Informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. forum rozmowy.polki.pl zostanie zamknięte. Jeśli chcesz zachować treści swoich postów lub ciekawych wątków prosimy o samodzielne skopiowanie ich przed tą datą. Po zamknięciu forum rozmowy.polki.pl, wszystkie treści na nim opublikowane zostaną trwale usunięte i nie będą archiwizowane.
Dziękujemy!
Redakcja polki.pl

Dodatkowo informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. wejdą w życie zmiany w Regulaminie oraz w Serwisie polki.pl

Zmiany wynikają z potrzeby dostosowania Regulaminu oraz Serwisu do aktualnie świadczonych usług, jak również do obowiązujących przepisów prawa.

Najważniejsze zmiany obejmują między innymi:

  • zakończenie świadczenia usługi Konta użytkownika,
  • zakończenie świadczenia usługi Forum: Rozmowy,
  • zakończenie świadczenia usługi Polki Rekomendują,
  • zmiany porządkowe i redakcyjne.

Z nową treścią Regulaminu możesz zapoznać się tutaj.

Informujemy, że jeśli z jakichś powodów nie akceptujesz treści nowego Regulaminu, masz możliwość wcześniejszego wypowiedzenia umowy o świadczenie usługi prowadzenia Konta użytkownika. W tym celu skontaktuj się z nami pod adresem: redakcja@polki.pl

Po zakończeniu świadczenia usług dane osobowe mogą być nadal przetwarzane, jednak wyłącznie, jeżeli jest to dozwolone lub wymagane w świetle obowiązującego prawa np. przetwarzanie w celach statystycznych, rozliczeniowych lub w celu dochodzenia roszczeń. W takim przypadku dane będą przetwarzane jedynie przez okres niezbędny do realizacji tego typu celów, nie dłużej niż 6 lat po zakończeniu świadczenia usług (okres przedawnienia roszczeń).

Wszystko się wali - dlaczego?

napisał/a: ~gość 2009-06-16 11:01
Nikita8, a ja w calej rozciaglosci zgadzam sie z miniaszka... naprawde zbytnio go idealizujesz i skladasz na siebie zbyt wielkie poczucie winy za zaistniala sytuacje...
nie powinnas tego robic- efekt jest taki, ze ty czujesz sie paskudnie a on sie huśta z inna bez wyrzutow sumienia.
zgadzam sie takze z tym, ze czlowiek po 7 latach zwiazku nie rzuca z dnia na dzien kogos jak rekawiczki... nawet jesli nie byloby juz tych goracych uczuc co niegdys.. bardzo mozliwe ze on od dluzszego czasu mial ta dziewczyne na oku, moze nawet sie z nia spotykal. moze z tego wynikaly wasze konflikty? nie zastanowisz sie nad tym? rozumiem- moze nie chcesz sie dowiedziec, ze czesc z tych 7 lat mogla byc klamstwem...
ale facet nie mowi "zegnaj", gdy nie ma ustawionego zaplecza.

ty sama zastanow sie, czy warto... czy warto go probowac odzyskiwac, a tym samym ponizac siebie. a jesli zdarzyloby sie ze ta nowa dziewczyna go kopnie w cztery litery, to zastanow sie czy warto by bylo go przyjac z powrotem... sadze ze nie. nie jest fajnie zbierac resztek po obiedzie... czujesz sie jak smiec- rozumiem to. jestem tez w stanie zrozumiec irracjonalna tesknote za osoba ktora- nie bojmy sie tego powiedziec- zdradzila cie. ale nie rozumiem tego, dlaczego sama umniejszasz swoja wartosc a jego wynosisz na piedestal. to on zawinil.

a jesli chodzi o scislosc, watpie czy z ta dziewczyna mu sie ulozy. na jej miejscu uwazalabym na mezczyzne, ktory potraktowal w ten sposob kobiete po 7 latach bycia razem...

