostawić wszystkich w spokoju, odejść - i tak nikt nie będzie płakał... Szukałam ratunku w Bogu, ale i On mi nie pomógł Zrozumiałam, że nie mogę Go prosić o Jego miłość, bo On ma wolną wolę i wybrał życie beze mnie, i nie mogę wejść do niego z butami, tak się nie da, a Bóg mi nie pomoże, bo nie może naruszyć Jego wolnej woli Wierzyłam, że "dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych" oraz "o cokolwiek prosić będziecie, będzie wam dane", wierzyłam w "Jezu, ufam Tobie", a także "w Nim odnajdziecie pocieszenie"... Teraz wiem, że nic, żadna modlitwa, ofiara, poświęcenie, NIC tego nie zmieni, nie mogę żądać od kogoś miłości :( Prosiłam, błagałam... Nadal Go bardzo kocham, może nawet mocniej Czuje się winna Szukałam pomocy u psychologa,w Kościele, wiele osób prosiłam o rozmowę, powiedziano mi, że mam bardzo poranioną duszę, że to, co mnie teraz spotkało ma ogromny wpływ na moje życie Wiem Nadziei już nie mam A może mam? Na co? Że moje serce przestanie bić, że ten ból minie, że nastanie nicość Nienawidze siebie za to, że jestem tchórzem To drzewo było dziś tak blisko... Ale nie miałam pewności czy mi się uda to zrobić, czy będę musiała jeszcze żyć przykuta do łóżka Czy On będzie o mnie kiedyś myślał? Czy będzie miał dobre wspomnienia? Kocham Go i zatracam w Nim samą siebie...

"miłość to pragnienie dobra dla drugiej osoby..."


Mam 23 lata
i nie chcę więcej...