Jak odbudować związek i czy to ma jeszcze sens??

napisał/a: niu_nia 2009-01-10 16:35
WINNIE napisal(a):Moje opanowanie prysło jak bańka mydlana!
Mąż mi powiedział,że już mnie nie kocha, że zakochał się w innej i życie z nią to jego marzenie. Problem w tym, że ona jego nie chce, nigdy ze sobą nie byli i wiem od niej, że nigdy nie rozbije czyjejś rodziny, gdyż sama przez to przeszła.
Ale nie w tym rzecz, co ja mam robić, czy w tej sytuacji mam nadal próbować zawalczyć o naszą rodzinę, nie wiem nie wiem nie wiem. !!!!!!!
Czy ktoś z Was to przeżył, miał podobny problem , jak sobie z tym poradzić????


Trochę mnie tu nie było, więc zacznę od gratulacji Winnie z powodu Twojej niezależności, odwagi i kobiecego honoru. Super decyzja o podjęciu pracy. Twoje dzieciaki napewno tęsknią za ojcem to normalne, ale przecież nie zabierasz im go, mają go rzadziej ale nadal mają.

Co do tego, że on Cię już nie kocha - sądzę, że to dzieciak. Że nagle doszedł do wniosku, że chce tą zabawkę a nie tamtą. Moim zdaniem on nie wie co chce i myli miłość z pożądaniem oraz chęcią posiadania. On tamtej też nie kocha, pobawiłby się nią i wrócił do Ciebie z podkulonym ogonem... Żadna z nim nie będzie szczęśliwa.
Ty Winnie cierpisz bo kochasz, możesz tylko dać sobie czas na przeżywanie tego i powoli stawać na nogi całkowicie bez niego.
I myślę, że kto jak kto, ale Ty to napewno sobie poradzisz.
napisał/a: WINNIE 2009-01-12 14:40
Trochę mnie nie było, bo mam chore dzieciaki a i ja nie najlepiej sie czuję.

Dziewczyny dzięki za słowa otuchy, macie rację ,że powinnam sie rozwieść i powoli zaczynam "dojrzewać " do tej decyzji. Wracam do domu, bo tam jest miejsce dzieci i nie chcę tak nagle wprowadzać w ich życie tak wiele zmian. Co do ojca dzieci ma się wyprowadzić, ale muszę dać mu czas na znaleźenie sobie nowego lokum. Jego wizja naszego wspólnego życia miałby wyglądać tak: wracam do domu z dziećmi, on nadal pracuje i mieszka z nami, co do seksu on otwarcie mi powiedział, że by go nie było, chociaż w tej kwestii jest uczciwy, albo tak zakochany, że nie wyobraża sobie ze mną sypiać.
Ja mam inna wizję naszego życia: on się wyprowadza i kropka! Boję tego kroku jak cholera, bo praktycznie zostanę sama z dwójką małych dzieci, ( rodzinna daleko), skrócą sie finanse, będę musiała od nowa zorganizować sobie i dzieciom życie i tego najbardziej sie boje,niż myśli, że Go przy mnie nie będzie. Nie chcę z nim mieszkac bo czuję, że tylko wtedy będe miała szansę odzyskać równowagę, bo nie ma co oszukiwać dostałam porządnie "po łbie". Inna ważna kwetia, to dzieci, one nie są głupie widza co się wokól nich dzieje, nie wirzę, że bedąc z mężem pod jednym dachem będziemy normalnie sie zachowywać, ta zła energia będzie powoli sie gotować na wolnym ogniu, aż któregoś dnia, ja albo on wybuchnie i kto na tym najwięcej ucierpi , wszyscy zanamy odpowiedż, poza tym nawet ja uda nam sie zachowywać " godnie" to i tak to się dzieciom nie przysłuży bo będę wyrastały w poczuciu i wizją, że tak wygląda dorosych świat, bez miłości, czułości i szacunku...

