Rozczarowana,nie przyznająca się

napisał/a: nieznajoma 2007-07-29 21:28
Mari
Nie wiem co mam napisać.Muszę z tym wszystkim zostać sama..
napisał/a: Mari 2007-07-29 21:31
Przykre dla nas ,ale "logiczne" z twojego punktu widzenia...Prawda ,która widzą inni z jakimś tam doświadczeniem nie musi pasować tobie.
Może pasuje Ci gniazdko ,które masz,a więc dlaczego te żale?.i prośba o pomoc?!
Widząc twoje problemy ,a masz takie jak ja kiedyś chciałam pomóc,odebrałaś to jako frontalny atak mój i Mee!
Przecież my się w ogóle nie znamy!,a co do nudzenia sie przy kompie ?
Tak ,jak sie nudzę i nie mam co w danej chwili robić to siadam do kompa i się bawię czyimiś uczuciami :( ,dziękuję :(

pa
napisał/a: MEE 2007-07-29 21:37
To wszystko przebiega za szybko. Kilkanascie godzin temu wyslalas pierwszy post, a tu nagle posypalo sie tyle odpowiedzi.

W nocy przeczytaj wszytkie posty. Masz sporo czasu na przemyslenia. Dobranoc.

Rankiem sie odezwe :). Glowa do gory!
napisał/a: nieznajoma 2007-07-29 22:00
Mari
Ok.już więcej się nie odezwę.Jestem kopletnie zalamana.Jesli Mari chcesz doradzać innym..,to srednio ci to wychodzi.Az mi ręcę trzęsą,nie jestem w stanie pisać,ani logicznie myśleć.
Caly świat mi się zalamał w jednej sekundzie.Jeszcze nie zdarzyłam się oswoić z możliwością roztania.Mój bląd że wogole tu napisalam.Nie wiem co ja zrobię teraz.Jaka ja jestem beznadziejna i naiwna..Dalam sięoszukiwać.Mam spieprzone życie od poczatku do końca.Przepraszam mari.wszyscy mnie zawsze krytykują ale moze zaslugue na to.
napisał/a: MEE 2007-07-29 22:40
Mialem teraz nie pisac, ale uznalem, ze jednak trzeba.

Droga Nieznajoma, nikt Cie za nic nie krytykuje. To Nasze emocje. Przepraszam jesli moje slowa Cie urazly.

Gdybysmy zyli dajmy na to w sredniowieczu, czy na poczatku epoki nowozytnej, to spotkalibysmy sie wszyscy i przegadali wiele godzin. Zyjemy w XXI w. i korzystamy z Internetu, on jak wiemy ma wiele zalet, ale i wad mu nie brakuje. Konsekwencje widzimy.

Przez dlugi czas z nikim nie dzielilas sie swoimi smutkami i watpliwosciami, az tu nagle tak wiele udalo Ci sie z siebie przekazac innym, i to w dodatku obcym ludziom.

Nie masz zniszczonego zycia!!! Sprawy osobiste najmocniej bola. Nie podejmuj zadnych decyzji pochopnie.

Mam w pamieci wszystkie Twoje poprzednie posty i nie uwazam, aby mozna bylo Cie za cokolwiek winic. :)

Prosze nie uciekaj. Ja na tym Forum jestem zaledwie od paru dni, dotychczas nie korzystalem z takich sposobow wypowiedzi. W srode lub czwartek wracam do Warszawy i tak zakonczy sie moja tutaj wizyta. Wracam do swoich obawiazkow. Nie bede wtedy mogl regularnie zagladac do Internetu. Zbieg okolicznosci zadecydowal, ze tu zerknalem.

Prosze nie uciekaj. Twoje losy innych zaintrygowaly. Przestaly byc obojetne. :)
napisał/a: Mru 2007-07-29 22:51
Nieznajoma,

Widze, jak bardzo bolesne sa dla Ciebie te wszystkie mysli, uczucia, watpliwosci i wspomnienia. To zupelnie normalne, ze chcesz teraz uciec, schronic sie przed tym bolem w palacu zbudowanym ze zludzen. Jednak w glebi serca bedziesz czuc, ze ten zamek to fatamorgana. I nie dasz rady tej fatamorgany podtrzymywac. Moze wtedy bedziesz juz lepiej przygotowana do konfrontacji z rzeczywistoscia.

Potrzeba Ci wiary w siebie.
Sprobuj, choc to jest trudne, spojrzec racjonalnie na wlasna sytuacje. Postaram sie Ci w tym troszke pomoc.

