Jak go przekonać?

napisał/a: zdrowa 2007-08-08 10:11
chętnie bym z Tobą gdzieś wyskoczyła i pomogła Ci się rozerwać, ale to chyba niemożliwe...no nie wiem, może wyślij mi wiadomość ze swoim adresem mailowym lub numerem gadu, zawsze możemy się jakoś dogadać. chciałabym, żebyś przestała się martwić i zaczęła normalnie żyć
napisał/a: edek 2007-08-08 13:03
Witaj Łucjo. Zdziwisz się, że tu jestem, ale jestem facetem. Mam bardzo podobny problem do Twojego tylko, że z drugiej strony. Na początku kwietnia odeszła ode mnie dziewczyna. Też miłość mojego życia. Tyle, że powodem jej odejścia nie była moja chorobliwa zazdrość, ale to, że zagłaskałem ją na śmierć, przez co czuła sie zamęczona przeze mnie w tym związku. U mnie związek trwał 3 lata. Mieszkaliśmy ze sobą prawie 2,5. Mieszkaliśmy razem. Rozumiesz? Zostałem sam, w mieszkaniu, gdzie byliśmy razem tyle czasu. Wszystko mi ją przypomina. Też mam koszmarne wyrzuty sumienia i poczucie winy, ale do tego też doszedłem po czasie. U mnie to nawet jest o tyle gorzej, że mam zero kontaktu. Na początku jeszcze odpisywała na smsy i rozmawialiśmy przez telefon, a teraz totalna cisza. Też zrobiłem dla tego uczucia z siebie wrak i podnużek. I jakby powiedziała tylko jedno słowo, to bym ją przyjął. Sprawa jest o tyle bardziej skomplikowana, że ona chyba się faktycznie odkochała, a wszystko wskazuje na to, że ma już nowego. Też faceta, na którego nie zwróciłaby wcześniej uwagi. Ja się spotykam ze znajomymi, rozmawiam z ludźmi, bo bym oszalał. Chodziłem prawie 4 miesiące do psychologa. Ona doskonale o tym wiedziała. Pracowałem nad moim "ojcowaniem". Też dostrzegłem swoje winy i zmieniłem się. Ale jak na razie ona mi nie chce dać szansy. Też byłem natrętny, posyłałem kwiaty, maile, listy, mmsy z wyjazdów służbowych. Cisza. Nie wiem co oznacza cisza, ale obawiam się, że może oznaczać jedno - obojętność. Tym bardziej, jeśli ma kogoś. Ja teraz wyjeżdżam ze znajomymi na wakacje. Troche odreaguję. Potem planuję wysłać list ostatniej szansy. U mnie problem też polega na tym, że nie mamy wspólnych znajomych ani nie ma takiej możliwości, żeby się spotkać. Mieszkam w Warszawie, za duże miasto, żeby się tak zupełnie przez przypadek spotkać. Też bym coś chciał zrobić, ale "specjaliści" doradzają ciszę. Zaczyna do mnie powoli dochodzić, że ona ma ochotę poukładać sobie życie z kimś innym od nowa. I to nie prawda, że faceci nie cierpią i nie rozpamiętują. Wiem, ja mam może trochę taką naturę marzyciela i romantyka. Inni by już dawno położyli grubą kreskę, ale ja nie potrafię. Nie potrafię też wejść w nowy związek, bo mógłbym kogoś skrzywdzić. Tak na prawdę to była moja pierwsza tak poważna dziewczyna. Miałem wcześniej, ale to były krótkie związki. Jesteś w lepszej sytuacji. Jesteś dużo młodsza. Ja mam 29 lat. Dla faceta w dużym mieście to nie dużo, ale ja jestem też z natury dość nieśmiały, a tutaj kobiety bywają różne. Musimy sobie powiedzieć. Jakoś damy radę. Ja mam znajomych, ale też nie sposób spotykać się z kimś codziennie. Nie chcę też wszystkich uszczęśliwiać moimi problemami. Ja bym chciał jej pokazać, że się zmieniłem i już teraz będę inny, ale ona chyba w to nie wierzy, albo nie ma ochoty się o tym przekonywać. Nie wiem na pewno, że kogoś ma, ale jak tak sobie składam pewne fakty,m to wszystko na to wskazuje. Widać, że oboje wyciągnęliśmy dobre wnioski z naszych związków, ale za późno. Ona też nie potrafiła docenić u mnie pewnych, chyba wartościowych cech. Opiekowałem się jak była dość poważnie chora, nigdy nie okłamałem. Czasem tylko o coś zwróciłem uwagę i namawiałem do nauki na studiach. Nie wytrzymała. Odeszła, chociaż kilka dni wcześniej zapewniała, że kocha i planowaliśmy wakacje. Widzisz, życie jest takie jak jest. Niestety lekko nie jest.