pozdrawiam
napisał/a: Hazel 2009-01-12 15:58
Witaj Winnie,

przeczytalam twoj watek i tak troche z doskoku chcialam pare slow powiedziec. Rzeczywiscie Twoja sytuacja nie jest rozowa. Wyobrazam sobie jak bardzo jest Ci trudno, bo jak sama piszesz bardzo kochasz swojego meza.
Zdesperowana bardzo radykalnie podeszla do twojej sprawy i mysle ze wynika to z jej wlasnych doswiadczen (czemu sie nie dziwie). Niewiele pisalas o tym jakie bylo Twoje malzenstwo przed tym wydarzeniem z kolezanka. Czy byliscie szzcesliwi, czy twoj maz okazywal Ci milosc, szacunek itd? Czy zdradzil Cie kiedys? A tak w ogole to dlaczego sie z Toba ozenil, skoro teraz twierdzi, ze to inna kobieta jest jego wymarzona?
Rozwod to ciezka sprawa dla Ciebie i dla calej Waszej rodziny, no i tez konsekwencje dla dzieci. Moze najpierw pomysl o separacji - wtedy bedziecie miec czas (a szczegolnie Twoj maz) na uswiadomienie sobie straty jaka ponosi odchodzac od Was. Moze to go "ruszy" i zrozumie jaka glupote zrobil. Niech sie wyprowadzi i zateskni.
A jesli rzeczywiscie Wasz zwiazek dla niego sie rozpadl i nic nie jest w stanie tego zmienic - na rozwod na pewno znajdziesz czas.
Powodzenia!!
ps. mnie sie wydaje ze ta kolezanka go zafascynowala i dlatego mowi takie przykre rzeczy Tobie, ze ty nie jestes taka jak ona. Wiem, ze to bolesne doswiadczenia dla Ciebie, ale nie przekreslaj wszsytkiego tak szybko.
napisał/a: WINNIE 2009-01-12 22:50
Moje małżeństwo było trochę burzliwe. Kiedy za niego wychodziłam byłam bardzo młoda i niedoświadczona, mąż jest ode mnie strarszy o 7 lat i myślał ,że mnie "uformuje" według swoich oczekiwań ( tak kiedyś mi odpowiedział na pytanie dlaczego ze mną się ożenił ). Życie jednak pokazało ,że mam sowją osobowość i nikogo nie da się ulepić jak z gliny i jemu właśnie to się nie udało, pewnie maiał wpływ na to jaka jestem dzisiaj, 15 lat później, ale to nie jest "ta osobowość", która byłaby urzeczywistnieniem jego marzeń o idealnej kobiecie. Chociaż często sie kłóciliśmy to jednak oboje się kochaliśmy i mój mąż ( co prawda z upływem lat coraz rzadziej) okazywał mi swoją miłość do mnie i może dlatego był to dla mnie szok, kiedy nagle z dnia na dzień stwierdził, że mnie już nie kocha. Jak stwierdziłam wyżej rzadziej okazywał mi czułość, ale nie tak rzadko bym mogła cokolwiek przewidzieć. Wcześniej mnie nie zdradził, bynajmniej nic o tym nie wiem i takiego zamętu jak teraz w naszym związku jeszcze nie było.

