Rozwód

napisał/a: nowa 2007-07-18 12:00
Dlaczego nikt nie pisze na temat rozwodów?
napisał/a: kinga76 2007-07-19 12:49
bo wszystkie te osoby są na wątku "zdrada" ;)
napisał/a: Mari 2007-07-19 21:07
Wrzuć inny tytuł na zdradzie np zdrada-rozwód,a jak po....

pozdrawiam
napisał/a: ~melni 2007-07-23 13:30
a co tu pisać hmmm .. zawarcie małżeństwa = rozwód.i na odwrot- rozwód to konsekwencja zawarcia małżeństwa. a jaki z tego wniosek ?? papierek = powolna agonia zwiazku i uczucia:)
napisał/a: marin 2007-07-27 14:55
Konsekwencji jest o wiele więcej....
napisał/a: juliacz 2007-07-27 23:39
MELNI
Mam nadzieję, że się mylisz :)
Ja chciałabym kiedyś wstapić w związek małżenski, który będzie trwał itrwał i trwał....wiadomo czasem lepiej czasem gorzej, ale najczęściej lepiej :)
napisał/a: marin 2007-08-08 08:58
Zyczę ci oczywiście jak najlepiej, ale pomyśl wześniej o zabezpieczeniu swoich interesów na wypadek jakiegoś nieszczęścia.. Różnie może być, a jak ludzie się rozwodzą to z reguły nie potrafią rozstać kulturalnie. moze pomyś o tym za wczasu..
pzdr
napisał/a: Drobny25 2007-08-17 12:03
Rozwód to trudna sprawa, nie żtczę nikomu, natomiast mój partner się rozwodzi ... już od ponad roku i nie wiadomo ile to będzie trwało. Natomiast moim skromnym zdaniem, rozwód trudny jest dla szczególnie tej słabszej, bardziej zależnej strony, dla opuszczanego a nie opuszczającego, dla osoby bezrobotnej, niż pracującej itp Natomiast główny problem stanowi tu sprzeczność interesów, głównie chodzi o pieniądze i psychiczne znęcanie się nad drugim. Przy dużym szczęściu można się porozumieć i mieć kontakt po rozwodzie.
napisał/a: rene76 2007-08-17 23:04
Ja rozwiodlam sie w tym roku. zylam z moim mezem 5 lat, ostatni rok oszukiwal mnie i wyrzucilam go z domu, to byl najgorszy okres w moim zyciu.
napisał/a: Dorota_Kinga 2007-08-20 10:59
Rozwod , na mysl o nim dostaje gesiej skorki. Wiem , ze musze wkoncu to zrobic bo z nim( mezem bo wciaz na papierku nim jest) juz nie jestem ponad rok ale chyba nie jestem jeszcze tak silna zeby stawic mu czolo.Chociaz juz nie mam na mysl o nim nerwoboli ale tak nie chce wracac do przeszlosci. Kiedys to musze zrobic , mam nadzieje ,ze on dorosnie do tej decyzji , ze sprawa rozwodowa nie bedzie ciagnac sie latami , ze bedzie potrafil rozstac jak kulturalny czlowiek w co watpie i to mnie przeraza
, od poczatku przezywac upokorzenia. Bo jak on twierdzi to ja od niego odeszlam on nie ma sobie nic do zarzucenia. istna swietosc. Nie bede rozpisywac sie co bylo i jak bylo , ale czy bylo tak super ?! odeszlam nie majac nic , nie majac pracy , nie majac gdzie mieszkac , zaczynajc od zera. bylo ciezko ale nie zaluje tej decyzji.
napisał/a: serduszko2 2007-08-20 16:11
podziwim te osoby,ktore sie odwazyly na ten krok. nie wiem jaka trzeba miec sile albo jaka determinacje aby podjac taka decyzje. mi nie wyszlo. od tamtego czasu nie ma roku abym nie chciala opuscic swojego meza ale...
nikt nie dal mi takiego prawa. moze to glupie ale tak to czuje. 10 lat temu bylam bliska tej decyzji.moj maz nie nalezy do tych ,co bija,pija czy zdradzaja.moze wtedy bylo by latwiej odejsc.mialabym pretekst a tak...