Miliony ludzi na swiecie zyje samotnie. Niektorzy z wyboru, a inni z koniecznosci. Nie swiadczy to przeciez o ich wartosci, sama przeciez nie oceniasz innych wg tego kryterium - czy sa sami, czy w zwiazku, prawda?

Jestes osoba zaradna i odwazna. Potrafisz pracowac za granica i wytrzymac to, pomimo calego psychicznego obciazenia, jakie sie z tym wiaze. Jestes silniejsza niz myslisz.

Jestes tez bardzo lojalna w milosci i przyjazni. Potrafilas wspierac czlowieka siedzacego w wiezieniu. Wiekszosc ludzi nie umialaby sie na to zdobyc.

Wiele osob napisalo Ci, ze jestes wspaniala dziewczyna. Zatem, to nieprawda, ze wszyscy Cie zawsze krytykuja. To Ty jestes dla siebie bardzo krytyczna i surowa.

Sprobuj powtarzac na glos, patrzac swemu odbiciu w lustrze w oczy cos w stylu: 'Jestem dobrym czlowiekiem, zasluguje na milosc'. Mow to glosno i z przekonaniem, patrz sobie prosto w oczy, wtedy taka afirmacja dziala i zmienia Twoje przekonania o Tobie samej. A jak uda Ci sie je choc troszke zmienic, wtedy bedziesz tez miala sile na dzialanie.

Odezwij sie, jak tylko poczujesz taka potrzebe.

Wiele osob Cie tu wspiera i wierzy w Twoje madre decyzje.
Ja sie tez do nich dolaczam.

Trzymaj sie.
M.
napisał/a: nieznajoma 2007-07-29 23:33
Nie chciałam by moje slowa były nieprzyjemne.Działam pod wpływem silnego stresu.Tyle miesiecy a może i lat robilam wszystko by utrzymać właśnie stan fatamorgany.Na tym forum w ciągu bardzo krótkiego czasu przyszlo mi się zmierzyć z rzeczywistością,którą tak naprawdę znalam ale uciekalam od niej za wszelką cene.

Mari napisała iż zaczyna mi brakowac zachowań typowych dla 20,30latków.Czy ze starszym mężczyzną nie można stworzyć partnerskiego związku.Czy starszy mężczyzna nie okazuje uczuć w takim stopniu jak młodszy?Zawsze bronilam takich związków gdyż zdarzają się udane.Czy to tylko kwestia naszej,indywidualnej sytuacji?

Czy jeśli wyłoże mężowi to co czuje-warto jest nadal brnąć w ten związek?Czy już zawsze będę mieć wątpliwości?Cięzko jest się pogodzić z tym że przechodzilam taką trudną drogę na darmo.Czy jesli mój mąż wykaże inicjatywę,zaczniemy wreście rozmawiać o swoich potrzebach wzajemnych-można spróbować stworzenie nowego związki ktory będzie nasz wspólny a niejednostronny?

Też nieraz zastanawialam się nad tym czy on mnie kocha.Kiedyś mi powiedział że jeśli by mu nie zależało to by ze mną nie był.
Może on inaczej odbiera nasze uczucia.Może jest tak "tępy" że nie widzi tego co się dzieje ze mną ,jeśli wyrażnie mu tego nie mówie?
Może po częsci jest mojej winy iż tak się czuje,jeśli pozwalam sobie na pewne jego zachowania,umacniając go w postępowaniu?
Hmm,nie chce znowu przed sobą go bronić.(Tylko chce spojrzeć na to obiektywnie..)
napisał/a: MEE 2007-07-30 02:20
1. "Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący.

2. Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił. a miłości bym nie miał, byłbym niczym.

3. I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał.

4. Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą;

5. nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego;

6. nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą.

7. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma.

8. Miłość nigdy nie ustaje, [nie jest] jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie.

9. Po części bowiem tylko poznajemy, po części prorokujemy.

10. Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko częściowe.

11. Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce.

12. Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz: Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany.

Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy: z nich zaś największa jest miłość".
napisał/a: nieznajoma 2007-07-30 07:31
Mee
jak mam rozumieć powyższy tekst?
Teraz napewno już nie będę umialam funkcjonować tak jak wcześniej.Już trudniej będzie mi uciekać.Jeśli będę próbować tego-chyba z podwójną siłą będzie mnie to męczyć..
To nie znaczy,że wiem co robić dalej,że jestem już całkiem wyciszona spokojna.Wręcz przeciwnie.Bardzo się boję.
napisał/a: nieznajoma 2007-07-30 07:53
Wiem,że to nie był związek a czysty układ w ktorym dostawałam mniej niż dawalam.Pozwalałam sobie wmawiać,że jest inacej.Jeżeli mialam wątpliwości ,szukałam rozmowy-on potrafił wprowadzić mnie w poczucie winy.Tylko czy robi to z premedytacją czy poprostu już taki jest..czy miłośc dla nas jest czymś calkiem innym.Czy może on kierująć sie zakodowanymi "wzorcami" podobnie jak ja, nie radząc sobie.
Nie chcę skupiać się nad tym co on czuje,bo zaraz sama siebie nakręcam.