Masz rację Hazel,że rozwód to ostateczność i pewnie najpierw będzie separacja.
Chociaż dzisiaj wieczorem mój mąż oświdczył, że powinniśmy sobie jednak dać szansę na urotowanie naszego małżeństwa, ale teraz nie będzie składał żadnych deklaracji. I nie wiem, czy to wypowiedź była spowodowana jego własnymi przemyśleniami, czy obawą, że jednak chcę, aby sie wyprowadził, niestety odpowiedzi jeszcze nie otrzymałam.
W sumie On ciągle wprowadza zamęt w moje życie, jak już powoli zaczynam poważnie myśleć o osobnym życiu to on bach, wyskakuja czymś nowym.
Tak naprawdę to ja nic madrego nie wymyślę, za tydzień wracam do "naszego " domu i zobaczym co z tego wyniknie, bo już sama się pogubiłam co będzie właściwe, a co nie........ pozdrawiam cieplutko
napisał/a: Hazel 2009-01-12 23:01
W takim razie widac, ze moze najlepszym doradca bedzie czas. Ta cala historia z kolezanka jest w koncu bardzo swieza. Widze, ze wczesniej twoje malzenstwo nie bylo pasmem nieszczesc. Moze po prostu z czasem uczucia wyblakly... Moze po prostu oboje nie zadbaliscie wystarczajaco o nie (wiem, ze latwo sie tak mowi).
Nie chce czegos radykalnie doradzac, ale postaraj sie nie postepowac pochopnie. Uczciwie Ci maz powiedzial, ze nie bedzie skladal zadnych deklaracji, bo pewnie sam jeszcze nie wie czego chce.
A co do powodow malzenstwa, to dziwna sprawa zeby sie z kims zenic majac nadzieje na ulepienie idealu. O co w ogole mu chodzi z Twoja osobowoscia? A moze jak pojdziesz do pracy i zaczniesz sie realizowac zawodowo - to spojrzy na Ciebie inaczej? Dostrzeze inne cechy niz tylko matki i zony.
napisał/a: jaania 2009-01-13 13:54
Witam:)

Wspomniałaś coś raz o pracy, kiedy zaczynasz? Wydaje mi się że powinnaś się troszkę "urwać" z tego swojego prywatnego teraz poplątanego świata i dlatego pytam o tą pracę.
A seperacja, powinna dać Ci jakieś szersze pole widzenia, choć to nie zawsze pomaga.

Ja ilekroć wyjezdzam z domu na troszke (w zeszlym roku w domu w sumie to moze bylam 4mies i to dlatego ze juz listopad i grudzien bylam caly czas) to sytuacja domowa sie poprawia ale czesto takie "poprawianie" to jest rozwiazanie tylko na chwile.
U mnie sie znow sypie po tym jak bylo calkiem dobrze... Czasem ta decyzja o calkowitym rozstaniu jest taka trudna ze oszukujemy sami siebie ze jakos bedzie dobrze ( mowie to ze swojego doswiadczenia).
Zagmatwanie dzis pisze ale generalnie chce Ci powiedzec abys podjela takie decyzje aby tobie bylo dobrze...

