Informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. forum rozmowy.polki.pl zostanie zamknięte. Jeśli chcesz zachować treści swoich postów lub ciekawych wątków prosimy o samodzielne skopiowanie ich przed tą datą. Po zamknięciu forum rozmowy.polki.pl, wszystkie treści na nim opublikowane zostaną trwale usunięte i nie będą archiwizowane.
Dziękujemy!
Redakcja polki.pl

Dodatkowo informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. wejdą w życie zmiany w Regulaminie oraz w Serwisie polki.pl

Zmiany wynikają z potrzeby dostosowania Regulaminu oraz Serwisu do aktualnie świadczonych usług, jak również do obowiązujących przepisów prawa.

Najważniejsze zmiany obejmują między innymi:

  • zakończenie świadczenia usługi Konta użytkownika,
  • zakończenie świadczenia usługi Forum: Rozmowy,
  • zakończenie świadczenia usługi Polki Rekomendują,
  • zmiany porządkowe i redakcyjne.

Z nową treścią Regulaminu możesz zapoznać się tutaj.

Informujemy, że jeśli z jakichś powodów nie akceptujesz treści nowego Regulaminu, masz możliwość wcześniejszego wypowiedzenia umowy o świadczenie usługi prowadzenia Konta użytkownika. W tym celu skontaktuj się z nami pod adresem: redakcja@polki.pl

Po zakończeniu świadczenia usług dane osobowe mogą być nadal przetwarzane, jednak wyłącznie, jeżeli jest to dozwolone lub wymagane w świetle obowiązującego prawa np. przetwarzanie w celach statystycznych, rozliczeniowych lub w celu dochodzenia roszczeń. W takim przypadku dane będą przetwarzane jedynie przez okres niezbędny do realizacji tego typu celów, nie dłużej niż 6 lat po zakończeniu świadczenia usług (okres przedawnienia roszczeń).

Wszystko się wali - dlaczego?

napisał/a: Nikita8 2009-04-14 11:46
Witajcie.
Jesteśmy razem od 7 lat. Nigdy nie było idealnie, nigdy nie było skowronków itp., ale było wiele chwil szczęścia. Wiele sobie daliśmy, wiele koszmarów odgoniliśmy, byliśmy bardzo blisko. Zawsze były okresy wzlotów i spadków. Nigdy nie mówiliśmy że jesteśmy dwiema połówkami jednego jabłka itp. Zawsze wiedzieliśmy, że nie do końca do siebie pasujemy. Mimo wszystko było nam razem dobrze. Jednak od jakiegoś czasu jest coraz gorzej. Zwyczajnie działamy sobie na nerwy - co chwilę się sprzeczamy, nawet o drobne rzeczy. Nie są to jakieś poważne kłótnie, ale tracimy do siebie cierpliwość, coraz częściej chcemy odpocząć. Od paru miesięcy rozmawiamy o rozstaniu, ale oboje tego nie chcemy. Jednak nic się nie zmienia. Mam wrażenie że jesteśmy coraz dalej od siebie. Tak jakby coś gasło. Seksu prawie nie ma i to od dawna - z mojej winy, bo nie mam ochoty. Wiem, że go tym krzywdzę, ale nie umiem się zmuszać. Mam parę problemów zdrowotnych, biorę hormony itp, ale libido prawie nie istnieje. Kocham go - chcę być z nim. Ale jak budować wspólną przyszłość na ciągłych kłótniach sprzeczkach itp? Nie mieszkamy razem, ale chcemy, a w każdym razie ja. Tylko czy to nie pogorszy sytuacji? Nie zdradzamy się - tego jestem pewna. Spędzamy razem dużo czasu, dużo rozmawiamy itp. A jednak jest coraz gorzej i coraz częściej pojawia się słowo "ROZSTANIE". Może z mojego posta nie widać powodu, ale jakiś jest, tylko że go nie znamy. Po prostu się sypie. Czy da się coś zrobić? Nie wiemy co naprawić, bo nie wiemy co jest nie tak :( Nie chcę go stracić. Pomóżcie.
napisał/a: shimmy 2009-04-14 14:19
dwie połówki jabłka to najgorszy mit,który niszczy związki i cieszę się niesamowicie,że nie wierzysz w te brednie co do kłótni,normalny etap w związku...jest cos takiego jak kryzyst i każda para przechodzi je w tym samym momencie,czyli pierwsza prawdziwa kłótnia,potem po 1,5 -2 latach gdy spadaja różowe okulary i widzimy wady,i po 7 latach,a potem nastepny gdy sie zamieszka,gdy przychodzi na swiat pierwsze dziecko... Zwiazek to taka sinusoida,raz na górze,raz na dole...

