Jak to ze mną było...

napisał/a: madii.s@interia.pl 2007-10-29 13:08
popieram Cię jaca-takich numerów sie po prostu nie wycina i tyle
napisał/a: traumata 2007-10-29 17:12
Aga2132 napisal(a):Witam wszystkich! Nie wiem komu mam się zwiezyć więc piszę do Was i proszę o rade!!!
Chodzę na kurs prawa jazdy. Poznałam świetnego instruktora, któr mnie uczy jeżdzić. Zaprzyjaźniliśmy się. On ma żonę i ja męża! Jest mi źle ze swoim mężem bo ciągle same problemy z nim a pozatym nie czuje się przy nim bezpieczne i nie jest czuły! Instruktor powiedział mi że dla mnie jest w stanie zostawić żonę! Strasznie mi się do niego tęskni Co ja mam robić????? pomóżcie mi!
uważasz że poznany dopiero co facet jest lepszy od męża ? Co o nim wiesz ?Jakim jest człowiekiem - to jedna sprawa.
A to ze próbujesz zrujnować życie jego żonie i dzieciom no i swojemu mężowi to druga.
Jest źle - zabieram zabawki i odchodzę do innej piaskownicy. A jak tam będzie źle to pójdę na sąsiednie podwórko robisz cokolwiek żeby naprawić małżeństwo czy już "położyłaś laskę" na mężu?
Po paru "kursach" gość Cię zaczarował a Ty jak Ćma lecisz ,gość dostanie co chciał a Ty zostaniesz sama z wyrzutami sumienia. A co z Twoim mężem ,pamiętasz dlaczego za niego wyszłaś ? Jak to było kiedyś ? Dlaczego Cię oczarował ,dlaczego zwróciłaś na niego uwagę ? Najpierw wyjaśnij sprawę z mężem a jak nie chcesz tego związku to z nim skończ ale instruktora wybij sobie z głowy a najlepiej zmień firmę w której robisz prawko.
...............książe z eLką się znalazł ,masakra
napisał/a: morda3 2007-10-29 22:21
Tak sobie myslę,że weszliśmy Ci Sorrow własnymi butami na forum

Kaczka napisal(a):Morda, ja po prostu nie mogę uwierzyć, że ten człowiek to jest ten sam, którego kochałam przez tyle lat

Też nie mogę uwierzyć. To przerażające,że można żyć z kimś i tak mało go znać. Że nagle stajesz się obojętny, albo słuzysz za worek do bicia. Ja tez , to wszystko widzę, też rozumiem,że to nie jest zdrowa sytuacja, ale nadzieja jeszcze jest silniejsza. A może to tylko pragnienie, by móć kiedyś spojrzeć sobie w twarz i nie dostrzec tam faceta, który uciekł.

Sikorka : nie ma dobrgo czasu na zdradę. Tak czy inaczej to świństwo, które kogoś niszczy. Ale lepiej,że przed ślubem. Tak myślę.
Pozdrawiam

[ Dodano: 2007-10-29, 22:32 ]
Aga2132 napisal(a):
On ma żonę i ja męża! Jest mi źle ze swoim mężem bo ciągle same problemy z nim a pozatym nie czuje się przy nim bezpieczne i nie jest czuły! Instruktor powiedział mi że dla mnie jest w stanie zostawić żonę!

Nie umiem znaleźć slow zrozumienia, nie teraz.
Pomyśl tylko, dla ilu kursantek, Twój czuły istruktor, chciał zostawiać żonę? Myślisz,że jesteś pierwsza? A nawet jeżeli tak jest , to przypomnij sobie , że kiedyś nie bylo Ci źle z mężem ( przecież silą nie zmusil cię do ślubu) i spróbujcie przywrócic tamte emocje. Rozmawiajcie, mów mu o swoich potrzebach, o tym jak się przy nim czujesz. Jeżeli nic nie zmienicie, to trudno-zawsze można się rozstać. Ale nie przez zdradę, to zatruje życie Wam wszystkim i niczego nie ułatwi. Postaw się też w roli jego żony. Wiem,że zauroczenie bywa ślepe, ale pamiętaj : kto sieje wiatr, ten zbiera burze. Ty i ten istruktor siejecie burze......
napisał/a: sorrow 2007-10-29 22:53
morda napisal(a):Tak sobie myslę,że weszliśmy Ci Sorrow własnymi butami na forum