napisał/a: edek 2007-08-08 13:44
Niestety miłość bywa okrutna. Jest to wszystko tym bardziej przykre, że ogromną bazą tego związku było koleżeństwo i przyjaźń. Znaliśmy się wcześniej 4 lata, ale ona dojrzewała do tego związku. Dla mnie była bliższa od samego początku. A teraz odeszła. Może nie potrafiła kochać tak jak ja. Ja kochałem z całego serca. I w odróżnieniu od Twojego byłego, to ja zaniedbałem moich kumpli i znajomości przez te 3 lata. Wniosek z tego prosty - nie można przeginać w żadną stronę. Związek trzeba pielęgnować, ale trzeba też mieć trochę w nim swobody, żeby się nie udusić. Szkoda, że dopiero teraz to do mnie dotarło. W tej chwili też bym oddał jeszcze wszystko za to, żeby wróciła, ale chyba to nie nastąpi. Nie są to jednak stracone lata. Nauczyła mnie dużo. Też nie chcę do tego podchodzić tylko jak do doświadczenia życiowego, ale widać, że on tak to juz potraktowała. Podobniej Twój facet. Nigdy bym nie przypuszczał, że tak to się skończy. A miał to być związek do grobowej deski. Ja Jej dla odmiany bezgranicznie ufałem, ale jak teraz na to patrzę, to wychodzi na to, że chciałem ją mieć tylko dla siebie. Ale ona jakoś nie wyrywała się spotykać aż tak często z koleżankami. Gdyby chciała, wcale bym jej nie przeszkadzał, więc też do końca nie rozumiem tego postępowania. Myślę po prostu, że mimo wieku i Ty i ja i Twój i Moja, nie dojrzeliśmy w tym momencie do związku. Mnie boli to tym bardziej, że były poważne plany. Ja trochę przeczekałem też zaręczyny. Czułem się trochę naciskany, poza tym planowałem zrobić to "romantycznie". Chciałem w wakacje w Portugalii. Nie doczekałem się wspólnych wakacji. Dwa miesiące chodziłem jak zombie. Odeszła w momecie jak zaczynała się wiosna. Wiosny w ogólne nie pamiętam, przelała mi się przez palce. Trochę zaczynałem odżywać w lato. Ale i tak jeszcze jak wracam po pracy, albo wieczorem do pustego mieszkania, gdzie nikt nie czeka z dobrym słowem i uśmiechem to mnie ściska w dołku.
Proszę Cię więc też, nie wrzucaj do jednego worka wszyskich facetów. Każdy jest inny. Są też wrażliwi faceci, którym zależy na swoich kobietach, nawet aż za bardzo.
napisał/a: ucja 2007-08-09 09:05
To strasznie boli uświadomić sobie, że ta druga osoba nas nie kocha...