Nikita8, trzeba po prostu wytrwać...kłócicie sie non stop,może jakis weekend we dwoje? albo wypad za miasto w tygodniu,słonce świeci mozna wziąć kocyk i polezeć na trawce we dwoje

a Twój chłopak co na ten kryzys?
napisał/a: Mika88 2009-04-14 14:37
tak jak napisalas kazdy zwiazek ma swoje wzloty i upadki a klotnie w takim zwiazku to podstawowa rzecz :) wiesz ja ze swoim facetem jestem od prawie 1.5 roku, widzimy sie zazwyczaj na weekendy i to nie wszystkie wiec glownie opieramy sie na sms, klocimy sie dosyc czesto tak samo jak rozmawialismy juz o rozstaniu mimo iz zadne z nas tego nie chce!! jednak te klotnie, ta atmosfera sprawia, ze badz co badz wszystkiego sie odechciewa....:/
ja ze swojej strony proponuje moze zmienic cos w zwiakzu?? czesciej chodzcie do kina, restauracji, jakies wypady za miasto tylko we dwoje tak zeby ten zwiazek nie stal sie jedna wielka monotonia :) jesli sie naprawde kochacie to sie nie rozstaniecie bo prawidziwa milosc przetrwa wszystko :) a moze jak zamieszkacie razem to nie bedzie tych klotni i wszystko wroci do "normalnosci"?? ja np kloce sie z chlopakiem glownie przez sms a spotkania sa prawie idealne:) ale mysle, ze warto wyprobowac czegos nowego i do zwiazku wrzucic troche urozmaicenia:)
napisał/a: Nikita8 2009-04-14 14:42
Ja wiem, że są kryzysy. Zawsze tak mamy że parę miesięcy jest bardzo fajnie a potem parę miesięcy źle. Tyle, że teraz wydaje się że jest gorzej. Tzn. nie mamy już cierpliwości do siebie, mam wrażenie że wszystko nas irytuje. Drobiazg wystarczy żeby sobie poubliżać. On mówi że nie chce mnie stracić, że jestem jego najlepszą przyjaciółką i chciałby tą przyjaźń zachować nawet jak się rozstaniemy. Ja nie wiem czy tak potrafię - tzn. będę chciała więcej i jeśli on nie, to będę bardzo zła. Wiem, że w dużej mierze brak seksu jest problemem i wina leży po mojej stronie, choć może nie do końca. Przez to brak takiej bliskości między nami. Jesteśmy bardziej jak para przyjaciół, tyle że do tego plany na przyszłość, całowanie itp. Z tym że z tą przyszłością to też problem - ja chcę z jego strony w końcu jakiegoś ruchu, on nie jest pewny i nic nie robi. Ja też nie jestem pewna, ale bardzo chciałabym się zaręczyć. Jeszcze bardziej chciałabym mieszkać razem - szaleję na tym punkcie - on nie chce o tym rozmawiać póki nie będzie możliwości. Strasznie mnie to wkurza - wydaje mi się że on nie chce po prostu. Ja jestem wylewna - on zamknięty w sobie. Ja zawsze chciałam się przytulać on nie czuł takiej potrzeby - jak już to robił to gdy prosiłam, ja chciałam spontaniczności. Między nami jest 5 lat różnicy. On wytrwał gdy 2 razy zawaliłam studia chociaż groził odejściem jak się nie wezmę do roboty. On zdawał się nie widzieć mojej nadwagi gdy mnie to najbardziej bolało. Czytałam jego pocztę, zrobiłam awanturę bo pisał do koleżanki z podstawówki, czemu na zdjęciach jest taka smutna. Strasznie mnie to zabolało, a przecież wiem że mnie nie zdradza, że nie utrzymuje kontaktów z żadnymi dziewczynami. Jestem kobietą bluszczem - oplatam go, żyję jego życiem, nie mam prawie swoich zainteresowań, a on nie potrafi siedzieć bezczynnie. Zarzucam mu, że nie poświęca mi więcej uwagi, że jak nie wyślę smsa to on tego nie zrobi, że jak nie zapytam czy się spotkamy, to on tego nie zrobi. Że jak się spotykamy to nic nie robimy razem - on pracuje na kompie, a ja oglądam TV i piję piwo - a piję niemal codziennie, bo dzięki temu się nie nudzę i czuję się lepiej. Teraz jak to piszę to wydaje się jasne że wszystkie problemy to moja wina i sama się dziwię że on ze mną jeszcze jest. Nie mogę już znieść tej bezczynności - braku ruchu do przodu. Od 7 lat stoimy w miejscu! Nie możemy zamieszkać razem, nie jesteśmy zaręczeni! Rozwala mnie to - nie mam już cierpliwości dłużej czekać, ale nie mogę nic zrobić! A on nie chce o tym gadać, bo skoro nie mamy możliwości to po co się rozpędzać? A jednak jeździ ze mną oglądać mieszkania, choć potem jest płacz. Ehhh... Czasem nie mam sił na to wszystko! Nie potrafię słuchać. Nudzi mnie jak opowiada co w pracy. Za to uwielbiam gadać - głównie o sobie. Jestem po prostu beznadziejna :( I ja się dziwię że on się nie chce zobowiązać?
napisał/a: shimmy 2009-04-14 14:51
moze postaw mu ultimatum,albo mieszakmy razem,albo koniec.Tylko to jest ryzykowne,stawiasz wszystko na jedna kartę.Ale z drugiej strony,faktycznie,stoicie w miejscu,a nawet sie cofacie,bo lata lecą a Wy nadal jak para z liceum,nie mieszkacie,nie zaręczeni.Tylko facetom czasami trzeba dac niezłego kopa,żeby zrozumieli powiedz,ze źle sie czujesz,bo jestescie tak długo a nadal jestescie w tym samym miejscu.