trzymam za ciebie kciuki. ale nie za to zeby on do ciebie wrocil- tego nie zycze ci wcale. bo wtedy nie bedziesz szczesliwa.
trzymam kciuki za to, zebys znalazla sobie mezczyzne, ktory sie toba zaopiekuje, zatroszczy sie o ciebie, zalozy z toba dom...
zebys znalazla mezczyzne ktory NIE bedzie nim... ale ktory bedzie 100000 razy lepszy od niego...
napisał/a: Nikita8 2009-06-16 11:23
Bardzo Ci dziękuję za te słowa :)
Nie idealizuję go - wiele rzeczy mi się w nim nie podobało też, ale teraz to wszystko straciło znaczenie.
Nigdy nie da się oddać całej sytuacji w 100% na forum. Nie da się do końca zrozumieć nie znając ludzi.
Oczywiście że przyszło mi do głowy, że miał ją już wcześniej na oku. Nie sądzę żeby się spotykali, ale nie wykluczam.
Biorę winę na siebie dlatego, że ja chciałabym takiego związku dalej mimo wszystko, to on nie chciał. Skoro on nie chciał, to moja wina. Ale to nie tylko o to chodzi. Ja teraz naprawdę dostrzegam w sobie ogromną ilość błędów które popełniałam, a których nie widziałam. Aż się śmieję teraz z tego jaka byłam i z niedowierzaniem potrząsam głową. Tak jakbym we wspomnieniach widziała kogoś innego a nie mnie, bo nie wierzę że mogłam być tak ślepa przez tyle czasu :) JEst mi teraz lepiej gdy wiem to wszystko, zmieniam się, dostrzegam co jest naprawdę ważne, a co tylko zaprzątało mi głowę. To ciągłe dążenie do spełnienia marzeń, to mieszkanie które zaprzątało mi 24h na dobę głowę, było w każdej rozmowie, wciąż rozpaczałam że muszę czekać, że nie mogę mieć już - teraz, jego obarczałam za to winą, sama siebie tym zamęczałam, wciąż zdołowana, wciąż marudziłam. W ogóle nie widziałam tego, co miałam przed oczami, żyłam przyszłością. Na teraźniejszość w ogóle nie zwracałam uwagi. Teraz to dostrzegłam dopiero. Nie potrafiłam być "tu i teraz" w pełni świadomie. Nie potrafię inaczej tego wyjaśnić. Teraz już rozumiem i jestem inna, jestem świadoma w teraźniejszości :) I dobrze mi z tym! I mam uśmiech na twarzy! Wiesz - jasne że nasz związek nie był idealny, że wina leżała po obu stronach, ale zamiast zwalać wszystko na niego, wolę zająć się tym, co powinnam była zrobić już dawno - dojrzewam :) Całkiem zmieniła mi się hierarchia ważności - nie na siłę, po prostu dużo rzeczy które uważałam za ważne teraz nie ma znaczenia :)
Czasem trzeba dostać takiego kopa w d... żeby otworzyć oczy, zacząć myśleć, zacząć żyć świadomie, a nie w marzeniach. I to są plusy tego rozstania. Tak musiało się stać - do tego ten związek zmierzał i nie otrząsnełabym się inaczej, nic by się nie zmieniło.
A co do niego... Może jeszcze nie potrafię spojrzeć na niego z boku, obiektywnie. Uważam że postąpił źle, ale próbuję zrozumieć jak się musiał czuć w takim związku. Wiesz - tu mi pomaga rozmowa z bratem - już o tym pisałam. Brata nigdy nie potępiłam - za bratową nie przepadałam, uważałam, że nie rozumie mojego brata i on nie był szcześliwy. I miałam rację. Jeszcze przed rozwodem (już nie mieszkali razem) poznał kobietę, którą jak mówi - kocha w całości i świadomie :) Częściowo akceptuję, że może mój były miał tak samo. Może musiał to zrobić, bo czuł że ze mną nigdy nie będzie szczęśliwy. To boli, ale tak po prostu czasem bywa. Może odnajdzie szczęście przy niej, a może znów pokocha nową mnie - bo będę nowa, ale nie dla niego, tylko dla siebie. BO wiele zrozumiałam i wiele jeszcze zrozumiem, a to rozstanie zostawiło ślad i taka jak byłam już nigdy nie będę - nawet jakbym chciała. A nie chcę taka być, bo uważam że byłam głupia, postępowałam głupio, nie wiedziałam co jest ważne, miotałam się. Teraz powoli odnajduję spokój. Zawsze boli gdy ktoś w kimś odnajduje więcej niż odnalazł w nas i oczywiście chciałabym żeby jednak wybrał mnie, bo było między nami coś wyjątkowego. Ale jeżeli mielibyśmy się uniezsczęśliwić to nie warto. Czy on może mnie uszczęśliwić? Uważam że tak, że mógłby gdyby chciał, ale to przede wszystkim ja muszę umieć uszczęśliwić siebie. Muszę wiedzieć czego chcę, co jest dla mnie ważne i żyć w zgodzie ze sobą. Przestać się miotać - bo marzenia w życiu są ważne, ale nie mogą przysłonić teraźniejszości. U mnie przysłoniły. Ale już wróciłam z tej podróży w przyszłość. Jestem TERAZ TU.