Wiem co mari miała na myśli pisząc,że przede mną dłuuga praca.Nauczenie się życia samą z sobą,nie dla innych ,a dla siebie.Umiejętność zadbanie o siebie na każdej płaszczyżnie.Słuchanie swojego wewnetrznęgo glosu,może odnalężienie w sobie swojej zagubionej częsci.
Jestem dalej taką mała dziewczynką.ktora cierpi bo chce by rodzice wreście przestali się kłocić,by przytulali ja gdyż na to zasluguje,bym czuła się akceptowana,kochana.
Dlatego tak mocno kochałam (kocham),chciałam zaspokoić ten ogromny "głód".Tylko pewnie nie tędy jest droga.Może bycie z jakimkolwiek partnerem nie zaspokoiło by tych potrzeb.Dopóki ja sama z tą małą dziewczynką we mnie-nie pogodzę się,kiedy przestanę ją osądzać,krytykować.Kiedy powiem jej że ją kocham,że ma prawo być szczęśliwa..

Hmm...,nie wiem co mnie naszło.
napisał/a: nieznajoma 2007-07-30 08:16
Chyba ta mała dziewczynka we mnie ciągle szukała oparcia,gestów miłości.Dlatego tyle mówiłam mężowi o rodzinie swojej.Podświadomie pragnełam by on dał mi to czego nie zaznałam.Nie miał znaczenie jego wiek.Przypuszczam że z mlodszym mężczyzną byłoby podobnie.
Moja bierność..Ta mała dziewczynka przez większość życia angażowała się w problemu rodziców,czuła się winna ,że przez nią wszystko tak się układa.Nauczyła się zachowań typu wycofywanie się ,uciekania bo tak bardzo chciała uczuć,tak bardzo chciała by dorośli zaczeli ją słuchać,gdy chciala za nich rozwiązywać ich problemy.Jednocześnie bała się-kochała i żyła w panicznych lękach.Otrzymywała sprzeczne sygnały.Ukochany tata kochał ją ,jednoczesnie ranił,nie zapewniał oczekiwanego bezpieczeństwa.Mama,była jej bardzo potrzebna,czasami głaskała ją po główce na dobranoc.Dziewczynka wtedy czuła się tak dobrze.Lecz póżniej była odsuwana od siebie,czuła zimno.
Musiała uciekać w świat fantazji,w ktorym dostawała to co chciała.Z czasem przestała sobie radzić z rzeczywistością..Spowodowało to całą lawinę problemów w nawiązywaniu kontaktów z dziećmi,przez co jest stan się pogłębiał..
napisał/a: edziaol 2007-07-30 08:43
cześć, nieznajoma!mam bardzo podobne odczucia do Twoich. Mój mąż mówi, że mnie kocha. czasem to nawet okazuje.Ale co z tego, skoro prędzej czy później psuje to swoim zachowaniem.czasem mówię mu, że powinien urodzić się w średniowieczu. wtedy byłby pan i władca, a kobieta by cicho siedziała i wypełniała polecenia.trochę się orientuję w temacie ( pedagogika i psychologia) i wiem, że kłania się tu jego dzieciństwo. ojciec pijak, matka pod jego rozkazami, donosząca wszystko pod nos, awantury itp.Ale ja miałam takie same dzieciństwo,w każdym razie bardzo podobne,i mam zupełnie inne poglądy na rodzinę, dom, relacje w małżeństwie...ja też ciągle usiłuję rozmawiać o naszych problemach, a on ma zawsze jeden argument: jak ci się nie podoba, to droga wolna!ja się nie zmienię.Ręce opadają.nie wiem, jak on to robi, ale zawsze w końcu to ja czuję się winna tym kłótniom i ja na ogół wyciągam rękę do zgody.a najgorzej wkurza mnie to, że on uważa mnie za kogoś , kto stoi niżej , pod nim. często się o to kłócimy, wtedy słyszę, że robię z igły widły itp....i że niektórzy mężowie robią gorsze numery swoim żonom i jest dobrze.czasem zastanawiam się, czy ja naprawdę tak wiele oczekuję?