To nie jest Twoja wina,jaka kobieta bluszcz!! Wina zawsze lezy po srodku,to,ze zauwazył twojej nadwagi,swiadczy dobrze o nim-nie liczy sie dla niego wygla,ale to co w środku.A że zazdrosna jestes o maile...normalka...Nie przejmuj się,przestan analizowac,szukac,gdzie był bład i zrób cos szalonego,co go zaskoczy.
napisał/a: Nikita8 2009-04-14 15:00
Faktem jest, że straszna rutyna się wkradła. Fajnie jak razem gdzieś jedziemy - wtedy jest zupełnie inaczej - po prostu wsiadamy w samochód i jedziemy. Ale na co dzień każdy dzień wygląda tak samo - po pracy TV i tyle. Nie możemy na razie kupić mieszkania - mam nadzieję, że jeszcze w tym roku coś się zmieni, ale to się strasznie przeciąga i komplikuje cały czas - a ten kryzys to już w ogóle nic nie ułatwia. Nie mogę mu postawić takiego ultimatum, bo nie mamy jak zamieszkać razem. Co najwyżej mogę pod względem zaręczyn, ale co to da? Mam go zmusić? to bez sensu. Oboje nie jesteśmy łatwymi ludźmi, ale to chyba jednak ja stwarzam więcej problemów.
napisał/a: Mika88 2009-04-14 15:29
no widzisz napisalas, ze jak gdzies jedziecie razem to jest zupelnie inaczej, to dlaczego nie mozecie wyjezdzac tak czesciej?? moze to by cos poprawilo, teraz taka fajna pogoda, ze szkoda siedziec w domu przed TV:) skoro rutyna i monotonia wkradla sie do zwiazku to trzeba cos z tym zrobic a nie tylko siedziec i myslec, tutaj trzeba zaczac dzialac i robic:) rozumiem, ze jestem niecierpiliwa bo jestescie ze soba bardzo dlugo ale Twoj facet pewnie nie chce zareczac sie jeszcze bo moze najpierw chce ustatkowac swoje zycie materialne czy cos?? to samo dotyczy mieszkania, jesli sie juz zamieszka trzeba sie jakos utrzymac:) na sile rzeczywiscie nie ma co bo to tylko moze pogorszyc sprawe wiec odradzalabym stawianie takich ultimatow, moze porozmawiajcie szczerze, powiedz co Cie boli, co chcialabys zmienic w zwiazku ale takie naciskanie na wspolne mieszkanie i zareczycy to chyba nie jest dobry pomysl, chlopak mnoze sie zrazic jeszcze bardziej do tego.... hmm tak jak juz napisalam wyzej ja radzialabym wprowadzic cos nowego, moze cos bardziej szalonego do zwiazku bo to naprawde moze duzo zmienic, bedziecie mogli pobyc zupelnie sami, nacieszyc sie soba a nie siedziec tylko przed TV i komputerem
napisał/a: Drobiazg 2009-04-14 18:22
Nikita! Biedna kobieto, przechodziłam przez ostatnie miesiace DOKLADNIE to samo co Ty. Naprawde, zaliczylam punkt po punkcie - zniechecenie; wyrzuty, ze sie nie stara, choc wiedzialam, że wychodzi z siebie, zeby mi dogodzic. Brzydlam, a on mowil, ze przeciez to niewazne. Nudzil mnie, nie chcialam nawet myslec o sexie. Bylismy bardziej jak przyjaciele niz para. Te wyrzuty, ze zdradza, ze nie zajmuje sie mna wystarczajaco dobrze.
I to okropne Coś z jego strony, co powodowało, ze sie oddalał:(