P.S. Przepraszam za ten poemat :P
napisał/a: ~gość 2009-06-16 11:54
Poemat, nie poemat pisz... pisz ile trzeba bo to pomaga. placz, zlosc sie, przeklinaj, zrob cos glupiego- to pomaga.
i nie dziekuj za slowa... bo to co tutaj piszemy to nie tylko slowa. to nasze zycie, doswiadczenia, wlasne rozterki, to nasze rady dla ciebie.
napisał/a: Nikita8 2009-06-16 12:39
W sumie najsmutniejsze w tym (to co mnie najbardziej boli ) to chyba to, że robiliśmy razem wiele rzeczy i wydawało mi się że nas to cieszy, a teraz on już nie chce tego robić ze mną - woli z nią. To wszystko co najbardziej lubiłam - on pewnie będzie to teraz robił z nią. To mnie jakoś tak najbardziej kopie.
napisał/a: ~gość 2009-06-16 12:52
a moze tak postaraj sie o tym nie myslec...? bo takie mysli pomoga ci jedynie w tym zeby dostac świra... ciagle zadreczanie sie, czy on bierze ja w te same miejsca co ciebie, czy mowi jej te same slowa, czy sklada podobne obietnice..
przestan, tego juz nie ma, odetnij sie totalnie. nie wiem... uszczypnij sie w reke za kazdym razem jak o tym pomyslisz- w koncu przestaniesz.
po co na sile sie wprowadzac w chorobe? od tego mozna jedynie depresji dostac albo wrzodow zoladka...
napisał/a: Nikita8 2009-06-16 12:59
Wiem. Wcale tak dużo o tym nie myślę - naprawdę. Staram się te myśli odpychać, mówić - a co Cie to obchodzi, to już nie twoja sprawa. Ale jednak czasem sie taka myśl pojawia i boli.
Jednak naprawde dzis mi jest duzo lepiej. mam nadzieje ze teraz kazdy dzien bedzie lepszy od poprzedneigo.

