kto jest tym jedynym???

napisał/a: ~gość 2009-02-07 17:04
arekee325 napisal(a):Prawdziwa miłość wszystko wybacza.
To jeden z koronnych argumentów zwolenników mówienia o zdradzie.


A koronny argument zwolenników nie mówienia o zdradzie to utrzymanie pseudorodziny w garści, posiadanie robotów do zarabiania mycia sprzątania itp. tudzież pochwalenia się przed sąsiadami a na boku korzystanie z pseudouroków życia i ruchanie wszystkiego co wywołuje pożądanie. Ach jeszcze zdrada to świetny afrodyzjak i ratunek dla związku.
Z drugiej strony ucieczka przed bólem i życie w iluzji przy czym to twoje przecudne "nie mówić " znaczy tyle co "nie chcę cierpieć" a cierpienie nie bierze się z prawdy tylko z czynu, prawda tylko je uświadamia. I dzięki temu niewierni się mnożą i panuje powszechne przyzwolenie i moda na kochanków.

arekee325 napisal(a):
Skąd bierze się potrzeba powiedzenia o zdradzie?


Stąd że niektórzy oddają los swojego w związku w ręce partnera. Przemilczenie równie dobrze też może być egoizmem w myśl zasady trzeba korzystać z życia bo jest za krótkie "mam super żonę ,gotuje mi ekstra obiadki ,ale sobie popukam tą młodą seksowną dziunię, nikt się nie dowie i jest git". Jak dobrze, że wierzę w reinkarnację.

Pośród tych co wolą wiedzieć są też ci zdradzeni i okłamywani i dzięki temu "nie mówić" czują że nie mają przyjaciół, rodziny którzy wszyscy wiedzieli o zdradach partnera - kompletne osamotnienie. Może to też skłania do samobójstwa - życie w poczuciu osamotnienia bo nikt nie ostrzegł, nikt nie powiedział tylko wszyscy kryli tego co zrywał więzi?
I ostatnie - nie chcę bronić niewiernych, ale czy ktoś pomyślał że takie mieszanie się w wyrzutach sumienia i własnych emocjach jak gula nie doprowadzi do samobójstwa? Jedna wersja jest okrutna dla zdradzonego ,a druga jest okrutna dla zdradzającego. I tu i tu jest sadyzm.

Arekee325 zdecyduj się wreszcie, najpierw gadasz że kłamstwo jest zdradą ,teraz wyskakujesz że kłamstwo jest dobre - a zdrada zaczyna się wtedy kiedy partner się dowie.
Rozumiem że to nie znaczy wykorzystanie zaufania partnera i złamanie obietnic i zobowiązań w stosunku do niego? Wszystko jest ok dopóki się nie dowie.
btw skoro nie ma uczciwości i partner który zdradził, nigdy nie będzie uczciwy jak zdradzi to dlaczego związek ma dalej trwać? Jeśli dla ciebie związek oparty na kłamstwach nieuczciwości i zatajonych zdradach jest ok to powodzenia, mi wystarczy.

yogurtowy mąż jej nie zdradził.

gula, nie wiem ile wytrzymasz ,ale jeśli chcesz cokolwiek zdziałać to w tej miłości swojego męża szukaj siły. Nie ma innej rady ,jeśli jego uczucie tylko cie dobija to albo pękniesz albo zrobisz coś głupiego (oby nie z Jackiem)
Sama zdecyduj co będzie najlepsze dla niego, choć mimo wszystko nie musi się z tym pokrywać co on uważałby za najlepsze. Cokolwiek zdecydujesz, licz sie ze wszystkim i uważaj na siebie.
napisał/a: arekee325 2009-02-07 21:52
BeatrixKiddo,

Chyba bardzo nieuważnie czytałaś to co napisałem. Zdrada to jedno, kłamstwo cos innego, a przyznanie się do zdrady to już w ogóle inna bajka. Czytaj i jednocześnie analizuj o ile pamiętam bardzo kibicowałaś guli a teraz piszesz, że ma się przyznać… ???
Powlec za sobą kolejne konsekwencje, życie dało Jej już wystarczająco w dupę i przy tym mam nadzieje, że czegoś nauczyło. Umiesz się postawić w roli zdradzającej i zdradzonej jednocześnie ?? Nie wydaje mi się, spór który teraz toczymy zaraz przerodzi się w wojnę, a jeśli do tego dążysz to może poza forum o tym pogadamy.
Abstrakcje typu ( co by było ) można zachować dla siebie, nikt nie zna Jej lepiej niż ona sama. Równie dobrze można napisać, że leży teraz we własnej sypialnie z Jackiem…. Może od razu rozstrzelać skoro z góry przewidzieliście dalszy bieg zdarzeń…
napisał/a: ~gość 2009-02-14 00:50
gula, a ja mam nadzieję, ze jednak nie powiedziałaś... chociaż twoje milczenie można różnie rozumieć.