Jesli reszta naszych historii tez sie zgadza - to wez sie w garsc, poki możesz:(
Nie jestes beznadziejna! - ale moze Twoje zachowanie jest? W moim przypadku bylo i strasznie strasznie tego żaluję:( gdybym mogla cofnac czas, zebralabym sie w sobie i postanowila byc Najlepsza Dziewczyna Wszechswiata. Naprawde, zrob to, poki on ma jeszcze cierpliwosc. Powiedz mu co planujesz - bycie najlepsza, jaka sie da. Na pewno poskutkuje to lawina dobrych zdarzen. I nie trac cierpliwosci, bo grasz o ogromna stawke - o Wasz zwiazek. Wyobraz sobie, jakby to bylo, gdyby Cie po prostu, najzwyczajniej w swiecie zostawil. Gdyby po prostu przelala sie czara goryczy. Ja zostalam porzucona i wiem, ze warto bylo zrobic wszystko, zeby tylko do tego nie dopuscic.
Powodzenia kochana
napisał/a: Nikita8 2009-04-14 21:45
Zawaliłam :( Znów mu nawrzucałam że mnie olewa itp. Rozmawialiśmy, także o rozstaniu. Powiedział że tyle mu we mnie przeszkadza, że jest bardziej ku rozstaniu niż ciągnięciu tego. Postanowiliśmy zrobić sobie "przerwę". On już nie widzi szansy że będzie lepiej - zbyt długo to trwa. A ja... A ja chcę próbować. Powiedziałam mu że wiele rzeczy w nim mnie wkurza, ale wspomniałam parę rzeczy za które go kocham - potem była cisza i powiedział że musi kończyć (rozmawialiśmy przez telefon). Nie wiem w sumie czy stanęło na przerwie czy nie. Dam mu trochę czasu niech to przetrawi. Ja już wiem. Czuję jakbym go straciła już. Słucham "naszych" piosenek, czytam smsy które mi wysyłał 6-7 lat temu - te o miłości, te najpiękniejsze - ostatni jest z 2004 roku :( I płaczę, płaczę płaczę... Byliśmy tacy inni - co się z nami stało? Jasne - wtedy też się kłóciliśmy, ale było tyle uczucia między nami, tak wiele sobie dawaliśmy, byliśmy szczęśliwi, a teraz? Czy da się cofnąć czas? Czy możemy na powrót stać się tamtymi dzieciakami? Czy może powrócić TO między nami? Tak bardzo bym chciała :( Ale nie wiem co zrobić żeby było jak dawniej. Wiele razy się zastanawiałam czy to ma sens, ale tak bardzo go kocham, nie widzę życia bez niego, moje życie to ON - dosłownie. Jesteśmy razem od 7 lat, od kiedy miałam 17 lat, a on 22. Wszystkie najlepsze lata mojego życia, wszystkie przełomowe chwile, a teraz mam go stracić? Mam pozostać z kartką spisanych smsów? Bez jego dotyku, zapachu, glosu, obecności? Nie mogę! Nie chcę! Boże wszystko spieprzyłam!
napisał/a: Zakk 2009-04-14 23:40
smutno mi się zrobiło jak przeczytałem Twój post Nikita8...chyba dlatego że świetnie Cię rozumiem i wiem jak wielki to jest dramat....Ale nie tylko dla Ciebie, on tez cierpi.
I powiem Ci że ciężko jest zrobić cokolwiek w tym miejscu, bo to już taka trochę ślepa uliczka.
U mnie było również niemal że identycznie... bardzo długi związek, pierwsza miłość, od czasu jak byliśmy jeszcze dzieciakami.Związek stojący w miejscu, ona również chciała byśmy się zaręczyli, zamieszkali razem. Ale z drugiej strony, chociaż byliśmy najlepszymi przyjaciółmi na świecie,mieliśmy mnóstwo wspólnych tematów, byliśmy strasznie różni i totalnie odmienni...Inne priorytety, inne spojrzenie na świat. Ona spokojna i ułożona domatorka, ja spontaniczny, z mnóstwem zajęć, pasji, nie będąc w stanie usiedzieć w miejscu. Ale było nam razem dobrze. Ona mnie kochała za to jaki byłem, a ja ją.