[ Dodano: 2009-06-16, 15:00 ]
No i wiedziałam że to zbyt piękne aby było możliwe :( Zajęłam się czymś aż prawie straciłam kontakt z rzeczywistością. Skończyłam i nagle - dotarło do mnie że już go nie ma przy mnie, że go nie bedzie, że jest z inną :( I tak jakby mnie coś chwyciło za serce - taki mocny strach. I teraz znów jest przykro, że już go nie ma:( A już było tak dobrze, myślałam że się wzięłam w garść. Tak strasznie mi go brakuje :(
napisał/a: ~gość 2009-06-17 20:05
ogladnij film bollywood... nie wiem czy lubisz... ale sadze ze jeden taki powinnas obejrzec "gdyby jutra nie bylo" (oryg. kal ho na hoo)
nie wiem jak tobie pomoze, ale tez film byl ze mna w najgorszych chwilach zycia...
i jest jeszcze jeden "nigdy nie mow zegnaj" (khabi alvida na kehna) ale ten radze obejrzec pozniej...
wszystko to przetrzymaj dziewczyno... jestes silna- widze to.
napisał/a: Nikita8 2009-06-17 20:15
Jestem słaba cholernie.
Tak bardzo mi go brakuje :(
Z jednej strony chcę potrafić życzyć mu szczęścia z nią, chcę być przyjaciółką, z drugiej tak bardzo chcę bliskości... Marzę by wróciły te chwili, kiedy mówiliśmy sobie takie dobre słowa, kiedy tak mocno się kochaliśmy, że słowo "kocham" było za słabe by to wyrazić.
A on jest z nią i ja już nie mogę znowu. Jest lepiej , ale nadal tak źle :(
Czemu moje uczucia się nie liczą w ogóle?
Dziś nie było go na gg. Nie był w pracy w ogóle. Najpierw myślałam, że może coś się stało, potem że pewnie wziął urlop i gdzieś pojechali, potem stwierdziłam że pewnie na targi do poznania pojechał i zastanawiam się czy ona też. I czy wczesniej jak jezdzil to naprawde tylko z chlopakami...
Wierze mu, ze ona dopiero po rozstaniu - wydaje mi sie ze nie klamie. Ale pewnosci nie mam.
Próbuję się z tym pogodzić i myślałam, że jakoś mi idzie, ale już sama nie wiem...
W zasadzie chyba jest lepiej - ból jest mocny, ale już nie aż tak jak wcześniej.
Chciałabym przestać o nim myśleć, o tym co teraz robi i czy jest z nią :(
Żyć jakby go nie było - tak jak on zrobił ze mną. Ale nie umiem. Zawsze go wkurzało jak mówiłam "nie umiem" - mówił że nie chcę i tak mi jest najlatwiej powiedziec zamiast sie starac. I moze ma racje?
Martwie sie o niego, czy nic mu sie nie stalo i w ogole :( Chce sie nim troszczyc, zajmowac, dbac o niego, kochac go. A musze milczec, udawac ze mnie nie ma i probowac sie pogodzic z tym, ze juz go nie ma w moim zyciu, ze nie jestem jego czescia, ze jak cos sie stanie to nie ja sie dowiem tylko ona. Ze jestem nikim...
I tak sie czuje :(
napisał/a: ~gość 2009-06-17 20:36
Nikita8, hmm... ja przez rodzine mojego narzeczonego sie czuje jak ostatni smiec i skonczony nikt... ale czy to oznacza ze jestem smieciem? ze jestem nikim...? NIE.
mamy swoja godnosc. mamy swoj honor. i serce ktore jest zdolne do wielkich uczuc i naprawde ogromnych poswiecen. mamy co dac drugiej osobie... zle wybralas obiekt swoich uczuc. wiem, ze ciezko wykreslic z zycia 7 lat. to kupa czasu. ale ciesz sie z tego ze nie stalo sie to po kolejnych 7 latach. ciesz sie, ze jestes mloda. masz wszelkie predyspozycje, zeby byc szczesliwa.
jestem przekonana ze im sie nie uda, ze nie wyjdzie- bo nie mozna tak bezkarnie krzywdzic drugiej osoby.
to on powinien czuc sie jak nikt.. i nie chce dalej czytac ze to on ma racje, ze ty robilas bledy. dziewczyno ty spojrz na ta sytuacje... znalazl sobie panienke, ciebie zostawil, rzucil jak zurzyta rekawiczke... a ty doszukujesz sie w sobie win? jestes OFIARA... niech to do ciebie w koncu dotrze.
i powiem ci jeszcze jedno- to wlasnie teraz jestes kims.
zaczela bys byc nikim- w swoich i jego oczach, gdybys jeszcze kiedys do niego wrocila po tym wszystkim.
wiem ze wytrzymasz, ze dasz rade, widze jak silna jestes. probujesz sie nie zalamywac. zobaczysz ze pomalu bedzie lepiej. zaczniesz wychodzic z tego stanu otepienia. pociesz sie- ze najgorsze za toba... te pierwsze chwile po rozstaniu.
pamietaj najgorszy pierwszy miesiac, potem kolejne dwa sa troche lzejsze, po osmiu miesiacach ludzie juz zaczynaja szukac kogos kto uleczy im serce...
uszy do gory. rysuje sie przed toba piekne zycie. jestes zdrowa, masz rece i nogi- sprawne. jestes inteligentna, z pewnoscia jestes tez ladna dziewczyna, to ze jestes mloda juz powiedzialam...- zyc nie umierac. dostrzez w koncu ile masz...
ja sobie cholernie nakopałam w zyciorysie swego czasu. wyszlam z tego. nadal pozostala mi jedna wada- jestem strasznie gruba. czasem ludzie sie na mnie dziwnie patrza na ulicy, albo robia jawne zlosliwosci. i zyje. i szukalam i nadal szukam szczescia... choc nieraz ciezko- nie poddaje sie.
napisał/a: Nikita8 2009-06-17 21:10
Napisałam CI PW Zdepresjonowana.
I nawet w trakcie pisania zdałam sobię sprawę, że naprawdę to NIE JA jestem ofiarą. To On był ofiarą przez te 7 lat. On wytrzymywał to wszystko, co robiłam, a robiłam sporo. I rozumiem Go. Rozumiem czemu odszedł, czemu jest z nią, czemu nie widzi możliwości powrotu. Gdy Ci to napisałam naprawdę zrozumiałam.
Nie powiem, że jestem potworem, choć takie słowo przychodzi mi na myśl.
Jestem samolubna, egoistyczna, apodyktyczna i wszystko inne co do tego pasuje albo się kojarzy.
I nie ja powinnam płakać - to On powinien, że zmarnowałam mu 7lat życia.:(
A ja... powinnam się wstydzić tych postów użalających się nad sobą, robiących ze mnie męczenniczkę.
Naprawdę ogromną ilość rzeczy muszę zmienić.