Ja milczę, choć czasem zastanawiam się nad sytuacją, o której pisał dgw, co by było, gdyby po kilku latach prawda wyszła na jaw, jak na te wszystkie wspólne lata patrzyłby mój mąż... Mój wybór (kolejny), moje ryzyko. Nie mówię, a kiedy najdzie mnie ochota, a zdarzają mi się takie okresy, gdy wytrzymać sama ze swoimi myślami nie mogę, czekam, aż mi przejdzie.

gula napisal(a):Sytuacja już się nigdy nie powórzy, po prostu to wiem!


Jesteś, ja także, jak alkoholik, który zerwał z nałogiem. Sytuacja może się powtórzyć i "upijesz się" nią dużo łatwiej niz teraz. Ale wielu ludzi żyje w abstynencji szcześliwie do końca swoich dni :)
napisał/a: dgw 2009-02-14 15:10
... co by było, gdyby po kilku latach prawda wyszła na jaw, jak na te wszystkie wspólne lata patrzyłby mój mąż...


Wszystko zależy od męża i jak wyglądał ten czas nazwijmy to pomiędzy. Ja się dowiedziałem po 6 latach i 4 miesiącach.
napisał/a: AgainstTheWorld 2009-02-16 19:33
Nie życzył bym wrogowi takiej kobiety jak ty. Czytając to można stracić wiarę w prawdziwą miłość, zwykłą ludzką uczciwość i przyzwoitość.
Jaka jest prawda ? Gdyby Jacuś, chciał, to by cię miał. To nie ty zmądrzałaś, tylko On wziął cię w odstawkę. Na twoim miejscu powiedziałbym o wszystkim mężowi, ma prawo wiedzieć, a gdybyś naprawdę Go kochała to byś o tym powiedziała. Dlaczego nie powiesz ? Bo ci tak wygodniej, bo domyślasz się, że dostała byś kopa na do widzenia. Jesteś przebiegłą, zachłanną, wyrachowaną i do tego bardzo wygodną egoistką. Jestem w stanie zrozumieć zdradę osób, których związek jest bardzo nieszczęśliwy, gdy partnerzy przestają o sobie myśleć, o siebie dbać, gdy za przeproszeniem zaczynają mieć drugą osobę w tyłku. Ale w twoim przypadku ? Liczyłas na lepszy model, a że lepszy model dał ci pstryczka w nos, to wspaniała i kochająca (a kochać potrafi BARDZO, nawet dwóch facetów jednocześnie) "wróciła" do swojego księcia. I nie podawaj tutaj argumentów o poświęceniu dla posiadania dziecka, bo to dziecko nie miało być dla twojego faceta i nie robiłaś tego dla niego, ale w takim samym, jeśli nie większym stopniu dla siebie. Pozdrawiam i życzę, żebyś w końcu znalazła tego, za którym tak ciągle tęsknisz.
napisał/a: niunia102030 2009-03-27 14:22
Czytając problem autorki tematu odniosłam wrażenie jak bym znała już tą historię..Miałam ten sam dylemat miałam ale już nie mam..Dzięki Forumowiczom uświadomiłam sobie co ja próbuje zrobić.Romans nie jest odpowiednią formą uciekania od problemów w związku..Problemów bo skoro chcemy i ulegamy wpływom innych facetów to jest coś nie tak.czegoś brakuje w związku,coś wygasło ale przecież wszystko da się naprawić wystarczą chęci.
Podobnie jak Ty mam kochającego mężczyznę tylko różnica między nami jest taka że my nie jesteśmy jeszcze małżeństwem..W pewnym momencie zaczęło mi czegoś brakować w związku.Monotonia codzienności i świadomość że już nic "innego" w naszym związku się nie wydarzy tzn.ciągle to samo były pretekstem do niezobowiązującej znajomości-tak przynajmniej mi się wydawało ale wszystko za daleko poszło..Poznałam mężczyznę i od tego wszystko się zaczęło z tym że potrafiłam powiedzieć koniec i powiedziałam.Trochę czasu potrwało zanim uświadomiłam sobie że źle robię spotykając się w tajemnicy przed moim mężczyzną.Nie odbieram telefonów, nie wdaję się w zbędne niby przypadkowe spotkania I nie umawiam się z nim...Uświadomiłam sobie co mogę stracić decydując się na romans i flirty z Kolegą z pracy...Zbyt wiele nas kosztowało wysiłku aby ten związek utrzymać i nie darowałabym sobie gdyby to uczucie przeze mnie mogło się skończyć.
Życzę Tobie siły i myśl racjonalnie biorąc pod uwagę siebie męża i dziecko a nie tylko siebie.Co by było gdyby sytuacja się odwróciła i to Twój mąż flirtowałby z instruktorką jazdy a Ty byłabyś w porządku wobec męża?Zastanów się 10 razy zanim cokolwiek zrobisz..
Trzymam za Ciebie kciuki!
Napisz jak rozwiązałaś ostatecznie ten problem
napisał/a: gula1 2009-05-22 10:10
Jacek odszedł :( Wyjechał do innego miasta, do stolicy....Aby być z dala ode mnie, abym nie doprowadziła do rozpadu małżeństwa :( Jestem w rozsypce, nie wiem co ze sobą zrobić :( Serce mi pęka.....Nie umiem normalnie funkcjonować, ciągle ryczę....Nie mam z nim żadnego kontaktu, ma nowy nr.....