Na końcówce już tylko sprzeczki i wzajemna irytacja ( nigdy kłótnie). Nie chciało mi się do niej jeździć wiedząc, że cały weekend przesiedzimy w domu, podczas gdy ja miałem tyle rzeczy do zrobienia.
Coś gasło i nie można było tego zatrzymać. Dużo rozmawialiśmy, ale nigdy nie padło słowo "rozstanie".Cały swój najlepszy czas, wejście w dorosłość, wzloty i upadki; wszystko to z nią. Szliśmy dzielnie trzymając się za ręce, nieraz ciągnąłem ją pod prąd, szła nieco opornie ale dawała się przekonać...Jednak kiedy trochę podrosła, straciła swoje "ja", poszła za stadem. I to chyba poróżniło nas najbardziej.
Próbowałem do niej wrócić, potem ona do mnie, ale żadne z nas nie dało nawzajem sobie szansy...Ot, chyba czuliśmy że już nic nie da się wykrzesać.
I tutaj nie pomoże kino ani restauracja....Miłość czasem najzwyczajniej się wypala.
Przez ponad 6 lat byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, obecnie jesteśmy wrogami...
Piszę to po to żebyś wiedziała że nie jesteś z tym sama i że takie rzeczy czasem się zdarzają.
Walcz, próbuj, może akurat u Ciebie bedzie happy end. Tego Ci życzę.
napisał/a: Nikita8 2009-04-15 11:24
Od rana byłam miła, myślałam że jednak nie będzie przerwy, że jakoś się dogadamy jak emocje opadną. Napisałam mu na gg spokojnie swoje przemyślenia. Że kiedyś byliśmy szczęśliwi, że było nam dobrze, kochaliśmy się mocno, że po prostu rutyna nas zabija, ale wszystko można naprawić, tylko potrzeba cierpliwości, starań, zrozumienia. Zgodził się ze mną. Ale chce przerwy żeby sobie wszystko poukładać. Powiedziałam że jak przerwa to nie powinniśmy pisać, rozmawiać itp żeby poczuć samotność. Myślałam że to zintensyfikuje przerwę i szybciej do mnie wróci. Zapytałam ile czasu potrzebuje, myślałam że to kwestia kilku dni, może tygodnia. Powiedział że min. 1 miesiąc...
Jutro przywiezie mi samochód (nasz wspólny) a jak będzie potrzebował to po niego przyjedzie (będzie odstawiał do blacharza).
Cały miesiąć bez niego? Dla mnie to rozstanie :( Mam tylko nadzieję, że nie wytrzyma tak długo. Kiedyś robiliśmy sobie przerwy, ale dłużej niż 2 dni nie wytrzymaliśmy - oboje. Teraz jednak czuje że to zbyt poważne i tak nie będzie. Obawiam się, że on już mnie nie będzie chciał.
I tak właśnie spieprzyłam sobie totalnie życie...
Nic już nie mogę zrobić tylko czekać. Gdy miałam okazję coś zmienic nic nie robiłam. Teraz już nic nie leży w moich rękach. Siedzę w pracy i ryczę. Jak mam pracować, w weekend uczelnia - jak się skupić? Jak o nim nie myśleć? Jak nie płakać? Jak żyć dalej?
napisał/a: ~gość 2009-04-15 11:47
Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy - on chce zakończyć związek, wycofać się, ale bez dramatycznych scen, fajerwerków, po prostu wygasić Waszą znajomość.
Ktoś kto zakłada brak kontaktów przez miesiąc - już ich w ogóle nie pragnie.