Nie szkodzi... taka jest kolej rzeczy. Wszystko pokrywa kurz zapomnienia, a jak już gruba warstwa się zbierze, to na niej inne rzeczy wzrastają .
napisał/a: ChiLLout 2007-10-31 17:47
łzy wzruszenia..... usłsyzałes tyle ciepłych słów, że wszystko co chciałabym napisac zostało juz to zrobione. PODZIWIAM
napisał/a: ika116 2007-11-02 00:54
sorrow dopisałeś kolejne smutne zdanie w swoim profilu. Czy coś sie stało? Czy jakieś marzenie, nadzieja, oczekiwanie straciło sens? Czy to tylko taka refleksja w związku ze smutnym świętem? :(
Pozdrawiam gorąco
napisał/a: sorrow 2007-11-02 10:02
Nie... po prostu zauważyłem je gdzieś i uznałem za bardzo prawdziwe. Nadzieję i oczekiwanie pcham sukcesywnie do przodu. Dziękuję i pozdrawiam cię również .
napisał/a: spongebob 2007-11-07 19:00
za twój post, na mój kosmicznie cienki przypadek.
Jedno jest pewne syty nie zrozumie głodnego, a ktoś kto tego nie pryeżył w ogóle nie ma nawet pojęcia o wyobraeniu.
W całej sprawie perwersyjne wydaje się to, że "zdradzacze" i "-czynie" odbiera się z mrógnięciem oka pod hasłem " alełope nawzrabiałeś, no no ".
Jak jesteś po drugiej stronie barykady i nie możesz o niczym innym myśleć i ten czas po to jak zerwany film po wódce, słyszysz / no to nie jest koniec świata takie rzeczy się ydażają itd.
Koniec końców mogę powiedyieć niewiem jak daleko mogę dojść w wytrzymywaniu upokorzeń.
Trzymaj się
napisał/a: madii.s@interia.pl 2007-11-09 22:18
miesią....tyle mineło...tyle czasu od informacji, ze zdardził mnie...za kilka dni bedzie miesiac, jak oswiadczył, ze chce byc sam...i co? i tyle, ze odmówił mi ostatniej rozmowy...zrobił to w tym tygodniu, w poniedziałek, twierdzi, ze nie jest na te rozmowe jeszcze przygotowany, ze uwazal, ze tak bedzie lepiej, ale nie jest...i drugie co? pokazałam mu wczoraj silną, opnanowaną siebie w smsach...i dzis rozmowa...telefoniczna...godzne...o pracy...o minionym dniu...o wszystkim, tylko nie "O TYM"...miły ton...jakby tego wszystkiego nie było, jakby sie nie wydarzyło...na pytanie "co u mnie?" bez płaczu i drzenia odpowiedziałam "dobrze"...tylko koncowe "miłego weekendu" zabrzmiało jak echo...echo tego bólu i ogromu swiadomosci, ze to weekend inny, nie nasz, ale kazdego z osobna...przebiegła mi przez głowe myśl-cóz to u diabła było ta rozmowa?-przeleciało i znikneło...test jakowys czy co? i juz nad tym nie mysle, bo wiem, ze nie ma sensu taka analiza. Dlaczego jestem taka spokojna? nie wiem...tak jak wielu innych rzeczy po prostu nie wiem

[ Dodano: 2007-11-09, 22:23 ]
miesią....tyle mineło...tyle czasu od informacji, ze zdardził mnie...za kilka dni bedzie miesiac, jak oswiadczył, ze chce byc sam...i co? i tyle, ze odmówił mi ostatniej rozmowy...zrobił to w tym tygodniu, w poniedziałek, twierdzi, ze nie jest na te rozmowe jeszcze przygotowany, ze uwazal, ze tak bedzie lepiej, ale nie jest...i drugie co? pokazałam mu wczoraj silną, opnanowaną siebie w smsach...i dzis rozmowa...telefoniczna...godzne...o pracy...o minionym dniu...o wszystkim, tylko nie "O TYM"...miły ton...jakby tego wszystkiego nie było, jakby sie nie wydarzyło...na pytanie "co u mnie?" bez płaczu i drzenia odpowiedziałam "dobrze"...tylko koncowe "miłego weekendu" zabrzmiało jak echo...echo tego bólu i ogromu swiadomosci, ze to weekend inny, nie nasz, ale kazdego z osobna...przebiegła mi przez głowe myśl-cóz to u diabła było ta rozmowa?-przeleciało i znikneło...test jakowys czy co? i juz nad tym nie mysle, bo wiem, ze nie ma sensu taka analiza. Dlaczego jestem taka spokojna? nie wiem...tak jak wielu innych rzeczy po prostu nie wiem

[ Dodano: 2007-11-10, 18:32 ]
hmmm wiecie co, jednak chciałabym wiedziec, czym była ta rozmowa: cichym pozegnaniem, badaniem gruntu czy czyms z czego nie zdaje sobie sprawy...jak dobrze, ze mam tak duzo pracy, mam zajecie, ale mysli i tak drążą mnie jak skałe...podpowiedzcie, co to było?
napisał/a: mikess27 2008-01-05 10:11
Jedyne co mi przychodzi do głowy po przeczytaniu Twojej historii to myśl jak bardzo Kochasz swoją żone! Napewno widać to dlatego, że jej wybaczyłeś te 2 wpadki, ale jest jeszcze jedna sprawa. Przed zdradą Kochałeś ją bardzo, miałeś do niej zaufanie tak ślepe, że pewnych rzeczy niezauważałeś i to ukazuje Twoją miłość tak naprawdę. Mam nadzieje, że Twoja żona zdała sobie sprawę jaki skarb ma w domu i jest Wam coraz lepiej!
napisał/a: ralf1 2008-01-05 11:07
sorrow
Każdy z nas jest inny ale każdy czuje tak samo.
Respect
napisał/a: sorrow 2008-01-05 11:12
mikess27 napisal(a):Mam nadzieje, że Twoja żona zdała sobie sprawę jaki skarb ma w domu i jest Wam coraz lepiej!

Hehe... no tym mnie trochę ubawiłeś... nigdy nie myślałem o sobie jak o "skarbie" . Ale tak poważniej mówiąc, to na prawdę daleki jestem od myślenia o sobie w ten sposób. Raczej dużo gorzej o sobie myślę niż kiedyś... trochę dlatego, że zdałem sobie sprawę z niektórych moich zachowań czy cech charakteru, a trochę przez to tą odruchową utratę własnej wartości po tym jak zdradzi cię z nienacka wybranka twojego życia. Skoro ja o sobie tak nie myślę, to już na pewno nie moja żona. Pewnie raczej myśli, że łaskawie zgodziła się ze mną zostać i zrobiła przez to jakiś dobry uczynek. Czemu nie... jeśli jej to pomaga w powrocie do równowagi psychicznej. Ale chyba jest lepiej. Na pewno w tej części życia, którą uznałbym za podstawową, codzienną, zwyczajną. Cały czas jednak szwankujemy w tej wzniosłej i magicznej.

Czy Nibylandia i Melancholandia graniczą ze sobę