Pozdrawiam
napisał/a: WINNIE 2009-01-13 20:58
Tak miałam podjąć pracę i mieszkać u mamy, ale okazało się, że jeszcze trochę muszę poczekać bo kogoś przyjeli na próbe i takie tam.....
Chociaż teraz to nie ma znaczenia bo i tak wracam do domu, bo jak już wcześniej wspomniałam, tam jest dom dzieci. Oni czują sie tutaj świetnie, ale przez jakiś czas, a teraz coraz bardziej tęsknią za ojcem i może wydaje się to śmieszne, ale moje dzieciaki nie tolerują tego klimatu. Za każdym razem jak przyjeżdżam do mamy one chorują, właśnie mają zapalenie płuc, a to tak na marginiesie.
Ale postanowiłam, że jak wrócę to będę szukała pracy, nie po to, aby przypodabać się mężowi, ale dla mnie samej, czas wyjść do ludzi...
Faktycznie wydaję sie dziwne, że ktoś próbuje zmnieć kogoś na swoja modlę, ale naprawdę wiele razy kłóciliśmy sie o tą moją "osobowość" i jak tak dłużej nad tym się zastanowię to wydaję mi się ,że jeżeli nawet wrócimy do siebie to za jakiś czas sytaucja może się powtórzyć, ale muszę wrócić, wybadać sutację czy chce być ze mną dla mnie czy dla dzieci, nie wiem jeszcze co zrobię......Kiedy rozmawiamy przez telefon to czuć dystans między nami, takie napięcie i rozmowy głównie dotyczą co i jak się czują maluchy, Trochę się obawiam tego powrotu, tej napiętej sytuacji.
Pozdrawiam :)
napisał/a: karolka801 2009-01-14 11:27
witaj
ja miałam dokładnie taka samą sytuację jak Ty dokładnie półtora roku temu tylko z ta różnicą że mam jedno dziecko
powiem Ci co ja zrobiłam---kilka dni po tym jak dowiedziałam się o tym że mój mąż tak jak twój jest "zafascynowany " inną kobietą i że mnie już nie kocha spakowałam jego rzeczy i kazałam mu się wyprowadzić i nie interesowało mnie gdzie pódzi czy do rodziców czy do tej pani która też go wcale nie chciała--i tak tez zrobił choć trochę protestował---ja też była załamana bokochałam go bardzo i dobrze pamiętam ile łez wtedy wylałam choc przed nim udawałam twardą i zdystansowaną--może byłam w lepszej sytuacji bo syn chodził do przedszkola i miałam stałą pracę ale zdawałam sobie sprawe ze sama z jednej pensji nas nie utrzymam i wzięłam się mocno w garść--znalazłam drugą dodatkowa pracę którą wykonuje w domu jak mały już śpi--powiem Ci szczerze że początki były bardzo ciężkie czasem myślałam że już dłużej nie dam rady a jednak przetrwałam to wszystko i dziś jestem już po rozwodzie 9sprawa odbyła się w październiku i już na jednej sprawie sąd orzekł rozwód)--teraz z perspektywy czasu jestem bardzo dumna z siebie że podjęłam taki krok--mam 28 lat i nie chcę żyć z kimś kto otwarcie mówi że mnie nie kocha....
życzę powodzenia w podejmowaniu decyzji
napisał/a: WINNIE 2009-01-14 13:10
Ja z każdym dniem mam większą świadomość, że nie uda nam się ocalić naszego małżeństwa, bo jak tu żyć z świadomością, że mąż mnie nie kocha . Najgorsze jest to, że i on może żyć we własnym świecie zastanawiając się jakby to było z NIĄ. Taka niespełniona miłość jest najgorsza, ponieważ najdłużej w nas żyje, kiedy nie możemy je z konfrontować z rzeczywistością. TO ciągle będzie we mnie "siedziało", te Jego słowa,że uczycia do mnie się w nim wypaliły. Przecież jak razem zamieszkamy , prowadząc ten sam rytm życia to nagle uczucia do mnie się od nowa nie "rozpalą". Może mieszkając razem, sami powali dojdziemy do wniosku, że już nic nie da się zrobić, że czas na rozstanie....
Wiecie co najgorsze jest to,że z jednej strony chcę z nim być, ocalić nasze małżeństwo, a z drugiej czuję złość, że mam mu to wszystko wybaczyć, że mam zapomnieć te przykre słowa, udawać, że nic przecież się nie stało, wkurza mnie ta moja chwiejność uczyć, że nie mam w sobie tyle sił, aby porządnie kopnąć GO w tyłek!!!!
napisał/a: zdesperowana21 2009-01-14 13:45
daj adres:) zrobię to za ciebie!:)
napisał/a: karolka801 2009-01-14 14:32
wiesz ja tez długo zastanawiałam się nad perspektywa rozstania ale w podjęciu tej decyzji pomogłami mi jedna rzecz--świadomośc tego że ja mu już nigdy do końca nie zaufam--jak dostałby sms-a to bym sie zastanawiała czy to nie od kolejnej kobiety--a jak odbudowywac małżeństwo bez zaufania i ten strach że kiedyś znowu wróci z pracy i powie mi przykolacji że jest INNA w której się zakochał--niedałabym rady przejśc przez to kolejny raz i wtedy zostałabym niewolnikiem w tym związku a on miałby swiadomośc że jak mu nie wyjdzie z Tą DRUGĄ to ja zawsze go przyjmę do domu,troche poskomli poskomli i mi przejdzie cała złośc i tak bedzie czuł się bezkarny---niech poniesie konsekwencje swojego zachowania i słów wypowiedzianych wkońcy nie ma 10 lat
napisał/a: WINNIE 2009-01-14 16:43
Z chęcią , ale czy to coś by dało...
Pozdrawiam:)