Piszcie jaka to jestem zła, że bawię się mężczyznami, że jestem zimna, wyrachowana...Wszystko mi jedno....jego i tak już nie ma :( I nie będzie! To koniec!!!Głośno śmiejscie się z mojej głupoty, piszcie jak to fajnie, że tak wyszło.....Mam to gdzies! Jego nie ma!!!!Coś we mnie umarło! Nie wiem jak dalej żyć, jak sobie z tym poradzić....Nie wiem :((((((((((((((((((

Wiele się działo, odkąd zniknęłam. Było mnóstwo rozterek, dziwnych zdarzeń, łez, rozmów, spotkań, tlumaczeń....I też prawdziwych życiowych koszmarów- miałam stłuczkę, byłam w szpitalu, potem był problem z ciśnieniem, któy chyba się utrzymuje-nie radzę sobie ze stresem, sama siebie wykańczam; do tego śmierć w rodzinie i choroba śmiertelna u teściowej siostry. I mętlik w głowie, w sercu. Patrzę na Michała i nie wiem co czuję. Wczoraj byłam z siostrą w salonie sukien ślubnych- siostra wychodzi za mąż w następną sobotę. I zastanawiałam się czy w dniu dzisiejszym chciałabym brać ślub...z Michałem...Nie wiem :(((( Nie wiem co czuję gdy na Niego patrzę- czy Go kocham...Jesteśmy już 8 lat razem, nie ma już żaru- to normalne, ale czasem nie chce mi się w ogóle z nim gadać, przebywać w tym samym miejscu. Czuję niechęć. Czasem. On też jest oschły, dogryza mi, żyjemy jakby obok siebie. Uczucia gdzieś się ulotniły, siła obowiązku nas trzyma razem. Rozumiemy się, wspieramy, dogadujemy, podejmujemy wspólnie decyzje, ale to już jest takie inne...Przynajmniej dla mnie. Coś się zmieniło, na zawsze. Od momentu gdy spotkałam Jacka.

Nikomu nie życzę, aby przechodził przez to co ja. To nie takie proste- ma mąza, któy ją kocha, szuka ekscytacji poza domem....Te uczucia same się pojawiły! Nie wiem jak i skąd! Nie chcialam ich!!!! i nie poradziłam sobie! To Jacek jednak był silniejszy, dojrzalszy....