Nie wiem, kiedy mnie przestanie boleć...
napisał/a: edek 2007-08-09 09:14
Łucjo, a tak z puntku widzenia kobiety, mogłabyś mi podpowiedzieć co powinienem zrobić, żeby jednak się o tym przekonać, bo dla mnie ten rozdział jeszcze nie jest zamknięty, a moja Luba wysyłała przez te 4 msc różne, sprzeczne ze sobą sygnały. Przynajmniej ja to tak odbierałem. Że może za pół roku, że musi odetchnąć, że za wcześnie na regularne spotkania, a potem, że decyzji nie zmieni. i jak tu zrozumieć kobietę. A potem milczy, a jak dostała róże do pracy to napisała, że przesadziłem. Wiem, że kręci się koło niej stary kumpel, którego też ostatnio rzuciała dziewczyna. Byli nawet wspólnie (jeszcze z innymi znajomymi) na wakacjach, ale nie wiem czy są razem, czy tylko tak po koleżeńsku się spotykają. Na pewno chodzili razem na kurs tańca. Jakoś nie potrafię tego wszystkiego ze sobą jeszcze poskładać do kupy, a jak składam, to mi wychodzi hoistoria, której wolałbym nie usłyszeć. Ale z drugiej strony to wychodzę z założenia, że lepsza najgorsza prawda niż takie ściemnianie. Powiedz jako kobieta, gdybyś dawała chociaż cień nadziei, czego byś oczekiwała?
napisał/a: ucja 2007-08-09 09:30
Wiesz co, to nie jest takie proste... ja tez kiedyś "wróciłam" do byłego chłopaka, nic poważnego, ale był, on za mną szalał, mi sę podobało to, ze czułam sie przy nim bezpiecznie, wyjątkowa itp., ale nie umiałam go pokochać... a nadzieje dawałam i to wielkie! te sygnały, o których mówisz, nie koniecznie muszą świadczyć o tym, że ona cię nadal kocha, ale moze brakuje jej tego Twojego "uwielbienia" i zrobi wszystko, zeby znowu poczuć się najważniejsza, ale ne będzie chciała nic więcej - pokaż jej, że jesteś zdecydowany i ona tez taka musi być! Albo Cię kocha i do Ciebie wraca, ale natychmiast, a nie "za pół roku", albo powinna uszanować Twoje uczucia, poważnie z Tobą porozmawiać i pozwolić ci ułożyć sobie życie na nowo.... To trudne... wiem... Ale też jestem tego zdania, że lepsza jest gorzka prawda, niz słodkie kłamstewka...

A co Ty myślisz o tym zachowaniu mojego faceta?
napisał/a: edek 2007-08-09 11:35
Twój facet nie był chyba w pełni dojrzały do poważnego związku. Pewnie Cię kochał, ale niektóre Twoje wady mogły mu przeszkadzać na tyle, że odszedł. Może nawet i bardzo Cię kochał, skoro uciekł aż za granicę od Ciebie. Trudno jest to tak ocenić. Można sobie tak całe życie gdybać. Może nie był wystarczająco dojrzały. Wszystko powinno być jakoś wypośrodkowane. I koledzy i kobieta i praca. Ciężko jest czasem wszystko jakoś pogodzić.
Widzisz, u mnie jest nieco bardziej skomplikwana sprawa, bo razem mieszkaliśmy, palowaliśmy ślub, ja tylko zwlekałem z zaręczynami. Ale o tym, że ją kocham wiedziała. Nie potrafiliśmy siąść i normalnie pogadać o wzajemnych oczekiwaniach pod koniec. Ja robiłem podyplomowe studia i szukałen nowej pracy, z myślą o założeniu rodziny. Ona przez to mogła czuć się trochę pozsotawiona na bocznym torze. Ale ja już pewnie tego nie zrozumiem. Twój czuł się osaczony zazdrością, moja nadmiarem miłości jaki jej dawałem. Ale ja jej swobody nie ograniczałem.