nie jest latwo powiedziec calemu swiatu,ze chce sie odejsc.mam normalny-chyba-dom.
dajemy sobie rade.mamy cudowne dziecko.oboje mamy rozne pasje.spedzamy wspolnie wakacje itd. ale nie ma nas samych. nie ma juz milosci,oddania,bezwzglednego zaufania.nic juz nie iskrzy od lat.nie kochamy sie od lat.nie pamietam ,kiedy sie pocalowalismy.my tylko kolo siebie zyjemy dla dobra dziecka. wiekszosc naszych spraw lezy na mojej glowie,bo on przynosi przeciez pieniadze a ja jestem juz od reszty. my nawet nie umiem sie juz klocic.nie rozmawiamy ze soba o nas. po prostu wegetujemy.a ja chcialabym byc szczesliwa ,a z nim ,to juz nie mozliwe.czesciej jestesmy osobno niz razem.stal mi sie obcy,bardzo obcy. jednak nikt nie powie,ze dzieje mi sie krzywda,bo swietnie radze sobie sama. sama zajmuje sie domem,chodze do pracy,tapetuje i wbijam gwozdzie.naprawiam kran i sprzata auto.sama, sama ,sama-jestem i tak w tym zwiazku sama.
kiedys chcialam odejsc-on nie powiedzial nic.rozplakal sie jak dziecko i tyle.wtedy znienawidzilam go jeszcze bardziej. poznie nasi rodzice zadecydowali za nas.nie mialam sie gdzie podziac,kiedy ojciec kazal mi ratowac wlasna rodzine.jego matka rozchorowala sie i winna bylam ja. moze bylam za slaba.musialam wrocic.przeciez nie dziala mi sie krzywda.mam wszystko,prawie wszystko ale nie mam milosci.nie zasypiam przy kims,kto jest mi bliski,kochany.
odejsc teraz-jak???? kto to zrozumie? kto bedzie wiedzial,ze zmarnowalam 14 lat.
kto bedzie wiedzial dlaczego tak chce postapic?
PRZECIEZ JESTESMY NORMALNA RODZINA.
a ja nie mam sily.czuje sie jakbym miala 80 lat i juz naprawde nie mogla nic zrobic.
napisał/a: Dorota_Kinga 2007-08-20 19:18
serduszko , czytam to co napisalas i czuje sie jakbym czytala o sobie i poprzednim zuciu. Zanim zdecydowalam sie na ten ostateczny krok , wiele razy mowilam , ze od niego odejde, ale nie odchodzilam , balam sie , myslalam co dalej. Jednak przychodzi taki czas , ze ma sie dosyc zmarnowanych lat i powiedzialam dosyc, chce wkoncu zyc a nie wegetowac. Mowie ci to otwarcie , ze odejscie to jest droga przez meke. Wydaje mi sie , ze twoj maz tak jak moj nie da ci spokoju. Czasami mialam wszystkiego dosc i odechciewalo mi sie zyc. Przetrwalam tylko wsparciu przyjaciela , ktory co prawda mieszkal kilkaset kilometrow odemnie ale wystarczylo , ze napisalam - juz nie mam sil. natychmiast dzwonil i dodawal mi otuchy , ze postepuje slusznie. Udalo mi sie znalazlam prace, wynajelam mieszkanie. Wiesz jak cudownie sie czulam , zycie zaczelo byc piekne.... i wiesz poznalam innego mezczyzne kilka miesiecy temu , i nadodatek jest mlodszy odemnie o 10 lat , Balam sie strasznie kolejnego zwiazku ale wkoncu przestalam sie bac i powiedzialam - do odwaznych swiat nalezy- mieszkamy ze soba , on jest cudowny , jest zupelnym przeciwienstwem bylego. Jestem w zwiazku ale nie czuje sie w nim jak wiezien i to jest cudowne. Nie odradzam ale i nie namawiam do odejscia od meza , musisz sama dojrzec do tej decyzji . W moim przypadku trwalo to az 10 lat