Ale jego już nie ma :((((((((((((

Proszę- ulżyjcie sobie, piszcie, dogryzajcie, oceniajcie....Wszystko mi jedno, jego i tak już nie ma :(
napisał/a: Magdalena32 2009-05-22 10:27
gula napisal(a):Jacek odszedł :( Wyjechał do innego miasta, do stolicy....Aby być z dala ode mnie, abym nie doprowadziła do rozpadu małżeństwa :( Jestem w rozsypce, nie wiem co ze sobą zrobić :( Serce mi pęka.....Nie umiem normalnie funkcjonować, ciągle ryczę....Nie mam z nim żadnego kontaktu, ma nowy nr.....


tak Tobie źle że go nie ma to zakończ małżeństwo i jedź do niego, a nie tkwisz w pseudo związku który sama sobie zafundowałaś wdając się w romans z Jackiem, szkoda czasu na takie bycie ze sobą skoro już nawet rozmawiać się Tobie z mężem nie chce a tak pisałaś że będziesz walczyć (a wyszło jak zwykle w takich przypadkach i tylko szkoda tych kilku miesięcy które mąż stracił na bycie z Tobą, bo mogłaś już to dawno zakończyć i być z miłością swojego życia jak już pisałem we wcześniejszych postach).
ale jaki ten Jacek uczynny jest odszedł i wyprowadził się do innego miasta żeby nie zniszczyć Tobie małżeństwa, ale dążąc do seksu, spotykając się z Tobą wtedy się tym jakoś nie przejmował, istny anioł z niego.
napisał/a: gula1 2009-05-22 10:34
To ja go molestowałam, byłam napastliwa, kusiłam...To ja pisałam mnóstwo sms-ów. Ostatnio odpisywał rzadko, rzadko też rozmawialiśmy i tak naprawdę nie widywaliśmy się. Bo on nie chciał. Twierdzil, że to do niczego dobrego nie prowadzi, że nie chce być przyczyną rozpadu mojego związku, bo sam już spaprał swój. To on mnie teraz unikał i podjął decyzje o wyjeździe. Winna jestem ja.
napisał/a: Magdalena32 2009-05-22 10:44
gula napisal(a):To ja go molestowałam, byłam napastliwa, kusiłam...To ja pisałam mnóstwo sms-ów. Ostatnio odpisywał rzadko, rzadko też rozmawialiśmy i tak naprawdę nie widywaliśmy się. Bo on nie chciał. Twierdzil, że to do niczego dobrego nie prowadzi, że nie chce być przyczyną rozpadu mojego związku, bo sam już spaprał swój. To on mnie teraz unikał i podjął decyzje o wyjeździe. Winna jestem ja.


przedtem pisałaś że będziesz walczyła o związek, że nie będziesz się z nim kontaktowała to skoro zmieniłaś zdanie i chciałaś się kontaktować to dlaczego dalej byłaś z mężem skoro mogłaś to zakończyć i odejść do Jacka? (zaraz pewnie pojawi się referat o tym że macie dziecko, że nie mogłaś skrzywdzić męża itd. ale fakt to że brnęłaś w to nie zważając na dziecko, męża jakoś jest mało istotne i ważne).

z mężem jest tak źle to zakończ i odejdź od niego, bo Ty i tak już od kilku miesięcy nie masz ochoty na bycie z nim to po co się męczyć i marnować mu czas?
napisał/a: BOGINS 2009-05-22 10:56
No właśnie, traciłaś czas swój będąc w związku z którego nic nie miałaś.
Napisałaś że chcesz powalczyć, ale jak walczyć kiedy kocha się Jacka prawda? Wtedy trzeba było powiedzieć mężowi, że nie czujesz juz tego co wcześniej i powiedzieć narazie...że się podzielicie majątkiem, opieką, moze on też tak czuje... i tak naprawdę to jedyne co zniszczyłaś to siebie i Jacka, bo pewnie on z jednej strony i może nie chciał nic rozwalać, ale też czuł coś do ciebie (przynajmniej tak mówisz). Broniąc się przed tobą jeszcze mu życie uprzykrzyłaś... fajnie. tak więc Gula masz tu ładny obrazek swojego braku ZDECYDOWANIA...

Szczerze mówiąc miałem nadzieję że twój temat zakończy się pozytywnie, że przyjdziesz po roku czy pół i powiesz że między wami jest ok, układa się itd., i tak jak reszta tutejszych będziesz pomagać. Jednak Ten czas który spędziłaś poza forum jak sama piszesz był czasem kiedy chciałaś się nawet na siłę pakować w życie Jacka, ale mając w jakimś tam sposób zabezpieczone tyły.
napisał/a: balbina73 2009-05-22 10:57
Pisałaś że będziesz walczyć....