A jak ktoś jest ciekawy czemu tak mówię, to proszę:

Wyobraźcie sobie z kimś, kto Was w ogóle nie słucha. Mówicie o pracy, o czymś dla Was ciekawym, a druga osoba ostentacyjnie ziewa i mówi "przynudzasz".
Następnie macie hobby - gracie na pianinie. Poświęciliście temu 9lat nauki. Do 22 roku życia to było Wasze główne zajęcie, bo dziewczyny wcześniej nie mieliście. Potrafiliście całymi dniami siedzieć i grać, a nawet tworzyć utwory. Wiele w życiu przeszliście i sporo uczuć do przelania na klawiaturę było. Poznajecie tą drugą osobę i łączy was muzyka. Ona słucha godzinami jak gra, imponuje jej to, bo też się na tym zna, ale nie jest tak dobra. I po pewnym czasie ta "ukochana" osoba zaczyna się nudzić. Zaczyna mówić "znowu rzępolisz"? Najpierw trochę żartem, potem coraz bardziej serio. Grasz coraz mniej, aż w końcu przestajesz. Przez kilka lat nie tykasz klawiatury, nawet nie chcesz.
Cokolwiek Cię zainteresuje - tworzenie stron www, fotografia - dowiadujesz się, że za wiele czasu temu poświęcasz a za mało "ukochanej" osobie.
Cokolwiek Ty chcesz - ona nie ma ochoty.
W dodatku ta druga połówka jest gruba, zaniedbana i 5 dni w tygodniu siedzi rozwalona na tapczanie i pije piwo z puszki, choć Ty niekoniecznie.
I tak wygląda Wasza rzeczywistość.
Pięknie jest? Chcielibyście?
A teraz ja robię z siebie ofiarę.
Gdy On nie wytrzymał i znalazł kogoś, kto go rozumie, albo przynajmniej się stara - ja się nie pofatygowałam zając kimś poza sobą. I słucha Go. Czy ktoś może Mu się dziwić? Bo ja już się nie dziwię.
napisał/a: ~gość 2009-06-17 21:29
Jestem spasiona, czesto lubie pic piwsko z puchy i siedziec rozwalona na lozku w antykoncepcyjnej podomce i bez makijazu (bo mi sie nie chce go robic) i z tlustymi wlosami...
czasem jak slucham o tym, jak on w lecie mi nawija ze zrobi szopke na konkurs szopek krakowskich to mam ochote wyskoczyc przez okno i on o tym wie.
czuje ze wiele sie w naszym zyciu nie zmieni (o ile bedzie jakies nasze zycie)
i nie zrobie z niego ofiary. nigdy w zyciu. chocby nie wiem co. choc widze, ze czesto jest dla mnie dobry- a ja niekoniecznie.
wiem ze daje temu zwiazkowi duzo z siebie. jestem przekonana ze tez tak robilas. jestesmy bardzo, ale to bardzo do siebie podobne.
napisał/a: Nikita8 2009-06-17 21:35
Napewno dałam coś z siebie. Ale pomyśl - na jego miejscu co byś zrobiła? Nie chodzi tu o zaniedbanie tylko. Chodzi o to, ze tak bylo caly czas. Ze zrezygnowal ze szystkiego, a ja go nawet nie sluchalam, nie interesowalo mnie to, nudzilo. Gdyby on tu opisal ta sytuacje, jak sie czuje, to wszyscy by mu powiedzieli - odejdz od niej, nie jest Ciebie warta, znajdziejsz dziewczyne ktorą będziesz interesował!
WIesz, że mam rację.