Tak na prawdę to ciężko to ogranąć. Ja się spróbuję ze swoją skontaktować po powrocie z wyjazdu i załatwić to po męsku, wreszcie w dojrzały sposób.
napisał/a: edek 2007-08-09 11:37
Ale chyba prawda i dla Ciebie i dla mnie jest okrutna taka, że jak się z kimś chce być, to się po prostu jest bez względu na wszystko. A jak coś zaczyna przeszkadzać, to znaczy, że to nie to. Inna sprawa, że ludzie nie potrafią ze sobą szczerze rozmawiać i każdy szuka jakiegoś ideału, księcia, księżniczki, a nie docenia tego co ma. Stąd tyle rozwodów, zdrad, złamanych serc.
Jest też na szczęście sporo udanych związków, czego wszystkim na tym forum z całego serca życzę.
napisał/a: ewelina151992 2007-08-09 14:07
hej ja na twoim miejscu uspokoila sie... spotkaj sie z nim i mu wsztstko wytlumacz... ze taka jestes ze masz taki charakter i ze juz nie zmienisz sie.... chyba ze on bedzie dalej z toba to sprobujesz sie zmienic... powiedz co cie trapi co czujesz jak jest ci bez niego zle..... on cie zrozumie zobaczysz !! trzymam kciuki . plisss wpadnij do mnie
napisał/a: ucja 2007-08-09 22:03
Ewelinko, tylko jest problem - bo ja już wiele razy próbowałam z Nim rozmawiać, ale on se nie chciał spotykać, potem jak mi się udało, to to był mój monolog On nic nie mówił, ja Go prosiłam, błagałam o drugą szansę, a gdy On nic nie mówił, albo mówił, że to nie ma sensu to czułam sie tak, jakby mnie ktoś właśnie w tej chwili zabijał, chciało mi się wyć, uderzać pięściami, po prostu okropne uczucie, jakby walka z czymś niezwyciężonym, totalna bezsilność.... Kiedyś obiecywałam, ze się zmienię, ze stanę sie mniej impulsywna i nie będę mówić czegoś, czego nie jestem pewna, ale dopiero kiedy ze mną zerwał, doszło do mne wszystko, naprawdę WSZYSTKO!!!! i to jest zmiana, od tamtego momentu stałam się innym człowiekiem, dla niego, dla siebie, ale On mną wzgardził, odrzucił, npo prostu nie uwierzył mi, nie zaufał... Zbyt wiele razy sie zawiódł, a dopiero teraz do mnie naprawde doszło, co robiłam źle... :( On też ma swoje wady, pewnie, ze tak i nie raz takie, które mnie do szału doprowadzały, ale gdybym wtedy umiała odpowiednio na nie reagować, to ten związek byłby lepszy, "zdrowy", ale juz za póxno.... on mnie nie chce... a mi z każdym dniem ciężej... nie będę się mu narzucac, jesli mnie nie kocha, to nie będę się poniżać, trudno mi to nawet pisać... Dla mnie to zawsze będzie człowiek, którego pokochałam całą soba, teraz mam w sobie pewną blokadę, wiem, ze nigdy nie będę umiała się przed nikim otworzyć tak, jak przed Nim... Będę czekać na Niego całe życie... ale wiem, ze nie przyjdzie... Nastawiam się na to, że będę miała kiedyś rodzinę, którą będę kochała, ale zawsze będę myśleć o Nim, że z nim byłabym szczęśliwsza... tak więc nie mam szansy na poważną rozmowe z nim... :( a chciałabym, bo czuję, ze gdyby mi wszystko wyjaśnił to pozwoliłoby mi to rozpocząć "nowe" życie...
napisał/a: sebus 2007-08-10 08:07
on nie robi fair spędzajac sobie czas ze znajomymi kiedy to ja nie byłam z nimi
otóż to... no comment
napisał/a: ucja 2007-08-12 10:43
Nie potrafie Go wymazać z pamięci... Codziennie przypominam sobie sytuacje, w których byliśmy szczęśliwi... Nie mogę uwierzyć w to, że przez własna głupotę straciłam wszystko, co miałam... :( :( :( Gdyby On chociaż ze mną porozmawiał... :(